"Po rozwodzie to św. Józef stał się głową rodziny"

(fot. shutterstock.com)
Elżbieta

Ufność w pomoc św. Józefa towarzyszyła mi od dzieciństwa, ale dopiero po rozwodzie obrałam tego świętego na mojego szczególnego patrona.

Po kilku latach małżeństwa, gdy wszystkie sposoby ratowania naszego związku zawiodły, zdecydowałam się na rozwód. Mąż znęcał się nad nami i demoralizował dzieci. Nasze zdrowie psychiczne i fizyczne było w rozsypce. Byliśmy wrakami emocjonalnymi.

Po rozwodzie całkowicie zawierzyłam św. Józefowi siebie, moich małych synków, gospodarstwo domowe i pracę. Na miejscu portretu ślubnego powiesiłam w pokoju obraz św. Józefa czule piastującego Dzieciątko Jezus i prosiłam go, żeby był panem naszego domu i głową naszej rodziny. Prosiłam, żeby dał mnie i dzieciom tę ojcowską męską czułość i dobroć, której tak bardzo nam brakowało. Razem z dziećmi odwiedziłam sanktuarium św. Józefa w Kaliszu i kupiłam kopię cudownego obrazu Świętej Rodziny, którą powiesiłam w pokoju.

Bardzo się bałam, że po rozwodzie nie dam sobie rady, ale mimo wielu przeciwności losu nasz patron przez wiele lat strzegł nas przed nieszczęściami i wypadkami. Nigdy nie brakowało nam pieniędzy na podstawowe potrzeby, a gdy w domu coś się popsuło i potrzeba było męskiej ręki, prosiłam św. Józefa o pomoc i zawsze jakoś udawało się wyjść z tarapatów.

DEON.PL POLECA

Moje życie było pełne problemów i dramatycznych sytuacji, ale dzięki św. Józefowi czułam się bezpieczna, pełna nadziei i ufności. Gdy przychodziły kłopoty, czułam się zjednoczona ze św. Józefem, ponieważ i on musiał sobie radzić z ubóstwem i ludzką znieczulicą. Też musiał ciężko pracować i wierzyć, że wszystko będzie dobrze.

Dwa lata temu przeszłam skomplikowaną operację, po której przez kilka miesięcy byłam na zwolnieniu lekarskim. Pomimo intensywnej rehabilitacji utraciłam część dawnej sprawności. Po powrocie do pracy znalazłam się w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ w wyniku knowań, kłamstw i oszczerstw jednego z pracowników wszyscy się ode mnie odwrócili, a wiele osób było do mnie wrogo nastawionych lub jawnie okazywało mi swoją pogardę.

Błagałam św. Józefa, by pomógł mi wyprostować sytuację, żebym mogła normalnie pracować. Jego odpowiedź była dość nieoczekiwana: moje stanowisko zostało przekazane tej nieuczciwej osobie, a ja straciłam pracę. Wielką łaską, co do której mam pewność, że zawdzięczam ją św. Józefowi, było to, że pomimo beznadziejnej sytuacji nie odczuwałam lęku, ale wewnętrzny pokój i ufność.

Ponieważ w moim wieku i zawodzie bardzo trudno o pracę, nadal modliłam się do św. Józefa, a także do św. Jana Pawła II i św. Jana XXIII. Obiecałam, że jeśli uda mi się znaleźć jakąkolwiek pracę, nawet niezwiązaną z moim zawodem, nawet bardzo ciężką i związaną z koniecznością dalekiego dojazdu, nawet na małą część etatu, opiszę to jako cud i wyślę swoje świadectwo do wydawcy książki "Cuda świętego Józefa". Świadectwa i modlitwy, którą w tamtym trudnym dla mnie czasie czytałam ku pokrzepieniu wiary i nadziei.

I stało się. Wbrew ludzkim nadziejom znalazłam pracę w swoim zawodzie, i to na bardzo dobrych warunkach, pod bardzo wieloma względami o wiele lepszych niż poprzednio. Czuję ogromną wdzięczność do św. Józefa. Od wielu lat staram się głosić w swoim środowisku, jak wielkim i skutecznym jest opiekunem. Teraz, po tak cudownym znalezieniu pracy, pragnę tym bardziej rozgłaszać chwałę tego wspaniałego świętego.

Umowę w nowej pracy mam tylko na rok. Nie wiem, czy przedłużą mi ją na stałe, czy też nie, ale największą łaską jest wewnętrzny pokój, jaki daje mi św. Józef. Pogodzenie się z wolą Bożą, ukochanie jej i wielka ufność, że wszystko ma sens i że wszystko, co Bóg zsyła lub dopuszcza, jest dla naszego dobra. Nie paraliżuje mnie lęk o przyszłość, nie wpadam w depresję, nie tracę wiary, choć dawniej często mnie to prześladowało.

Obecnie żarliwie modlę się o dar wiary dla moich synów, którzy teraz już są dorośli. Są bardzo dobrymi ludźmi, ale z każdym rokiem coraz bardziej oddalają się od Boga i Kościoła. Wierzę, że i tę moją prośbę Bóg spełni za wstawiennictwem św. Józefa. Muszę być cierpliwa i ufna. Gdy już wrócą na łono Kościoła, napiszę świadectwo po raz kolejny.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Po rozwodzie to św. Józef stał się głową rodziny"
Komentarze (1)
T
tomasz
16 sierpnia 2017, 10:43
Bardzo chciałbym sie dowiedziec czy wiara w to, że dopuszczanie zła przez Boga jest dla naszego dobra - czy ta wiara jest konieczną częścią wiary katolickiej? Konkretnie mam pytanie czy dopuszczanie chorób i zaburzeń psychicznych, które to niszczą wolnośc człowieka może byc dla tego samego człowieka czymś dobrym??? Albo czy dopuszczanie grzechu aborcji jest dobre dla tego człowieka-embrionu???