Medjugorie: sakrobiznes czy miejsce święte?
Dla mieszkańców tych tradycyjnie rolniczych, ubogich terenów turystyka religijna stała się szansą na lepszy los. Wzdłuż głównej ulicy miasteczka oraz przy drogach na wzgórza stoją dziesiątki straganów pełnych mniej lub bardziej gustownych dewocjonaliów i pamiątek.
- Medziugorie stało się jedną z najbardziej rozpoznawalnych na świecie chorwackich marek, ale też symbolem obecności Chorwatów w Hercegowinie. Według zeszłorocznych badań blisko 70 proc. obywateli Chorwacji jest przekonanych, że w tej parafii dzieje się coś nadprzyrodzonego, niezależnie od autentyczności domniemanych objawień - mówi prof. Božo Skoko z Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu w Zagrzebiu, autor socjologicznej monografii “Jacy są Chorwaci?".
Medziugorski fenomen to nie tylko kwestia tożsamości. Dla mieszkańców tych tradycyjnie rolniczych, ubogich terenów turystyka religijna stała się szansą na lepszy los. W ciągu pierwszych 25 lat od początku domniemanych objawień liczba miejscowej ludności wzrosła ponad dwu i półkrotnie.
W 1980 r. nie odnotowano tam żadnych przychodów z działalności turystycznej. Ćwierć wieku później obrót w branży hotelarskiej wynosił już 5 milionów dolarów amerykańskich, a przychody z turystyki - 20 milionów. Wzdłuż głównej ulicy miasteczka oraz przy drogach na wzgórza stoją dziesiątki straganów pełnych mniej lub bardziej gustownych dewocjonaliów i pamiątek. Mieszkańcy próbują jak najlepiej wykorzystać pielgrzymkowy boom i zabezpieczyć się na przyszłość, nie zawsze uczciwie. Blisko trzy czwarte należnych podatków z działalności turystycznej w Medziugoriu pozostaje w szarej strefie.
Tuż pod Wzgórzem Objawień mieszka Marinko Ivanković, świadek wydarzeń z 1981 roku i bliski krewny jednej z "widzących". Niemal codziennie można go spotkać, jak z różańcem w dłoni wspina się na słynne wzniesienie. - Przyjmuję u siebie pielgrzymów. Chętnie słuchają o tym, co tu się wydarzyło, a co ja widziałem na własne oczy. Wracają do mnie także dlatego, że każdy dzień zaczynamy od wspólnej modlitwy różańcowej - mówi w rozmowie z KAI.
Ostatnio, w związku z krytycznymi wypowiedziami papieża Franciszka oraz ożywieniem na nowo dyskusji wokół Medziugoria, liczba pielgrzymów z Włoch, którzy dotychczas byli największą grupą wśród pątników, spadła o ponad połowę. Marija Škegro, która prowadzi pensjonat w jednej z bocznych uliczek w pobliżu kościoła św. Jakuba, mówi, że dla jej rodziny to prawdziwa katastrofa. Napływ pielgrzymów znacząco poprawił byt mieszkańców Medziugoria. Marija wspomina, że gdy w latach 80. do wioski zaczęli przybywać pierwsi pątnicy, nie było tu nawet kanalizacji. Wiele lat później jej mąż, inżynier, osobiście instalował w miasteczku infrastrukturę internetową. Dziś oboje nie wiedzą, co będzie z kredytami, które zaciągnęli na działalność hotelarską. Podobnie jak wielu innych, których ruch pielgrzymkowy w miasteczku wydobył z biedy.
Po owocach ich poznacie
Wśród dobrych owoców Medziugoria jego zwolennicy wymieniają dzieła charytatywne. Są potrzebne, bo średnia pensja w Bośni i Hercegowinie wynosi ok. 400 euro, a kraj wciąż odczuwa skutki wojny.
Często zdarza się, że wypłaty są nieregularne. Studia dla młodych ludzi są płatne, co praktycznie uniemożliwia wielu z nich naukę. Właśnie z myślą o nich ponad ćwierć wieku temu powstało stowarzyszenie "O. Slavko Barbarić", które przyznaje zapomogi finansowe i stypendia dla zdolnej młodzieży. Nosi imię zmarłego w 2000 r. medziugorskiego franciszkanina, inicjatora tego i wielu innych projektów oraz dzieł charytatywnych, skupionych wokół parafii. Wśród stypendystów stowarzyszenia jest między innymi Marin Čilić, słynny chorwacki tenisista pochodzący z Medziugoria. Pomoc mogą otrzymać młodzi z całego kraju, także innych narodowości i wyznań - dotychczas przyznano ponad 1500 stypendiów oraz ponad 2500 jednorazowych zapomóg.
