Twoje dziecko chce odejść z Kościoła? Powodem mogą być fałszywe obrazy Boga

fot. Anthony Fomin / Unsplash
Brandon Vogt

"W ciągu ostatnich dwudziestu lat kilka badań potwierdziło, że większość młodych Amerykanów, należących i nienależących do Kościoła, wierzy w coś, co socjologowie (...) nazwali »moralistycznym terapeutycznym deizmem«. Ważne, aby zrozumieć ten fałszywy pogląd na temat Boga, ponieważ być może stanowi on główny powód tego, że twoje dziecko sprzeciwia się Kościołowi katolickiemu. Autorzy podsumowują ten pogląd w trzech twierdzeniach". Przeczytaj fragment książki Brandona Vogta "Powrót. Co robić, gdy dzieci odchodzą z Kościoła".

Diecezja Springfield w Illinois wiedziała, że ma problem. Katolicy tłumnie odchodzili z Kościoła i nie było wiadomo dlaczego. Zatem w 2014 roku diecezja nawiązała kontakt z analitykami z Benedictine University, aby przeprowadzili badanie o dużym zasięgu wśród niepraktykujących i byłych katolików poprzez zadanie im prostego pytania: Dlaczego odszedłeś?

Wiele firm wykorzystuje technikę "wypełniania ankiety końcowej", aby zebrać opinie byłych pracowników czy klientów. Jednak niewiele wspólnot kościelnych stosuje tę metodę. Zamiast zakładać z góry lub wyobrażać sobie, dlaczego odeszli, może po prostu ich o to zapytać?

Co prawda sondaż ten nie był doskonały. Nie opierał się na losowych grupach badanych i respondenci byli starsi. Nie była to zatem grupa reprezentatywna, ponieważ - jak zobaczymy - ludzie, którzy odchodzą z Kościoła, są młodsi. Wyniki jednak i tak pomogły wyłonić obraz, dlaczego katolicy porzucają dziś Kościół.

DEON.PL POLECA

Oto najczęstsze przyczyny, jakie podawali ankietowani (procent wskazuje liczbę respondentów, którzy stwierdzili, że ten czynnik odegrał rolę w ich odejściu):

  • niezaspokojone potrzeby duchowe (68%),
  • utrata zainteresowania (67%),
  • zbyt wiele próśb o pieniądze (56%),
  • utrata wiary (48%),
  • niezadowolenie z panującej atmosfery (47%),
  • kościół zbyt rytualny (38%),
  • zbyt formalny (36%),
  • okropna muzyka (36%).

Jak sądzisz, które z tych powodów sprowadziły twoje dziecko na złą drogę? Może twojego dziecka nie odstręczają nagabywania o datki, ale straciło zainteresowanie albo jego potrzeby duchowe nie były zaspokajane?

Na kilka lat przed tym, gdy diecezja Springfield przeprowadziła swoje badanie końcowe, Pew Forum on Religion and Public Life opublikowało sondaż o większym zasięgu.

Zamiast kilkuset ludzi objęło nim dziesiątki tysięcy respondentów i był on zarówno naukowy, jak i reprezentatywny. Jego tytuł brzmiał: "Zmienna wiara: Zmiany w religijnej przynależności w Stanach Zjednoczonych". Wiele jego spostrzeżeń przypominało wnioski sondażu w Springfield. Oto najważniejsze podawane powody odejścia z Kościoła katolickiego:

  • stopniowe odpływanie od religii (71%),
  • brak wiary w nauczanie religijne (65%),
  • niezaspokojone potrzeby duchowe (43%),
  • niezadowolenie z powodu niedoskonałego nauczania o Biblii (29%),
  • niezadowolenie z powodu atmosfery panującej na nabożeństwach (26%),
  • znalezienie religii, która im bardziej odpowiada (10%).

Z tych badań dowiadujemy się, że są dwie główne grupy: ludzie odchodzą z Kościoła katolickiego, ponieważ powoli i niezamierzenie odpływają, albo odchodzą z konkretnych, duchowych lub teologicznych powodów.

Diecezja Trenton w New Jersey doszła do podobnych wniosków w badaniu przeprowadzonym w 2012 roku. Podobnie jak w diecezji Springfield chciano się dowiedzieć, dlaczego katolicy odchodzą z ich parafii. Przeprowadzono więc ankietę wśród prawie trzystu niepraktykujących katolików. Co ciekawe, niemal co czwarty powiedział, że odłączył się od parafii, lecz nadal uważa się za katolika. Jeden z ankietowanych napisał: "Oddzieliłem się z rodziną od Kościoła katolickiego i na jakiś czas zwróciłem się do innej religii, a następnie wróciłem, wiedząc, że wyznawałem właściwą religię, ale kierowali nią źli ludzie". Kilku podało jako powód odłączenie się od "hierarchii". Wielu socjologów zanotowało, że pokolenie milenialsów (ludzie urodzeni w latach 1980-2000) jest szczególnie sceptyczne wobec instytucji i władz, zatem w sposób naturalny krytyczne wobec hierarchicznego Kościoła katolickiego. W wielu przypadkach młodzi ludzie nie mają problemu z Jezusem, ale mają poważny problem z Kościołem.

