Ocalić małżeństwo mimo wszystko?

(fot. shutterstock.com)
Monika Białkowska

Dekalog jest po to, żeby go przestrzegać, a nie żeby mierzyć nim innych. Rozsądzać o tym, komu się udało go przestrzegać według Bożego zamysłu, będzie On sam - z o. Mieczysławem Łusiakiem SJ, duszpasterzem małżeństw niesakramentalnych oraz duszpasterzem małżeństw w kryzysie "Sychar" w Bydgoszczy, rozmawia Monika Białkowska.*

Monika Białkowska: Jest ojciec duszpasterzem małżeństw niesakramentalnych, ale również małżeństw w kryzysie i osób porzuconych. Czy to nie jest dwulicowość? Jak można jednocześnie wspierać porzuconych i porzucających, którzy weszli w nowe związki?

Mieczysław Łusiak SJ: Jest taki stereotyp, według którego duszpasterstwo osób niesakramentalnych zrzesza ludzi, którzy porzucili swoich małżonków. Ktoś na nich czeka i nie ma racjonalnych powodów, dla których nie mogliby wrócić do sakramentalnego małżeństwa. W moim duszpasterstwie takich osób nie ma. Nawet, jeśli przychodzili ludzie, którzy mieli na sumieniu swoje sakramentalne małżeństwo, to po dwóch czy trzech spotkaniach znikali. Treści, które słyszeli i adoracja Najświętszego Sakramentu sprawiały, że sami zaczynali rozumieć, że to nie jest miejsce dla nich. Bo to nie jest miejsce dla tych, którzy mogą coś jeszcze odbudować, których sakramentalny związek ma szansę funkcjonować. Są tu ludzie autentycznie skrzywdzeni, którym mimo prób nie udało się małżeństwa uratować, a potem nie umieli żyć samotnie - być może nie mieli wsparcia w postaci duszpasterstwa osób porzuconych… Mógłbym naciskać, żeby żyli samotnie - ale staję wobec tego, co ich łączy, wobec ich pięknej więzi na kształt małżeńskiej i wiem, że nieludzkie byłoby, a nawet nieboskie, nazwać to złem.

Ale to, co ojciec nazywa "piękną więzią na kształt małżeńskiej", inni nazwą wprost cudzołóstwem. Powiedzą, że takie duszpasterstwo dla grzeszników wspiera ich w czynieniu zła, więc równie dobrze można by założyć duszpasterstwo dla złodziei, żeby kradli dalej…

DEON.PL POLECA


Zrównywanie osób żyjących w związkach niesakramentalnych z ludźmi, którzy kradną czy mordują, jest absolutnie niedopuszczalne. Kościół tak nie myśli. Bł. Jan Paweł II w adhortacji Familiaris consortio wezwał duszpasterzy, by zaopiekowali się ludźmi, żyjącymi w ponownych związkach i ani słowem nie wspomniał, że celem takiego duszpasterstwa ma być doprowadzenie do tego, by owe ponowne związki się rozpadły. Przeciwnie - pisał, że należy ich wspierać, by pomimo swej sytuacji oboje żyli po katolicku. Potem papieże Benedykt XVI i Franciszek zachęcali, by ludzie ci dbali o komunię duchową z Chrystusem.

Rozmawiałem kiedyś z bp. Dzięgą, członkiem Rady ds. Rodziny przy polskim episkopacie. Zapytałem, czy jako duszpasterz, w polskich warunkach, gdzie istnieje instytucja separacji sądowej, mam prawo w określonej sytuacji powiedzieć, że bardziej wskazany jest rozwód, niż separacja. W odpowiedzi usłyszałem, że nie ma generalnej zasady, że każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie, tak są czasem skomplikowane. Znam sytuacje, gdzie odmowa rozwodu oznaczałaby dla kobiety zemstę, upokorzenia i znęcanie się psychiczne ze strony sakramentalnego męża. Dla niej zgoda na rozwód jest formą obrony koniecznej, którą zakłada kodeks prawa kanonicznego. Dla nas, katolików, rozwód jest właśnie formą separacji i tak tłumaczę to tym, którzy się z konieczności rozwodzą.

Jak zatem rozumieć jezusowe słowa "Idź i nie grzesz więcej"? Niesakramentalni nie zmieniają swojego życia, trwają w grzechu. Czy te słowa ich nie dotyczą? A może przestajemy uznawać cudzołóstwo za grzech?

Kościół w odniesieniu do pewnej kategorii małżeństw niesakramentalnych nie mówi o "trwaniu w grzechu", ale o "nieprawidłowej sytuacji", która uniemożliwia rozgrzeszenie i przystępowanie do sakramentów. To jest terminologia używana zarówno w dokumentach, jak i w wypowiedziach papieży. Owszem, z formalnego punktu widzenia oznacza ona trwanie w grzechu. Natomiast czy Bóg oceni to jako klasyczne cudzołóstwo - to już nie nam rozstrzygać. Dekalogiem nie da się skodyfikować całej ludzkiej rzeczywistości. Kościół widzi złożoność problemu i jego niejednoznaczność, dlatego nie potępia i unika takich określeń, jak "życie w grzechu". Czasem pojawiają się one gdzieś na forach, w prywatnych rozmowach osób skrzywdzonych czy w wypowiedziach księży, którzy nigdy nie prowadzili duszpasterstwa niesakramentalnych i nie znają tych ludzi. A papież Benedykt mówił do nich w Mediolanie, że są piękni i że Kościół ich kocha.

Czy nie jest więc tak, że niesakramentalni dostają Kościół w wersji light? Po co człowiek ma walczyć o swoją świętość, skoro można iść do niej opłotkami, nie spowiadać się, przyjmować tylko komunię duchową i żyć? Czy to nie jest tworzenie takiego ciepełka, w którym niesakramentalni adorują sobie Jezusa i jest im fajnie, jakby nic się nie stało?

Ależ się stało! Nie są dopuszczeni do sakramentów, a to jest świadectwem dla Kościoła o wielkiej wadze sakramentu małżeństwa!

Kilka osób z mojego duszpasterstwa odważyło się podchodzić na Mszy św. parafialnej do komunii razem ze wszystkimi, oczywiście tylko po błogosławieństwo. Po Mszy św. pytano ich: "Dlaczego tylko błogosławieństwo?" Tłumaczyli, że żyją w ponownym związku i do komunii przystąpić nie mogą, ale chcą być jak najbliżej Boga. Reakcje ludzi były zwykle takie same: "Jak to dobrze, że mnie się tak życie nie skomplikowało!" A oni mogli tylko przytaknąć: "Dziękuj za to Panu Bogu". Nie było reakcji typu: "Jakże to, to już Kościół nie widzi problemu?" Kościół widzi problem! Właśnie widzi problem, więc nie podaje komunii! To jest dla tych ludzi bardzo bolesne, a komfortem czy ciepełkiem może to nazwać tylko ktoś, kto nigdy nie był ich duszpasterzem. Ja jestem z nimi na co dzień i wiem, że żadna adoracja czy błogosławieństwo nie zastąpią im Komunii. I oni mają w sobie wielkie pragnienie Komunii i wielką tęsknotę. Ona w nich nie wygasa, ona ich do kościoła prowadzi, ona ich trzyma w duszpasterstwie, choć nigdy się nie spełnia. Nikt w moim duszpasterstwie nie ma poczucia, że żyje normalnie w Kościele, że nie ma problemu, że nic się nie stało!

