Uprzedzenia zamykają na Ducha

fot. cathopic.com

Uprzedzenia możemy mieć także wobec Boga. Ma to miejsce szczególnie wtedy, gdy stykamy się w swoim życiu z niezawinionym cierpieniem i złem dotykającym bezbronnych. Trudno nam to pogodzić z dobrocią Boga.

Dzisiejsza Ewangelia mówi nam o działalności Jezusa w Jego rodzinnym mieście. Ludziom, którzy znali Go „od dawna” (a niejedni pewnie „od zawsze”), trudno było uwierzyć w Jego mesjańskie posłannictwo: „(…) wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd to u Niego? I co to za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o Nim” (Mk 6,2-3).

Spróbujmy zdefiniować, czym jest uprzedzenie. Można powiedzieć, że to założenie posiadania pewnej wiedzy o drugiej osobie, o jej poglądach oraz o schematach myślenia i postępowania, która to wiedza zdobyta została na podstawie skąpych (pojedynczych) faktów, często nie łączących się bezpośrednio ze sobą, lecz w oczach osoby uprzedzonej – tworzących konkretną, negatywną historię. Uprzedzenie to stan, który zamyka człowieka na prawdziwe spotkanie z innym, jeśli w ogóle wcześniej nie przemieni się już w nagminne unikanie jakiegokolwiek dłuższego kontaktu.

Uprzedzenia możemy mieć także wobec Boga. Ma to miejsce szczególnie wtedy, gdy stykamy się w swoim życiu z niezawinionym cierpieniem i złem dotykającym bezbronnych. Trudno nam to pogodzić z dobrocią Boga. I choć w Niego wierzymy, to jesteśmy do Niego uprzedzeni, bo mamy Go za kogoś, kto dysponuje nieograniczoną mocą, której jednak nie używa, by rozprawić się ze złem. Pomińmy teraz całą toczącą się od wieków dyskusję na ten temat, czy taka postawa jest zasadna, czy też nie. Chodzi mi wyłącznie o emocjonalny stan, który może się w nas pojawić.

Uprzedzenie pojawia się wówczas wobec Bożego Słowa, wobec Ewangelii. Znamy ją przecież, niektóre fragmenty to nawet na pamięć. Czytamy jednak Biblię bez nastawienia, że coś jeszcze nowego Bóg mi może powiedzieć. Jest to czytanie bezowocne, często również bez należytej uwagi i skupienia. Nasze serce jest wówczas zamknięte na to, co Pan mówi, a skupione na przeżywanym bólu. W Słowie szukamy szybkiego ukojenia, traktujemy je jak tabletkę przeciwbólową, zamiast starać się odczytać trudne doświadczenia w Jego świetle. Dobra Nowina ma być dla nas stylem życia, a nie tylko doraźnym środkiem z tych, po które sięga się w razie potrzeby.

Warto też choćby musnąć temat uprzedzeń wobec głosicieli Słowa Bożego, tzw. personelu naziemnego Pana Boga. Stwierdzamy, że „oni” muszą tak mówić, jak mówią. No i oczywiście są tacy, jak wszyscy, czyli ogarnięci żądzą władzy, łasi na pieniądze, rozpustni (do tego pedofile!), pełni buty, a brak im też podstawowej kultury osobistej. Więc co mi tam będą gadać, jak mam żyć! I w ogóle skąd oni wiedzą, co też ten Jezus chciał tak naprawdę powiedzieć w Ewangelii!

Tutaj dochodzimy również do kwestii uprzedzeń wobec poszukiwania prawdy teologicznej. Bo po co jej szukać, skoro to i tak „nie wiadomo, jak to tam jest”? Jest to ostatecznie postawa bardzo wygodna, bo człowiek zwalnia się wówczas z poznawczego wysiłku. Uprzedzenia mogą też dotyczyć, patrząc jeszcze szerzej, również poszukiwania prawdy o świecie. Spiskowe teorie dziejów, pseudonaukowe tezy, opieranie się na niekompetentnych autorytetach. Można odnieść wrażenie, że im dziwniejsza i mniej prawdopodobna teoria, tym więcej ma zwolenników. Znamy z pewnością takich ludzi.