Powszechnym tematem badania Trenton było to, w jaki sposób na odejścia wpływał brak wspólnoty. "Ilekroć chciałem zaangażować się i pogłębić swoją wiarę - wypowiedział się jeden z respondentów - nie znajdowałem do tego prostej drogi. Kościół był więc tylko miejscem, gdzie uczestniczyłem we mszy. A ponieważ uczestnictwo we mszy było obowiązkiem pod karą grzechu, byłem zawsze sam w tłumie, w którym nikogo nie znałem i nikt nie znał mnie". Inny stwierdził: "Nie doświadczałem poczucia wspólnoty w tym sensie, że znałem ludzi przelotnie tylko z chodzenia do kościoła. Tych, których naprawdę znałem, spotykałem poza kościołem. Nikt nie zauważył, że przestaliśmy chodzić do kościoła. Nikt z parafii nie zadzwonił, mimo że dotąd chodziliśmy regularnie i nosiliśmy koperty!". (...)

Nieprawdziwe obrazy Boga, które mogą sprawić, że młodzi ludzie odchodzą z Kościoła

W ciągu ostatnich dwudziestu lat kilka badań potwierdziło, że większość młodych Amerykanów, należących i nienależących do Kościoła, wierzy w coś, co socjologowie Christian Smith i Melinda Lundquist Denton nazwali "moralistycznym terapeutycznym deizmem". Ważne, aby zrozumieć ten fałszywy pogląd na temat Boga, ponieważ być może stanowi on główny powód tego, że twoje dziecko sprzeciwia się Kościołowi katolickiemu. Autorzy podsumowują ten pogląd w trzech twierdzeniach:

1. Istnieje Bóg, który stworzył i uporządkował świat i czuwa nad ludzkim życiem na ziemi. Ta część wyraża deizm. Katolicyzm jest formą teizmu, to znaczy wyznaje Boga osobowego, który stale oddziałuje na swoje stworzenie. Wyznawcy deizmu jednak uważają, że Bóg nadał bieg światu, ale sam rzadko angażuje się w codzienne sprawy. Jest kimś w rodzaju zegarmistrza, który umieścił w zegarze wszystkie sprężynki i koła zębate, ale potem się wycofał i mechanizm chodzi sam. Twoje dziecko być może postrzega Boga właśnie w ten sposób - jako odległego, niezaangażowanego i zadowolonego, że świat po prostu tyka. Ponad połowa (54%) nominalnie katolickich młodych wierzy w Boga, ale uważa, że nie jest On osobowy, co zasadniczo można uznać za deizm. Jeśli twoje dziecko wyznaje deizm, a nie teizm, nic dziwnego, że nie ma osobistej więzi z Bogiem albo Kościołem. Jednym z twoich pierwszych zadań jest zatem sprawić, aby jego wiara stała się dla niego osobista.

2. Bóg chce, aby ludzie byli dobrzy, mili i uczciwi wobec siebie nawzajem, tak jak uczy Biblia i większość religii na świecie. Ta część jest moralistyczna. Zakłada, że celem religii jest po prostu bycie dobrym dla innych. Jeśli zapytasz swoje dziecko: "Co jest celem religii?", najprawdopodobniej poda mniej więcej taką odpowiedź: religia polega na tym, aby stać się dobrą osobą. Jest to oczywiście coś bardzo odległego od sedna chrześcijaństwa, które skupia się na poznawaniu, kochaniu i naśladowaniu Jezusa Chrystusa - Boga Wcielonego. Prawdziwe chrześcijaństwo mówi o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, Jego przebaczeniu naszych grzechów i zjednoczeniu całego stworzenia w nowe, pełne chwały królestwo, które zaczyna się w Jego Kościele. Zredukowanie tej zapierającej dech w piersiach wizji do "tylko bycia dobrym" jest jak stwierdzenie, że kaplica Sykstyńska to "tylko jakieś kolory".

Ważne, aby dostrzec to błędne postrzeganie, ponieważ jest prawdopodobne, że gdy będziesz starać się pomóc swojemu dziecku "wrócić do Kościoła" albo "pogodzić się z Bogiem", będzie patrzyło na twoje wysiłki przez moralistyczne okulary. Będzie zakładać, że jesteś tylko zainteresowany zmianą jego zachowania, a nie pociągnięciem go do dynamicznej relacji z Bogiem. Dlatego rozpoczynanie od moralnych nakazów może często obniżyć szanse powrotu. Dojdziemy do tego później. Na razie zasadniczym spostrzeżeniem jest to, że stanie się uczniem Jezusa Chrystusa prowadzi do bycia dobrym człowiekiem, ale to nie wszystko. Prawdziwa religia nie może ograniczać się do moralności.

