Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Umiłowani w Chrystusie: N.N. oraz zebrani na uroczystości zaślubin rodzicie, zaproszeni goście i przyjaciele młodej pary! Ojciec święty Jan Paweł II podczas jednego ze swoich spotkań z ludźmi młodymi, rozeznającymi swoje powołanie, zwrócił się do zgromadzonych takimi słowami: "Odkryć własną tożsamość -to bardzo trudne zadanie. Być tym, kim powinno się być. Często trzeba się poświęcać, znosić trudy. I właściwie w imię czego. Jesteście na tym etapie swego życia, kiedy odkrywa się Bożą życzliwość. Dam wam jedną radę. Kiedy wasza droga wydaje się wam za trudna, zawsze pamiętajcie nie jesteście sami. Bo żywy Bóg jest zawsze przy was. On jest i będzie waszym najlepszym przyjacielem".
Słowa z jakimi bł. Jan Paweł II, przyszedł do ludzi młodych nabierają właściwego sensu w odniesieniu do słowa Bożego. To Bóg, który do nas mówił przed chwilą, o tym nas pouczył i znów przypomniał, iż miłość, jaką On nas darzy (a dzięki temu, na wzór Boga, człowiek obdarza drugiego człowieka) jest "potężna jak śmierć, a zazdrość jej nieprzejednana jak Otchłań, żar jej to żar ognia, płomień Pański. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki" (Pnp 8, 6-7a). To miłość Boga ku nam, nas wszystkich tu zebrała po to, byśmy byli świadkami tego wielkiego cudu, jakiego Bóg dokona za kilka chwil w waszych sercach. To dzięki tej Bożej miłości odkrywamy Jego życzliwość.
Słowo Boga skierowane do nas wszystkich jest zamknięte w pewnym kluczu, którego znalezienie i odkrycie jest pewnego rodzaju receptą na życiowe szczęście. Aby zrozumieć to Słowo, wsłuchajmy się w słowa św. Pawła, który mówi: "Postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas" (Ef 5, 2). Owy żar miłości, jaki winien rodzić się i rozpalać, a nade wszystko przemieniać się w nieugaszony płomień, Bóg chce dziś w was umocnić, zapieczętować, utwierdzić, mało tego, podtrzymywać! Dlatego święty Paweł daje dziś wam wskazania, co macie czynić. Mówi o waszym poddaniu się sobie nawzajem, nie na sposób ludzki i ziemski, ale w bojaźni Chrystusowej (por. Ef 5, 2a. 25-32). Bo oto rozpoczynacie drogę powołania małżeńskiego, której nie da się przejść do końca odpowiedzialnie, wiernie, uczciwie i nierozerwalnie tylko we dwoje. Nie da się przejść tylko we dwoje! Potrzebna jest wśród was obecność jeszcze kogoś szczególnego. To Bóg Trójjedyny: Syn, Ojciec i Duch Święty. Dlatego wasza przysięga, którą będziecie za chwilę wypowiadali, składana nie Bogu, ale sobie nawzajem, będzie kończyła się słowami: "Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny, i wszyscy Święci".
N.N.! Oto tajemnica waszego powołania. W tych słowach: "Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny...", zawierzycie Bogu całą waszą ludzką miłość, teraźniejszość i przyszłość. Tak mi dopomóż - te słowa są modlitwą człowieka zatroskanego, znającego swoją słabość, znaki zapytania, jakie towarzyszą człowiekowi w jego życiu, niemoc. Jest to także modlitwa człowieka, który chce poddać się opiekuńczej miłości Boga, Miłości, która umacnia i prowadzi. Prowadzi dokąd?
Prowadzi do domu. Ewangelista Mateusz namalował nam ten obraz rodzinnego domu. Jest to obraz domu zbudowanego na skale (por. Mt 7, 21.24-25). Ten dom jest piękny, ładny, delikatny, subtelny, zbudowany tylko z miłości ludzkiej. Jeśli jednak ten dom - subtelny, delikatny, utkany z ludzkiej miłości - od samego początku objęty jest modlitwą: "Tak mam dopomóż, Panie Boże wszechmogący.", to oznacza, że jest związany mocnym spoiwem. Jest nim Boża Miłość, mocniejsza, trwalsza i bezgranicznie wytrzymała, chroniąca przed przeciwnościami życia, z jakimi przyjdzie się wam zetknąć. I ten dom nie runie, choćby wielkie burze trzaskały o jego delikatne ściany. Dlaczego? Ponieważ fundament jest bardzo mocny. Fundamentem jest Bóg. To On jest tym spoiwem. On daje moc. Nie na zasadzie iluzji, czarów, ale naprawdę cudu. Bożego cudu.
Popatrzcie na swoich rodziców - ich życie jest tego dowodem. Oni znają prawdę o małżeństwie, iż nie jest to tylko sielanka, ale także - na pewnym etapie trwania związku - zetknięcie się z ludzkimi problemami, łzami, trudnościami, z pytaniami o sens, czasami wręcz z walką (o to, co zakłada małżeństwo): o miłość, wierność, uczciwość, nierozerwalność, otwarcie się na potomstwo, którym was Bóg obdarzy. Do tego trzeba sił, a więc wpadnięcia w ramiona Boga biegnącego do was już nie z ludzką miłością, ale z miłością nie z tego świata. Miłością, która jest "cierpliwa, łaskawa, która nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, ale współweseli się z prawdą, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję i wszystko przetrzyma, która nigdy nie ustaje" (por. 1 Kor 13, 4-8).
Tego wam życzę, aby miłość wasza, ludzka miłość, była wsparta miłością Boga. A to wam wystarczy. Zgromadziła nas tu miłość Boga, która objawiła się w tym czasie w was. Weselmy się i radujmy. A skoro się tu dziś wszyscy gromadzimy, strzeżmy się tego, co nas rozdziela. Niech pośrodku nas będzie Chrystus. Odkryć własną tożsamość - to bardzo trudne zadanie. Być tym, kim powinno się być. Często trzeba się poświęcać, znosić trudy. I właściwie w imię czego. Jesteście na tym etapie swego życia, kiedy odkrywa się Bożą życzliwość. Dam wam jedną radę. Kiedy wasza droga wydaje się wam za trudna, zawsze pamiętajcie: nie jesteście sami, bo żywy Bóg jest zawsze przy was. On jest i będzie waszym najlepszym Przyjacielem. Amen.
Homilie, kazania i mowy okolicznościowe.
Skomentuj artykuł