Po guzie pozostała tylko blizna. Cuda się zdarzają! [ŚWIADECTWO]
"Usłyszałam głos w swoim sercu, jakby to Pan Jezus mówił do mnie z obrazu, że bardzo mnie kocha i że właśnie dzisiaj, w tym momencie, mnie uzdrawia. Poczułam ciepło w całym ciele, miałam świadomość ustępującego bólu" - przeczytaj świadectwo uzdrowienia, które dokonało się dzięki Jezusowi i wstawiennictwu św. siostry Faustyny.
W sierpniu 2008 roku podczas badania wykryto u mnie guza, który rósł z dnia na dzień i robił ogromne spustoszenie w organizmie. Wyniki badań były tragiczne. Konieczna była natychmiastowa operacja, której poddałam się jeszcze w tym samym miesiącu. Usunięto mi guza, ale okazało się, że jest jeszcze jeden - pod kością krzyżową. Musiałam poddać się drugiej operacji. Po przebudzeniu usłyszałam od lekarzy, że operacja się nie udała. Ponieważ trudno było dostać się pod kość krzyżową, usunięto tylko fragment guza, reszta pozostała. Lekarze bardzo ubolewali nad tym, że nic więcej nie mogą zrobić. Oświadczyli, że muszę z tym, co pozostało, żyć i modlić się, aby guz nie urósł. Z taką diagnozą zostałam wypisana do domu. Byłam przerażona i załamana. Prosiłam o modlitwę osoby, które kocham i które mnie kochają. W mojej intencji odprawiane były Msze święte. W tych trudnych chwilach najlepszym moim przyjacielem był Miłosierny Jezus. Jego obrazek z podpisem: "Jezu, ufam Tobie" był ze mną wszędzie od początku choroby.
Po powrocie ze szpitala do domu leżałam w łóżku. W pewnym momencie odczułam przynaglenie w sercu, aby w niedzielę - mimo bólu i cierpienia - wstać i jechać na Mszę świętą do kaplicy wojskowej. Dziwiłam się, dlaczego mam jechać właśnie tam, bo nawet nie wiedziałam dokładnie, gdzie ta kaplica się znajduje. Nigdy tam nie byłam. Starałam się odrzucać te myśli, które mnie nachodziły, ale to ponaglanie było silniejsze ode mnie. Po nieprzespanej nocy z samego rana - sama nie wiem, jak to się stało - wstałam i pojechałam na Mszę świętą do tej kaplicy. Jakież było moje zdziwienie, gdy się okazało, że właśnie w tym momencie było tu nawiedzenie obrazu Jezusa Miłosiernego i relikwii św. Siostry Faustyny. Stojąc w przedsionku, dziękowałam Jezusowi za to, że mnie tu przyprowadził. Wiedziałam, że to nie jest przypadek. Zaczęłam rozumieć, co ja tu robię. Mimo ogromnego bólu poprosiłam Jezusa, aby pozwolił mi wytrwać do końca. Po Mszy świętej była adoracja Najświętszego Sakramentu i znów zwróciłam się z prośbą do Jezusa, abym choć troszeczkę mogła Go adorować. Siedząc w kąciku, wpatrywałam się w obraz Jezusa Miłosiernego, nie mogłam oderwać od Niego wzroku. Zapomniałam też o bólu. Wtedy usłyszałam głos w swoim sercu, jakby to Pan Jezus mówił do mnie z obrazu, że bardzo mnie kocha i że właśnie dzisiaj, w tym momencie, mnie uzdrawia. Poczułam ciepło w całym ciele, miałam świadomość ustępującego bólu. Moje ciało stało się lekkie, jakby było w uniesieniu. Płacząc, dziękowałam Jezusowi za stan, w jakim się znajdowałam. Mogłabym tak przesiedzieć w kaplicy cały dzień.
Po powrocie do domu czułam się bardzo dobrze, do dziś nic mnie nie boli. Jakież było zdziwienie lekarzy, gdy podczas kontrolnego badania stwierdzili, że po guzie pozostała tylko blizna. Ja do dziś nie mogę zrozumieć, co się ze mną stało. Wiem tylko jedno, zostałam uzdrowiona, za co będę dziękować Panu po wszystkie dni mego życia. Do napisania tego świadectwa też zostałam przez Pana przynaglona. Miałam straszne opory, aby je złożyć, ale czuję, że z chwilą napisania i wysłania go zaznam pokoju ducha. W ten sposób pragnę również podziękować Panu za to, co dla mnie uczynił. Cuda się zdarzają!
Świadectwo pochodzi z książki "Cuda świętej Siostry Faustyny"
Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!
Skomentuj artykuł