"Pan Bóg nie pozwolił nam zepsuć naszej miłości"

(fot. shutterstock.com)
Anna

Walczyliśmy z pokusami, bo oboje chcieliśmy pozostać czystymi aż do ślubu. I tak minęły dwa lata. Zdałam maturę i wybierałam się na studia, a on został jeszcze na rok w liceum. I tu zaczęły się schody.

Zacznę może od siebie: pochodzę z rodziny wierzącej i praktykującej, jednak w moim domu rzadko rozmawia się o Bogu i wierze, za to zdarza się skrytykować księdza, czy "kościół". Od dziecka (mniej więcej sześcioletniego) miałam problem z samogwałtem.

Tak, wiem, może trudno w to uwierzyć, ale to prawda. Moi rodzice nigdy nie mówili mi nic o seksie, o ciele. Był to i jest temat tabu. Z moimi problemami z czystością borykałam się przez kilkanaście lat. Zdarzały się przerwy trwające nawet dwa lata, kiedy myślałam, że mi się udało, ale potem znów upadałam. Bardzo mnie to bolało, bo zawsze byłam głęboko wierząca, "kościołowa" wręcz i wszyscy uważali mnie niemal za anioła. Dobre stopnie, spokojna itd. No cóż.

DEON.PL POLECA

Mojego męża poznałam w liceum katolickim z internatem. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Rok młodszy, trochę chudzina, niezbyt pewny siebie. Mieliśmy wspólnych znajomych, chodziliśmy razem na spotkania grupy modlitewnej i często mijaliśmy się w kaplicy wieczorem (nie był to obowiązkowy punkt dnia, po prostu tam najlepiej można się było pomodlić przed snem). Zaczęło iskrzyć.

Chodziliśmy razem na spacery, odmawialiśmy razem koronkę, różaniec, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, nie widzieliśmy świata poza sobą. Walczyliśmy z pokusami, bo oboje chcieliśmy pozostać czystymi aż do ślubu. I tak minęły dwa lata. Zdałam maturę i wybierałam się na studia, a on został jeszcze na rok w liceum. I tu zaczęły się schody.

W wakacje wybrałam się do niego do domu na kilka dni ze względu na to, że mieszkaliśmy bardzo daleko od siebie. Oboje stęsknieni przywitaliśmy się bardzo czule i straciliśmy kontrolę. Oboje czuliśmy radość tej niesamowitej bliskości, ale też potworne wyrzuty sumienia. Pobiegliśmy do spowiedzi ze łzami w oczach i obiecaliśmy sobie, że już nigdy przenigdy więcej.

Pierwszy rok moich studiów to był kryzys naszego związku i tylko Panu Bogu zawdzięczamy, że wciąż jesteśmy razem. Mój luby pod wpływem kolegów zaczął się zmieniać na moich oczach i odsuwać ode mnie. Rozmawiając z nim przez telefon, nie mogłam go poznać, a on denerwował się na mnie, kiedy zwracałam mu uwagę. Zaczął przeklinać i pić alkohol. Dla mnie rzecz nie do pomyślenia, gdyż pochodzę z rodziny, gdzie nigdy nikt alkoholu do ust nie bierze.

Jednak kiedy się widzieliśmy na żywo, wszystko wracało do normy i byliśmy tak zakochani jak wcześniej. Pod koniec roku poprosił mnie o rękę i byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, chociaż rodzice nie podzielali mojego zachwytu. Niestety przy prawie każdym spotkaniu prędzej czy później kończyliśmy razem w łóżku. Wyrzuty sumienia, ból i łzy.

Rok później on też rozpoczął studia w tym samym mieście. Nie zamieszkaliśmy razem. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce nocowaliśmy u siebie nawzajem prawie codziennie i często, oj często współżyliśmy. W tym czasie zaczęliśmy razem się modlić i chodzić na Mszę Świętą. Staraliśmy się opanować jak tylko się dało, ale szło nam to topornie. W międzyczasie planowaliśmy ślub. Umówiona data, zarezerwowana sala, wybrana suknia...

I nagle zdałam sobie sprawę, że jestem w ciąży. Kiedy się dowiedział, przytulił mnie i powiedział, że to cudownie, ale wiedziałam, że się boi. Rodzice przyjęli tę wiadomość lepiej niż się tego spodziewałam, przełożyliśmy termin ślubu na kilka miesięcy wcześniej (udało się), tak żeby jeszcze nie było widać brzucha.