O. Slavko Barbarić OFM był także twórcą "Matczynej wioski" - zespołu dzieł charytatywnych, mających na celu ochronę ludzkiego życia na wszystkich jego etapach. Na wioskę składają się przedszkole, wspólnota leczenia uzależnionych mężczyzn "Miłosierny ojciec", dom pomocy dla kobiet w trudnej sytuacji oraz 7 domów, w których mieszka obecnie blisko 40 dzieci pozbawionych właściwej opieki, także na skutek niedawnej wojny. Terapia uzależnionych oparta jest o modlitwę, pracę i uczciwe dzielenie się doświadczeniami. Dzieciom oferuje się tu kompleksową opiekę m.in. psychologa, pedagoga oraz dentysty i logopedy. A także - terapię poprzez sztukę, dzięki której wspólnie z artystami tworzą własnymi rękami wyjątkowo piękne przedmioty. Jak mówi o. Dragan Ružić OFM, celem jest pomoc dzieciom aż do ukończenia szkoły średniej, ale nierzadko wsparcie obejmuje też okres studiów.
Kilkadziesiąt metrów od kościoła parafialnego działa projekt "Posiłki Maryi", założony przez Szkota, Magnusa MacFarlane-Barrow’a, który odwiedził Medziugorie w 1983 r., a następnie niósł pomóc mieszkańcom Bośni i Hercegowiny podczas ostatniej wojny. W 2002 roku w Malawi Magnus spotkał kobietę umierającą na AIDS. Jej syn Edward, zapytany o marzenia, odpowiedział krótko: - Chcę mieć co jeść i chcę się uczyć. Tak rozpoczął się projekt dożywiania dzieci w Malawi, oferujący posiłki w szkole, które umożliwiają im naukę. Wkrótce organizacja objęła swoim zasięgiem także inne kraje, a dziś codziennie karmi ponad milion dzieci. Koszt wyżywienia dla jednego podopiecznego przez cały rok to ok. 64 zł. - Tam, gdzie nasze posiłki są serwowane, obserwujemy wzrost liczby chętnych do nauki, frekwencji oraz zwiększenie się uwagi dzieci w trakcie zajęć - mówi KAI Milona F. Habsburg, pracująca dla organizacji w Medziugoriu.
W pomoc potrzebującym angażują się też słuchacze "Radia Pokój - Medziugorie", która oprócz transmisji modlitw, informacji i muzyki, pozwala im zbudować prawdziwą wspólnotę. Sanja Pehar, redaktor naczelna rozgłośni, z dumą wspomina niedawną akcję pomocy powodzianom w Bośni, która trzy lata temu zmobilizowała dziesiątki osób za pośrednictwem radia.
Jeden z "widzących", Jakov Čolo, zarządza stowarzyszeniem charytatywnym "Ręce Maryi", które mieści się kilkanaście metrów od kancelarii parafialnej, a jego członków rozpoznać można z daleka po charakterystycznych, błękitnych bluzach.
Skupia ono ponad 90 młodych wolontariuszy z Medziugoria i okolic, którzy rozdzielają potrzebującym żywność, odwiedzają starszych i samotnych, by pomóc im w pracach domowych i remontach, dowożą chorych na leczenie oraz wykonują inne prace. Organizacja nie ma ściśle określonego profilu, a wolontariusze są otwarci na nowe potrzeby. Jakov wspomina dwuletnie dziecko, którego matka chorowała psychicznie, a on pomógł odwieźć ją do szpitala. Żona Jakova przygotowała chłopcu jedzenie - pierwszy ciepły posiłek, który to dziecko zjadło w swoim życiu. Jakov, który sam jest ojcem trójki dzieci, wspomina to ze łzami w oczach. W rozmowie z KAI podkreśla, że cieszy się z przyjazdu abp. Hosera: "Byłoby nam bardzo miło, gdyby zechciał odwiedzić nasze stowarzyszenie. Może chciałby wziąć udział w naszej modlitwie? Może chciałby pojechać z nami i zobaczyć, jak pracujemy? Decyzję zostawiam jemu."
Miejsce modlitwy
Marija Dugandžić, pracownica kancelarii parafialnej, przyjechała do Medziugoria ze Splitu. Obserwuje ruch pielgrzymkowy niemal od samego początku. Była pierwszą przewodniczącą Stowarzyszenia Przewodników Medziugorskich, które oferuje logistyczną i duchową pomoc pielgrzymom. Jej następczyni, Jela Odak żartuje w rozmowie z KAI, że udało się już wychować nowe pokolenie przewodników, którzy uczą się od swoich rodziców i znajomych. Oprócz dobrej znajomości języków obcych, historii okolicy i domniemanych objawień, cechuje ich też wrażliwość na religijne potrzeby pielgrzymów oraz to, że sami starają się formować duchowo.
