Co czujesz na myśl o ludziach, którzy żyją w luksusie? Przyjrzyj się temu uważnie
Pracując w miejscu, gdzie ludzie są w stanie wydać tyle pieniędzy, ile wynosi moja cała pensja, bez mrugnięcia okiem, nachodzą mnie refleksje czy chciałabym być na ich miejscu. Jaką wtedy byłabym osobą?
Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu: „Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: „Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę; woły i tuczne zwierzęta ubite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę!” Lecz oni zlekceważyli to i odeszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy, pozabijali.
Mt 22, 1 – 6
Pracując w miejscu, gdzie ludzie są w stanie wydać tyle pieniędzy, ile wynosi moja cała pensja, bez mrugnięcia okiem, nachodzą mnie refleksje czy chciałabym być na ich miejscu. Jaką wtedy byłabym osobą? Czy przypadkiem nie zmieniły by się moje priorytety? Czy mając to, co oni – czyli pieniądze, wpływy, często sławę czy rozpoznawalność – nie byłabym jak ci, którzy odrzucają zaproszenie na ucztę? Czy przypadkiem nie uznałabym za wystarczający pokarm, to co osiągnęłam w świecie i nie szukałabym Wody Żywej, która ma raz na zawsze zaspokoić nasze największe pragnienie serca – spotkanie Boga i bycie przez Niego kochanym w każdej chwili swojego życia?
Im więcej budujemy w tym świecie, tym łatwiej te budowle będą nam zasłaniać pustynie naszego stanu duchowego. Za dużo energii będzie pochłaniać troska o utrzymanie tego, co się wypracowało, a gdy trzeba będzie to odstawić na chwilę na bok będzie to niezmiernie ciężkie, bo w pewnym momencie wydaje nam się to wręcz niezbędne do życia. Przyzwyczajenie do dobrobytu i dostatku będzie koncentrować nasze cele i dążenia do podtrzymania tego, co ukazuje nam się jako coś miłego i zaspokajającego wszelkie potrzeby – tyle, że te materialne. Komfort psychiczny wynikający z posiadania dostatecznej ilości pieniędzy jest dużym ułatwieniem. Jednak czy konieczna jest tak ciężka praca, tyle poświęconego zdrowia, energii, życia na to, co może runąć jak domek z kart? Są dni, kiedy będzie nam się wiodło, ale nic nie trwa wiecznie. Dostatnie miesiące mogą nagle przemienić się w chwile walki utrzymania się na powierzchni.
Teraz pozostaje pytanie – czy jesteśmy w stanie, będąc na tronie bogactwa i posiadania wszystkiego, co sobie wymarzymy, zbudować takie relacje, że gdy nagle to wszystko stracimy, znajdą się Ci, którzy wyratują nas i pomogą stanąć na nogi? Czy będzie w nas dostatecznie dużo pokory, by przyjąć tę pomoc? Czy potrafimy prawdziwie kochać? To znaczy gdy mamy, dzielimy się z tymi co potrzebują, a gdy nam samym czegoś brakuje, nie odtrącamy pomocnej dłoni?
Jak łatwo nam przeoczyć to, co najważniejsze trwając w poświęceniu pracy i przywiązanie do dóbr materialnych, a przez to często skłonni by skreślać, dyskredytować lub znieważać króla? Jak chcemy szukać miłości, gdy serce przestaje się tego domagać, będąc karmionym substytutami, do których się w pewnym momencie przyzwyczaja? Co zrobić z tym jak zaczyna nam się wydawać, że ważniejsze jest to, co mamy, niż przyjść w miejsce, gdzie będzie nam dane w nadmiarze, ale jednocześnie wymaga to zostawienia tego wszystkiego za sobą i poświęcenia czasu, który staje się w obecnym świecie nową walutą? Ilu z nas wydaje się modlitwa, spotkania z ludźmi, rozmowy i gotowość by pomóc czy wysłuchać jako strata tego cennego „pieniądza” jakim są te szybko płynące minuty, podczas których przecież możemy pracować na swój sukces?
Czasem zazdrościmy ludziom, którzy żyją w dostatku takich drobnych rzeczy. Wydają nam się przyjemną możliwością przejechanie się choć raz drogim, sportowym samochodem, spędzenie nocy w pięknej willi, jeden nocleg w 5-cio gwiazdkowym hotelu na drugim krańcu świata, możliwość kupna bliskiej osobie drogiej biżuterii czy po prostu choć jeden dzień bez trosk o dobra materialne. Uważam, że następne wersy Ewangelii niosą niesamowite pocieszenie…
I sala weselna zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nieubranego w strój weselny. Rzekł do niego: „Przyjacielu, jakże tu wszedłeś, nie mając stroju weselnego?” Lecz on oniemiał.
Mt 22, 10b – 12
Obraz spotkania Boga już po drugiej stronie, kiedy w tym świecie o Nim zapomnieliśmy. Moment dostrzeżenia tego wesela, uczty, przepychu, dostatku, wszystkiego, co potrzeba, a jednocześnie spotkanie samej osoby Króla, która jest pełna miłości, gotowości by dawać i dbać o nas – na to wszystko reakcja oniemienia jest niezmiernie wymowna. Jestem świadoma, że perspektywa tego, że na końcu jest miejsce, gdzie już nie będzie zmartwień o to, jak utrzymać się na finansowej powierzchni, nie zdejmuje z naszych barków problemów tej natury i one dalej będą nas męczyć. Jednak czy warte naszej uwagi są ścieżki, które powodują odrzucenie zaproszenia Boga na ucztę? Czy nie chcemy w tym świecie pławić się w dostatku miłości, dobra, przyjaciół, przebaczenia i możliwości bycia wolnym od grzechu, a dopiero potem myśleć o tym, ile tak naprawdę potrzebujemy bogactwa tego świata, by być szczęśliwym?
* * *
Tekst pochodzi z bloga kontrapunktdlaswiata.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!
Skomentuj artykuł