Cudowne schody św. Józefa
Kult do św. Józefa w mojej rodzinie i w moim życiu pojawił się jakiś czas temu. W domu mam kopię obrazu św. Józefa z sanktuarium przy ul. Poselskiej w Krakowie. Wszystkie sprawy rodzinne i osobiste powierzam św. Józefowi i nigdy się na nim nie zawiodłem.
Gdy ciężko zachorowałem, moje życie było zagrożone, byłem poddany ciężkiej operacji serca, to moja rodzina modliła się do św. Józefa o uratowanie mojego życia. Tak też się stało.
Jestem już kilka lat po tej operacji, jednak wskutek kilkakrotnego udaru, niedokrwienia mózgu oraz niedowładu połowy ciała wykonywanie prac związanych z domem stało się dla mnie problemem. Trudna stała się naprawa sprzętu domowego, praca w ogrodzie, przywózka węgla i inne drobne prace.
Kiedyś, gdy próbowałem wykonać jakąś pracę, przypomniał mi się przeczytany artykuł o schodach z Santa Fe. W Santa Fe w stanie Nowy Meksyk (USA) znajduje się kaplica sióstr loretanek, a w niej niezwykłe schody. Mówi się, że są one dziełem samego Cieśli z Nazaretu.
W 1872 r. biskup zawarł kontrakt na budowę kaplicy dla sióstr. Budowa trwała kilka lat i kiedy była już na ukończeniu, architekt nagle zmarł. Siostry zorientowały się, że brakuje schodów prowadzących na chór.
Postanowiły polecić tę sprawę św. Józefowi, który był cieślą. Rozpoczęły nowennę do niego z prośbą o pomoc. Ostatniego, dziewiątego, dnia modlitw w drzwiach pojawił się mężczyzna. Powiedział, że się na tym zna i pomoże w zbudowaniu schodów. Miał ze sobą skrzynkę z narzędziami, ale nie miał drewna.
Sam zbudował całe schody, które uważane są za prawdziwe arcydzieło. Do dzisiaj żaden architekt i inżynier nie potrafią wyjaśnić, jak one utrzymują się w powietrzu. Według praw fizyki powinny były runąć pod ciężarem jednej osoby, ponieważ nie zawierały żadnej podpory, nie miały słupa, wokół którego by się wiły, ani ściany, na której by się wspierały. Do budowy schodów nie użyto ani jednego gwoździa czy śrubki, ani kleju. Do spojeń rzemieślnik użył drewnianych czopów. Wykonał także doskonale dopasowane spirale, czyli skręcone szyny drewniane, na których wznosiły się trzydzieści trzy stopnie. Spirale nie zostały wykonane z jednego dużego kawałka drewna, lecz złożone z wielu mniejszych kawałków. Schody wykonano z rzadkiego budulca, drewna o wielkiej trwałości, ale z pewnością niewystępującego w okolicy.
Po ukończeniu pracy fachowiec nagle zniknął, nie czekając na wynagrodzenie. Wdzięczne siostry zaczęły poszukiwania, jednak go nie odnaleziono.
Po przeczytaniu artykułu dotarło do mnie, że św. Józef był rzemieślnikiem. We wszystkich sprawach i pracach, z którymi nie mogłem sobie dotąd poradzić, zacząłem się zwracać do niego o pomoc. I w dziwny sposób zawsze po takiej prośbie wszystkie te sprawy stawały się dla mnie bardzo proste i łatwe. Nagle przychodziły mi do głowy pomysły, na które nie wpadałem przez kilka dni. Wszystkie te prace wykonywałem z zadziwiającą łatwością.
Sam nie umiem tego wytłumaczyć, zdając sobie sprawę z tego, że nawet będąc zdrowym i w sile wieku, miałem problem z wykonywaniem niektórych prac. Nie raz brakowało mi pomysłu, czy siły. Pomimo mojego stanu zdrowia wszystkie prace związane z gospodarstwem i domem czy naprawą sprzętu staram się wykonywać sam.
Zawsze, gdy tylko stanę przed problemem, mam trudności, proszę św. Józefa i nigdy się nie zawodzę. Mam wrażenie, jakby był tuż obok i pracował ze mną czy moimi rękami.
Świadectwo zostało opublikowane w książce "Cuda świętego Józefa. Świadectwa i rozważania. Część 3" wydanej przez Wydawnictwo WAM.
Skomentuj artykuł