To dobrze, że... możemy grzeszyć

To dobrze, że... możemy grzeszyć
(fot. Yoann Boyer / unsplash.com)
Logo źródła: WAM Giulio Michelini OFM

Publikujemy fragment rekolekcji papieskich i komentarza do Ewangelii pt. "Stać przy Jezusie" autorstwa Giulio Micheliniego OFM.

Wtedy przyszedł Jezus z nimi do posiadłości zwanej Getsemani i rzekł do uczniów: "Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę i tam się pomodlę". Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: "Smutna jest dusza moja aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną". I odszedłszy nieco do przodu, padł na twarz i modlił się tymi słowami: "Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech mnie ominie ten kielich. Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty [niech się stanie]!". Potem przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra: "Tak [oto] nie mogliście jednej godziny czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe". Powtórnie odszedł i tak się modlił:

DEON.PL POLECA

"Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie <ten kielich> i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!". A potem wrócił i zastał ich śpiących, bo oczy ich były zmorzone snem. Zostawiwszy ich, odszedł znów i modlił się po raz trzeci, wypowiadając te same słowa. Potem przyszedł do uczniów i rzekł do nich: "Śpicie jeszcze i odpoczywacie? A oto nadeszła godzina i Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy! Oto blisko jest mój zdrajca".

Gdy On jeszcze mówił, oto nadszedł Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z mieczami i kijami, od arcykapłanów i starszych ludu. Zdrajca zaś dał im taki znak: "Ten, którego pocałuję, to właśnie On; Jego pochwyćcie!". Zaraz też przystąpił do Jezusa, mówiąc: "Witaj, Rabbi!", i pocałował Go. A Jezus rzekł do niego: "Przyjacielu, po coś przyszedł?". Wtedy podeszli, rzucili się na Jezusa i pochwycili Go. A oto jeden z tych, którzy byli z Jezusem, wyciągnął rękę, dobył miecza i ugodziwszy sługę najwyższego kapłana, odciął mu ucho. Wtedy Jezus rzekł do niego: "Włóż miecz na swoje miejsce, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc wypełnią się Pisma, że tak się stać musi?". W owej chwili Jezus rzekł do tłumów: "Wyszliście z mieczami i kijami jak na zabójcę, żeby Mnie ująć. Codziennie zasiadałem w świątyni i nauczałem, a nie pochwyciliście Mnie, lecz stało się to wszystko, żeby się wypełniły Pisma proroków". Wtedy wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli.

(Mt 26, 36-56)

Zatrzymajmy się ostatni raz nad tym, co Łukasz nazywa "agonią" - walką - Jezusa w Getsemani (por. Łk 22, 44).

O ile podczas ostatniej wieczerzy Jezus oddał to, co miał w wymiarze ludzkim, czyli swoje ciało i krew, o tyle w Getsemani oddaje to, co Mu jeszcze pozostało: swoją wolę. Porównajmy to z tym, co my sami możemy dać na wzór Jezusa Chrystusa. Parafrazując odpowiedź Jezusa, jakiej udzielił na pytanie, jakie jest największe przykazanie w Torze ("Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem", Mt 22, 37; por. Pwt 6, 5), i biorąc za wzór Jezusa, który jako prawdziwy "syn słuchania" uskutecznił Shema‘, powiedzielibyśmy, że my sami również mamy co rozdysponować.

Przede wszystkim nasze serca. Według interpretacji żydowskiej kochać Boga całym swoim s e r c e m znaczy kochać Go nie tylko "dobrą częścią" siebie samego, ale także częścią serca, która jest negatywna, czyli naszą skłonnością do zła. W teologii rabinicznej serce człowieka wyobrażane jest jako podzielone pomiędzy skłonnością do dobra a skłonnością do zła. Wśród legend chasydzkich jest jedna bardzo piękna, która dotyczy właśnie stosunku do tego negatywnego instynktu: "Rabbi Pinchas z Korez, wchodząc któregoś dnia do szkoły, zauważył, że uczniowie zajęci ożywioną dyskusją ze zdziwieniem zauważyli jego przybycie. Zapytał ich: «O czym rozmawiacie?». «Rabbi», odpowiedzieli, «rozmawiamy o naszym zmartwieniu, o tym, że skłonność do złego ugania się za nami». «Nie martwcie się», odpowiedział rabbi, «nie dotarliście jeszcze tak wysoko, żeby uganiała się za wami; najpierw to wy będziecie uganiać się za nią»".

To byłoby zbyt łatwe: stanąć przed Panem z najlepszym, co mamy, z naszą "dobrą stroną"; trzeba nam kochać Go również tą gorszą stroną. Niemniej stosunek do całości serca w teologii żydowskiej jest jeszcze bardziej złożony, ponieważ mamy tu do czynienia z wymiarem uczuciowym i seksualnym życia, wymiarem interpretowanym jako dar.