Czyli powiedzmy wyraźnie: Kościół przez duszpasterstwo niesakramentalnych nie otwiera żadnej furtki dla rozwodów, ale raczej ratuje ze zgliszczy to, co jeszcze da się uratować?

Zdecydowanie tak. Ci ludzie mają za sobą długą i bolesną historię, często długie lata formalnego życia w Kościele, ale bez ugruntowanej wiary. W nowy związek wchodzili dlatego, że ślub kościelny był dla nich tylko zewnętrznym obrzędem. Potem - może po jakimś kazaniu, rekolekcjach albo książce - postanowili zbliżyć się do Boga. Nowy związek jest dla nich miejscem duchowego rozwoju. Przychodzą na rekolekcje, modlą się, regularnie chodzą do kościoła, dzieci mają w nich przykład chrześcijańskiego życia. Nawet gdyby pomyśleli o powrocie do małżeństwa sakramentalnego, wróciliby do tych, którzy do kościoła nie chodzą, którzy kpią z wiary, którzy zabraniają do kościoła chodzić dzieciom… To nie jest teoria, to są sytuacje wzięte z życia!

Przychodzi do mnie kobieta, która uciekła od męża, ratując swoje zdrowie psychiczne i fizyczne. On po latach chce wrócić, ale ona mówi: "Nie mogę na niego patrzeć. Wybaczyłam mu, nie chcę się mścić, życzę mu jak najlepiej, ale nie umiem go pokochać!" Mam jej powiedzieć: "Pani musi! To nieważne, co pani czuje. Ma pani z nim jeść śniadania, obiady i kolacje, przyjaźnić się z nim, spędzać wolny czas, współżyć"? Czy sakrament zastępuje wszystko? Czy automatycznie uwalnia ludzi od tego, co czują, co myślą, co mają w pamięci? Nie znam przypadku, żeby ktoś zapomniał wyrządzane mu przez lata zło tylko dlatego, że zawarł sakramentalny związek. Modlą się o to, pragną tego, ale to nie przychodzi… Ludziom wyraźnie brakuje empatii, jeśli tego nie rozumieją.

Może to po prostu syndrom starszego brata z przypowieści o synu marnotrawnym? My jesteśmy porządni, staramy się - a tamci zgarniają całą miłość i uwagę?

Dokładnie tak jest. Ale proszę zwrócić uwagę: ojciec nie pyta marnotrawnego syna, czy już nigdy więcej sobie nie pójdzie. Nie stawia żadnych warunków. Jezus mówi kobiecie cudzołożnej "idź i nie grzesz", ale nie mówi: "obiecaj, że nigdy już tego nie zrobisz". Popełniamy w duszpasterstwie błąd nie ucząc ludzi, że czym innym jest przebaczenie, a czym innym pojednanie. Niektórzy oburzają się na mnie, gdy mówię do niesakramentalnych "Bóg wam przebaczył". Przebaczenie jest warunkiem pojednania, ale nie jest jeszcze pojednaniem! Kobieta cudzołożna została przez Jezusa rozgrzeszona, ale czy się z nim pojednała? Czy zmieniła swoje życie? Może nie miała siły? A może chciała przez tydzień, a potem stwierdziła, że jednak nie umie żyć inaczej? Czy Jezus odwołał to, co zrobił? Żałował, że nie została ukamienowana? Mam wrażenie, że niektórzy ludzie żałują…

Dekalog jest po to, żeby go przestrzegać, a nie żeby mierzyć nim innych. Rozsądzać o tym, komu się udało go przestrzegać według Bożego zamysłu, będzie On sam.

Mówimy wciąż o szóstym przykazaniu. Może problem w postrzeganiu małżeństw niesakramentalnych polega na tym, że widzimy tylko ten jeden grzech? Jest przecież jeszcze dziewięć innych…

Likwidacja duszpasterstwa małżeństw niesakramentalnych sprawiłaby, że ludzie mogliby zacząć się staczać po równi pochyłej. Ktoś żyje w takim związku, więc przestaje chodzić do kościoła i do złamanego szóstego przykazania dorzuca regularnie łamane drugie. Zaczyna szukać alternatywnych duchowości, więc łamie pierwsze przykazanie. Oddala się od chrześcijańskich wartości, przestaje dbać o więź małżeńską, dochodzi do kolejnego rozwodu, i kolejnego, i łamie szóste przykazanie po raz trzeci, po raz piąty… Sumienie się rozluźnia, jeśli chodzi o oszustwa, o kradzieże… Czy naprawdę o to właśnie nam chodzi? Bo Kościołowi o to nie chodzi. Kościół chce mimo wszystko tych ludzi ocalić, bo życie nie sprowadza się tylko do małżeństwa i seksu.

Niektórzy mówią, że ich chodzenie do takiego duszpasterstwa byłoby nieuczciwe - skoro odeszli od Boga, to nic im się nie należy, i dzielnie ponoszą tego konsekwencje. Czy to rzeczywiście nieuczciwość? A może tylko alternatywa między "żyję jako grzesznik, ale przed Bogiem", a "żyję, jakby Boga nie było?"

Na podstawie moich wieloletnich doświadczeń, w oparciu o praktykę, mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że przed przyjściem do duszpasterstwa blokuje ludzi ucieczka przed świadomością, że żyją w ponownym związku. Mogą mówić, że to nieuczciwe, ale tak naprawdę nie chcą zbliżyć się do Boga, bo przed Nim musieliby stanąć w prawdzie. W świetle wszystko widać, a bez Boga mogą żyć sobie błogo, ich winę widać niewyraźnie. To właśnie w duszpasterstwie ludzie bardzo mocno przeżywają świadomość, jak bolesna jest ich sytuacja - ale jednocześnie odnajdują miłość Boga i nadzieję.

