Współczucie to istota religijnej postawy

„Cóż jest moją nową pustynią?” – zadawał sobie pytanie Thomas Merton, kiedy został mistrzem nowicjuszy. „Imię jej jest «współczucie». Żadna pustynia nie jest tak straszliwa, tak piękna, tak sucha i tak owocna jak pustynia współczucia” – odpowiadał.

Współczucie to istota religijnej postawy. Nasze doświadczenie współczucia jest jedynie naśladowaniem współczującego Boga. Miłosierna miłość Stwórcy jest współczuciem. Jahwe powodowany współczuciem wyprowadza Izraelitów z Egiptu. Zlecając misję Mojżeszowi, mówi: Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemięzców. [...] Zstąpiłem, aby go wyrwać z rąk Egiptu i wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej. [...] Teraz oto doszło do Mnie wołanie Izraelitów (Wj 3, 7-9). Również ze współczucia Ojciec zsyła swojego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3, 16). Całe życie Jezusa oraz Jego nauczanie to współczucie i zaproszenie do współczucia. Chrystus współczuje głodnym tłumom: ¯al Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść (Mt 15, 32). Łzy współczucia wyciska z Jego oczu prorocza wizja upadku Jerozolimy: Gdy był już blisko, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: „O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi!” (Łk 19, 41-42). Współczucie Jezusa nie jest tanim emocjonalnym wzruszeniem, ale bolesną „wiedzą serca” o cierpieniach człowieka, jakie ten sprowadza na siebie swoim buntem wobec Pana.

DEON.PL POLECA

„Cóż jest moją nową pustynią? Imię jej jest «współczucie»”. Aby móc przyjąć taką postawę, trzeba otworzyć się na cierpienie bliźnich, nie odrzucać go i zostać z nim sam na sam. Trzeba też stać się wobec cierpienia bezbronnym. W bezbronności i w samotności uwiarygodnia się autentyczność współczucia. Paradoksalnie, Bóg, który nie potrzebuje współczucia, sam staje się niemowlęciem budzącym współczucie. Nasze kolędy pełne są takich właśnie uczuć wobec małego i bezbronnego Dziecięcia, które rodzi się na obcej ziemi, nie w gospodzie pośród ludzi, ale w stajni pośród zwierząt. W ten sposób Bóg uwiarygodnia swoje współczucie dla człowieka. Autor Listu do Hebrajczyków pisze, że w Chrystusie mamy Arcykapłana zdolnego do współczucia, ponieważ został doświadczony cierpieniem i krzywdą, jakie zna każdy z nas (por. 4, 15). Może on współczuć tym, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabości (Hbr 5, 2). Chrześcijanie, wzorem swojego Mistrza, mają zwiastować światu współczucie Boga i okazywać je wszystkim, do których Pan ich pośle. Bądźcie wszyscy [...] współczujący, pełni braterskiej miłości (1 P 3, 8) – powie św. Piotr.

Dietrich Bonhoeffer, który zginął jako męczennik hitleryzmu, pisał z więzienia do swojego przyjaciela: „Ludzie idą do Boga w swoich biedach, błagają o pomoc, proszą o szczęście i chleb, o ratunek w chorobie i śmierci. Tak czynią wszyscy. Ludzie idą do Boga także w Jego biedach, znajdują Go biednego i pohańbionego, bez dachu i chleba; widzą Go splątanego przez grzech, słabość i śmierć. Chrześcijanie idą do Boga w Jego cierpieniach”.

Nie tylko my szukamy Boskiego współczucia, ale i Chrystus szuka naszego współczucia w naszych braciach potrzebujących, zagubionych i cierpiących. Rodzice, wychowawcy, spowiednicy, doradcy często zostają sami z niemocą, potrzebami i bólem tych, którzy im się powierzają, szukając pociechy, wsparcia i miłości. Każda nasza miłość i pomoc bliźniemu wiąże się z dźwiganiem jego ciężarów w samotności, na pustyni. Pomagając bliźnim w najtrudniejszych ludzkich sprawach, jesteśmy podobni do Jezusa modlącego się w Ogrójcu, który dźwiga na sobie cierpienie i grzechy całej ludzkości, a ciężar jest tak wielki, że Syn Boży oblewa się krwawym potem. Nasza pustynia współczucia podobna jest do Jezusowej w Ogrójcu.

