Dariusz Piórkowski SJ: Doświadczenie nudy na Eucharystii - do czego jest nam potrzebne?

Msza w małej polskiej parafii. Fot. Depositphotos.com
Facebook.com / mł

Eucharystia jest w pewnym sensie pustkowiem, i to dość powtarzalnym, przewidywalnym. Stale to samo. Bez większych atrakcji, ze sporą dozą anonimowości. Do jakiego więc głodu odwołuje się Eucharystia, skoro często budzi nudę, niezrozumienie i chęć ucieczki? Jaki rodzaj pustki w nas odsłania, której nie chcemy widzieć? - pisze Dariusz Piórkowski SJ.

W komentarzu opublikowanym na swoim facebookowym profilu jezuita odnosi się do słów Ewangelii ze sceny rozmnożenia chleba: "Jesteśmy tu na pustkowiu". Odnosi je do aktualnych warunków. Czym jest pustka? Czym jest ciemność w naszym duchowym życiu, życiu wiary, byciu w Kościele?

DEON.PL POLECA


"Tu nic nie ma. Tłum ludzi i my" - stwierdzają z niepokojem apostołowie. Przeczuwają zbliżający się problem. Idzie noc i nie ma jedzenia. "Puste miejsce" to symbol. Podobnie jak zbliżający się wieczór. Puste miejsce symbolizuje głód. Ciemność to brak światła. Rozmnożenie chlebów i ryb też jest znakiem. Wiadomo, że nie chodzi tylko o zaspokojenie głodu ciała. Znak wskazuje także na głód duszy. Przyznam, że przez długie lata nie myślałem o tym, że dusza ludzka potrzebuje pokarmu. Wydawało mi się, że skoro jest niewidzialna, nieśmiertelna, niematerialna, to po co jej pokarm? To przecież ciało potrzebuje różnych pierwiastków i substancji odżywczych, aby funkcjonować.

A jednak między naszym ciałem a duszą istnieje współzależność. Dusza najprościej rzecz ujmując jest tym, co daje ciału energię i je spaja, skleja. Gdy umieramy, wszystko się rozpada na kawałki i zamienia w proch.

I to mnie właśnie zadziwia w uroczystość, w której jeszcze raz przeżywamy tajemnicę Eucharystii. Wychodzimy z kościołów, ze znakiem sakramentalnej obecności Zmartwychwstałego do naszych "miast, wsi i zagród", a w Ewangelii słyszymy, że Jezus nie odsyła ludzi od "wsi, miast i zagród", tylko karmi ich na pustkowiu i pod osłoną nocy. Aluzja do Izraela na pustyni jest wyraźna.

Czym to pustkowie jest dzisiaj dla nas? Inną formę będzie miało dla umęczonych wojną Ukraińców, inną dla ludzi z krajów, gdzie nie za bardzo jest coś do jedzenia, inną dla ludzi ze slumsów i faveli. Czym jest pustkowie dla nas, ludzi w Polsce, którzy żyjemy już na ogół coraz bardziej dostatnio? O jaki rodzaj pustki chodzi, o jaką ciemność, do której odwołuje się Jezus? Czy dzisiaj dla wielu osób przyjście na Eucharystię nie jest rodzajem pustkowia? Czy nie czują się tam "niekomfortowo", bo wyrwani zostają z kieratu mnóstwa zajęć potrzebnych i niepotrzebnych, miliona bodźców, ciągłego zapychania głodu swej duszy, nadmiaru, który rodzi raczej przesyt? Tak, Eucharystia jest w tym sensie pustkowiem, i to dość powtarzalnym, przewidywalnym. Stale to samo. Bez większych atrakcji, escape roomów, ze sporą dozą anonimowości. Do jakiego więc głodu odwołuje się Eucharystia, skoro często budzi nudę, niezrozumienie i chęć ucieczki? Jaki rodzaj pustki w nas odsłania, której nie chcemy widzieć i raczej wolelibyśmy pójść do naszych wsi i zagród, aby tam znaleźć żywność?

