Katoteka niedorosłego człowieka
"... Żeby dla innych robić więcej niż dla siebie" - w taki sposób Denzel Washington streścił całą Biblię. Stary i Nowy Testament, kilka tysięcy stron, setki przypowieści, tysiące postaci, a wystarczy jedno zdanie, by to wszystko podsumować.
Zdanie to Washington wypowiada w filmie "Księga ocalenia". Nie jest to żadna nowość, która podbija w tej chwili kina na całym świecie, aczkolwiek w 2010 roku można było o tym filmie co nieco usłyszeć. Obejrzałem go jakiś miesiąc temu i dawno nie miałem tak mieszanych uczuć, jak po końcowych scenach tego, co by nie mówić, dość oryginalnego i odważnego pomysłu (w końcu film skierowany był do masowego, a w dodatku amerykańskiego widza). Nie dość, że cały film kręci się wokół Pisma Świętego, to jeszcze wyciąga z kart Świętej Księgi najważeniejsze przesłanie i zmusza widza do skorzystania z leniwych zwojów mózgowych.
Mówi głupi w…
Jak na dłoni pokazane są, zupełnie odmienne przykłady podejścia do Słowa Bożego, jego interpretacji i wykorzystania przesłania, jakie ze sobą niesie. Jak w życiu, można Biblię czytać i można ją drżeć. Można zrozumieć jej całościowe przesłanie i można też bawić się w wybieranie wygodnych dla siebie cytatów. Można stosować w życiu zasady Dekalogu, a można też naginać je do swoich potrzeb.
Z "mówi głupi w swoim sercu, nie ma Boga" wybieramy "nie ma Boga" i jest. Pismo Święte mówi o tym, że Bóg nie istnieje. Cóż zrobić, głupota.
Można zrobić z pomocą Biblii wiele dobra, ale można też wykorzystać ją do złych celów. Wydaje mi się, że Biblia sama w sobie nie jest zła, ani dobra. Dopiero w połączeniu z człowiekiem nabiera określonego charakteru i ma wpływ na rzeczywistość. U mnie w domu Pismo Święte przez wiele lat zbierało kurz na półce. Dziś nie ma dnia, bym po Biblie nie sięgał. Muszę przyznać, że niejeden raz znalazłem tam pocieszenie czy rozwiązanie kwestii, która mnie mocno irytowała.
Jak Cię widzą, tak…
Wielu usilnie broni tezy, że Biblia jest największym przekleństwem ludzkości. Wielu, przeciwnie, że jest błogosławieństwem dla świata. Ludzie, rozmawiając o tym, potrafią obrzucać się takim mięchem, że uszy więdną. Żadnych argumentów, same emocje. Nie chodzi w tych rozmowach o dyskusje, a raczej o udowodnienie, że ja mam rację, ja jestem mądry, a ty jesteś głupi i goń się stąd. Pierwszy zarzuca drugiemu zacofanie, a drugi pierwszemu zezwierzęcenie. Szanse na porozumienie równe zeru.
A może, ani jedna strona nie ma racji, ani druga. Może to człowiek robi z Biblii bejsbola do walenia po głowie innych. Często wycieramy sobie twarz słowem Bożym. Zasłaniamy się stronami tej księgi, kiedy obgadujemy, kłamiemy, kombinujemy i krzywdzimy innych.
"Księga ocalenia" bardzo dobrze nakreśla ten problem i dlatego warto ją obejrzeć.
Tak na zakończenie z przymrużeniem oka: Jezus i Mojżesz grają w golfa. Jezus uderza, piłeczka leci, leci... wpada do jeziorka i pływa po powierzchni. Jezus idzie po wodzie uderza i piłka trafi do dołka. Teraz kolejka Mojżesza. Uderza i piłka wpada do jeziorka i tonie. Mojżesz rozdziela wodę, uderza w piłeczkę, a ta trafia do dołka. Przychodzi starzec i pyta się: - Mogę z wami zagrać? Mojżesz i Jezus po krótkiej naradzie zgadzają się. Starzec uderza... piłeczka trafia do jeziorka, połyka ją ryba, rybę łapie ptak, leci z nią w powietrzu, rozpruwa, piłeczka wypada z ryby i wpada do dołka. W tym momencie Mojżesz mówi do Jezusa: - No wiesz co! Z Twoim starym to się nie da grać!
Skomentuj artykuł