Szczęścia nie ma na plaży pod palmami
Ono wcale nie ma smaku szampana i kawioru. Nie znajduje się w atrakcyjnym widoku za oknem. Nie da się go znaleźć w bezczynnym leżeniu pod palmami na plaży.
Przepis na szczęście jest prosty - tak przynajmniej wydaje się twierdzić część osób, z którymi się spotykam. Unikać czarnego kota, nie przechodzić pod drabiną, odpukać w niemalowane. Albo znaleźć czterolistną koniczynę i nosić ją przy sobie jak najlepszy amulet.
Ma smak zwykłej herbaty
Ci, którzy ani głośno, ani po cichu nie przyznają się do wiary w przesądy, nie będą szukać czterolistnej koniczyny w gąszczu podmiejskiej łąki. Bardzo możliwe jednak, że dostrzegą ją na metce najfajniejszego i najmodniejszego ciucha, który w tym sezonie muszą mieć (muszą po prostu i koniec). W markowych okularch przeciwsłonecznych czy gadżeciarskim telefonie. W wypasionym samochodzie czy zagranicznej wycieczce. W każdej z tych mniejszych lub większych rzeczy, która staje się warunkiem koniecznym do szczęścia, która ma dokonać niezwykłej zmiany, sprawić że nagle będzie inaczej.
Tymczasem szczęście wcale nie ma smaku szampana i kawioru. Nie układa się go - jak puzzli - z najbardziej atrakcyjnych na świecie widoków za oknem. Chyba rzadko słychać je w szelście baknotów, dużo częściej - w ciszy serca pogodzonego z tym, co przynosi życie.
Szczęście to smak zwykłej herbaty wypitej w w obecności kogoś, kto jest bliski. Myli się ten, kto będzie chciał je znaleźć w bezczynnym leżeniu pod palmami na słonecznej plaży. Łatwiej o nie w zmęczeniu po dniu, w którym daliśmy z siebie wszystko i czujemy sens tego wysiłku. W niewyspaniu i zabieganiu. W plecach i nogach bolących nie po tańczeniu na imprezie, ale po czasie spędzonym z żelazkiem i deską do prasowania. Pod warunkiem, że prasuje się dla tych, których się kocha. Z zaangażowaniem.
To pryśnie jak mydlana bańka
Szczęście to służba. Przez długi czas kojarzyło mi się słowo "służba" - z brakiem wolności, robieniem czegoś, czego się nie lubi i zwykłą nudą. Tymczasem bycie dla innych naprawdę często oznacza, że otrzymujemy dużo więcej, niż sami dajemy. Radość w pierwszej kolejności - dużo większą niż zmęczenie. I to nie jest pusty slogan. To prosta matematyka - Boża matematyka, która mnoży szczęście przez miłość od zera do nieskończoności.
Dziecko może odczuwać szczęście w chwili, gdy dostaje niesamowitą zabawkę. Może je odczuwać również wtedy, gdy przytulając się do rodzica, czuje jego ciepło i słyszy bicie jego serca… Świat napędzany przez pieniądz i rozpędzony w szalonym tempie nieustannie wmawia mi, że ważniejsze jest to pierwsze. Za każdym razem, gdy daję się na to nabrać, topnieją nie tylko zasoby mojego portfela, ale też pokój serca i radość. Bo tak naprawdę, choć chciałoby się złapać szczęście i zamknąć je mocno w dłoni - schwytać jak czterolistną konicznę - ono ma inne źródło.
Świat nie chce o tym słyszeć, pędzący w biegu ludzie nie dowierzają - że wystarczy się zatrzymać i pozwolić sobie na bycie blisko Kogoś, kto kocha. Że nie trzeba spełniać żadnych wymagań, przestrzegać zasad, mieścić się w ramy określone przez próbujących wszystko zmierzyć mądrych ludzi. Wystarczy wejść w relację, chwycić się Boga, a potem trzymać się Go, choćby cały świat krzyczał, że się mylimy. Bo cały ten świat kiedyś minie, to wszystko za czym gonimy - pryśnie jak mydlana bańka. Zostanie tylko to, co złożymy w rękach dobrego Ojca. Zostanie nasza dłoń w Jego dłoni. Fundament, na którym można zbudowac szczęście. Prawdziwe. I wieczne.
Może to dobry sposób na większą sympatię do własnego "tu i teraz"?
Majka Moller - aktywna zawodowo mama dwójki dzieci, na co dzień dentystka i magister psychologii. Od lat zakochana w swoim mężu, od zawsze i chyba z wzajemnością - w życiu i górach. Autorka bloga Chrześcijańska Mama i współautorka książki "Ile lat ma twoja dusza. Znajdź swoją duchową drogę"
*
Sztuka kochania?
Mówią, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Pewnie czasem tak bywa. Ale nam się wydaje, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o MIŁOŚĆ albo o jej braki. O deficyty, które nie raz i nie dwa wytrąciły z równowagi nasze marzenia o szczęśliwym życiu. Dlatego ten cykl jest o kochaniu, które jest sztuką. O niekochanym ciele, niemiłości do osobistego "tu i teraz", do prywatnego statusu związku. O sztuce miłości, która bywa trudna, ale jest możliwa.
Skomentuj artykuł