3. Najważniejszym celem życia jest być szczęśliwym i czuć, że jest się w porządku. To jest część "terapeutyczna". Najważniejszym celem życia jest być szczęśliwym i stabilnym emocjonalnie. C.S. Lewis daje temu wyraz, gdy mówi: "To, co by nas naprawdę usatysfakcjonowało, to Bóg, który by mówił o wszystkim, cokolwiek byśmy robili: »Jakie to ma znaczenie, skoro są zadowoleni?«. W istocie rzeczy nie tyle chcemy Ojca w Niebie, co dziadka w niebie - dobrotliwego starca, który by - jak to się mówi - »lubił patrzeć, jak się młodzi bawią« i którego plan w odniesieniu do świata byłby taki, by przy końcu każdego dnia można było zgodnie z prawdą powiedzieć »wszyscy się dobrze bawili«". Według tego poglądu Bóg staje się kimś w rodzaju kosmicznego terapeuty, którego głównym celem jest nie martwić nas i nie denerwować. Papież Benedykt XVI stwierdził jednak: "Nie jesteśmy stworzeni do łatwego stylu życia, ale do wielkich rzeczy, dla dobra". Prawdziwe chrześcijaństwo prowadzi do rzeczy większych niż szczęśliwe uczucia, choć i one mogą nadejść. Oferuje natomiast radość wieczną. Jak wszyscy wiemy, głęboka radość wiąże się niekiedy z trudnościami, bólem i troskami - jako rodzic dobrze o tym wiesz. Celem życia zatem nie jest być z siebie zadowolonym; jest nim znajdowanie radości w poznawaniu i kochaniu Boga.

4. Bóg nie musi być szczególnie zaangażowany w czyjeś życie, z wyjątkiem sytuacji, gdy jest potrzebny, by rozwiązać problem. W tym miejscu spotykają się wszystkie trzy powyższe części. Jeśli łączymy deistyczne widzenie Boga z jego rolą terapeutyczną, zakładamy, że Bóg istnieje po to, by rozwiązywać nasze problemy. Potrzebujesz pomocy, by zdać test? Proś Boga o pomoc. Zdiagnozowano u ciebie poważną chorobę? Pora, by zwrócić się do "szefa". Brakuje ci pieniędzy? Poproś Boga, by zesłał ci jakieś fundusze. Oczywiście takie prośby same w sobie nie są złe. Właściwie zostaliśmy zachęceni, aby zanosić swoje największe potrzeby Bogu. Jezus mówi: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię" (Mt 11,28)19. Problem pojawia się wtedy, gdy jedynymi okazjami, w których zwracamy się do Boga, są te, kiedy potrzebujemy pomocy - kiedy prośba jest jedyną formą naszej modlitwy.

Wyobraź sobie, że masz przyjaciela i rozmawiasz z nim tylko wtedy, gdy potrzebujesz przysługi. To nie jest prawdziwa przyjaźń. Każda relacja oparta tylko na zwracaniu się z prośbą nie jest relacją wzajemną.

5. Dobrzy ludzie po śmierci idą do nieba. To stwierdzenie zakłada, że zapracowujemy sobie na niebo, tylko będąc dobrymi ludźmi. To skutek redukowania religii do moralności. Przyzwoici ludzie są automatycznie zbawieni z powodu swej przyzwoitości, a ponieważ każdy człowiek zasadniczo jest przyzwoity, to prawie każdy będzie zbawiony (może z wyjątkiem Hitlera czy Judasza). Utracić zbawienie można tylko wtedy, gdy zrobi się coś naprawdę złego, jak masowe zabójstwo, i nie wyrazi się żalu. Według tego poglądu zapracowujemy na zbawienie, robiąc dobre rzeczy i unikając tych bardzo złych.

Przyjrzyj się teraz tym trzem opisom. Jak sądzisz, czy któryś z nich jest sposobem, w jaki twoje dziecko postrzega Boga? Czy przedstawiają to, jak ty sam widzisz Boga? (...) Wniosek jest jednak jasny: jeśli ktoś ma całkowicie wypaczone widzenie Boga, to zmiana tego jest pierwszą rzeczą, którą należy się zająć, zanim pomożemy mu wrócić do Boga z miłości.