* Poszerzona wersja wywiadu, który ukazał się w "Przewodniku Katolickim".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ocalić małżeństwo mimo wszystko?
Komentarze (81)
ML
~Małgorzata Lipińska
24 października 2020, 17:43
I tu jest dowód na to, że duszpasterstwa cudzołożników nie powinny istnieć. Ksiądz nabiera sympatii i współczucia dla kogoś kto krzywdzi nadal współmałżonka. Prawdziwa żona lub mąż stają się niedobrzy i ateistyczni. Ksiądz przebywając w takim sympatycznym towarzystwie kupuje kłamstwa cudzołożników. Nie zmienia to jednak faktu że na sądzie ostatecznym sakramentalny mąż i żona, jako jedno ciało, staną razem, niezależnie od ilości kochanek i pozamałżeńskich dzieci. Nawiasem mówiąc ktoś kto wchodzi w kilka związków niesakramentalnych raczej w ogóle nie nadaje się do małżeństwa.
H
Hope
26 maja 2015, 08:45
Kilka lat temu przebywałam we frańciszkańskim ośrodku rekolekcyjno-wakacyjnym we Włoszech. Pewnego dnia przybyła grupa powołań - młode dziewczyny i chłopcy, okazało się, że nie byli to kandydaci na księży i zakonników/zakonnice, ale kandydaci na małżonków. Małżeństwo jest powołaniem :-) Nie jest to łatwe i powinno się do tego dobrze przygotować. Czyli profilaktyka - może nie tylko teoria, ale warsztaty uczące komunikacji, technik rozwiązywania konfliktów, przeciwdziałania agresji, przemocy.  A dla tych, którym się nie udało i małżeństwo zakończyło się rozwodem potrzebne jest wsparcie, bo rozwód jest nieszczęściem, wielkim stresem. Dlatego też cenię to co robi ojciec Mieczysław. Nie relatywizując winy tych ludzi, jeśli są teraz w związku niesakramentalnym trzeba im pomóc, aby nie "grzeszyli więcej", nie łamali kolejnych przykazań, nie odchodzili od kościoła i wychowywali dzieci w wierze. Każdy przecież może się nawrócić, rolą kapłanów (i nas w miarę możliwości) jest  im pomóc, nie osądzać.    
26 maja 2015, 09:41
Naprwdę uważasz, iz można nazywac sie wierzącym katolikiem, kiedy świadomie i w pełni dobrowolnei łamie sie jedno z przykazań. Rozumiem, iż tym raem to św. Jakub sie mylił? Pewnie tak, jak św. Paweł miał na uwadze inne uwarunkowania kulturowe i Jego słowa, iż kto łamie jedno przykazanie, łamie wszystkie nie pasują do  naszych czasów. Czy można wychować dzieci w wierze, gdy wychowuje je sie w pewnej schizofrenii myslowej? Bo ksiądz mówi, małzeństwo jest nierozerwalne, a mama z tatą mówią (swoim życiem) zupełnie co innego. A na końcu, do małzeństwa przygotowuje życie w rodzinie. Jezeli ktoś potrzebuje kursów czy szkołen przedmałzeńskich, znaczy jego rodzina w tym zakresie była dysfunkcyjna. Z doświadczenia wiem również, iż nie ma mozłiwości przez tydzień, czy miesiac przygotowac sie do 30-40 lat życia wspólnego, a caly ten bełkot psychologiczny, czyli techniki rozwiazywania konfliktów, czy przeciwdziałania agresjii nie pomogą w normalnych sytuacjach życiowych. Bo tego trzeba sie uczyć od małego, a nie na kilkudniowym kursie.
ZW
zawsze wierni
26 maja 2015, 09:41
Pomoc kapłana idzie przez wzywanie do nawrócenia. Nie ma innej drogi. Czy uważasz, że chodzi tylko o to, by nie popełniać kolejnych grzechów, a ten najcięższy - czyli życie w związku nieślubnym - jest dozwolony?  Czy Jezus mówiąc do cudzołożnicy "nie grzesz więcej" miał na myśli: "no wiesz, skoro zajmujesz się nierządem zawodowo, to trudno, ale przynajmniej nie kradnij, nie oszukuj i nie zabijaj"??
H
Hope
26 maja 2015, 10:14
Napisałam, że nie chcę relatywizować winy tych osób. Mówimy o sytuacji już zastanej, to już się stało i jest nowa rodzina. Uważam, że dobrze jeśli otrzymają wówczas pomoc duszpasterza. Jaka jest Twoja propozycja, jak twoim zdaniem należy postapić z tymi ludźmi?
H
Hope
26 maja 2015, 10:24
Odpowiedź na pierwszy zarzut powyżej (do zawsze wierni). Druga kwestia: oczywiście zgadzam się z Tobą, że do życia w rodzinie najlepiej przygotowuje rodzina, ale nie każda rodzina dostarcza prawidłowej i kompletnej wiedzy na temat życia w rodzinie.  
26 maja 2015, 11:16
Tutaj nawet nie chodzi o rozliczanie z win. Problemem jest uznanie iż coś co po ludzku wygląda na dobro - nowa szczęśliwa, "kochajaca" sie rodzina, nowa opiekuńcza "żona" czy nowy troskliwy "mąż" okazują się wg nauki Kościoła złem. Postawienie sprawy jasno, nie tylko rozwód, ale życie w tej nowej rodzinie jest złem budzi niesamowity opór. Stąd niestety częśc ksieży, w imię źle rozumianego miłosierdzia wchodzi w taki tok myslenia. To przecież księża wmawiają, iz dla dobra dzieci, kredytu etc nie można sie rozejśc, ze lepiej jest żyć w drugim związku, niż sie rozstać. Niestety słowa Ewangelii są w takich wypadkach bardzo ostre i bardzo jednoznaczne - odciecie ręki, wyłupanie oka dotyczy przecież grzechu cudzołóstwa. Pomocą nie jest więc opowiadanie, iż skoro 9/10 przykazań jest wypełnianych to znaczy iż sie jest dobrym i wierzacym katolikiem.
26 maja 2015, 11:21
Szczerze to nigdy nie jesteś w stanie przygotowac sie do życia w tym do życia we własnym małżeństwie. To jest proces trwajacy całe życie. Ale proces budowany na jakimś fundamencie. Katolicy budują na fundamencie wiary, a właściwie zawierzenia Bogu. Kurs radzenia sobie z trudnościami nie pomoże, gdy swojego życia nie oprze sie na Bogu. Ale jak to zrobić, skoro dysfunkcyjna rodzina z której sie wychodzi odrzucala Boga.
H
Hope
26 maja 2015, 11:55
Zgadza się, ja się ciągle uczę :-)
ZW
zawsze wierni
26 maja 2015, 21:46
Ci ludzie - katolicy - powinni postąpić tak samo jak z każdym innym śmiertelnym grzechem - odejść od grzechu, nawrócić się, czyli rozejść się i, o ile to jeszcze możliwe, wrócić do sakramentalnych małżonków i dzieci. Nie można budować "nowej rodziny" na bazie grzechu i krzywdy pierwszej rodziny. Nic tego nie usprawiedliwia, nawet gromadka dzieci w nowej rodzinie. Małżeństwo katolickie jest jedno na całe życie i nierozerwalne.  Przeczytaj co niżej napisał @katolik. 
K
katolik
25 maja 2015, 11:28
