Św. Szarbel uratował mojego męża. Przechodził ostrą chorobę COVID-19
Wydawało mi się, że mąż ma dobry system odpornościowy, bo rzadko chorował. Bardzo się myliłam. W przeciągu zaledwie kilku dni schudł 7 kg. Ciśnienie i puls spadało, podobnie jak poziom natleniania krwi. Miał płytki oddech i wysoką gorączkę. Bardzo się bałam. Na moich oczach stawał się własnym cieniem.
O świętym Szarbelu opowiedział mi kilka lat temu mój mąż, który był zafascynowany jego biografią. Nie spodziewałam się wtedy, że będę prosiła św. Szarbela w jego intencji.
W grudniu okazało się, że mój mąż zachorował na COVID-19. Zdrowy, silny mężczyzna zaraził się w pracy. Wiedziałam, że tak może się stać, ponieważ pracuje jako pielęgniarz i niestety takie ryzyko wpisane jest w jego zawód.
Początkowo myśleliśmy, że ma zawał, bo takim bólem się on objawiła, jednak okazało się, że to COVID-19.
Pierwsze dni nie były ciężkie. Wydawało się, że mąż ma dobry system odpornościowy, bo rzadko chorował. O tym jak bardzo się myliłam, przekonałam się w ciągu następnych dni. Mąż miał płytki oddech, wysoką gorączkę, słabł, nie miał siły wstawać, większą część dnia przesypiał, nie mógł jeść, męczyła go duszność. O tym, żeby wziął głębszy oddech, nawet nie było mowy.
W przeciągu zaledwie kilku dni schudł 7 kg. Ciśnienie i puls spadało, podobnie jak poziom natleniania krwi. Właściwie kwalifikował się do szpitala, ale nie chciał tam iść. Postanowiliśmy, że jeszcze poczekamy. Mieliśmy w domu ciśnieniomierz i pulsoksymetr, na bieżąco monitorowałam jego stan.
Bardzo się bałam. Na moich oczach stawał się własnym cieniem, a ja nie byłam w stanie nic zrobić.
Wtedy przypomniałam sobie o świętym Szarbelu (a właściwie przypomniała mi o nim moja mama). Najpierw odmówiłam litanię do niego, a potem rozpoczęłam nowennę. Każdego kolejnego dnia odmawiałam nowennę i litanię do tego niezwykłego świętego. Mieliśmy również w domu olej świętego Szarbela, którym mąż smarował sobie klatkę piersiową.
Przez pierwsze dni nic się nie zmieniało. W dwa tygodnie od wystąpienia pierwszych objawów, gorączka wciąż się utrzymywała. Mniej więcej siódmego dnia nowenny gorączka spadła, a kaszel i duszność zaczęły ustępować. Ostatniego dnia nowenny wiedziałam już, że święty Szarbel pomógł. Widziałam, że mąż zdrowieje, że będzie żył.
Co najważniejsze, obeszło się bez powikłań. Objawy choroby ustąpiły, a on wrócił do zdrowia i do pracy, gdzie choroba zbierała swoje żniwo (kilka osób zmarło). Głęboko wierzę w to, że święty Szarbel pomógł mu zwalczyć chorobę, która kompletnie go ścięła. Dla mnie to był cud, który wydarzył się na moich oczach.
Tym samym chciałam dać świadectwo i nadzieję tym wszystkim, którzy modlą się do świętego Szarbela. Chciałam podzielić się moją historią, aby podziękować świętemu Szarbelowi za ocalenie mojego męża.
***
Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!
Skomentuj artykuł