Znam owce moje, a moje Mnie znają

Niedziela Dobrego Pasterza bardziej niż o prowadzeniu ludu Bożego przez Pana – Zwycięzcę śmierci, piekła i szatana – mówi o rozwijaniu z Nim relacji i budowaniu zaufania do Niego: „Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach” (J 10, 11-13).

To, co Mistrz z Nazaretu mówi o sobie jako o Dobrym Pasterzu, można odnieść do naszych relacji z innymi. Warto w nich raz na jakiś czas robić porządek, żeby móc skupić się na tych, które naprawdę są wartościowe – na ludziach, dla których jesteśmy ważni. To pomaga budować poczucie własnej wartości. Tkwimy niekiedy w relacjach, w których jesteśmy wykorzystywani, czasem nawet pogardzani, w których ktoś ma korzyść z tego, że nas zna, i tylko dlatego się z nami zadaje. Kluczem jest tu słowo „znać”. W biblijnym języku ma ono dużo głębsze znaczenie niż tylko umieć rozpoznać twarz czy też powiedzieć, jak się ktoś nazywa i gdzie mieszka. Znać kogoś to znaczy mieć z nim bliską relację, tworzyć więź. I do tego właśnie powinniśmy dążyć w stosunkach z ludźmi, którzy są dla nas ważni – żeby się znać. Wówczas możliwe jest zaufanie, wtedy też możemy mówić o miłości, która wyraża się w tym wszystkim, co nazwać możemy „dawaniem siebie”. Szczytem zaś miłości jest to, co widzimy w Chrystusie Dobrym Pasterzu, który oddaje za nas swoje życie, który kocha tak mocno, że nie cofnie się nawet przed śmiercią.

„Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca” (J 10, 14-15). Jezus mówi o tym, że chce z nami być tak blisko, jak jest z Ojcem. Warto sobie to tak często powtarzać aż po prostu do nas dotrze prawda, jaką niesie ze sobą to stwierdzenie – aż przeniknie nasz intelekt i nasze serce. Miłość Pasterza wynosi owce do niesamowitej godności: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3, 1). Jego troska o owczarnię pozwala nam wzrastać, rozwijać się. Ta troska nie jest hodowaniem dla uzyskania jakiejś korzyści, ale jest wychowywaniem, dbaniem i ukazywaniem horyzontu, do którego wciąż zmierzamy – nieba.

To właśnie w Królestwie niebieskim to, co teraz jest jeszcze w zalążku, w pełni się rozwinie: „Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to ujawni, będziemy do Niego podobni; bo ujrzymy Go takim, jakim jest” (1 J 3, 2). To tam zrozumiemy, że bycie owcą Dobrego Pasterza nam nie uwłacza, ale jest zaszczytem i wielkim przywilejem. Tam będzie już dla nas oczywiste, że dać się poprowadzić Jezusowi nie oznacza zrezygnować z siebie i ślepo poddać się prowadzeniu na te biblijne zielone pastwiska i nad wody, gdzie można odetchnąć. Wielu odrzuca Chrystusa właśnie dlatego, że nie chcą rezygnować z własnej wolności i możliwości decydowania o sobie. Wiarę i religię pojmują jako niewolniczy system, w którym trzeba się poddać czyjemuś prowadzeniu, robić, co ci każą, i nie zadawać pytań, najlepiej w ogóle nie myśleć, lecz tylko iść przed siebie i ewentualnie beczeć, jak na owcę przystało.

DEON.PL POLECA

Niestety, na tę karykaturę chrześcijaństwa wielu wyznawców Jezusa świadomie się decyduje. Bo to po prostu łatwiejsze. W wierze nie chodzi jednak tylko o to, żeby iść za Pasterzem, ale przede wszystkim o to, żeby Go znać. Wtedy dopiero można mówić o zaufaniu, które sprawi, że naturalnym będzie poddanie się prowadzeniu Pana. Będzie to jednak pełne miłości powierzenie się Jego mądrości – idę za Nim, bo Go kocham i wiem, że i On kocha mnie, a zatem chce dla mnie jak najlepiej: „I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12).

Warto zwrócić uwagę jeszcze na słowa Jezusa, które świadczą o tym, że w relacji do ludzi i świata inicjatywa zawsze należy do Niego: „Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać. Nikt mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać” (J 10, 17-18). Przyjął krzyż świadomie, chciał tego. Postanowił przejść przez śmierć do życia, by wlać w nasze serca nadzieję. Ludziom zdawało się, że to oni Mu odbierają życie, by Go już uciszyć i nie słuchać więcej Jego „bluźnierstw”. Lecz inicjatywa należała do Niego – to On sam dobrowolnie oddał swoje życie. Śmierć nie była wypadkiem przy pracy, bo misja się nie powiodła i dlatego skończyło się tak tragicznie. Ona była częścią zbawczego planu – tak miało być, bo tak chciał Bóg, żeby w Chrystusie stać się człowiekiem, umrzeć i zmartwychwstać. Dlatego też Jezus może stać się dla nas punktem odniesienia i fundamentem, na którym możemy budować nasze życie: „On jest kamieniem, odrzuconym przez was budujących, tym, który stał się kamieniem węgielnym” (Dz 4, 11).

Mamy Go naśladować, więc też i my mamy przejmować inicjatywę w świecie, w którym żyjemy. Nie dawać się ponieść nurtowi, ale pójść czasami wbrew – nomen omen – owczemu pędowi, nie powtarzając sloganów i haseł, które choć chwytliwe, to jednak często mijają się z prawdą. Tak jak Apostołowie, którzy zbudowali swoje życie na Kamieniu odrzuconym przez innych: „Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w człowieku. Lepiej się uciekać do Pana, niż pokładać ufność w książętach” (Ps 118, 8-9). Owszem, nic przyjemnego nie ma w tym, że ktoś będzie nas wytykał palcem, że będzie z nas się naśmiewać z powodu naszej religijności i więzi z Jezusem. Z pociechą przychodzą jednak słowa św. Jana: „Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego” (1 J 3, 1). Wielu nie rozumie chrześcijan, bo nie doświadczyło miłości Jezusa. Dla wielu wiara nie jest czymś, na co warto tracić czas. Można się tym zasmucić i załamać ręce… Ale można to też potraktować jako szansę, żeby opowiedzieć o tym, co łączy nas z Pasterzem, który nie dość, że jest Dobry, to po prostu jest też Piękny – i zależy Mu na wszystkich: „Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz” (J 10, 16).

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Znam owce moje, a moje Mnie znają
Komentarze (4)
AS
~A. Szczawiński
23 kwietnia 2024, 08:57
Zastosował Ksiądz ciąg długich zdań. To się źle czyta. Dwa zdania dłuższe, jedno krótsze. Poza tym tekst jest chaotyczny i pełen oczywistości.
MF
Michal Filo
21 kwietnia 2024, 15:27
A co z wiernością wobec Wiekuistego jedynego Boga????
MR
~Monika Radziak
21 kwietnia 2024, 11:25
Kto MNIE OSZUKA? ODWRÓCI MU się, oszuka SIEBIE i swą Rodzinę.
TB
~tadeusz Borkowski
21 kwietnia 2024, 13:34
Nie rozumiem