Czego nauczył mnie Patryk Vega?
Nie znam zupełnie filmów tego reżysera, bo to nie moje klimaty, a jednak tak się stało, że usłyszałam opowieść tego podziaranego gościa. I wcale tego nie żałuję.
Tak, tak! Ten od „Pitbulla” czy „Botoksu”. Lubię słuchać historii różnych ludzi. Wywiady są jakimś wyrywkiem życia, ale często niezwykle mnie inspirują, otwierają oczy, poszerzają horyzont, uczą nieoceniania i niewkładania ludzi do szufladek. Tak było wczoraj. Odpaliłam wywiad, który stał się inspiracją do napisania tego tekstu, nie wiedząc nawet jak ten znany, choć kontrowersyjny reżyser wygląda. I nie będąc przekonana czy dotrwam do końca godzinnego wywiadu. Nie znam zupełnie filmów tego reżysera, bo to nie moje klimaty, a jednak tak się stało, że usłyszałam opowieść tego podziaranego gościa. I wcale tego nie żałuję.
Posłuchajcie, a raczej przeczytajcie, więc i Wy, jeśli macie ochotę .
Świadectwo
Chyba już się kiedyś do tego przyznawałam, a jeśli nie to właśnie to robię, że mówienie o wierze wprost i bez skrępowania, jakiegoś wbrew logice (bo przecież Bóg jest dla mnie najważniejszy na świecie), jest dla mnie olbrzymim wyzwaniem. Wśród ludzi, którzy nie wierzą, a tym bardziej są nastawieni wrogo/buntowniczo/nieprzyjaźnie/… świadczenie, przyznawanie się do wiary nie jest dla mnie naturalnym odruchem, potrzebą serca, a raczej wciąż bardziej jakimś przymusem, powinnością.
Dlatego tam mocnym dla mnie wsparciem, a przede wszystkim wzorem był w tym temacie MNM (Mój Niezwykły Mąż). On nie miał oporu, żeby z kolegami magazynierami (wierzącymi, ale przede wszystkim tymi zupełnie z drugiej strony barykady) porozmawiać o tym, że czekamy z seksem do ślubu, że nie mieszkamy jeszcze (przed ślubem), o zgrozo!, razem, że jesteśmy we wspólnocie,…
Uwielbiam patrzeć i przebywać właśnie z takimi ludźmi. Prawdziwymi, pokornymi, odważnymi.
We wspomnianym wywiadzie Patryk Vega opowiedział o swojej ubiegłorocznej przemianie. Na początku używał słowa duchowość. Oho, pewnie jakieś buddyjskie lub przynajmniej wschodnie oświecenie- pomyślałam w pierwszej chwili. Nie znam człowieka, ale kaliber filmów, które robi mniej więcej kojarzę. I język używany tam też. A tu się okazało, że katolik on. A czym mnie jeszcze bardziej zaskoczył, to mający stałego kierownika duchownego (kapelana policyjnego), co uważam jest zawsze bardzo pomocną i ważną sprawą, a przy nawróceniu nagłym, kiedy mija moment mocnego doświadczenia łaski, jest, moim zdaniem, niezbędne.
Strategiczny kwadrans
Ujęło mnie też to, jak Patryk Vega opowiadał o mechanizmie uzależnienia. Z alkoholu, z którego zrezygnował, przeniósł się na pieniądze. Zauważając to u siebie, chce temu przeciwdziałać. Lamborghini sprzedaje, a zakupy ubraniowe ma zamiar robić dwa razy w roku.
„[…] w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.” (Łk 15, 7). Autentycznie się ucieszyłam! I jednocześnie dostałam coś. Nową nadzieję.
Szaleje on w domu, bawiąc się z dziećmi, a z żoną nie miał nigdy tak dobrej relacji, jak przyznał. Zapewne jeszcze wiele walk przed nim, jak przed każdym z nas, ale pierwszy, ten najważniejszy krok wykonany. A co jeszcze ważniejsze jest ktoś (mam tu na myśli kierownika duchowego), kto go na tej drodze podtrzymuje.
I jest modlitwa, która też jest dla niego podporą. Uderzyło mnie i wzruszyło, że codziennie czyta Słowo Boże, a na modlitwę poświęca przynajmniej godzinę dziennie (robiąc trzy filmy rocznie, mając rodzinę, …)!
Masz czas na choćby strategiczny kwadrans w ciągu doby?
Nie przyspieszaj!
Nie każda historia musi być tak trudna, żeby dojść do miejsca, w którym na serio zacznie się budować relację z Bogiem. Ale z pewnością każdy z nas doświadczył tego, że chciałby coś już, natychmiast. A tu ni widu, ni słychu. No przecież chcę wierzyć. Chcę to czy tamto, ale nie umiem. I nie będziesz umiał! Bo to łaska, na którą tylko i aż potrzebujesz się otworzyć. A często, pewnie zawsze, potrzebujesz cierpliwie poczekać. Co nie znaczy nic nie robić.
Zanim Patryk Vega zaczął nazywać się katolikiem i być w dodatku wierzącym, jak się wydaje, doświadczył wiele trudu, smutku. Cierpienia po prostu. Wywiad okazał się doskonałą ilustracją pierwszego czytania z tego dnia (Jr 8, 1-17). Zrozumiałam to po odsłuchaniu komentarza. Czytanie nic o żałobie nie mówiło, a tu ksiądz zaczyna parafrazując: „Mam czasem pokusę, żeby osobom doświadczającym jakiegoś bólu, np. żałoby (i słuch mi się natychmiast wyostrzył, i oczy otworzyły, choć był wieczór- przyp. mój) powiedzieć, już teraz powiedzieć, o etapach żałoby i koniecznie powiedzieć o etapie ukojenia, i że ten ból minie. To jest pokusa, bo jak człowiek jest w wielkim bólu, to mówienie mu, że to minie jest wręcz raniące. Mam pokusę, żeby przyspieszać pewne etapy.”
Nie przyspieszaj etapów żałoby i miej cierpliwość do historii życia (własnego czy kogoś innego)!
Niemożliwe? Wzrok w Jezusa!
W trakcie oglądania wywiadu przyszedł do mnie cotygodniowy wspólnotowy mail na dobry tydzień. Przeczytałam go po skończeniu wywiadu i to tym razem był komentarz do Ewangelii z dnia. Spiął mi się wtedy ten tekst w całość:
Kiedy Piotr rozpoznaje Jezusa, chce go naśladować w tej dziwnej wędrówce. Wie, że po wodzie chodzić nie można, ale ostatecznie bardziej ufa Jezusowi niż własnemu doświadczeniu. Wychodzi z łodzi i idzie po wodzie. Ważny jest kierunek jego kroków i wzrok utkwiony w Jezusa, który umożliwia czynienie rzeczy po ludzku niemożliwych.
Ta historia, świadectwo Patryka Vegi, uczy mnie cierpliwego czekania i nie przyspieszania, mobilizuje do modlitwy codziennej nie odbębnianej w pięć minut (widzę jak bardzo jej zaniedbywanie wpływa na moją codzienność), i przypomina, że niemożliwe dla Boga nie istnieje (Łk 1, 37)!
Cały wywiad możecie zobaczyć tutaj:
Skomentuj artykuł