"Kochajcie swoich rodziców, nieważne jacy są" [ŚWIADECTWO]

(fot. depositphotos.com)
Gosia

Tata pił w pracy od tygodnia i nikt z tym nic nie zrobił. Ani mama, ani brat. W końcu zadzwoniłam ja. "Tatusiu, ja cię bardzo kocham. Przestań pić i wróć do domu, czekam tutaj na ciebie. Zrób to dla mnie, proszę" - powiedziałam.

Kiedy byłam mała, nigdy nie widziałam ojca pijącego. Miał wtedy długą przerwę. Prawie 10 lat nie sięgał po alkohol. Co innego mój starszy brat. Znał tatę po alkoholu, wiedział jak się zachowuje. Ja doświadczyłam tego dopiero 3 lata temu.

Widok taty ledwo trzymającego się na nogach, sięgającego co chwilę po butelkę wódki i śpiącego na siedząco w kuchni. Takiego go poznałam. Pił bez przerwy tydzień. Później trzeźwiał i wracał do pracy na delegacji. Historia bardzo często się powtarzała. Bardzo się o niego bałam i nie raz płakałam, gdy był w takim stanie. Zauważyłam, że szczere rozmowy mu pomagają i gdy proszę go, by nie pił, to długi czas tego nie robi.

Jednego razu powiedziałam, że nie chcę go widzieć w takim stanie i od tamtej pory pił, będąc na wyjeździe. Kilka miesięcy temu tata pokłócił się z bratem i nie wrócił do domu. Mama powiedziała, że dostała telefon od szefa. Tata pił w pracy od tygodnia i nikt z tym nic nie zrobił. Ani mama, ani brat. W końcu zadzwoniłam ja. "Tatusiu, ja cię bardzo kocham. Przestań pić i wróć do domu, czekam tutaj na ciebie. Zrób to dla mnie, proszę" - powiedziałam. Tata rozpłakał się do telefonu: "Córeczko, ja właśnie czekałem na taki telefon". Rozmawialiśmy tylko chwilę, płakaliśmy oboje. Powiedzieliśmy sobie jak bardzo się kochamy i dwa dni później tata był w domu.

DEON.PL POLECA


Od tej pory nie wypił ani razu. Potrzeba mu było trochę miłości, której nie ma od nikogo - od mamy, która nienawidzi każdej chwili, gdy jest pijany, ani od brata, który robi dokładnie tak samo.

Myślę, że Bóg chciał, bym dała tacie to, czego nie dostał od innych.

