Zgoda na trud codzienności

(fot. shutterstock.com)
Lucyna Słup /br

Małżeństwo w sposób naturalny stwarza wiele okazji, by stać się darem dla drugiego. Gotowanie obiadu, sprzątanie, zarabianie pieniędzy na utrzymanie rodziny, wstawanie w nocy do chorego dziecka, wspólne wyjście do kina, intymny czas we dwoje - te wszystkie gesty miłości stają się równocześnie okazją do osobowego wzrostu, do wykuwania człowieka "doskonałego na miarę pełni w Chrystusie".

Charakterystyczne jest to, że są one "zanurzone w codzienności", gdyż przez sakrament małżeństwa całe życie małżeńskie, a nie tylko jego fragmenty, stają się miejscem uświęcenia. Małżeństwo raczej nie sprzyja nadzwyczajnym i wielkim czynom. Bliska mu jest "duchowość Wcielenia", która za każdą małą rzeczą pozwala odkryć jej ukryty, głęboki sens i odnaleźć Paschalne Misterium Chrystusa.

Także krzyż w małżeństwie jest zwyczajny i codzienny. Niosą go problemy materialne, mieszkaniowe, zdrowotne, wychowawcze, zawodowe. Spośród nich najboleśniejsze są te, które dotyczą wzajemnej więzi.

Rozpoczynając wspólne życie, kobieta i mężczyzna odkrywają, jak bardzo się różnią. Nie tylko odrębnością płci, ale także temperamentem, charakterem, sposobem, w jaki byli wychowani, historią życia, codziennymi przyzwyczajeniami. Na tym tle dochodzi do konfliktów, które mogą sprawić, że między małżonkami stopniowo wyrasta mur zbudowany ze wzajemnych pretensji, oskarżeń, wyrzutów i rozczarowań.

Każdy dzień dodaje do niego kolejną cegiełkę i z czasem staje się konstrukcją bardzo trudną do pokonania... Jedyną metodą, która nie dopuszcza do wyrośnięcia tego muru, jest codzienne przebaczenie.

Zdawał sobie z tego sprawę św. Paweł, gdy pisał: "Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce" (Ef 4,26). Przez przebaczenie mąż i żona mogą sięgnąć do fundamentu małżeństwa. Jest nim "pragnienie Ojca niebieskiego, aby - pomimo ludzkiej słabości, całego ludzkiego ubóstwa uczynić kobietę i mężczyznę uczestnikami życia Trójcy świętej i Jej przebaczającej miłości do człowieka".

Odkrywają wówczas, że "życie małżeńskie opiera się na przebaczeniu, które leczy rany zadane jedności. Droga do jedności prowadzi przez codzienne przebaczanie". Ubóstwo, którego doświadczają, pozwala im więc coraz mniej ufać sobie, a coraz bardziej szukać pomocy u Chrystusa.

Przeżywanie małżeństwa w sposób duchowy, a zarazem głęboko ludzki sprawia, że staje się ono uprzywilejowanym miejscem wewnętrznego uzdrowienia. Jest to istotne zwłaszcza dziś, gdy tak wiele osób zawierających małżeństwo wchodzi w nie, nieraz nie zdając sobie z tego sprawy, ze zranieniami wyniesionymi z własnych rodzin.

Oczywiście jeżeli te zranienia są głębokie, nieodzowne staje się skorzystanie z pomocy specjalisty, ale w wielu przypadkach wystarczą proste gesty czułości i miłości, które mogą stać się swoistą "agapoterapią", czyli leczeniem miłością.

W małżeństwie nie można uciekać od konfliktów i za wszelką cenę poszukiwać "świętego spokoju", gdyż w ten sposób hamuje się proces dochodzenia do dojrzałości i wzrostu w miłości. Zgoda na trud, więcej - podejmowanie go Bożą mocą - stanowi bardzo ważny czynnik budujący małżeństwo.

****** 

Lucyna Słup (ur. 1960), polonistka, teolog, wieloletni pracownik wydawnictw katolickich, współautorka książki (wraz z Józefem Augustynem SJ) "Jak zgadzać się na swoje życie". Publikuje w "Życiu Duchowym". Obecnie wraz z mężem jest odpowiedzialna za wspólnotę Chemin Neuf ("Nowa Droga").

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zgoda na trud codzienności
Komentarze (2)
WD
Wojciech Dąbrowski
7 listopada 2015, 13:17
rozumiem problem. wielu jest takich. ja jestem w małżeństwie od 20 lat z bardzo pobożną kobietą. ja również podążam drogą Bożą. Przechodziliśmy przez bardzo trudne sytuacje. Jesteśmy - uważam- wzorowym małżeństwem. Takim jak wtym artykule. Pozdrawiam i życzę  na wawrócenia męża z religijności na życie według ewangelii.
L
lkristel
10 stycznia 2015, 15:53
piękne teoretyczne kościółkowe wypowiedzi.od 33 lat jestem w związku ze świętym mężem -faryzeuszem, który swoją wiarę widzi tylko w świetle STestamentu.Nie ma tam miejsca na miłośc, pomoc, współczucie.Zona to niewolnica.Mąż uwielbia się modlić od 6 lat poszukuje pracy i nie ma jej na słałe.ma więc dużo czasu na modlitwę ale nie daj Boże poprosić go o pomoc, dać zajęcie.Leń,Leń,,,,,,kiedys był normalnym facetem, teraz jest dewotą, bardzo złosliwym.Zastanawiam się czy takie życie ma sens.mieszkamy w jednym domu ale obok siebie w innych pokojach jak obcy ludzie.On korzysta z mojej pracy, kuchni, żyje w swiecie iluzji, mrzonek.