List ks.Aleksandra Woźnego do parafianina, który zawarł drugi związek; "Drogi Bracie, Od dobrej istoty dowiedziałem się o Pańskich powikłaniach [...]. Uważam, że jestem zobowiązany Panu pomóc. Przede wszystkim w zrozumieniu sytuacji, a następnie w znalezieniu tych sił, które mogą Panu pomóc z niej się wydostać. Zawarł Pan ważne małżeństwo z pierwszą żoną i jest Pan z nią związany, bez względu na to, czy jeszcze chcecie żyć ze sobą, czy już nie. Nie Wyście się złączyli, ale złączył Was Bóg, a Bóg rozłącza małżeństwa tylko przez śmierć. Wobec powyższego kobieta, z którą Pan się później złączył i ma z nią troje dzieci, nie jest Pańską żoną i nazywanie jej żoną, a siebie mężem będzie zawsze pustym słowem. Nielogicznie byłoby myśleć, że mógłby Pan wejść do nieba, nie przyjąwszy uprzednio takich samych zapatrywań, jakie ma Pan Bóg, bowiem wtedy nawet w niebie czułby się Pan nieswojo, czyli nie byłby Pan szczęśliwy. Niebo nie byłoby dla Pana niebem. Co wobec powyższego winien Pan zrobić w swojej sytuacji? Przede wszystkim trzeba przestać uznawać tę tak zwaną drugą żonę Pana za prawowitą małżonkę, to znaczy nie żyć z nią jak z żoną. Pan ją kocha? Miłość to przecież znaczy komuś dobrze życzyć i dobrze czynić. A namawianie kogoś do grzechu, narażanie go na potępienie, gdyby w tym grzechu umarł, to jest miłość pozorna, właściwie samolubstwo. Należy więc, żeby Pan tę kobietę, z którą się związał, zaczął naprawdę kochać, to znaczy dobrze jej życzył, ratując ją od potępienia przez to, że skłoni ją Pan do rozejścia się....'' Więcej w „Miłujcie się!” 2-2015
KW
kto wie?
25 maja 2015, 21:01
Niesamowite, że są jeszcze tacy księża, którzy głoszą, że trzeba się rozstać żeby uniknąć potępienia. Ten ksiądz nawet nie mówi o białym związku, ale wyłacznie o rozstaniu.Większość  (jeśli nie wszyscy) mówi, że można życ razem, by wychować dzieci. Jaka w końcu jest prawda, bo niemożliwe, by każdy kapłan mówił co innego i wszyscy głosili tę samą naukę katolicką?
25 maja 2015, 22:15
Prawda jest w Tobie. Nie w tym, co ktoś powie, że jest prawdą. Pozdrawiam :)
26 maja 2015, 09:43
I znów new age. Prawda jest jedna i Objawiona - patrz Biblia. 
A
ale
26 maja 2015, 16:47
.....New Age.....ale jaki ten New Age piękny, jaki pełen prawdy w porównaniu ze skostniała biblia.
26 maja 2015, 16:59
Tak, objawiona Człowiekowi - posłuchaj jej, słyszysz ją wewnątrz..
S
STELKA
26 maja 2015, 17:24
"...lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym(...)z wnętrza bowiem , z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym...".
26 maja 2015, 19:08
To wszystko, co wymienione to owszem miłość - tyle, że wypaczona, małe wiecznie nienajedzone ego, które karmi się miłością cudzą i nie uwzględnia dobra drugiego człowieka. Prawdziwa miłość dba o dobro wspólne i dąży do budowania, zgody, poświęcenia i pojednania. 
27 maja 2015, 07:17
Szatańsko piękny...
27 maja 2015, 07:21
I kolejne bzdury. Nie istnieje miłość wypaczona. Po raz kolejny to napisze, kazdy człowiek ma zdolnośc czynienia dobra lub zła. Zastępowanie slów zło, grzech takimi okresleniami jak "miłość wypaczona, czy "nienajedzone ego" czemu ma służyć?
O
olle
25 maja 2015, 08:24
"..Nawet gdyby pomyśleli o powrocie do małżeństwa sakramentalnego, wróciliby do tych, którzy do kościoła nie chodzą, którzy kpią z wiary, którzy zabraniają do kościoła chodzić dzieciom…"  O. Łukasik wymyśla niestworzone historie byle tylko uzasadnić, że powrót do małżeństwa ślubnego jest niemożliwy, wręcz niebezpieczny, po prostu szkodliwy dla duszy biednego cudzołożnika. Boże Ty widzisz i nie grzmisz?
P
paweł
24 maja 2015, 22:37
„Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”- to do tych, którzy tak chętnie i surowo osadzają innych. Chyba źle rozumiecie Ewangelię.  Wielkie uznanie dla Ojca Mieczysława za jego pracę.
E
Ewa
24 maja 2015, 23:42
Pawle, zapomniałeś jednak dodać tego co najważniejsze:Jezus rzekł: "I ja na ciebie wyroku nie wydaję. Idź, a odtąd już nie grzesz". Więc nie mam prawa potępiać, bo kim ja jestem, aby to robić? Jestem grzesznikiem. Wyraziłam tylko swoją opinię, że albo przekaz nie jest właściwy, albo forma, albo ja zbyt ograniczona i nie rozumiem należycie treści. Ojca mateusza nie znam. Oceniam artykuł.
25 maja 2015, 12:31
Przyjmując, iz ocenianiani grzechów innych jest zlem, czmu tak usilnie je oceniasz? To jest pułapka wszystkich tych, co sami oceniajac czyjeś postepowanie, jednocześnie piszą o tych kamieniach. Bo sam rzucasz kamieniami tu, na forum.
E
Ewa
24 maja 2015, 22:35
 a mnie ta wypowiedź się nie podoba, może nie zrozumiałam należycie przekazu, ale jako sycharowiec, nie pochwalam takiego podejścia do związków niesakramentalnych. Jest mi przykro,że konsumpcja jest usprawiedliwiana. Czasami brak nagany, jest przyzwoleniem i nie sądzę że jest to zgodne z nauką Jezusa, a raczej wynikiem pokusy i upieknianiem i umniejszaniem grzechu
K
Karol
24 maja 2015, 21:42
Ci wszyscy którzy tak wiele piszą o Duszpasterstwie Niesakramentalnych niewiele o nim wiedzą , to tak jak pasterz nie zna smaku trawy którą skubią owieczki , to nic nie kosztuje obrzucać błotem tego kto sie znalazł w takiej sytuacji jak i tego kto tych rozwiedzionych przygarnie.ks. Tischner mówił - wiara jest ważną rzeczą ale rozum też , spróbujcie ten Wasz rozum uruchomić.
N
nina
24 maja 2015, 22:31
Uruchamiam rozum i co widzę? Cudzołóstwo to grzech, porzucenie rodziny i założenie drugiego związku to krzywda dla dzieci i małżonka. Czy uwazasz, że jest inaczej?
P
paweł
25 maja 2015, 08:55
Zgadzam się, że to grzech, ale trzeba pomóc ludziom, aby nie pogrążali się dalej w grzechu, aby nie łamali dalszych przykazań, żeby nie odeszli od kościoła i wychowywali dzieci w wierze. Po to są kapłani, aby pomagali ludziom, a nie ich osądzali i dlatego Ojciec Mieczysław postępuje właściwie. Zasmuca mnie zaciekłość osób wypowiadajacych się na tym forum. Gdzie Wasze miłosierdzie? To nie jest w duchu chrześcijańskim, nie jest zgodne z tym, co głosił Jezus. Dlaczego ludzie uważający się za katolików są tacy okrutni? Wy chcielibyście osądzić i skazać. To nie Wy jestescie sędziami, nie wchodźcie w rolę Boga!