Jeśli ta skłonność lub część serca jest nazywana "skłonnością do zła", to jest ona mimo wszystko - paradoksalnie - częścią pozytywną. Może prowadzić do złego, ale to dobrze, że tak jest. Gdyby nie było tej skłonności, jak uczą rabini, nie bralibyśmy ślubu, nie mielibyśmy dzieci, nie budowalibyśmy domów. Ale skłonność do złego może robić nam brzydkie figle, ponieważ ta część serca jest bardzo mocna, i dlatego w Talmudzie babilońskim, w jednym z błogosławieństw do odmawiania rano, znajduje się modlitwa, w której człowiek prosi Boga, aby prowadziła go skłonność do dobrego, a w modlitwie Jezusa Ojcze nasz prosimy: "Nie prowadź mnie do grzechu lub nieprawości, lub pokusy, lub wstydu i pozwól, aby skłonność do dobra panowała nade mną. I zachowaj mnie od złego..." (Talmud babiloński, Berachot 60b).

Święty Franciszek z Asyżu zapewne zrozumiał ten paradoks, jeśli napisał pomiędzy rokiem 1221 a rokiem 1223 w swoim Liście do ministra: "Mówię ci, tak jak mogę, o twojej duszy, że wszystkie rzeczy, które utrudniają ci kochać Pana Boga, i wszystkie te, które stanowią dla ciebie przeszkodę, zarówno bracia, jak i inni, nawet gdyby cię chłostali, wszystko to powinieneś postrzegać jako łaskę" (ff 234). Zupełnie inaczej, niż moglibyśmy myśleć, to, co utrudnia nam kochać Boga - czyli właśnie "rzeczy lub konkretne sytuacje (...) lub konkretne osoby (...), z inteligentnym komentarzem, że może chodzić o samych braci" - to wszystko jest łaską. Ta  m n i e j  d o b r a  c z ę ś ć  życia, która jednak w świetle wiary staje się szansą.

Co jeszcze możemy dać Bogu? Możemy postanowić dać Mu duszę. Oczywiście nie w takim sensie jak Faust u Goethego... ale, jak interpretowali rabini, w sensie własnego życia albo raczej "aż po dar z życia". Ale ponieważ możliwość ta nie realizuje się u wszystkich, przynajmniej nie w formie męczeństwa, to można rozdysponować to, co się posiada w życiu: umysł i siły. Mogę bowiem dysponować moim umysłem, czyli moją inteligencją i kreatywnością, bowiem zawsze mogę szukać jakiegoś rozwiązania, wziąć na siebie odpowiedzialność za coś i zaangażować się w to zobowiązanie.

Ale w tekście hebrajskim zacytowanym przez Jezusa pojawia się także obowiązek kochania Boga ze wszystkich swych sił (por. Pwt 6, 5). W tradycji rabinicznej znaczyło to, że trzeba kochać Boga wszystkim tym, co się posiada, również pieniędzmi.

My posiadamy także nasz czas. Dziennikarz Massimo Gramellini opowiedział kiedyś o bardzo szczególnym prezencie na Boże Narodzenie "dla pewnej młodej pracownicy z regionu Marostica, matki sześcioletniej dziewczynki chorej na chorobę zwyrodnieniową. Żeby się nią opiekować, kobieta potrzebuje dużo pieniędzy i dużo czasu. Najpierw wykorzystuje wszystkie pieniądze, a potem czas, skumulowany cały urlop. Wykorzystała urlop opiekuńczy przewidziany w ustawie 104 (We Włoszech według Ustawy ramowej o pomocy, integracji społecznej i prawach osób niepełnosprawnych osobie pracującej, która zajmuje się krewnym do 3 stopnia spowinowacenia, przysługuje pozwolenie na opiekę do 3 dni w ciągu miesiąca. Pozwolenie to jest odpłatne - przyp. red.), ale następnego dnia miał się skończyć również on i kobiecie nie pozostało nic innego, jak zrezygnować z pensji i czekać. Poszła do kierownika kadr, żeby powiedzieć mu o swoim wymuszonym wyborze, a w odpowiedzi usłyszała, że może ze spokojem wrócić do łóżka córki. Jej koledzy z pracy zebrali 198 dni urlopu i przekazali dla niej. Pod choinkę dadzą jej to, co mają najcenniejszego: swój czas".

Na zakończenie powiedzmy również, że część czasu, który mamy do dyspozycji, możemy przeznaczyć na modlitwę, tak jak Jezus - On, wobec nieuchronności ostatecznego rozrachunku i swojego końca, zamiast uciec, modli się do Ojca. Również w naszym oczywistym ubóstwie jest jeszcze dużo tego, co możemy dać Bogu. Możemy kochać Go w ten sposób.

*  *  *

Tekst jest fragmentem rekolekcji papieskich wygłoszonych podczas Wielkiego Postu przez Giulio Micheliniego OFM. Teraz 10% taniej >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Giulio Michelini OFM

Kontempluj Ewangelię z papieżem Franciszkiem

Rekolekcje wielkopostne to dla Franciszka i jego współpracowników czas modlitwy, refleksji, wyciszenia. Nawet papież musi czasem zwolnić. Zatrzymaj się razem z nim.

Tym razem Ojciec Święty poprosił o poprowadzenie rekolekcji...

Skomentuj artykuł

To dobrze, że... możemy grzeszyć
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.