Jezus na to nie pozwala. Każe uczniom nakarmić ludzi na pustkowiu. I to nie czymś innym niż tym, co znaleźliby w zagrodach i wsiach. Różnica polega na tym, że tam musieliby ten pokarm kupić, tu otrzymują go za darmo, w darze. Doświadczenie pustyni, nudy, nieatrakcyjności na Eucharystii jest po to, byśmy się przekonali, że nie istnieje tylko to co sami kupimy, znajdziemy i sobie wyprodukujemy.

Eucharystia to również głoszenie śmierci Pana. A więc najpierw samego dramatycznego wydarzenia, pustyni i samotności w najgłębszym wymiarze, przez które płynie jednak życie. "Ty przez swoją śmierć dałeś życie światu"- modli się po cichu celebrans tuż przed Komunią świętą. Śmierć jest pustynią, ogołoceniem, ciemnością. Ale głoszenie śmierci Pana to również życie tym, co ona oznacza - a więc "dobrowolne wydanie się", opustoszenie. Nikt z nas tego nie lubi. Oddawać po kawałeczku swoje życie, tracić je. Przecież to powolna konfrontacja z pustką, z obumieraniem. To niesamowita tajemnica, że Bóg przychodzi nas nasycać na pustkowiu i w doświadczeniu umierania.

Eucharystia naprawdę nie jest od obnoszenia i czynienia z niej kolejnego sztandaru, do czego bywamy kuszeni nie tylko w Boże Ciało.

---
Tekst został pierwotnie opublikowany na Facebooku o. Dariusza Piórkowskiego SJ.

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dariusz Piórkowski SJ: Doświadczenie nudy na Eucharystii - do czego jest nam potrzebne?
Komentarze (4)
DL
~Dorota Liszkowicz
21 czerwca 2022, 12:28
Moje bycie z Jezusem nie jest nudą. To jest uzależnione od więzi i relacji intymnej z Bogiem. Nudne to często są ale kazania. Pozdrawiam!
TN
~Tomasz Nowak
21 czerwca 2022, 11:02
Ks Pawlukiewicz słusznie zauważył że Eucharystia to skarb okryty w roli powtarzalności, monotonii i braku efekciarstwa. Eucharystia to bogaty książę który przebrał się za żebraka i szuka ukochanej, która by go pokochała za to, jaki jest a nie dla jego przepychu i majestatu. Bóg ukrywa Eucharystię pod maską rutyny, nieznośnego niedzielnego obowiązku o 11.00, kiepskich kazań i fatalnych organistów. Ale to jest tylko maska. I ona kiedyś spadnie, gdy ujrzymy Go takim jakim jest.
AS
~Antoni Szwed
21 czerwca 2022, 10:41
Człowiek wierzący w Boga-Człowieka Jezusa Chrystusa w kościele się nie nudzi ani nie przeżywa pustki. Natomiast niewierzący - zarówno świeccy jak i zakonnicy - owszem, nudzą się. To świadectwo ich wygasłej wiary. Mogą więc opisywać jedynie własne frustracje w spotkaniu z Najświętszym Sakramentem. Święto Bożego Ciała przypomina nam, że Bóg jest z nami w tym świecie, w którym żyjemy, mieszkamy, pracujemy, odpoczywamy. Przypomina nam także, że Bóg nie jest przezroczystym powietrzem, którego na ogół się nie zauważa, lecz wszechmocnym Stwórcą i Zbawicielem, który jest godny wszelkiej czci ze strony człowieka. Święto Bożego Ciała pozwala nam to sobie lepiej uzmysłowić. Niestety wśród jezuitów pojawia się jakaś kontestacja tego święta, najpierw ze strony o. Oszajcy (autora brzydkiej wypowiedzi dla "Więzi"), teraz o. Piórkowskiego. Czyżby owi jezuici przeżywali kryzys wiary? Bardzo to możliwe.
DL
~Dorota Liszkowicz
21 czerwca 2022, 21:52
No właśnie. Często księża mówią o swoich frustracjach w liczbie mnogiej, czyli "my" A powinni mówić w osobie pojedynczej. Ja nie wiem jak czuje ktoś inny. Mogę mówić o swoim doświadczeniu. Ksiądz jeśli tak czuje to powinien mieć odwagę przed sobą, ludźmi i Jezusem powiedzieć, ja tak czuję a nie my tak czujemy. Pozdrawiam serdecznie:)