ŻP
żona porzucona
25 maja 2015, 09:54
A mnie zasmuca jak selektywnie podchodzą niesakramentalni do Bożych Przykazań. Szóste dla nich nie istnieje. Zrobili sobie wymówkę  z "wychowania dzieci (pozamałżeńskich) w wierze". Czy rozumiesz, co to znaczy : wychować dzieci w wierze? Cudzołożnicy wychowują dzieci w fałszywej wierze, że szóste przykazanie nie jest ważne, a małżeństwo można rozerwać, bo związek pozamałżeński jest najważniejszy. Tylko co powiesz, zwolenniku nieosądzania i miłosierdzia, porzuconym dzieciom z sakramentalnych związków?
P
paweł
25 maja 2015, 10:49
Rozwód jest nieszczęściem, porzucona żona i dzieci zostały skrzywdzone, nie ulega wątpliwości. Ale najlepszym wyjściem jest przebaczenie, właśnie dla porzuconej żony i dzieci, bo tylko dzięki przebaczeniu mogą być szczęśliwi. Brak przebaczenia jest krzywdą, dla tych porzuconych, krzywdzą sami siebie. Trzeba skończyć z rozpamiętywaniem krzywdy i ułożyć sobie życie bez tej osoby, która porzuciła. Jest Pani na pewno świetną, wspaniałą kobietą, nic Pani nie straciła ze zwojej wartości będąc bez męża, dla dobra dzieci i swojego trzeba postarać się przebaczyć i być szczęśliwą.  
25 maja 2015, 12:37
Nie pomoże się nikomu mamieniem, iz można dalej żyć w sidlach grzechu, Nie jest tak, iz raz czy dwa razy zdradza sie swoja zonę, a po cywilnym rozwodzie juz sie jej nei zdradza. Cudzołóstwo nei znika, bo ktoś uważa, iż po 10-20 latach zycia w nowym zwiazku coś sie zmieniło. I co gorsza, fałszem jest mówienie, iz tylko z jednym przykazaniem ma sie problem. Greszac przeciw jednemu grzeszy przeciw wszystkim przykazaniom. Falszem jest też mówienie o jakoby wielkiej miłości do Boga, skoro jednocześnie cały czas odrzuca sie swoim życiem małżeństwo jako nierozerwalny Sakrament. I falszem jest mówienie o miłosierdziu przez osoby, któe nie okazują miłosierdzia wobec swoich dzieci (z małżeństwa), czy wobec sakramentalnej żony.
25 maja 2015, 12:44
Jedym i najlepszym wyjściem jest powrót, czy chociaż chec powrotu do swojej żony. A nie wymaganie od niej przebaczenia, zrozumienia czy miłosierdzia. Co ważne, jedne nierozwazny krok, zdrada, porzucenie odbija sie nie tylko na żonie czy dzieciach. Ale cierpią też wnuki, a krzywda mimo wybaczenia powraca, chocby, kiedy tzw. wdowa (cywilna) po niewiernym meżu robi wszystko, aby wydziedziczyc jego wnuki, jak kiedyś zrobiaą wszystko aby odebrać jego dzieciom ojca . I nie są to przypadki odosobnione. Fora pomocy prawnej pełne są takich sytuacji. Dobre rady w takich sytuacjach nei pomagają, gdy rany są rozdrapywane.
K
Karol
25 maja 2015, 17:12
Tak Nina - uważam inaczej -do uruchomienia rozumu nie musisz otwierać oczy , ani je zamykać - rozum działa - powinien działać  niezależnie od warunków zewnętrznych , a co n.p. ma zrobić porzucona osoba ? nie wolno jej ułożyć sobie życia na nowo , pokazać dzieciom ,że można żyć bez awantur ............ . Każde zdanie negatywnie oceniające czyny innych  i  wypowiedziane bez zastanowienia się ....Nie sądzcie - nie będziecie sądzeni - czy pamiętasz gdzie to jest napisane - podpowiadam Ci - napewno nie w Trybunie  . Spróbuj jeszcze raz uruchomić rozum - więcej zrozumiesz ludzkie losy.
K
Kobieta
24 maja 2015, 19:40
Ojciec Mieczysław nie jest Duszpasterzem Wspólnoty SYCHAR w Bydgoszczy od dwóch lat.
T
tomii
24 maja 2015, 16:31
Człowiek ma wolna wolę i sam decyduje czy trwać w grzechu czy być samym bez grzechu. Dlaczego mamy grzeszników tłumaczyć? Jestem sam dla Boga, czyli mam założyć nową rodzinę bo tak latwiej? Stworzyć niesakramentalny związek bo po co mi Bog? Albo jestem katolikiem albo nim nie jestem. Nie ma tu nic pomiędzy. 
24 maja 2015, 08:22
Warto polecić do tego tekstu lekturę Listu św. Jakuba. O uczynkach z wiary płynących, ale też o przestrzeganiu przykazań.
O
Ola
24 maja 2015, 01:33
A co w takim razie z narzeczenstwem? Dlaczego my, przygotowujacy sie do sakramentu malzenstwa i mozolnie pracujacy na slub, ktory przeciez nie odbywa sie za darmo, jestesmy potepiani? co zlego jest w tym, ze chcemy zyc razem we wspolnocie rodziny i nie podejmujemy pochopnych decyzji, ktore prowadza do rozstan i cierpienia? Wiadomo, nie przewidzimy drogi, ktora jest przed nami, ale mozemy dolozyc staran, by kroczac nia razem... Sama pochodze z rodziny rozbitej, w ktorej Tata zalozyl nowa rodzine a Mama  zyje samotnie, i przezywam razem z Ukochanym olbrzymie rozterki w zwiazku ze stosunkiem spowiednikow do mojego narzeczenstwa... Dlaczego nas nie osadza sie tak indywidualnie?
B
Bożena
26 maja 2015, 17:25
Myślę, że to ze jest duszpasterstwo niesakramentalnych jest w porządku, ale za to w tym świetle wyraźnie widać, ze brakuje porządnego duszpasterstwa w wielu innych dziedzinach, np. dla narzeczonych. Ktoś też powinien pochylić się nad nimi i stworzyć takie warunki, żeby narzeczeni czuli się potrzebni Kościołowi i wzrastali w mądrości. To dotyczy praktycznie każdego stanu, także osób które z jakichś przyczyn porzuciły stan kapłański czy zakonny, bo to są zawsze jakieś ogromne zranienia. I dobrze, ze coś w tej dziedzinie ruszyło, choć widać przez to od razu olbrzymie braki gdzie indziej i to bardzo boli. 
W
wow
23 maja 2015, 22:32
W Irlandii dziś przegłosowano malzenstwo gejów. Wiecej chętnych do malzenstwa. Teraz to pojdzie jak rzeka. Polska następna.
F
fronda
23 maja 2015, 22:41
Terlikowski bardzo sie tym zdenerwował i wyzywa od g....... ;)
R
ryba
23 maja 2015, 20:31
A może wiecej profilaktyki? Sakramentu małżeństwa powinno się udzielać z większą rozwagą. Ile małżeństw jest zawartych nieważnie, to Bóg jeden wie.
M
Monika
23 maja 2015, 20:08