Jezus, doświadczając uprzedzeń, wypowiada bardzo gorzkie zdanie: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony” (Mk 6,4). Ono ma nas skłonić do rachunku sumienia z postawy wobec innych. Czy rzeczywiście znamy aż tak dobrze wnętrze drugiego człowieka? Czy jesteśmy pewni, że niczego twórczego już nie wniesie do mojego życia; że nie będzie w stanie go w znaczący sposób zmienić swoim słowem lub/i swoją postawą?

Spotkanie między osobami i ich wzajemny dialog nie zaistnieją tam, gdzie drugiego człowieka, mającego nawet całkowicie odmienny pogląd, uważa się za tępego idiotę, a siebie za jaśnie oświeconego. Uprzedzenia zamykają nas na innych i są dowodem naszej małości. Mając zamknięte oczy, nie dostrzegę drugiego obok mnie. Mając zamknięte uszy, nie dowiem się o jego cierpieniu. Mając zamknięte usta, nie obwieszczę mu Dobrej Nowiny. Mając zamknięte serce, nie dorosnę do miłości, do której powołał mnie Jezus.

I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu (…)” (Mk 6,5). Uprzedzenia wobec drugiego człowieka sprawiają, że zamykamy się na nowość, którą może mi przynieść. Ktoś raz zachował się wobec nas nie w porządku, popełnił błąd i nie otrzymał już drugiej szansy. Potem doszukujemy się potwierdzenia naszych uprzedzeń, co ma je w jakimś stopniu usprawiedliwić i usankcjonować. Mogą być to uprzedzenia wynikające z „grubych” spraw, ale zazwyczaj biorą one początek z błahostek. A stąd już krok od uprzedzenia do plotki, która jest swego rodzaju uprzedzeniem „poszerzonym”, bo dzielonym z innymi, a przez to spotęgowanym.

U początków plotki z jednej strony stoi nuda, bo rzeczywistość jest dla nas tak mało ciekawa, a z drugiej – niewiedza rodząca niezdrową ciekawość. Zwornikiem jest natomiast wyprowadzanie wniosków ze strzępów informacji. I tak powstaje świat osądów i oczernień, uprzedzeń i niezgody. Świat oświeconych nieomylnych przemądrzalców, którzy wiedzą wszystko o wszystkich. Mądry nie nudzi się rzeczywistością, a niewiedzę zaspokaja pokornym poszukiwaniem prawdy o sobie, o drugim i o świecie. Pan ostrzega proroka Ezechiela przed ludem, do którego został posłany: „To ludzie o bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach; posyłam cię do nich, abyś im powiedział: Tak mówi Pan Bóg. A oni, czy będą słuchać, czy też zaprzestaną – są bowiem ludem opornym – przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich” (Ez 2,4-5). Proroka rozpoznają po tym, że Słowo Boga będzie głosić bez względu na uprzedzenia, z jakimi się zetknie, i na zamknięte serca, które nie będą chciały go w ogóle słuchać.

Zmiłuj się nad nami, zmiłuj się, Panie, bo mamy już dosyć pogardy. Ponad miarę nasza dusza jest nasycona szyderstwem zarozumialców i pysznych pogardą” (Ps 123,3-4). Czy czytając te słowa, miałeś kiedyś taką myśl, że mógłbyś się pod nimi bez wahania podpisać? I to obiema rękami! Świadomość tego, że ktoś ma do nas samych uprzedzenia do tego obmawia nas, oczernia i rozsiewa plotki, jeśli przejmujemy się zdaniem innych, może być dla nas bardzo paraliżująca. Możemy stracić pewność siebie, a nawet poczucie własnej wartości. Możemy poczuć się niepotrzebni – czy to jako głosiciele Słowa, czy to po prostu jako członkowie pewnej społeczności.

Warto powtarzać sobie wówczas do skutku słowa, które Pan skierował do św. Pawła:

Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12,9). One dały mu niesamowitą duchową siłę, dzięki której, nie zważając na uprzedzenia innych, był w stanie żyć radośnie pełnią życia, mimo że nie było to życie idealne pod względem moralnym: „Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. (…) Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12,9.10).

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uprzedzenia zamykają na Ducha
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.