Kardynał z drewnianym pastorałem, na którego wydano wyrok

(fot. Editor Zona Metropolitana / youtube.com)

Mówią, że przypomina biskupów, którzy padali ofiarą prześladowań. Nie ma w tym przesady, bo Alvaro Ramazzini Imeri doczekał się śmiertelnych gróźb ze strony bogaczy wyzyskujących Gwatemalczyków.

Są tacy, którzy widzą papieża Franciszka jako kogoś bliskiego w rewolucyjnych zapędach Che Guevarze, a miarą reformatorskich kroków papieża ma być skład Kolegium Kardynalskiego. Faktycznie, nawet gołym okiem się tę zmianę zauważy - tym bardziej że kardynałowie nominowani przez obecnego następcę Piotra już mają większość głosów - lecz rewolucja, której papież dokonuje, nie da się łatwo ująć w znajomych Europejczykom kategoriach politycznych.

"Przesunięcie nie nastąpiło na osi «prawica» vs. «lewica», ale Północ vs. Południe, a wraz z tą zmianą dokonuje się przełom w eklezjologii. Biskup w Ameryce Północnej lub Europie z pewnością spędza dużo czasu na prowadzeniu refleksji o tym, jak Kościół może służyć ubogim. Na globalnym Południu służba ubogim jest jego codziennym zadaniem" - opisuje ją Michael S. Winters na łamach "National Catholic Reporter", komentując poszerzenie Kolegium Kardynalskiego o kolejnych purpuratów.

Geografia to jedno, ale znacznie ważniejsze jest to, że przyszli kardynałowie są takimi duszpasterzami, jakich Franciszek poszukuje i o jakich prosi Kościół. "W Stanach Zjednoczonych prawicowi wojownicy kulturowi koncentrują się na wierności tradycyjnemu ujęciu etyki seksualnej. Kulturowi wojownicy lewicy skupiają się na tych samych kwestiach, ale dochodzą do przeciwnych wniosków. Ale jeśli jesteś kardynałem z Indonezji, Gwatemali czy Konga, to odebranie lub powiększenie praw osób LGBT nie znajduje się na czele agendy. Dopilnowanie, aby twoja trzódka nie głodowała, ma większe znaczenie niż to, z kim idą do łóżka" - dodaje Winters, dokładnie opisując zmartwienia, jakie ma biskup Alvaro Ramazzini Imeri.

DEON.PL POLECA

Niektórzy mogli być zaskoczeni tą nominacją, ale zdaniem przyjaciół biskupa przyszły kardynał doskonale wpisuje się w model duszpasterza propagowany przez papieża Franciszka. "Papież mówi o tym, że misją Kościoła jest wychodzenie na peryferia. Kardynał-nominat jest właśnie taki" - twierdzi na łamach magazynu "The Dialog" ks. John Hynes, proboszcz parafii św. Katarzyny w Wilmington. Biskup Ramazzini nie był jego przełożonym, ponieważ sprawuje pieczę nad diecezją Huehuetenango w Gwatemali (wcześniej przez 24 lata był pasterzem diecezji San Marcos), ale księża znają się od dawna, bo Ramazzini nie ogranicza swojej posługi do Gwatemalczyków zamieszkujących swój kraj. Odwiedza także ich rodziny, które uciekały przed wojną i biedą do Stanów Zjednoczonych.

"Wszyscy, którzy go znają, byli zachwyceni wiadomościami z Rzymu" - mówi ks. Hynes. "Biskup stale odwiedza swoich ludzi i prócz pełnienia obowiązków duszpasterskich, broni ich praw" - dodaje. Sytuacja migrantów z Gwatemali nie jest prosta w związku z drapieżną antyimigracyjną polityką USA.

