W sobotę miał być ślub, zamiast tego w piątek odbył się pogrzeb
"Filip kochał motocykle, więc przygotowywałam mu motocyklowy konwój weselny. Ale zamiast tego będzie konwój pogrzebowy".
Do wypadku doszło pięć dni przed ślubem. Młodzi narzeczeni w ostatnim czasie sporo jeździli samochodem, żeby dopiąć wszystkie sprawy związane z uroczystością. Drogę, na której doszło do nieszczęśliwego zdarzenia, przyszły pan młody dobrze znał, regularnie tamtędy jeździł.
"Oboje mieli w tym roku zdawać maturę. Filip był niesamowitym, poukładanym gościem. Wcześnie został ojcem, ale świetnie wywiązywał się z tej roli. Po prostu serce pęka" – powiedziała portalowi TVN24 łamiącym się głosem przyjaciółka chłopaka. – "Ślub miał być w sobotę. Filip kochał motocykle, więc przygotowywałam mu motocyklowy konwój weselny. Ale zamiast tego będzie konwój pogrzebowy".
Wypadek miał miejsce na prostym odcinku drogi w Dolnym Młynie niedaleko Bydgoszczy. Młodzi jechali osobowym samochodem, Filip prowadził, z tyłu siedziała jego narzeczona i ich 7-miesięczna córeczka.
"Mieli minąć się z ciężarówką marki Daf. Jej kierowca zjechał na utwardzone pobocze. Skrzynia ładunkowa uderzyła w konar drzewa – opowiada portalowi TVN24 podkom. Tarkowska. Od ciężarówki oderwały się części, które spadły na osobowy samochód – “Jedna z części przebiła się przez przednią szybę i spowodowała obrażenia u kierowcy” – dodaje policjantka.
Metalowe elementy, które przebiły szybę zatrzymały się tylko na Filipie. Ochronił on swoim ciałem siedzącą z tyłu przyszłą żonę i małą córeczkę. Nie odniosły one żadnych poważnych obrażeń. Filip zginął na miejscu.
Skomentuj artykuł