Pełzająca sekularyzacja

(fot. PinkStock Photos!/flickr.com)
Tomasz Królak / KAI / psd

Przemiany sekularyzacyjne w Polsce dokonują się powoli, dlatego będzie to pełzająca sekularyzacja – uważa ks. prof. Janusz Mariański p.o. kierownika Katedry Socjologii Religii KUL.

ks. prof. Janusz Mariański: Spadek o ok. 10 proc. nie jest może dramatyczny, ale jednak w ciągu 30 lat ubyło nam z kościołów ponad milion katolików. Można zakładać, że wskaźnik ten spadnie poniżej 40 proc., choć będzie i tak najwyższy w Europie.

Warto uwzględnić fakt, że w okresie ostatnich 5-8 lat ponad 2 miliony Polaków wyemigrowało za granicę i nie są oni objęci w statystykach uczęszczających na Mszę św. chociaż istnieją w statystykach parafialnych polskich katolików. Ale ci, którzy wyjechali, jeżeli nawet wrócą, nie będą już tacy sami. Szacuje się, że spośród tych, którzy wyjechali praktykuje za granicą ok. 10-15 proc. Ogólnie widać więc tendencję spadkową, może nie dramatyczną, ale wyraźną.

W zsekularyzowanych krajach Europy zachodniej obserwuje się, że przy znacznym spadku praktyk religijnych utrzymuje się relatywnie wysoki poziom wiary w Boga. W Polsce natomiast, wraz ze zmniejszaniem się praktyk religijnych, spada równocześnie szacunek dla instytucji Kościoła i osłabienie wierzeń religijnych. Nie znaczy to, że wszyscy, którzy nie chodzą do kościoła są niewierzący, ale nie uważają, że swoją wiarę w Boga trzeba wyrażać poprzez aktywne uczestnictwo w kulcie religijnym.

DEON.PL POLECA

Niemniej na tle innych krajów europejskich wskaźnik praktyk religijnych jest u nas wciąż imponujący.

Tak, Polska wydaje się w tym kontekście przypadkiem szczególnym. W rankingach zajmujemy czołowe miejsca, wyprzedza nas jedynie Malta i, do niedawna, Irlandia.

Badania Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK) pokazały też, że wzrasta liczba osób przystępujących do Komunii.

Wskaźnik communicantes w ciągu 20 lat pokazuje wyraźną zmianę na plus: z 10,7 na 16, 4 proc. Możemy więc mówić, że wzrosło – przynajmniej w pewnych kręgach katolików – religijne zaangażowanie płynące z

Socjologowie wskazują na kilka elementów powodujących, że po roku 1989 Polacy nie odwrócili się od religii, a procesy modernizacyjne nie wywarły jakiegoś dramatycznego wpływu na poziom praktyk religijnych. Zwraca się tu uwagę zarówno na czynniki zewnętrzne (społeczne) jak i wewnątrzkościelne.

Co do tych pierwszych: Polska w dalszym ciągu jest krajem o znaczącym wskaźniku zasiedziałości przestrzennej. Oznacza to, że większość Polaków mieszka tam, gdzie się urodziła, ewentualnie przenosi się jedynie do najbliższego miasteczka czy miasta. Nawet wielkie procesy migracyjne, jakich obecnie jesteśmy świadkami, nie naruszyły w sposób istotny tego stanu rzeczy.

Po drugie: proces modernizacji Polski nie przebiega zbyt gwałtownie, a dobrobyt nie wzrasta skokowo, lecz raczej powoli. W niektórych warstwach społecznych można mówić wręcz o regresie. Nawiązuję tu do znanej tezy, że dobrobyt nie sprzyja praktykom religijnym.

Po trzecie: ważnym czynnikiem jest kondycja psychiczna Polaków, świadomość dostrzegania sensu życia. Otóż, nie najlepsza kondycja psychiczna może być czynnikiem spowalniającym odchodzenie od praktyk i religii.

A jakie czynniki w samym Kościele powodują stosunkowo wysoką skalę praktyk?

Po pierwsze: pomimo powolnego spadku powołań kapłańskich mamy ogromną kadrę duchowieństwa i wciąż ponad 10 tys. parafii. Większość młodzieży, przy wszystkich zastrzeżeniach do katechezy szkolnej, jest jakoś objęta działalnością wychowawczą katechetów. W dalszym ciągu widać też fenomen oddziaływania Jana Pawła II na świadomość religijną i zachowania religijne rodaków. Warto dodać, że najwyższy w ostatnich latach poziom praktyk religijnych odnotowano w 2005 r. – roku śmierci papieża. Pod wpływem przeżyć związanych z jego umieraniem i śmiercią, praktyki wzrosły. Prawdą jest jednak i to, że po trzech latach powróciły do normy, a obecnie możemy nawet mówić o niewielkim spadku. Kościół katolicki w Polsce nie jest tak silny, jak się niektórym wydaje, i nie tak słaby, jak chcieliby go widzieć inni.

