Tłum pokazuje kły
Św. Mateusz i Marek zaznaczają, że w Ogrodzie Oliwnym pojawia się tłum. Używają w swoich tekstach greckiego słowa ochlos, oznaczającego bliżej niezidentyfikowaną grupę ludzi, którą w polskim przekładzie nazwano „zgrają”. W Markowej Ewangelii tłum to osoby, które słuchały Jezusa i szły za nim, często pogardzane przez elity. Jezus naucza tłum w przypowieściach, ale nigdy nie mówi do niego bezpośrednio. Znaczenie przypowieści wyjaśnia tylko uczniom i apostołom. (Mk 14, 43-52)
Myślę, że Ewangeliści, odwołując się do kategorii tłumu, bardziej próbują wyrazić pewną postawę wobec Boga, niż opisywać konkretnych ludzi. W Ogrójcu Jezus zwraca uwagę ludziom przybyłym, by go aresztować, na ich sprzeczne zachowanie. Oto nagle nie widzą żadnej różnicy między bandytą, a kimś kto przedtem głosił im Słowo Boże w świątyni.
Tłum to bardzo nośna kategoria socjologiczna. Św. Marek często wspomina, że tłum wprawdzie garnie się do Jezusa, ale nigdzie nie zaznacza, aby te rzesze wyznały szczególną wiarę i przywiązanie do Niego. Raczej odznaczają się swoistą ambiwalencją lub obojętnością. Z grubsza można by tak opisać zachowanie tych anonimowych ludzi: “Coś się dzieje, to idziemy. Gawiedź się zbiega. Pewnie coś ciekawego się wydarzy. A i posłuchać warto. Przecież Jezus tak ładnie mówi, czasem kogoś uzdrowi”.
Wysłuchaj rozważania
[-04_tlum_pokazuje_kly.mp3-]
W chwili pojmania i procesu Jezusa, tłum pokazuje kły. To “tłum przyszedł i zaczął domagać się uwolnienia Barabasza” (Mk 15,8). Arcykapłani podburzyli “tłum”, żeby Piłat uwolnił Barabasza (Mk 15, 11). Piłat skazuje Jezusa na śmierć, by zadowolić “tłum” (Mk 15,15). Skąd nagle taka reakcja tłumu w Ogrodzie Oliwnym i podczas procesu Jezusa przed Piłatem?
Ukrycie się w zbiorowisku nie zmusza do zajęcia jakiegokolwiek stanowiska. Łatwo zmienić zdanie, wycofać się lub przyłączyć do przeważającej większości. Nikt nie chce być outsiderem. Rozmycie się w tłumie jest więc wygodną sposobnością do tego, aby uniknąć jakiejkolwiek odpowiedzialności. Ponadto, w tłumie wychodzi z ludzi to, co rzeczywiście myślą i czują. Bo nikt nie wytknie palcem, nie zauważy, nie każe wyjść na środek. W tłumie nigdy nie wiadomo, kto się odezwał.
Pamiętajmy, że tłum mimo wszystko tworzą konkretni ludzie. Jednak w tłumie nie sposób podjąć decyzji, a prawdziwy uczeń Chrystusa musi się zaangażować, musi się osobiście zdeklarować, czy przyjmuje przedstawioną mu propozycję. I to właśnie brak osobistej relacji konkretnych ludzi z Chrystusem i niezdecydowanie powoduje rozdwojenie i chwiejność tłumu. Raz widzi się w Chrystusie nauczyciela i mistrza, a innym razem zbrodniarza, gorszego niż Barabasz. Wszystko zależy od tego, jak reaguje większość. I do tego trzeba się dopasować. Ważne jest co myślą inni, a nie to, co ja myślę. Tłum krzyczy, żeby zagłuszyć sumienie poszczególnych osób. Tłum, „ten nieprzekupny sędzia cezarów i igrzysk” (Herbert), pozyskuje się albo przez zaspokajanie jego potrzeb albo podporządkowuje się go siłą.
Istnieje podobieństwo między postawą Judasza i zachowaniem tłumu. Wahanie, niestałość i odstępowanie od Boga bywa często spowodowane przez fałszywe wyobrażenie o Nim, którego na dodatek człowiek nie chce się pozbyć, bo mu z tym dobrze. Jeśli Bóg nie spełnia moich oczekiwań, to po co się angażować w tę relację. Tak się dzieje chociażby wtedy, kiedy człowiek prosi o coś w modlitwie i nie otrzymuje, jego zdaniem, tego, czego pragnie. Obraża się wówczas na Boga, orzeka, że taki Ktoś nie istnieje, że Jego rzekoma miłość jest bujdą na resorach. Ale de facto zaczyna szukać innego boga, którym może stać się jego własne ja, postawione na piedestale.
Czasem zdarza się, że jeśli ktoś nagle odkryje, że niezachowywanie przykazań nie grozi mu porażeniem piorunem z nieba i w sumie wszystko ładnie się układa, zaczyna urządzać sobie życie na własną rękę, chociaż nadal uznaje się za człowieka wierzącego. Jeśli Bóg nie zgina karku do ziemi, jeśli nie pokazuje pięści, to po co się wysilać? Dla ewangelicznego tłumu Jezus ostatecznie okazał się tylko słabym człowiekiem, skoro arcykapłani chcą Go pojmać, a Piłat pomiata Nim na wszystkie strony. Tłum lgnie do tego, kto jest silniejszy, ma władzę i spełnia zachcianki. Małoskutecznego Jezusa można się łatwo pozbyć, bo tłumowi niczym nie zagrozi.
Dlatego wobec entuzjastycznie nastawionych zwolenników, którzy chcieliby stać się uczniami, Jezus bardzo mocno nalega na osobistą i przemyślaną decyzję. Nie chce nikogo mamić ani obiecywać gruszek na wierzbie. Jeden z takich entuzjastów zbliżył się pewnego razu do Chrystusa i rzecze: “Panie pójdę za Tobą dokądkolwiek się udasz? “Rzeczywiście? – odpowiada Jezus. Czy zdajesz sobie sprawę, jaki los Cię czeka? Czy to sobie dobrze przemyślałeś? Społeczne, kulturalne, narodowe, czy jakiekolwiek inne motywacje nie wystarczą, aby pozostać wiernym uczniem. Wiatr inaczej zawieje i wszystko się rozpadnie.
Jakie są moje rzeczywiste religijne motywacje? Czy modlę się, staram się zachowywać przykazania, kochać innych, bo chcę tego ze względu na Jezusa? Czy czynię tak, bo chcę, albo ponieważ tak wypada, albo inni oczekują tego ode mnie? Czy jestem katolikiem z przekonania albo z urodzenia? Jak reaguję, kiedy dostrzegam ludzi, którzy nieźle się w życiu urządzili i dobrze sobie radzą, chociaż zapomnieli już o Bogu? Czy sam nie jestem nieraz kuszony, aby dać sobie spokój z całą tą religijnością, sakramentami, modlitwą, uczciwością itd.? Co podcina moje skrzydła, co podminowuje moje religijne morale? Czy zwracam się z tym do Jezusa albo dopuszczam do siebie coraz większą oziębłość i obojętność, największych wrogów w życiu chrześcijanina? Co mógłbym zrobić, aby umocnić moje powołanie i wybór?
Skomentuj artykuł