Zmieniłem się na twarzy
Jan Paweł II był Papieżem, który często i hojnie współpracował z mediami, szczególnie z telewizją. W czasie jego pielgrzymek na wszystkie kontynenty media śledziły niemal każdy krok Papieża. Przez ćwierćwiecze oglądaliśmy zwykle Jana Pawła II uśmiechniętego, z otwartymi ramionami, tulącego dzieci, obejmującego ludzi młodych, dorosłych – kobiety i mężczyzn (którzy na chwilę znowu stawali się dziećmi), chorych, ubogich. Takiego Papieża chcieliśmy oglądać.
Kiedy lata temu „Tygodnik Powszechny” opublikował zdjęcia Papieża, na którego twarzy widoczne było zmęczenie i cierpienie, protestowano: „Papież taki nie jest, to manipulacja…”. Jan Paweł II często podejmował nadludzki wysiłek, by ukazywać nam pogodną twarz, jak choćby w czasie pielgrzymki do Polski w 1997 roku. Po krótkiej chorobie kontynuował swoją posługę Pielgrzyma. Rozbawił nas wówczas, wspominając swoje młodzieńcze kremówki w rodzinnym mieście.
Od kilku lat Papieżowi z powodu choroby i zmęczenia coraz trudnej przychodziło się uśmiechać. Kiedy w Wielkanoc 2005 roku pojawił się w oknie swego mieszkania w Rzymie, ukazała się nam twarz człowieka cierpiącego, zmęczonego i jakby przerażonego własną niemocą mówienia: Moje myśli bardzo przeraziły mnie, Daniela; zmieniłem się na twarzy (Dn 7, 28) – mógłby powtórzyć za prorokiem. Wielu płakało na placu św. Piotra i przed telewizorami.
Zniekształcają obraz życia ci, którzy pokazują jedynie twarze młode, uśmiechnięte, zadowolone z siebie. Życie takie nie jest. Ono czasami przeraża, budzi trwogę, boli. Także życie Papieża. Ta cierpiąca twarz była dalszym ciągiem ofiarnej i hojnej posługi Papieża w czasach nieszczerości, udawania i medialnej iluzji.
Przez prawie dwadzieścia siedem lat Jan Paweł II służył nam całym swoim życiem. Umierając, służył nam swoją śmiercią.
Skomentuj artykuł