Nikomu nie powiedzieliśmy o naszym małym skarbie, nie chcieliśmy żeby nas oceniano, żeby mówiono "o hajtają się, bo zaciążyła" itp. Bardzo się cieszyłam z tego, że zostanę mamą, ale też i paraliżował mnie strach: czy wejdę w suknię ślubną, czy nikt nie zauważy, jak mi się uda skończyć studia, co pomyślą sobie o "chodzącym ideale" znajomi, którzy szybko od daty urodzin odejmą dziewięć miesięcy i dowiedzą się wszystkiego. Bardzo żałuję tego, że zaserwowałam mojemu maluszkowi takie myśli przed urodzeniem.

Teraz mamy już dwóch małych brzdąców, kilka lat stażu, a ja nie wiem jak poukładać sobie naszą historię w głowie. Dlatego też od dawna ważyłam się jak tu napisać świadectwo. Zdaję sobie, że gdyby nie nasza nieczystość nie byłoby na świecie mojego ukochanego łobuziaka, a byłaby to ogromna strata dla nas, a w przyszłości i dla całej planety.

Kocham mojego męża - moją podporę, chociaż nie jest on taki, jakiego sobie zaplanowałam - potrafi wysączyć piwo, a nawet wychylić kolejkę z kumplami na weselu, zdarza mu się przekląć i często marudzi. Kocham go i uwielbiam z nim rozmawiać. Jestem pewna, że to on jest tym jedynym. Jedyny morał jaki na razie potrafię z naszej historii wyciągnąć jest taki, że Pan Bóg w swojej nieskończonej mądrości i miłości przebaczał nam nasze upadki, wysłuchiwał naszych próśb, a z naszego zła uczynił wspaniałe dobro.

To On pozwolił nam się kochać prawdziwie mimo naszej niewierności, bo jest nieskończenie miłosierny i nie pozwolił nam się od siebie oddalić mimo tego, że sami się o to prosiliśmy. Przy okazji utarł mi też nosa i pokazał, że wcale nie jestem taka święta, taka lepsza od innych. "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni" - te słowa rozumiem teraz dużo lepiej niż wcześniej.

Życie teraz nie jest wcale różowe, współżycie przedmałżeńskie sprawiło, że nie nauczyliśmy się wstrzemięźliwości i musimy to nadrabiać teraz. Strasznie trudno jest nam szanować mój naturalny cykl płodności, zdarza mi się też znów wpaść w szpony samogwałtu, a on okazuje czasem postawę "dlaczego mam nie robić czegoś, co sprawia mi przyjemność?". Jednak idziemy razem do przodu. Modlimy się i trwamy.

