Jesteśmy wolni?
Człowiek albo jest wolny, albo ma jakieś przeznaczenie, które bezwzględnie musi się spełnić. Nawet jeśli jest przeznaczony do ostatecznej klęski. Tercium non datur. Amen.
Jak wyjaśnić pojawiające się niekiedy uczucie, że Bóg nas zaprowadził właśnie tu i że przebyta droga miała jakby ukryty wcześniej, a teraz dopiero widoczny, sens? Skoro jednak Bóg zna przyszłość, co z naszą wolną wolą? I problem zła. Misterium iniquitatis polega na tym, że jak się człowiek uprze, to każdą podłość uczyni, a Pan nie chwyci go wcześniej za rękę, nie powstrzyma. Szanuje wolność, choć przecież na tym traci…
Po mojemu, to skoro nie wiemy, co nas spotka za rogiem, to może tam być wszystko i fakt, że Ktoś wie, nie ma wpływu na nasze zachowanie. My nie wiemy, wobec czego nie jesteśmy zmuszeni do konkretnej reakcji. Wiadomo, że biologia, czasy, kultura i wychowanie robią swoje, ale to już inna sprawa. Wybieramy sobie drogę, cel i bardziej lub mniej konsekwentnie idziemy. Po drodze skręcamy, idziemy prosto, a zdarzy się, że wracamy. Niekiedy da się usłyszeć głos Pana i pójść w Jego stronę. Niekiedy mamy z tym problem.
Każdy z nas dostaje jakąś szansę. Myślę, że szanse te są ciągle, tylko czasem nie potrafimy ich dostrzec. Twierdzę, że najwięksi grzesznicy także takie szanse otrzymywali, tylko z nich nie korzystali - albo świadomie nie chcieli, albo na skutek swych dotychczasowych (wolnych) wyborów oślepli. Choć przecież niejeden w końcu się nawrócił, choćby na łożu śmierci. Bóg niewątpliwie ma wobec nas jakiś plan, czegoś od nas chce, musi jednak dobrze kombinować, żeby w każdej nowej sytuacji, w każdej biedzie, w którą się wpakujemy, wskazać drogę wyjścia. Myślę, że Wiekuisty improwizuje cały czas. To znaczy, z naszej perspektywy to wygląda na improwizację. On jest ponad czasem, więc widzi nas jednym spojrzeniem, ogarniającym równocześnie każdy epizod życia, łącznie z przyszłością.
I jeszcze coś z własnego doświadczenia, żeby wszystko nie było zbyt oczywiste. Zdarzało mi się mieć wielką ochotę (pokusę, ma się rozumieć) na zrobienie jakiegoś głupstwa, jednak okoliczności tak się zmieniały, że nic z owego grzeszenia nie wychodziło… Ciekawe, co? Jest takie bardzo mądre powiedzenie (nie znam autora): "Bóg potrafi pisać prosto po krzywych liniach. W końcu jest wszechmogący!"
Skomentuj artykuł