Mam wielkie uznanie dla pracy Ojca Łusiaka i zgadzam się z tym, co mówi. Trzeba tych ludzi wspierać, nie nam ich osądzać. Życzę sił do dalszej pracy.
ZW
zawsze wierni
23 maja 2015, 20:26
Popatrz na owoce pracy o. Łusiaka, czy innych duszpasterzy dla niesakramentalnych. Ile par cudzołożnków nawróciło się, czyli zerwało grzeszne relacje i wróciło do  ślubnych małżonków? Jeśli tak się nie dzieje, to praca kapłana idzie w odwrotnym kierunku, niż jest do tego powołany. Zamiast nawracać ludzi, prowadzi ich do zguby.
ZW
zawsze wierni
23 maja 2015, 15:52
O. Łusiak sugeruje, że brak duszpasterstw dla niesakramentalnych, spowoduje, że cudzołożnik "... Oddali się od chrześcijańskich wartości, przestaje dbać o więź małżeńską, dochodzi do kolejnego rozwodu, i kolejnego, i łamie szóste przykazanie po raz trzeci, po raz piąty… Sumienie się rozluźnia, jeśli chodzi o oszustwa, o kradzieże…'' To manipulacja. Po pierwsze: rozwodnik oddala się od wartości chrześcijańskich akurat wtedy, gdy zaczyna łamać VI przykazanie i wchodzi w kolejny związek po rozwodzie, a nie dlatego, że nie ma dla niego duszpasterstwa dla niesakramentalnych. Po drugie: jeden grzech pociąga za sobą kolejne. Właśnie życie w nieuprawnionej relacji jest BRAMĄ dla kolejnych grzechów wymienionych przez o. Łusiaka ( np. oszustwa, kradzieże, bo każdy porzucający małżeństwo jest w jakiś sposób kłamcą i złodziejem miłości, którą ślubował). A to zdanie już trudno zrozumieć: "łamie szóste przykaznie po raz trzeci, po raz piąty..?" Czy według o. Łusiaka można "zdradzić" kolejnego partnera, czyli wspólnika w cudzołóstwie"? Zdradza się stale jedną i tę samą osobę, tę której się ślubowało wierność przed ołtarzem, a nie kolejnego kochanka/ę
23 maja 2015, 18:18
"Zdradza się stale jedną i tę samą osobę, tę której się ślubowało wierność przed ołtarzem, a nie kolejnego kochanka/ę." W rzeczy samej - zdradzonym jest tak naprawdę... tylko i wyłącznie zdradzający. To on podejmuje wybór złamać słowa składanej przez siebie przysięgi, zdradza swoje ideały, w które wierzył, a więc zdradza tak naprawdę nie kogoś innego lecz samego siebie. Druga osoba w związku może cierpieć i mieć poczucie bycia zdradzoną, gdyż wobec swojego wybranka ulokowała swoje oczekiwania. Kiedy jednak wyrazi gotowość na zrozumienie dlaczego cierpi, przykre poczucie bycia zdradzonym(ną) ustąpi na rzecz budującego współczucia dla tego, kogo się pokochało.
S
Senior
17 listopada 2013, 08:39
Bardzo mądry ksiądz. Bardzo mądre słowa.
Ś
środa
12 września 2013, 20:15
A ty, piątek, jakie wyciągnąłeś, oprócz tego, że wnioski innej osoby nazwałeś "głupimi"?
P
piątek
12 września 2013, 19:01
@~czwartek Głupszych wniosków nie mogłeś wyciagnać?
C
czwartek
12 września 2013, 11:40
Duszpasterstwa dla niesakramentalnych stanowią duze zagrożenie dla osób, które jeszcze żyją w małżeństwach sakramentalnych, ale coś w nich się psuje, nie dogadują się, przechodzą kryzysy i zastanawiaja się czy ratować, czy się rozstac. A widząc duszpasterstwa pomagające niesakramentalnym, łatwiej im będzie się rozstać, bo można wyciagnąć oczywisty wniosek: Kościół pomaga tym, co weszli w nowe związki, a nie małżeństwom w kryzysie i na granicy rozpadu.
J
Judyt
23 maja 2015, 22:50
No przeciez w artykule stoi ze ten ksiadz zajmuje sie tez malzenstwami w kryzysie !
11 września 2013, 10:09
@T7HRR Jego żona sakramentalna rozwija "swoja piekną więź" w duszpasterstwie MNS i teraz on ... ma pójśc do drugiego DMNS a może tego samego? A czemu nie? Miałbyś z tym problem? @bratPolak Tak :-) jedno małżeństwo sakramentalne zachęcane przez duszpasterza na tej samej konferencji do pielegnowania "swoich pieknych więzi" w związkach niesakramentalnych... .... Dodatkowo, które z małżonków bedzię tym poszkodowanym i nie mającym szansy na powrót do małżonka sakramentalnego?
jazmig jazmig
10 września 2013, 17:17
Pragnę zwrócić uwagę o. Łusiakowi, że w chwili śmierci ostatniego apostoła, nie można niczego dodać, ani niczego ująć z Ewangelii oraz Dziejów Apostollskich i listów apostołów. Dokumenty, o których wspomniałem, przynoszą naukę Jezusa, że małżeństwo jest nierozwiązywalne oraz, że związek z oddaloną żoną jest cudzołóstwem. Tego faktu nie jest władny zmienić żaden ksiądz, biskup, kardynał, papież ani sobór.
M
Monika
23 maja 2015, 20:11
Na całe szczęście nie Pan jest sędzią, ale Pan Bóg. 
10 września 2013, 16:59
Dekalog jest po to, żeby go przestrzegać, a nie żeby mierzyć nim innych. Rozsądzać o tym, komu się udało go przestrzegać według Bożego zamysłu, będzie On sam @BratPolak Pomiajjac dyskusję, dlaczego osoba wierząca Bogu nie ma problemów z przestrzeganiem przykazań, warto odpowiedzieć sobie czemu pewną grupę katolików mierzy się wyłącznie wg nieprzestrzegania w specyficzny sposób jednego przykazania Dekalogu. W końcu przynależność do duszpasterstwa "niesakramentalnych" wyłacznie z takiego osądy wynika. Czyżby jednak brakowało wiary w ten Ostateczny osąd?
B
bratPolak
10 września 2013, 16:16
@T7HRR Jego żona sakramentalna rozwija "swoja piekną więź" w duszpasterstwie MNS i teraz on ... ma pójśc do drugiego DMNS a może tego samego? A czemu nie? Miałbyś z tym problem?
B
bratPolak
10 września 2013, 16:03
@TomaszL Dekalog jest po to, żeby go przestrzegać, a nie żeby mierzyć nim innych. Rozsądzać o tym, komu się udało go przestrzegać według Bożego zamysłu, będzie On sam Myślę, że to doskonale pasuje do Ciebie istanowiska, które uparcie prezentowałeś pod poprzednim wywiadem i...chyba chcesz nadal być sługą Prawa...
B
bratPolak
10 września 2013, 15:58
@~abc Ale ok, zgoda, rozumiem, że w kościele kazdy znajdzie odpowiednie dla siebie małżeństwo: sakramentalne, niesakramentane, homoseksualne, poligamiczne, jakie kto chce Sabotaż czy brak inteligencji? Stawiam na to drugie. I nadal... jest mowa o  niesakramentalnych. Obszerną wiedzę na temat : dlaczego to jest dobry termin znajdziesz w dyskusji pod poprzednim wywiadem. Ale dlaczego miałabyś się wysilać - lepiej pisać głupoty?