Ramazzini od dawna angażował się w kwestie społeczne, co w takim kraju jak Gwatemala jest fundamentalnie ważne. To niewielkie państwo zostało rozdarte przez zamach stanu w 1954 roku, za którym stało CIA. Mocarstwo zainstalowało rządy wojskowych, którzy przerwali reformy legalnie wybranych państwowych władz i zamiast nich wprowadzili prawicowy terror. Wojna junty z lewicowymi rebeliantami, również nie stroniącymi od środków terrorystycznych, trwała ponad trzy dekady. Gwatemalska ziemia wchłonęła dużo krwi przelanej przez szwadrony śmierci, a ich zbrodnie dziś określa się po prostu jako ludobójstwo. Skutki walk odczuwane są do dziś. W najbardziej jaskrawy sposób obrazuje je bieda i duża migracja z wyniszczonego kraju. Do tego dochodzi łupieżcza polityka zagranicznych korporacji, które eksploatują złoża złota obecne w Gwatemali i wyludniają przestrzenie zamieszkane przez rdzennych Majów, aby tworzyć na nich tereny rolne z plantacjami kawy.

To właśnie Majowie przez lata byli najbardziej wykluczoną grupą. Chociaż stanowią niemal połowę gwatemalskiego społeczeństwa, to w trakcie wojny doświadczali ciągłej eksterminacji, a dziś właśnie w ich obronie staje biskup Ramazzini. Od lat bierze stronę rdzennej ludności Gwatemali i przez ten czas pomógł wielu ludziom w wykupie ziemi od plantatorów. Przemawiał w imieniu ubogich Gwatemalczyków w Parlamencie Europejskim, gdzie dążył do wywierania nacisku na międzynarodowe zmiany legislacyjne, które służyłyby ochronie ich praw. Bronił także ich interesów w konflikcie z zagranicznymi kompaniami górniczymi, które prowadzą w Gwatemali rabunkowe wydobycie dóbr naturalnych i uciekają się do używania trujących kwasów w kopalniach kruszcu. To z kolei prowadzi do niszczenia środowiska i najbardziej potrzebnych zasobów, takich jak woda.

"Sposób, w jaki rozwija się górnictwo, jest bardzo zły dla całego kraju. To nie jest postęp, gdy dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi nie otrzymuje żadnych korzyści. Jedynymi osobami, które z tego korzystają, są międzynarodowe firmy i oligarchia w Gwatemali" - mówił w rozmowie z Międzynarodową Konfederacją Związków Zawodowych. "Rozwój jest potrzebny, ale powinien mieć zintegrowany charakter z poszanowaniem dla środowiska. Jeśli na co dzień brakuje nam wody pitnej, to nie mówmy, że to rozwój" - dodawał duchowny.

"Co dobrego jest w złocie, jeśli nie możesz napić się wody?" - podsumowywał przyszły kardynał.

"Przypomina biskupów, którzy w przeszłości padali ofiarą prześladowań" - opisuje znajomego biskupa ks. Hynes, a w jego słowach nie ma przesady, bo Ramazzini sprzeciwiał się pazernym biznesmenom do tego stopnia, że doczekał się śmiertelnych gróźb z ich strony.

Niektórym kojarzy się z innym gwatemalskim duchownym, biskupem Juanem Josém Gerardim, który w 1998 roku został śmiertelnie pobity cegłą we własnym garażu przez członków gwardii prezydenckiej. Morderstwo miało miejsce dwa dni po tym, gdy duchowny upublicznił obszerny raport "Guatemala: Nunca más", poświęcony przestępstwom dokonanym przez juntę. Twierdził, że są odpowiedzialni za ponad 80% zbrodni i śmierć 200 tysięcy ludzi. Można się tylko modlić o Bożą opiekę dla jego duchowego dziedzica.

Przyszły kardynał Ramazzini za swoje zaangażowanie społeczne został wyróżniony w 2011 roku nagrodą Pacem in Terris, ale to nie jedyny wyraz szacunku, który otrzymał. Wierni zachwyceni bohaterską postawą pasterza przygotowali dla niego drewniany pastorał. Ma niemal dwa metry, ponieważ chcieli, by biskup "odważnie broniący górników, migrantów i ofiary handlu ludźmi" był dobrze widoczny w tłumie.

Karol Kleczka - redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym". Prowadzi bloga Notes publiczny

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kardynał z drewnianym pastorałem, na którego wydano wyrok
Komentarze (1)
OM
ola marciniec
16 września 2019, 11:12
Bardzo ciekawy artykuł