VI Jezus spotyka Weronikę
W przeciwieństwie do Szymona, ta kobieta nie ma swojego imienia. Nawet wstydliwie została pominięta w tekście Ewangelii, przybierając postać legendy. Czy tylko legendy? Przecież ludzie gadają… Więc opowieść o jej niezwykłym geście krążyła wśród ludzi. Czule dotknęła twarzy Jezusa. Czy wypada o czymś takim mówić przy okazji Drogi Krzyżowej? Czy wypada stwierdzać, że Jezus doświadczył czułości ze strony kobiety? Więc zamieniono tę kobietę na Weronikę, czyli posiadaczkę prawdziwego oblicza Chrystusa, wpisanego w cudowną chustę. Nie sądzę jednak, aby Weronika pożądała tego swoistego autografu. Jej gest jest niesamowicie prosty i naturalny. Tak zrobiłoby wiele kobiet. Oczywiście, gdyby się nie bały. Myślę, że wiele kobiet marzy właśnie o takim męstwie. Być blisko tego, który walczy na śmierć i życie. W tę legendę nie wpisano reakcji Jezusa. Z męskiego punktu widzenia łatwo można sobie ją dopowiedzieć. Mężczyźni potrzebują czułości. Kobieca czułość buduje serce mężczyzny. Dodaje otuchy, umacnia. Sądzę, że Weronika miała świadomość władzy, która kryła się w cieple jej rąk. Dlatego je wyciągnęła w odważnym geście. Nie ma wzmianki, by Jezus protestował. Przed Nim jeszcze długa droga. Najpierw męska przyjaźń. Teraz kobieca czułość. Nie było Mu łatwo wejść na Wzgórze Zbawienia. Na szczęście - nie był sam.


Skomentuj artykuł