I za to niech będzie chwała Panu!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Pan Bóg nie pozwolił nam zepsuć naszej miłości"
Komentarze (16)
K
Klaudia
1 marca 2017, 17:00
no tak, to rzeczywiscie twoj maz ma wady skoro sobie piwo wypije albo przechyli kolejke na weselu...i co wtedy ? placzecie i biegniecie do spowiedzi ?  -.-  rozumiem ze ktoś jest bardziej dojrzały lub mniej jesli chodzi o wiare ale są tez bardziej lub mniej przewrażliwieni
30 marca 2017, 09:14
Przepraszam, ale wstrzemięźliwość od alkoholu to postawa bardziej zasługująca na uznanie i podziw niż na besztanie. Jak pisałam niżej - nie wiesz dlaczego autorka ma taki stosunek do alkoholu. Jedną z przyczyn może być występująca w rodzinie choroba alkoholowa. To jest bardzo trudny i delikatny temat. To że Ty możesz wypić, nie znaczy, że wszyscy mogą. I należy najpierw przemyśleć to, co się pisze, bo taka postawa łamie najsłabszych, którzy powinni być abstynentami.
30 marca 2017, 09:42
Ponieważ uzależnić sie można od wszystkiego, a alkohol nie jest tym najgorszym uzalezniaczem, więc co proponujesz? Na wszelki wypadek nei pić, nie jeść wielu potraw, nie pić słodzonych napojów, nie używać w domu klejów czy wielu standardowych leków? No i oczywisćie wyrzucić internet, smartfony, telewizory.... Znam ludzi uzaleznionych od seriali, u których widać typowe objawy odstawienia, gdy nie mogą objerzeć odcinka serialu. Co proponujesz?
30 marca 2017, 11:01
Proponuję Ci zejść na ziemię i popatrzeć na problem alkoholowy realnie. W niemal każdej rodzinie jest osoba uzależniona lub będąca na prostej drodze do uzależnienia. Jeśli ktoś zdecyduje się walczyć z tym problemem, terapią obejmuje się całą rodzinę, a nie tylko osobę uzależnioną, a warunkiem trwania w trzeźwości jest.... zaskoczę Cię - niepicie. Tylko tyle i aż tyle. W tekście jest mowa o alkoholu, Wy szydzicie z decyzji o niepiciu alkoholu, więc odnoszę się do alkoholu. Skoro w tej rodzinie została podjęta taka decyzja, to z pewnością jakieś powody ku temu były. Trzeba to uszanować, a nie wyśmiewać. 
30 marca 2017, 11:47
No prosże Cię - dziewczyna sobie męża zaplanowała, a ten model który pośłubiła odbiega od jej planów. Bo wysączy sobie piwko, czy spotka z kolegami. Rozumiem, iż można szukać drugiego czy trzecigo dna, ale opierajmy sie na tekście, a nie na naszych o nim wyobrażeniach.
30 marca 2017, 12:42
Zdecydowana większość dziewczyn "planuje" sobie męża. Nawet, jeśli mówi, że tego nie robi. Będzie taki i taki, zawsze będzie mnie wspierał, nie będzie robił tego i tego. To samo robimy z przyjaciółmi: przyjacielowi nie wolno się pomylić, nie wolno mu zawieść, ma stać za mną murem i ma się zawsze ze mną zgadzać. Nie bronię jej, ale tak po prostu jest. Zauważ, że mało kto jest w stanie stanąć przed samym sobą i przyznać, że ma wygórowane oczekiwania względem innych i pozwolić, aby chłopak, mąż, przyjaciel, rodzeństwo byli jacy są, a nie jakimi ich wymyśliliśmy.  Plus dla niej, że to zauważyła i się nie przestraszyła, nie uciekła szukać lepszego modelu. 
A
Agnieszka
28 lutego 2017, 21:43
Fajne, bo ludzkie i prawdziwe. Pewnie macie fajny seks - skoro tak nie mogliście bez siebie wytrzymać :)
AA
a a
28 lutego 2017, 12:55
@TomaszL Rz 1:25-28.32 25. Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu, zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen. 26. Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. 27. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie. 28. A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi. 32. Oni to, mimo że dobrze znają wyrok Boży, iż ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci, nie tylko je popełniają, ale nadto chwalą tych, którzy to czynią.
28 lutego 2017, 21:22
Co ten Twoj cytat ma wspólnego z treścią artykułu?
28 lutego 2017, 12:32
Patrząc po wpisach (TomaszL) zaśmiecajacych wiele dyskusji ta tym forum zastanawiam sie, czy jest tutaj jakiś admin?
28 lutego 2017, 11:11
Czy redakacja czyta te teksty przed publikacją? Bo jak dla mnie jest to owszem swiadectwo, ale dulszczyzny połączanoej z kompletną porażka wychowania w wierze. Nie można mówić o samogwałcie w wypadku dziecka lat 6. Celem narzeczeństwa nie jest walka o czystość. Szczególnie iż przy takim nastawieniu sie jej nie wygra. A już najgłupszym wydaje sie troska o suknię ślubną i ukrycie "dziecka w drodze". Nie tak powinno się wychowywac w wierze. Ta droga jest nieporozumieniem i nie wiem, czemu słuzyć ma to świadectwo. ps. bycie katolikiem nie oznacza bycia abstynentem. Piwo, wino i wódka są dla ludzi. I warto poznac historię tych trunków....
