"Teologia psa" i "teologia kota" tłumaczą, na czym polega pozorna pobożność
- Dziś rządzi "teologia kota". Mam wrażenie pozornego posłuszeństwa, które wynika z tego, ze w centrum mojego życia duchowego jest moja pobożność i religijność, a nie to, czego moja wspólnota, Kościół ode mnie oczekuje, czego ode mnie chce - mówi Michał Frąckowicz, świecki ewangelizator związany z Mocnymi w Duchu.
Michał Frąckowicz był gościem I Białogardzkiego Forum Charyzmatycznego, na którym wygłosił m. in. konferencję o posłuszeństwie. Jej zapis został niedawno opublikowany na kanale Dobrych Mediów Nowej Ewangelizacji.
Czym jest posłuszeństwo w Kościele?
- w Liście do Hebrajczyków święty Paweł mówi jednoznacznie, że powinniśmy być posłuszni swoim przełożonym, proboszczowi we wspólnocie, liderowi. Możemy się z nimi nie zgadzać, ale nie możemy podważać autorytetu. Nie wiesz nawet, ile pocisków zła nie dociera do ciebie, bo bierze je na siebie twój animator, duszpasterz, lider - wyjaśnia Michał Frąckowicz.
Jak żartobliwie i obrazowo wyjaśnia, kiedyś rządziła "teologia psa", teraz rządzi "teologia kota". Te dwa obrazy, znane z popularnego żartu, według ewangelizatora dobrze oddają zmianę, jaka zaszła w ostatnich latach w Kościele.
Pierwszy sygnał pozornej pobożności
- Teraz mam wrażenie pozornego posłuszeństwa, które wynika z tego, ze w centrum mojego życia duchowego jest moja pobożność i religijność niż to, czego moja wspólnota, Kościół ode mnie oczekuje i chce. Dziś rządzi "teologia kota", kiedyś rządziła "teologia psa". "Teologia psa" polega na tym, że pies patrzy na swojego pana i mówi: jaki ten pan jest dobry, jak się o mnie troszczy, karmi mnie, bawi się ze mną, musi być bogiem! Kot też patrzy na swojego pana i mówi: jaki ten pan jest dobry, jak na mnie patrzy, bawi się ze mną, czesze mnie, karmi najlepszą karmą - muszę być bogiem!
To pokazuje pierwszą płaszczyznę pozornej pobożności - wyjaśnia Michał Frąckowicz. Jej sygnałem jest "przekarmienie duchowe".
- Uczestniczymy dziś w wielu wydarzeniach duchowych. Rano "Wstawaki" z Szustakiem, przygotowanie do medytacji wieczornej, w południe Anioł Pański, koronka, różaniec, jak zdążę, msza święta wieczorna, potem jeszcze wieczorna medytacja i może wrzucę jeszcze jakąś konferencyjkę w Internecie. Pandemia wepchnęła trochę naszą duchowość w rzeczywistość Internetu. Mamy tam dużo mówców, co chwilę można karmić się ich słowami. Mam wrażenie pewnego przekarmienia duchowego - mówi ewangelizator.
Jak zły duch psuje rekolekcje?
Jak zauważa Michał Frąckowicz, czasy są takie, że co tydzień możemy być na innych rekolekcjach czy konferencji. Bardzo kuszące jest, by korzystać jak najwięcej - a przecież według ewangelizatora dobre rekolekcje to takie, po których ich uczestnik wraca do domu z jedną, dwoma myślami i przez kolejne kilka miesięcy wprowadza je w życie.
- Jeśli za tydzień pojadę gdzieś indziej, posłucham czegoś innego, robi się trochę pulpa duchowa, zbieranina przeróżnych myśli.
Dziś zły duch nie powie ci: nie jedź. Powie za to: jedź, obejrzyj to, tamto i jeszcze tamto. Po co? Żeby owoce rekolekcji nie weszły w życie.
Ewangelizator zauważa też, że właśnie takie postępowanie ma wpływ na nasze posłuszeństwo i funkcjonowanie we wspólnocie.
- Gdy przyjeżdżamy z rekolekcji tacy "napakowani" i prężymy duchowe bicepsy, to nikt nam nie podskoczy we wspólnocie. Lider nie był, duszpasterza też nie było, a mnie tam ksiądz egzorcysta mówił zupełnie co innego! Co ta liderka może mi powiedzieć, dwadzieścia lat młodsza ode mnie? Co ona będzie wiedzieć o życiu? Ja wiem lepiej! - wyjaśniał mechanizm Frąckowicz.
Posłuchaj całej konferencji:
Dobre Media Nowej Ewangelizacji / mł
Skomentuj artykuł