A jak będzie z tymi praktykami w przyszłości?

Warto zwrócić uwagę na czynnik psychologiczny. Jeżeli pytamy Polaków czy w przyszłości religijność w naszym kraju się zmniejszy, to ponad jedna trzecia uważa, że tak. Możemy tu mieć do czynienia z tzw. samospełniającym się proroctwem. Obawy o zmniejszenie się polskiej religijności są zauważalne we wszystkich kręgach społecznych, łącznie z duchowieństwem. Przypomnę, że w przemówieniu do polskich biskupów w 2005 r. Benedykt XVI zachęcał duszpasterzy, „by liczba uczestniczących w niedzielnej liturgii nie malała ale stale wzrastała”. Nie będzie łatwo sprostać tym życzeniom. Niemniej, w dalszym ciągu można mówić o polskiej wyjątkowości. Gdybyśmy przenieśli teorię „dwóch prędkości” w Europie na grunt religijny, to na pewno Polska należy do grupy o prędkości spowolnionej gdy chodzi o procesy sekularyzacyjne i na pewno w dalszym ciągu utrzyma się ta wyjątkowość naszego społeczeństwa jeśli chodzi o praktyki religijne.

Czy oprócz zbadania liczby chodzących w niedzielę do kościoła i przystępujących wtedy do Komunii są jakieś inne wskaźniki, których poznanie mogłoby powiedzieć coś ważnego o polskich katolikach?

Myślę, że warto byłoby zająć się wielkanocną spowiedzią i Komunią (czyli poznać wskaźnik paschantes). Nie dysponujemy w tej dziedzinie dokładnymi danymi, a jedynie sondażami, wedle których wskaźnik ten wynosi 70 proc. Wśród młodzieży jest niższy o ok. 10 proc. – wielu duszpasterzy informuje, że w Polsce zaznacza się kryzys sakramentu pokuty.

Wiemy, że deklaracje ankietowanych są zawyżone o 10-15 proc., w związku z tym można by mniemać, że wskaźnik paschantes nie przekracza u nas 60 proc. Oznaczałoby to negatywne zjawisko w religijności Polaków, według mnie o wiele bardziej niepokojące aniżeli nieznaczne spadki wskaźnika dominicantes.

Spośród innych ważnych zjawisk nie ujętych w badaniach statystycznych (ale już odzwierciedlonych w polskich sondażach) zwróciłbym uwagę na zaznaczającą się różnicę pokoleniową w zachowaniach religijnych pomiędzy młodzieżą a dorosłymi. Otóż różnica co do liczby regularnie praktykujących jest wyraźna – wynosi ok. 15 proc., może to być zapowiedzią większej tendencji do spadku religijności w całym społeczeństwie.

Niezależnie od wymiarów liczbowych, procesem który się dokonuje i będzie widoczny w przyszłości jest zmiana typu religijności: od religijności dziedziczonej do religijności z wyboru czyli w pełni świadomej, przeżywanej – tak, jak ma to miejsce w najróżniejszych ruchach, wspólnotach i stowarzyszeniach religijnych. To im, w znacznej mierze, zawdzięczamy podtrzymywanie polskiej religijności, bo są niejako lokomotywą ciągnącą pozytywne przemiany w polskim katolicyzmie (choć część duchowieństwa niezbyt chętnie angażuje się w ich działalność).

KAI: To o tyle ważne, że w ruchach działają głównie młodzi katolicy, dojrzewający w zupełnie innych okolicznościach niż ich rodzice, dla których Kościół pełnił funkcje religijne ale także „zastępcze” – społeczne, narodowe.

– Z pewnością religia stawać się będzie coraz wyraźniej kwestią wyboru a nie dziedziczenia. Natomiast nie ma żadnych socjologicznych gwarancji, że za 20-30 lat Polska pozostanie społeczeństwem tak samo religijnym. Konieczności historyczne nie działają ani w jedną ani w drugą stronę a prognozy socjologiczne dotyczące religijności są szczególnie trudne. Niemniej i sondaże opinii publicznej i badania socjologiczne wskazują na powolność przemian sekularyzacyjnych w polskim społeczeństwie. To będzie raczej pełzająca sekularyzacja.

Księże profesorze, czy badania dotyczące sfery tak osobistej jak religijność nie grzeszą aby pewną powierzchownością? Może je jednak przeceniamy?

„Mierzalnych” praktyk religijnych nie można ani przeceniać, ani nie doceniać. Przeceniać w tym sensie, iż np. uważalibyśmy, że skoro mamy pełne kościoły, to jest to już religijność najwyższego rzędu.

Dlaczego?