Fragment książki Brandona Vogta "Powrót. Co robić, gdy dzieci odchodzą z Kościoła".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Twoje dziecko chce odejść z Kościoła? Powodem mogą być fałszywe obrazy Boga
Komentarze (9)
MG
~Mag G
10 września 2023, 00:29
była to zatem grupa reprezentatywna, ponieważ - jak zobaczymy - ludzie, którzy odchodzą z Kościoła, są młodsi. Wyniki jednak i tak pomogły wyłonić obraz, dlaczego katolicy porzucają dziś Kościół.„… Autor serio nie widzi jaka żałosna i obłudna kwadraturę koła uprawia??
KK
~Krzysztof Krogulski
8 września 2023, 21:22
Odradza się bardzo mocno współczesny pelagianizm, który głosi że do zbawienia nie potrzeba modlitwy, wiary, ani łaski. Wystarczy być dobrym, uśmiechniętym człowiekiem, przeprowadzać staruszki przez jezdnię i karmić bezdomne kotki. I wtedy Pan Bóg nie będzie miał wyjścia. Będzie musiał takiego zbawić.
EM
~Ewa Maj
8 września 2023, 12:12
Okropnie się to czyta. Szczególnie ten fragment o fałszywym "moralistycznym" obrazie Boga. Jakoby założenie, że Bogu chodzi o to, byśmy byli dobrymi ludźmi, było fałszywe. Bo, według autora, chodzi o to, byśmy wierzyli i głosili śmierć i zmartwychwastanie Jezusa Chrystusa oraz inne prawdy wiary a bycie dobrym człowiekiem jest gdzieś na peryferiach wymagań. Od razu zapala mi się czerwona lampka. Według tego poglądu bowiem można być złym czlowiekiem (bo dobrym być nie trzeba), lecz głosić prawdy wiary i to zaliczone zostanie to właściwego życia, bo zgodnego z prawdziwym obrazem Boga. Otóż nie. Potrzebne są argumenty? Autor już mnie w tym wyręczył. Zacytował w kolejnym punkcie papieża Benedykta XVI "Nie jesteśmy stworzeni do łatwego stylu życia, ale do wielkich rzeczy, dla dobra". Kontekstem dla tego argumentu, mam nadzieję, że wystarczającym kontekstem, jest przykazanie "Będziesz miłował...".
JW
~Joanna Widmoser
8 września 2023, 23:00
Wyciąga Pani błędne wnioski z tezy. Nie, nie oznacza to, że wystarczy głosić prawdy wiary, a postępować niemoralnie, być zepsutym. Oznacza to, że bycie dobrym ma wynikać z głoszenia prawdy o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. W innym wypadku nasza dobroć będzie miała pobudki egoistyczne ( aby ludzie mnie lubili, aby czuć się szlachetnym i lepszym od innych itd.) Dobroć ma być zakorzeniona w Bogu, ponieważ tylko Bóg jest dobry
EM
~Ewa Maj
10 września 2023, 22:38
Chyba nie ma ucieczki przed tym, co określa Pani jako "egoistyczne pobudki". Gdy czynimy dobro, napędza nas pragnienie czynienia dobra, czyli chcemy czuć się szlachetnymi i dobrymi i uchodzić za dobrych i szlachetnych - w oczach swoich i cudzych, ludzi i Boga. W zaden sposób nie umniejsza to oczywiście dobru, które czynimy.
TB
~Tomasz Berger
7 września 2023, 20:49
Ludzie mają uproszczony i karykaturalny obraz Boga, bo mają uroszczony i karykaturalny obraz drugiego człowieka. Niestety mało, kto poświęca czas i ma chęć badać złożone problemy wewnętrzne człowieka który mieszka z nami pod jednym dachem, albo z którym od lat współpracujemy. Jeśli ktoś zakłada że drugi człowiek to maszyna prosta i niekomplikowana w obsłudze - to będzie myślał że i z Panem Bogiem jest podobnie
KP
~katolik pomniejszego płazu
7 września 2023, 14:27
czyli diagnozy Franciszka są zupełnie błędne, bo zbytni "rytualizm" i "formalizm" są na końcu. natomiast bezobjawowy katolicyzm z rozmytą doktryną nie pociąga młodych
RC
~Roman Czytelnik
7 września 2023, 22:32
Takze mam odczucie ze Franciszek i jego srodowisko ma spostrzezenia reprezentatywne dla nie tak duzej ilosci wiernych. Otoczeniu Papieza wygodnie kest tak rozumiec ludzi. To oczywiscie ich nie usprawiedliwia wrecz przeciwnie
PR
~Ppp Rrr
7 września 2023, 14:02
Bardzo ciekawy fragment. W sumie wymienione punkty nie są moim zdaniem błędne, jeśli chodzi o Boga - są błędne co najwyżej z punktu widzenia Kościoła Katolickiego. A to nie to samo. Pozdrawiam.