Szukasz usprawiedliwienia czy pomagasz?
Lecz on chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: “A kto jest moim bliźnim?" Jezus, nawiązując do tego, rzekł: (...) (Łk 10, 29-30)
Dla przeciętnego Polaka Afryka to daleki, egzotyczny kraj. Myślimy o niej zwykle jako o jednym kraju, a nie kontynencie, na którym jest wiele różnorodnych państw. Gdyby zapytać o słowa, jakie kojarzą się nam z tym kontynentem, to z pewnością m.in. usłyszelibyśmy o głodzie. Gdzieś tam w naszej świadomości funkcjonuje stereotyp Afryki jako wielkiego żebraka, wychudzonego, przymierającego głodem, z ręką wyciągniętą ku Europie, domagającego się kawałka chleba czy garści ryżu.
Gdy taki obraz zbyt długo nasz prześladuje, niektórzy zaczynają się pytać: Dlaczego mamy pomagać głodnym? Co ja jestem winien temu, że ktoś umiera z głodu? Wiem, że ludzie nie mają co jeść, nie mają wody i lekarstw, ale czy to moja wina? Jakim prawem Afryka ma “doić" Europę i Stany? My ciężko pracujemy, a oni się beztrosko włóczą się po sawannie, nie zabezpieczają się, a my potem mamy im pomagać?
Co jest ważniejsze?
Wiem, że to nie jest zbyt szlachetne myślenie i do tego pełne uproszczeń. Chyba jednak domaga się ono odpowiedzi. Przychodzi mi na myśl przypowieść o dobrym Samarytaninie (Łk 10, 30nn.). Występują w niej osoby przechodzące koło umierającego człowieka. Są to kapłan i lewita. Mijają napadniętego i pobitego, leżącego na drodze między Jerozolimą a Jerychem. Mamy prawo sądzić, że ci dwaj udawali się do świątyni, aby wypełnić tam swoją posługę. Prawdą też jest, że gdyby dotknęli zmarłego, byliby rytualnie nieczyści i nie mogliby posługiwać w świątyni. Możemy więc przypuszczać, że gdy zobaczyli umierającego przy drodze, pewnie rozważali, co jest ważniejsze: ich zdolność do wypełniania posługi, do której zostali powołani, czy też życie tego napadniętego przez zbójców. Gdyby im umarł na rękach, musieliby ominąć swoją kolejkę w służbie świątynnej. Straciliby zaszczyt i związane z nim profity. Musieli wybrać, co jest ważniejsze: ludzkie życie czy zdolność do składania ofiary. Ta przypowieść zdaje się powiadać, że życie ludzkie jest najświętsze. Świętsze jest niż moje dobra materialne, mój czas, funkcja, zdolność do służby, zdolność do składania ofiar...
Podkreślają to zwyczaje starotestamentowe przyznające prawo do ratowania życia nawet kosztem cudzej własności, jeśli nie ma innej możliwości przeżycia. Tradycyjne nauczanie Kościoła to potwierdza. Prawo do własności jest ważne, ale nie bezwzględne. W pewnych okolicznościach można je pominąć, m.in. dla ratowania życia ludzkiego.
Mam prawo dbać o swój naród, o jego jak najlepsze interesy, o gospodarkę, przyjazne sąsiedztwo, sojusze, bezpieczeństwo narodowe, odpowiednie wartości, dobrą konstytucję itp. Ale życie ludzkie jest ważniejsze. Mam prawo uczestniczyć w wychowywaniu plemion afrykańskich, chcę troszczyć się o ich rozwój, o edukację, mam prawo żądać, by pomoc nie szła na zbrojenia lub wspomaganie bojówek, by nie była marnowana. Ale życie ludzkie jest ważniejsze.
Co dalej z Afryką? By to pytanie miało sens, Afryka musi przeżyć.