10 września 2013, 13:57
@abc Ja tylko przypomnę, że małżeństwo jest starsze niż chrześcijaństwo (i judaizm). A określenie małżeństwo NIESAKRAMENTALNE, odnosi się do katolików (oraz częsci innych chrzescijan) i oznacza nieuporządkowana sytuację człowieka z punktu moralnego przy uporządkowaniu z punktu widzenia prawa państwowego (czy zwyczajowego) :-(
10 września 2013, 13:54
@BratPolak - o ile mi wiadomo faryzeusze wymyslali prawo, aby się za jego pomoca usprawiedliwiać. Kto dziś sobie takie usprawiedliwiajace prawa wymyśla?
A
abc
10 września 2013, 13:51
Coś jednak dotarło do o. Łusiaka, bo ten artykuł częściowo odpowiada na pytania stawiane pod poprzednim artykułem. Była głucha cisza przez rok, aż w końcu JEST REAKCJA, hura!. I nadal... jest mowa o MAŁŻEŃSTWACH niesakramentalnych. Ale ok, zgoda, rozumiem, że w kościele kazdy znajdzie odpowiednie dla siebie małżeństwo: sakramentalne, niesakramentane, homoseksualne, poligamiczne, jakie kto chce
10 września 2013, 13:39
ech... znowu... jak co roku? Jest jednak postęp tym razem w tytule (patrz też treść) mowa jest o ocaleniu tych ludzi a nie ich niesakrametalnego związku... czyżby jednak coś po kilku tysiącach wpisów zostało?
10 września 2013, 13:27
@T7HRR Ona ma zrobić co innego: starać się wyjśc ze związku z mężczyzną, który nie jest jej sakramentalnym mężem oraz porządkowac swoje zycie tak by byłymąż nie mógł powiedzieć: nikt na mnie nie czeka. Ten "byłymąż" mocno sobie zapracował na to, by była żona już na niego nie czekała... Co nie znaczy, że NIKT już na niego nie czeka (jeśli potrafi być Człowiekiem). @bratPolak On się weźmie do pracy, wyprostuje swoje życie... i co mu radzisz???? Niech sobie weźmie teraz  jakąś porządna katoliczkę by utworzyc "piękna więź na kształt małżeństwa"  ;-) Jego żona sakramentalna rozwija "swoja piekną więź" w duszpasterstwie MNS i teraz on ... ma pójśc do drugiego DMNS a może tego samego?
B
bratPolak
10 września 2013, 13:22
@TomaszL Mam wrażenie, że ten wywiad powstał w odpowiedzi na dyskusję pod artykułem "Żeby się nie rozwiedli drugi raz": http://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,541,zeby-sie-nie-rozwiedli-drugi-raz.html Jakoś mnie nie dziwi, że ciągle stawasz pytania, na które znajdziesz odpowiedź w tekście obu wywiadów i dyskusji na forum. Wystarczy otworzyć oczy. Niestety! Ty wiesz swoje i nawet Jezus w tv by nie zmienił twego niewolniczego przwiązania do Prawa. Jak u faryzeuszy.
B
bratPolak
10 września 2013, 13:13
@T7HRR Ona ma zrobić co innego: starać się wyjśc ze związku z mężczyzną, który nie jest jej sakramentalnym mężem oraz porządkowac swoje zycie tak by byłymąż nie mógł powiedzieć: nikt na mnie nie czeka. Ten "byłymąż" mocno sobie zapracował na to, by była żona już na niego nie czekała... Co nie znaczy, że NIKT już na niego nie czeka (jeśli potrafi być Człowiekiem).
M
Melbba77
10 września 2013, 13:11
Nie ma czegoś takiego jak MAŁŻEŃSTWA niesakramentalne. Nie ma! Małżeństwo to tylko sakrament zawarty w Kościele.
10 września 2013, 12:58
Mam jej powiedzieć: "Pani musi! To nieważne, co pani czuje. Ma pani z nim jeść śniadania, obiady i kolacje, przyjaźnić się z nim, spędzać wolny czas, współżyć"? Czy sakrament zastępuje wszystko? Czy automatycznie uwalnia ludzi od tego, co czują, co myślą, co mają w pamięci? Nie znam przypadku, żeby ktoś zapomniał wyrządzane mu przez lata zło tylko dlatego, że zawarł sakramentalny związek. Modlą się o to, pragną tego, ale to nie przychodzi… Ludziom wyraźnie brakuje empatii, jeśli tego nie rozumieją. Ma jej powiedzieć... Co za poplątanie! W innym miejscu jest Ojciec calkowicie świadomy, że nie ta kobieta nie musi spac z katem i musi z katem mieszkać pod jednym dachem. Więc dlaczego ma jej to teraz Ojciec mówić???? Przeciez nikt tego od Ojca nie wymaga! Ona ma zrobić co innego: starać się wyjśc ze związku z mężczyzną, który nie jest jej sakramentalnym mężem oraz porządkowac swoje zycie tak by byłymąż nie mógł powiedzieć: nikt na mnie nie czeka.
R
rafi
10 września 2013, 12:44
To dobre określenie - "syndrom starszego brata".
10 września 2013, 11:45
Pytania do O. Mieczysława: 1. Czy Sakrament małżeństwa można rozerwać ludzką ręka? 2. Czy subiektywne odczucie o nieważności zawarcia Sakramentu małżeńskiego usprawiedliwia kolejny związek? 3. Czy dobro dzieci usprawiedliwia wg nauki Kościoła życie w zwiazku innym mężczyzną (kobietą) niż małżonek (kanoniczny)? 4. Czy usprawiedliwianie z grzechu śmiertelnego poza sytuacjami nadzwyczajnymi może być dokonane poza Sakramentem Pokuty? 5. Czy błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem w trakcie rozdawania Ciała Chrystusa wiernym w czasie Mszy sw. jest aktem dozwolonym przez władze kościelne? Jeśli tak, to poproszę o wskazanie, w którym dokumencie Kościoła jest takie pozwolenie.
Jadwiga Krywult
10 września 2013, 11:18
"Czy nie jest więc tak, że niesakramentalni dostają Kościół w wersji light? Po co człowiek ma walczyć o swoją świętość, skoro można iść do niej opłotkami, nie spowiadać się, przyjmować tylko komunię duchową i żyć? Czy to nie jest tworzenie takiego ciepełka, w którym niesakramentalni adorują sobie Jezusa i jest im fajnie" Dokładnie tak.
B
bratPolak
10 września 2013, 11:12
@Kinga Jest taki stereotyp, według którego duszpasterstwo osób niesakramentalnych zrzesza ludzi, którzy porzucili swoich małżonków. Myślę, że o.Łusiak miał na myśli min. Ciebie. Nie umiesz wyjść poza stereotypy. Jak faryzeusze. Dla nich Jezus był niestereotpowy.
Jadwiga Krywult
10 września 2013, 11:06