Bardzo proszę, kochajcie swoich rodziców, nie ważne jacy są. Oni tego potrzebują.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Kochajcie swoich rodziców, nieważne jacy są" [ŚWIADECTWO]
Komentarze (5)
KW
Kornel Wolny
14 sierpnia 2019, 18:11
Może zamiast ckliwej i wymyślonej historyjki, mającej dać świadectwo, prawdziwy przykład rodzica alkoholika i dzieci przerażonych tym, co się dzieje? Przerażonych i nie rozumiejących. Nie będę opisywał gehenny w rodzinie katolickiej, której byłem członkiem. Nie będę pisał o strachu, upokorzeniu i autentycznej nędzy. Opiszę tylko świadectwo lat 50, 60 i 70-tych, jak próbowano matkę wyrwać z nałogu wykorzystując do tego również nas, dzieci. Ojciec, katolik, który co miesiąc przystępował do Komunii Świętej, tak długo tłukł przy nas matkę, aż twarze jej napuchła a oczy zsiniały, bo w tym stanie nie wychodziła z domu przynajmniej przez tydzień. Babcia, katoliczka, która co tydzień przyjmowała sakrament Komunii Św. zmuszała nas do chodzenia do kościoła trzy razy w tygodniu i do odmawiania różańca z prośbą „wyzdrowienie” matki. Ciocia, katoliczka jak babcia, zabierała nas na piesze pielgrzymki do Piekar Śl. i Częstochowy w intencji wyrwania matki z nałogu. Wujek, mąż tej cioci, radził by matce szczać do butelek z winem lub piwem. I co? I nic, kompletnie nic, matka zmarła w wieku ledwie lat czterdziestu kilku jako ruina człowieka, gdyż wtedy wysłanie kogoś na leczenie zamknięte, choć możliwe, uchodziło za hańbę w rodzinie katolickiej. Jeśli więc autor tego artykuliku myśli, że prośba dziecka opamięta alkoholika, to musi być świadom, że żyje w wirtualnym, wymyślonym przez siebie świecie.
MR
Maciej Roszkowski
14 sierpnia 2019, 21:24
Skąd wiadomo że historia ta jest wymyślona?
A
andrzej_a
14 sierpnia 2019, 23:03
O tej letniej i teatralnej wierze coś wiem i ją nawet dostrzegam, iż jest bardzo powszechna. Dlatego staram się namawiać wielu na zbliżanie się do Boga, który naprawdę istnieje i pragnie nam pomagać. Jednak z szacunku do nas On nie złamie naszego uporu, niewiary oraz braku zaufania i na siłę nikogo nie zbawi, nie uzdrowi i nie ocali od zła tego świata. To człowiek sam musi świadomie i dobrowolnie wpierw wybrać Go, potem pokochać, a potem szukać i odnaleźć, by w końcu zacząć myśleć tak jak On, postrzegać tak jak On i wybierać oraz decydować każdego dnia tak jak On. Czasami na cuda nie potrzeba zbyt wiele bo Panu Jezusowi wystarczy żywa wiara dziecka, czyste serce i ufność. Jednak w innych przypadkach Bóg więcej od nas wymaga aby zadziałać, bo coś jest nie tak z naszym sercem, z naszą wiarą i ufnością. Wytrwałość pracy nad sobą oraz cierpiliwość przynoszą efekty zwykle po latach, jednak są trwałe i dopiero po naszej śmierci okazują się ogromnymi skarbami dla duszy człowieka w tamtych wymiarach. Polecam modlić się za mamę, bo zapewne tam gdzie jest nie może wstawiać się za siebie u Boga. Jednak nasze modlitwy zawsze jakąś ulgę duszom przynoszą. Na pewno codzienna jakaś nawet krótka modlitwa będzie ogromną pomocą dla potrzebującej duszy, a nam zaskarbi uwagę i miłość u Boga, który nigdy nie jest obojętny względem losu człowieka.
KW
Kornel Wolny
15 sierpnia 2019, 08:23
Która, moja? Ta w artykule na pewno nie jest prawdziwa. Zbyt długo miałem do czynienia z alkoholikami nie tylko w najbliższej rodzinie. Ich życiorysy są różne, ale niemożliwość wyrwania się z alkoholizmu i kompletny brak odpowiedzialności, nie tylko za siebie ale i za innych – ta sama. Nie pomoże wróżka z hokus-pokus (tu dziecko), potrzebna jest długa terapia, nie dająca żadnej gwarancji całkowitego wyleczenia.
KW
Kornel Wolny
15 sierpnia 2019, 08:46
Zapytam wręcz niegrzecznie: do koga ta mowa: „Panu Jezusowi wystarczy żywa wiara dziecka, czyste serce i ufność”? Ja nie wnikam w to, na ile moje czy mojej młodszej siostry serca było czyste, myśmy jako te dzieci autentyczne wierzyli. Ja bym prosił w takie sytuacje nie mieszać Boga, bo to pierwszy krok do tego, żeby raz na zawsze przestać wierzyć. Jedynym skutkiem takich rozważań będzie wniosek, że Jezusa takie sytuacje w ogóle nie interesują. Nie przemawia do mnie „Wytrwałość pracy nad sobą oraz cierpliwość przynoszą efekty zwykle po latach, jednak są trwałe i dopiero po naszej śmierci okazują się ogromnymi skarbami dla duszy człowieka w tamtych wymiarach”. To jest odwracanie kota ogonem. To nie my jako dzieci byliśmy alkoholikami, wiec o jakich skutkach tu mowa, kiedy cała młodość, jedna i niepowtarzalna, za niewinność spaprana? Mnie obraża to: „Polecam modlić się za mamę. (...) miłość u Boga, który nigdy nie jest obojętny względem losu człowieka”. Takimi słowami robi się ze mnie durnia. Mnie wystarczy, że w końcu jej przebaczyłem, że zapomniałem o koszmarze. Jeśli zaś On jest nieobojętny na los człowieka, po co mam się modlić? Skoro nie było Go wtedy, przez dwadzieścia lat, proszę mi nie pisać o Jego miłości.