28 lutego 2017, 12:43
Przed laty jako seksuolog leczyłem homoseksualistów prądem. Leczenie wyglądało tak, że jeśli homoseksualista oglądał męską pornografię i widać było, że na nią reaguje, dostawał uderzenie prądem. Nie chodziło o to, by ci ludzie tracili przytomność, ale by odbierali ten bodziec jako przykry. Działałem jednak w dobrej wierze, w dodatku ci pacjenci uważali siebie za chorych – mówi w rozmowie z portalem tvp.info prof. Zbigniew Lew-Starowicz, najbardziej znany polski seksuolog.
30 marca 2017, 09:08
Można mówić o samogwałcie w przypadku 6latka. Taki czyn raczej nie ma na celu zaspokojenia popędu seksualnego, tylko wynika z bardzo silnych, nierozładowanych emocji, frustracji, przeżyć. Jest wiele rodzajów samogwałtów, każdy wynika z czegoś innego.  Celem narzeczeństwa jest przygotowanie do ślubu. Przygotowywać się można przede wszystkim trenując samego siebie w tym, co kolokwialnie mówiąc "przyda się" w małżeństwie. A więc przede wszystkim we wstrzemięźliwości seksualnej (bo w małżeństwie jest bardzo wiele okazji do współżycia - i to bardzo dobrze. Ale nie zawsze można to robić i tu trzeba się powstrzymać, a nie szukać środków zastępczych), w pokonywaniu egoizmu, w byciu dla drugiego itp. Prawda, że będąc katolikiem można sobie wypić piwo albo nawet coś mocniejszego. Ale autorka nie napisała dlaczego u niej w domu się nie piło. Być może w przeszłości wystąpił problem alkoholowy (który jest bardzo powszechny) i w trosce o uzależnionego nie trzymało się w domu alkoholu. To tłumaczyłoby też dlaczego autorce przeszkadzało wypicie piwa u męża. Nie możesz krytykować jej postawy i klasyfikować jej jako "świętoszkowatej", bo jej po prostu nie znasz. 
30 marca 2017, 09:37
Masturbacja występowac moze i u dzieci 3 letnich, lub mlodszych. Tylko  nie ejst to samogwałt w rozumieniu dorosłym. I jeżli dziecko obwinai sie, cyz uwazą iż ma problem z masturbacją gdy mialo 6 lat - pokazuje to problem rodziców, problem braku wiedzy, a czasami problem niedouczonego księdza. Aby móc uważać, iż masturbacja jest grzechem, najpierw trzeba mieć pelne poznanie rozumowe. A tego szeciolatkowie nie mają. Dalej, zauważ hipokryzje tej "walki" o czystośc przedmałzeńśką, Walki przegranej. I zauważ "dulszczyznę" samego slubu. Dzieckow drodze, wiec aby sie nie wydało to przyspieszamy ślub.... To jest wielki dramat udawania. Ale przed kim? Przed Bogiem, czy aby ludzie nie gadali? A co do piwa - gdyby w piewrszych słowach tego "świdectwa" nie było napisane iz pochodzi z rodziny wierzącej i praktykujacej to bym sie nie czepiał piwa. Ale tu zapewne chodzi o posiadanie meza idealnego, bo co ludzie powiedzą. Tak jak z tym ślubem i ukrywaniem przed ludźmi ciazy. I obawą, co ludzie powiedzą. I przy okazji, jezeli sie kocha drugiego człowieka, to daje sie mu pelną wolność.
30 marca 2017, 11:12
Odnośnie masturbacji  to samo napisałam wyżej. Czy wobec tego autorka miała napisać: "masturbowałam się od 6. roku życia, ale grzechem zaczęło to być rok czy dwa lata później"? Nie rozumiem czego się czepiasz, skoro wyraźnie napisała, że zdarza się to nawet po ślubie (więc już w życiu dorosłym). Dopóki walki nie przegrasz, to nie wiesz, że jest przegrana. Żeby to wiedzieć, trzeba zacząć walczyć. A z nieczystością walczyć trzeba. Ślub nie jest dulszczyzną, tylko sakramentem. A to, że obawiała się co ludzie powiedzą, to inna sprawa. Opisała swoje problemy ku przestrodze, a nie po to, żeby "cała idealna reszta" mogła punktować jej życie. Ty też robisz rzeczy, które u innych krytykujesz, więc miej wyrozumiałość i nie oceniaj na wyrost. Ona odpowiada za swoje życie, Ty za swoje. 
30 marca 2017, 11:43
Z nieczystością trzeba walczyć.... Tyle, ze przeważnie taka walka jest z góry przegrana. Bez mądrego spowiednika / kierownika duchowego i ew. pomocy psychologa, zyjac w poczuciu winy i nieustannego upadku wpadasz w nałóg walki dla walki. Szczególnie gdy nie do końca wiadomo na ile jest sie tak naprawdę winnym masturbacji. Ale jest wiele madrych opracowań - do nich odsyłam. Co do reszty - jak ktoś publikuje tekst to jest oczywistym iz zgadza sie na ocenę i krytykę. Oceniam wyłącznie to co wynika z tekstu. I tak oczywiscie śłub nie jest dulszczyzną, ale przyspieszanie śłubu, aby nie było widac ciazy i przejmowanei sie co ludzie powiedza juz jest. Nikt oczywiscie nei jest idealny, ale nie oznacza to, iż nie można ustosunkować sie do tego tekstu.