Na rozdrożu
Afryka z punktu widzenia religijnego już od dawna jest na rozdrożu pomiędzy chrześcijaństwem a islamem. Chrześcijaństwo często kojarzy się z dawnymi czasami kolonialnymi, i coraz częściej to skojarzenie wcale nie jest negatywne, natomiast islam bywa połączony z bardzo dynamicznym żądaniem takiego samego poziomu życia jak w Europie. Wyraża się to w postawie roszczeniowej czy wręcz szantażu: jak nam nie dacie, to będzie wojna. Jeżeli będziemy tylko dawać, to pewnie ta postawa jeszcze się wzmocni. Ale z drugiej strony, by z Afrykanami pertraktować, by z nimi rozmawiać, oni muszą przeżyć. Chrześcijaństwo w Afryce to edukacja (szkoły parafialne i inne, często też edukacja techniczna i gospodarcza). Przysłowiowa wędka to edukacja. To prawda. Ale tam ciągle są katastrofy humanitarne. Ludzie umierają milionami. Mówi się, że w Kongu mamy obecnie do czynienia z największą katastrofą humanitarną od czasu wojny światowej. Chrześcijaństwo niesie szacunek do życia. Widać go m.in. nawet w takiej pozornie beznadziejnej pomocy humanitarnej. Ta walka o życie za wszelką cenę to może być nasz wkład w podstawową edukację w Afryce, edukację, bez której nic się nie zmieni.
Dobry Samarytanin pewnie zaniedbał własne interesy. Nie pominął i tak skazanego (jak się wydawało) na śmierć nieszczęśnika na drodze, by realizować ważne zadania życiowe, jak kapłan i lewita, którzy wybrali to, co im się wydawało ważniejsze. Wydaje się, że poszedł tylko za odruchem serca, robiąc coś, co nie wymagało planu i przygotowania, a było raczej niecierpiącą zwłoki reakcją. A jednak to jego przykład nas edukuje, a jednak to on mówi nam, co to znaczy kochać bliźniego.
Osobiście?
Żyjemy w świecie, w którym ludzie mają coraz bardziej wyspecjalizowane zadania. Zależymy jedni od drugich. Potrafimy wiele rzeczy robić lepiej niż kiedyś, bardziej wydajnie, ale każdy z nas jest coraz mniej samowystarczalny. Płacimy specjalistom za to, co kiedyś każdy sobie robił sam. Czy to znaczy, że specjalistom powinniśmy oddać w zarządzanie miłość bliźniego tak rozumianą, jak w przypowieści o dobrym Samarytaninie? Czy wystarczy, bym płacił podatki, a pogotowie już samo zajmie się zbieraniem rannych i zrobi to lepiej ode mnie? Takie pytania mogą nas nurtować, zwłaszcza gdy myślimy np. o pomocy dla Afryki. Są jak najbardziej zasadne.
Ale czy to znaczy, że dzisiaj na pytanie uczonego w Prawie: A kto jest moim bliźnim? Pan Jezus miałby odpowiedzieć: “Płać podatki, wspieraj organizacje charytatywne czy pomocy humanitarnej"? Widzimy różnicę między dawaniem przed kościołem datków na misje, a np. poświęceniem paru lat po skończonych studiach na wolontariat w Afryce. Zamiast robić karierę zawodową, ktoś zagrzebuje się na jakiś czas w buszu, by tam leczyć czy uczyć.
Oczywiście, nie zawsze możemy osobiście opatrzyć czyjeś rany. Oczywiście, najczęściej żebrzący na ulicy to oszuści. Oczywiście, lepiej zaufać specjalistom od pomocy społecznej. Ale jeśli sam nie będziesz musiał wybierać między możliwością wypełniania twoich obowiązków, możliwością dobrze zaplanowanego wypoczynku, dobrym i godnym użyciem środków materialnych, zabezpieczeniem przyszłości kochanych osób, edukacją itp. a życiem jakiegoś nieszczęśnika, to nigdy nie będziesz wiedział, czy kochasz bliźniego jak siebie samego, czy tylko starasz się uspokoić sumienie.
Skomentuj artykuł