Bo motywacje w praktykach religijnych mogą być bardzo różne: od mistycznych po społeczno-kulturowe. Nie można ich jednak nie doceniać, bo jest to jednak wymiar więzi z Kościołem i życiem religijnym. Poza tym, obliczenia są o tyle ważne, że stanowią bardziej miarodajny wskaźnik zaangażowań kultowych niż sondaże, których w ciągu roku przeprowadza się kilkadziesiąt. Informacje jakie uzyskujemy z bezpośredniego obliczenia są po prostu znacznie bliższe prawdy. Wolałbym zlikwidować połowę sondaży i przeznaczyć te środki na dobre zbadanie rzeczywistych zachowań i nowych poszukiwań duchowych Polaków.

Na przykład jakich?

Myślę, że na podstawie tego, co dzieje się na Zachodzie, powinniśmy się zastanowić czy socjologia religii nie powinna się przekształcić w socjologię duchowości. Chodziłoby o zbadanie nowych fenomenów życia duchowego, które pojawiają się poza Kościołami a nawet poza wielkimi religiami. Nie za bardzo wiemy, jak to badać, ale ten fenomen pojawia się już także w Polsce. Przejawia się w myśleniu typu: nie jestem religijny ale poszukuję duchowości. Widać zmaganie się tych ludzi o znalezienie sensu życia, mocowanie się z tym co ich przerasta, przeżywanie sacrum w różnych przejawach życia codziennego. itd. Nie zaniedbując tradycyjnych wskaźników życia religijnego, socjologowie powinni zainteresować się także przejawami poszukiwań duchowych, które kształtują się poza tradycyjnymi wspólnotami religijnymi.

*

Ks. prof. Janusz Mariański (ur. 1940), kierownik Katedry Socjologii Moralności i p.o. kierownika Katedry Socjologii Religii KUL. Członek Komitetu Socjologii PAN oraz Zespołu do Spraw Dobrych Praktyk Akademickich przy Ministrze Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Zajmuje się socjologią religii, socjologią moralności i katolicką nauką społeczną. Opublikował m.in.: "Religia i Kościół między tradycją i ponowoczesnością. Studium socjologiczne" (1997), "Między sekularyzacją a ewangelizacją. Wartości prorodzinne w świadomości młodzieży szkół średnich" (2003), „Religia w społeczeństwie ponowoczesnym” (2010).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pełzająca sekularyzacja
Komentarze (7)
A
alert
30 lipca 2014, 13:10
Dziś duchowni, to najczęściej intelektualiści prowadzący wygodny i stabilny tryb życia. Nas natomiast zachęcają do podejmowania trudów, wyżeczeń, wysiłków każdego dnia. Nawet "mochery" widzą, że coś tu nie gra za bardzo.
F
fides
30 lipca 2014, 13:07
Mnie gorszą w Kościele sprawy pedofilii, alkoholizmu księży, ale zdziwiłbym się gdyby się to gdzieś nie pojawiło. Natomiast najbardziej mnie gorszy rutyna księży, tworzenie sibie "wygodnych gniazdek" a oczekujemy od nich przecież świętości życia i przykładu, który nas pociągnie a nie tylko gadania i gadania.
D
didi
1 lipca 2011, 18:53
Jeszcze 15 lat i kościoły w Polsce się wyludnią, ponieważ umrze pokolenie chodzących do kościoła, na większości nabożeństw i mszy średnia wieku to 55+, gdy zabraknie tych ludzi pozostaną tylko ci, któzy teraz przychodzą z malymi dziećmi i część dzisijszych nastolatków
Jadwiga Krywult
1 lipca 2011, 07:27
"nie najlepsza kondycja psychiczna może być czynnikiem spowalniającym odchodzenie od praktyk i religii" Kościoły są pełne 'dzięki' tradycyjnej skłonności Polaków do narzekania i niezadowolenia ze wszystkiego. Nie ma się z czego cieszyć.
K
kate
1 lipca 2011, 06:44
Szkoda, że ten wywiad jest taki krótki (moze seria wywiadów byłaby ciekawsza),gdyż poruszane w nim kwestie są bardzo ważne i znaczące dla polskiej religijności. Ja dodałabym inne zjawiska, które z tematem się wiążą: regres religijności kobiet, zarówno spadek powołań zakonnych, jak i spadek praktyk i uczestnictwa w życiu Kościoła młodych Polek
R
R
30 czerwca 2011, 21:02
Bo KRK gada po chińsku.
AC
Anna Cepeniuk
30 czerwca 2011, 14:58
"Nawiązuję tu do znanej tezy, że dobrobyt nie sprzyja praktykom religijnym." To może warto sobie zadać pytanie - dlaczego tak się dzieje? Czemu młodzi bardzo przedsiębiorczy ludzie szukają innych kościołów czy ruchów. najczęściej zielonoświątkowców?......... Co do kondycji psychicznej - wymienionej "po trzecie" - to też bardzo prawdziwy powód.