Jest taki stereotyp, według którego duszpasterstwo osób niesakramentalnych zrzesza ludzi, którzy porzucili swoich małżonków. Ktoś na nich czeka i nie ma racjonalnych powodów, dla których nie mogliby wrócić do sakramentalnego małżeństwa. Ks. Łusiak ma kłopoty z logiką. Oczywiście, że duszpasterstwa zrzeszają ludzi, którzy porzucili małżonków. Skąd wniosek, że ktoś na nich czeka i mogą wrócić ? Tyle namieszali, że raczej nie mogą wrócić, ale to nie zmienia faktu, że porzucili. A ks. Łusiakowi może sprzedali bajeczkę, że właściwie nie porzucili, bo mieli pod górkę przez małżonka.
A
abc
10 września 2013, 10:36
"...Sumienie się rozluźnia, jeśli chodzi o oszustwa, o kradzieże....'' Przede wszystkim rozluźnia się sumienia patrzących z zewnątrz i wyciągających wnioski, że w kościele można się rozwodzić i żyć w związkach niesakramentalnych; "....Likwidacja duszpasterstwa małżeństw niesakramentalnych sprawiłaby, że ludzie mogliby zacząć się staczać po równi pochyłej...' Nieprawda, ci ludzie mogą włączyć się do innych duszpasterstw i w nich się modlić i rozwijać duchowo.
M
Magdalena
10 września 2013, 10:21
Jeśli traktujemy Boga poważnie, ślub cywilny nie przedstawia dla nas żadnej wartości.
10 września 2013, 10:18
A powtarzajcie ludziom w kółko, to samo za Ojcem Łusiakiem: Bo to nie jest miejsce dla tych, którzy mogą coś jeszcze odbudować, których sakramentalny związek ma szansę funkcjonować. - Bądźcie niewierzący, nie wierzcie, że Bóg może uzdrowić. wobec ich pięknej więzi na kształt małżeńskiej - Dowartościujcie w sobie zaprzeczenie sakramentu unika takich określeń, jak "życie w grzechu" - Unikajacie myslenia o złamaniu przysięgi sakramnetaknej jako o grzechu Oddala się od chrześcijańskich wartości, przestaje dbać o więź małżeńską, dochodzi do kolejnego rozwodu, i kolejnego, i łamie szóste przykazanie po raz trzeci, po raz piąty… Sumienie się rozluźnia, jeśli chodzi o oszustwa, o kradzieże… Czy naprawdę o to właśnie nam chodzi? Kościół chce mimo wszystko tych ludzi ocalić, bo życie nie sprowadza się tylko do małżeństwa i seksu. - Czy życie sprowadza się tylko do małżeństwa i seksu? Czy nie możesz żyć bez osoby na kształt współmałżonka? należy ich wspierać, by pomimo swej sytuacji oboje żyli po katolicku "dorosłe dzieci mają, żal za kiepski przepis na ten świat" jedni moga bez ślubu sakramentalnego my tez możemy i do tego po katolicku... Wspierać tak - ale po co dawać ludzion autentycznie skrzwdzonym tonącym - "kamienie do kieszeni"...
A
abi
10 września 2013, 10:01
"Tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie.." Mt 5, 45
A
abi
10 września 2013, 09:58
Proszę Księdza, mam ogromną empatię, cudownych znajomych ze swietnymi nowymi rodzinami. Nigdy ich nie osądzam, gorąco proszę za nimi Boga. Chciałaym, ay Pan zaakceptował ich związki, zwłaszcza przez wgląd na dzieci. AleJezus powiedział wyraźnie, że kto oddali żonę, a weźmie inną, ten popełnia cudzołóstwo ZAWSZE! Mt5, 27-32 W innym miejscu dodał: Mt 5, 17-19:«Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejsze, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim». Więc proszę Księdza, proszę być wiernym Chrystusowi, a nie własnym uczuciom. Bardziej empatycznego niż Jezus nie ma i nie Edzie.Bóg kocha nas grzeszników-ale grzech pozostaje dla Niego grzechem... Kocham moich znajomych, ale ardziej kocham Jezusa ... "Ponieważ On sprawia, ze słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi. I On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych".
B
bratPolak
10 września 2013, 09:49
@~m Jestem tą porzuconą. Bez wsparcia, sama, załamana. A mąż świetnie się ma z nową partnerką, Komunię też przyjmuje, choć ze mną nie chce mieć nic do czynienia, ignoruje mnie zupełnie. Chyba nie o tym jest artykuł...Twó były jest świętokradcą, skoro przystępuje do Komunii. Wsparcie znajdziesz na przykład w Sycharze
D@
do @m
10 września 2013, 08:27
Bo nie ma wsparcia dla samotnych i porzuconych, nikt nie m owi o ich krzywdzie. Pomoc i wsparcie jest dla par-niesakramentalnych. Gdyby księza chcieli mówic o krzywdzie porzuconych małżonkow i ich dzieci to może uchronili by choć parę osób przed lekkomyślnym porzucaniem małżonków sakramentalnych, ale nie jest to temat kazań. Prędzej usłyszysz o aborcji i in vitro - o dzieci nienarodzone wszyscy się troszczą, a o dzieci porzucone - nikt
M
m
10 września 2013, 08:18
Jestem tą porzuconą. Bez wsparcia, sama, załamana. A mąż świetnie się ma z nową partnerką, Komunię też przyjmuje, choć ze mną nie chce mieć nic do czynienia, ignoruje mnie zupełnie.
D
doti
10 września 2013, 05:18
Podpisuje sie pod tym obiema rekami. Proszę Księdza, mam ogromną empatię, cudownych znajomych ze swietnymi nowymi rodzinami. Nigdy ich nie osądzam, gorąco proszę za nimi Boga. Chciałaym, ay Pan zaakceptował ich związki, zwłaszcza przez wgląd na dzieci. AleJezus powiedział wyraźnie, że kto oddali żonę, a weźmie inną, ten popełnia cudzołóstwo ZAWSZE! Mt5, 27-32 W innym miejscu dodał: Mt 5, 17-19:«Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejsze, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim». Więc proszę Księdza, proszę być wiernym Chrystusowi, a nie własnym uczuciom. Bardziej empatycznego niż Jezus nie ma i nie Edzie.Bóg kocha nas grzeszników-ale grzech pozostaje dla Niego grzechem... Kocham moich znajomych, ale ardziej kocham Jezusa ...
O
Owca
9 września 2013, 23:58
Proszę Księdza, mam ogromną empatię, cudownych znajomych ze swietnymi nowymi rodzinami. Nigdy ich nie osądzam, gorąco proszę za nimi Boga. Chciałaym, ay Pan zaakceptował ich związki, zwłaszcza przez wgląd na dzieci. AleJezus powiedział wyraźnie, że kto oddali żonę, a weźmie inną, ten popełnia cudzołóstwo ZAWSZE! Mt5, 27-32 W innym miejscu dodał: Mt 5, 17-19:«Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejsze, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim». Więc proszę Księdza, proszę być wiernym Chrystusowi, a nie własnym uczuciom. Bardziej empatycznego niż Jezus nie ma i nie Edzie.Bóg kocha nas grzeszników-ale grzech pozostaje dla Niego grzechem... Kocham moich znajomych, ale ardziej kocham Jezusa