Zwróćmy uwagę na jedno szczególnie ważne środowisko współczucia – rodzinę. Współczucia uczymy się najpierw w niej. Sam Jezus, podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu, uczył się postawy współczucia w swojej świętej Rodzinie (por. Hbr 4, 15). Współczucie, jakie wzajemnie okazują sobie rodzice, oraz to, które okazują wspólnie dzieciom, staje się najlepszą szkołą współczucia. Dzieci, które nie doświadczyły wzajemnego współczucia matki i ojca oraz nie były traktowane współczująco, stają się nieraz zimne i niezdolne do współczucia. Twarda postawa wielu młodych, którzy nie umieją okazać choćby minimum litości słabszym, jest zwykle odbiciem braku współczucia w środowisku rodzinnym.

Dziecku konieczne jest zarówno współczucie matki, jak i ojca. Są to bowiem dwa różne oblicza współczującej miłości. One wzajemnie się dopełniają. Matka w chwilach trudnych dla dziecka pociesza je, a jej współczucie zdaje się mówić: „Doskonale współczuję twoje cierpienie i zrobię wszystko, aby mu zaradzić”. Współczucie zbyt wrażliwej matki łatwo staje się jednak litością, która chroni dziecko przed wysiłkiem. Kiedy młodemu człowiekowi okazuje się zbyt dużo matczynej litości, ma on skłonność do koncentrowania się na sobie i użalania się nad swoją biedą. Stąd też współczucie matki winno być dopełnione współczuciem ojcowskim, męskim. Ojciec „czuje” nie tylko cierpienie dziecka i płynącą z niego niemoc, ale także jego wewnętrzną siłę, która drzemie gdzieś na dnie jego duszy. Budzi więc w nim odwagę do stopniowego przekraczania własnego cierpienia. Ojciec, będąc bardziej wolny wobec emocji – własnych i potomstwa – może zaprosić dziecko do zmagania się ze słabością i niemocą. To przez współczucie obojga rodziców dziecko odkrywa także Boga, współczującego Ojca, który daje każdemu to, czego mu potrzeba do życia. Do obrazu współczującego ojca rodziny odwołuje się Jezus, chcąc pokazać Boga Ojca litującego się nad każdym stworzeniem: Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? (Mt 7, 9-10).

Jakże zmieniłyby się nasze relacje z bliźnimi, gdybyśmy odkryli łaskę współczucia. Ona dałaby nam zrozumienie każdego człowieka, szczególnie tego, z którym jesteśmy w konflikcie. Współczucie wyleczyłoby nas z gniewu, złości i pragnienia zemsty, ponieważ bylibyśmy w stanie zobaczyć, że zachowanie ludzi jest często wyrazem cierpienia, zagubienia i niemocy, z którymi sobie zupełnie nie radzą. Dlaczego? Ponieważ go nie rozumieją, a czasami nawet nie dostrzegają. Spontanicznie modlilibyśmy się za nich, jak Jezus na krzyżu modlił się za swoich prześladowców: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34).

„Pustynia współczucia”, o której mówił Merton, jest szczególnie trudna i bolesna, kiedy dostrzegamy zniechęcenie do życia czy nawet rozpacz tych, którzy nam się powierzyli. Ale ta sama ciernista pustynia współczucia staje się piękna, kiedy w pewnej chwili odkrywamy w oczach człowieka zrozpaczonego błysk życia i nadzieję rodzące się w jego sercu pod wpływem naszego współczucia. Getsemani staje się wówczas Edenem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Współczucie to istota religijnej postawy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.