Zapytana o precyzyjne dane dotyczące liczby osób odwiedzających parafię, Marija Dugandžić wskazuje, że jedynym miarodajnym źródłem może być liczba rozdzielonych podczas Mszy komunii św., które liczone są od 1985 r. Do dziś rozdano ich już ponad 37 milionów, a liczba koncelebransów podczas Eucharystii sięgnęła już ponad 800 tysięcy. Z pominięciem czasu wojny po rozpadzie Jugosławii, kiedy nastąpił wyraźny spadek liczby pielgrzymów i księży odwiedzających Medziugorie, ich liczba stale rosła. W ciągu roku najwięcej wiernych przybywa tu w okresie od początku Wielkiego Postu do końca sierpnia. Medziugorie przyciąga też pielgrzymów na święta maryjne oraz w rocznicę pierwszych objawień (25 czerwca).
Stolica Apostolska uznaje obecnie Medziugorie za "miejsce modlitwy", a pracujący w parafii franciszkanie na co dzień oferują przybywającym tu tradycyjne formy katolickiej duchowości: Eucharystię, adorację Najświętszego Sakramentu, spowiedź, Różaniec i Drogę Krzyżową. Wierni modlą się też o uzdrowienie oraz proszą o błogosławieństwo dewocjonaliów. Nabożeństwa odbywają się zazwyczaj w kościele parafialnym lub w jego obrębie, jednak raz w tygodniu Różaniec odmawiany jest na Wzgórzu Objawień, na którym miało dojść do nich po raz pierwszy.
Drogę Krzyżową wierni odprawiają na wzgórzu Križevac, które zmieniło swoją nazwę na obecną w 1933 r., gdy z inicjatywy franciszkanów i przy dużym zaangażowaniu parafian stanął na nim krzyż upamiętniający tysiąclecie Odkupienia. Obecny proboszcz parafii, o. Marinko Šakota OFM mówi KAI, że to właśnie modlitwa i pokuta są istotą duchowości, którą proponuje Medziugorie.
W ciągu roku organizowane są tygodniowe seminaria postu, modlitwy i milczenia, których uczestnicy żyją w tym czasie o chlebie i wodzie. Regularnie odbywają się spotkania dla księży, par małżeńskich oraz pracowników służby zdrowia. W zeszłym roku po raz pierwszy 130 uczestników z 16 krajów uczestniczyło w seminarium pro-life. Na początku marca w Medziugoriu kolejny raz spotkali się organizatorzy pielgrzymek, animatorzy grup modlitewnych i wspólnot modlitewnych inspirowanych tutejszą duchowością oraz Centrów Pokoju, szerzących medziugorskie przesłanie. Co roku w Sylwestra setki osób przyciąga modlitewne czuwanie, połączone z rozpoczęciem Nowego Roku Mszą Świętą. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych spotkań jest letni Mladifest, międzynarodowy modlitewny zjazd młodych, który gromadzi blisko 50 tysięcy uczestników na miejscu i kolejne 2 miliony tych, którzy śledzą go za pośrednictwem Internetu. W rekolekcjach w "Domu pokoju", jednym z ośrodków na terenie parafii, uczestniczyło już prawie 45 tysięcy osób.
W tym roku w marcu na ulicach miasteczka nie widać tłumów. Wzdłuż głównej ulicy Jana Pawła II nie parkują jeszcze autokary. Ale na szlaku z kościoła do Wzgórza Objawień można już spotkać pierwszych pątników. Wśród nich Naomi Saito, z pochodzenia Japonkę, która wraz z przyjaciółką przyjechała z São Paolo. W Brazylii nawróciła się na katolicyzm i - jak mówi - w Medziugoriu odnajduje żywą obecność Maryi oraz głęboko wierzy, że Matka Boża wybrała to miejsce, podobnie jak Aparecidę.
Dla brata Marie-Josepha, trapisty z Paryża, to już siódmy pobyt w tym miejscu i tym razem decydujący. - Przyjechałem tu podjąć ostateczne rozeznanie w sprawie mojego powołania. Od tego zależy, czy zostanę w klasztorze - mówi w rozmowie z KAI. Dotychczas kancelaria parafialna otrzymała zgłoszenia od ponad 600 osób konsekrowanych, które wierzą, że swoje powołanie zawdzięczają Medziugoriu.
Długą aleją drzew biegnącą do ołtarza polowego na tyłach kościoła przechadza się Oliver Vasilj z żoną i małym dzieckiem. Pochodzi z Medziugoria, ale mieszka w Zagrzebiu. Wraca tu często, bo to jego rodzinne strony, ale też - jak podkreśla - po duchową siłę i wiarę. Dla chorwackiej mniejszości, żyjącej w wielowyznaniowej Bośni i Hercegowinie, katolicyzm to jeden z głównych wyznaczników tożsamości. Wymownym świadectwem napięć pomiędzy poszczególnymi grupami etnicznymi są zamazane farbą na drogowskazach w Hercegowinie nazwy miejscowości pisane serbską cyrylicą, obok alfabetu łacińskiego. Tak Chorwaci dają do zrozumienia, kto dominuje na tych terenach.
Skomentuj artykuł