Przyczyna
Partia Janusza Palikota chce usuwać krzyż z sali sejmowej w kraju, w którym tak niedawno za wieszanie krzyża na ścianie ludzie godzili się cierpieć. Jeszcze niedawno ten naród budował Kościoły pomimo braku środków i represji komuny. Czy to ten sam kraj?
Kiedyś nasi rycerze szli do bitwy z "Bogurodzicą" na ustach, ksiądz Skorupka z krzyżem w ręku podrywał do walki żołnierzy w krytycznych momentach Bitwy Warszawskiej, na podwórkach walczącej Powstańczej Warszawy trwały modlitwy przy podwórkowych kapliczkach.
W okresie dominacji Sowietów w naszym kraju kupić lub zastraszyć dali się nieliczni. Teraz 10% tego samego(?) narodu głosuje na partię, której głównym hasłem wyborczym jest antyklerykalizm. Co się stało?
W radiu słyszałem samokrytykę kilku ludzi Kościoła, nawet w DEON-ie było kilka głosów winiących za ten stan rzeczy kler. Padły nawet zarzuty "zwasalizowania" przez polityków części tego kleru. Z tym ostatnim stwierdzeniem spotykałem się już wcześniej, co jest bolesne, bo chyba wszyscy zainteresowani wiedzą czym skończyło się dla Kościoła we Francji przymierze "tronu z ołtarzem" dokonane za czasów kardynała Richelieu.
U nas jednak ani tak mocnego przymierza nigdy nie było, jak również nie było nawet cienia potwornych nadużyć tamtych czasów. Skutki materialne zresztą są również nieporównywalnie mniejsze bo i o wydarzeniach Rewolucji Francuskiej mowy nie ma. Skutki duchowe niestety są bo te 10% głosów oddane na Ruch Palikota, do których należałoby jeszcze dodać głosy oddanymi na inne nieprzyjazne Kościołowi ugrupowania to nie jest przypadek czy chwilowy kaprys losu...
Uważam, że przyczyn nie można szukać jedynie w działaniu duchowieństwa, bo nie ono stało "na szczycie świecznika" propagandy ostatnich 20 lat. Był tam pan "z Matka Bożą" w klapie, byli inni liczni głośni Katolicy, którzy walczyli z zajadłością trudną do opisania. Narzędziem tej walki były oskarżenia, a źródłem tryumfu obraz przeciwnika "zmieszanego z błotem".
To, że przy okazji mieszano z błotem również ideę, za którą kiedyś większość z tych panów walczyła nie przeszkadzało autorom tych "potyczek". Nie wchodząc w naukowe dywagacje, wspomnę tylko własne doświadczenia, pokazujące skutki tych praktyk. Najpierw przyjaciel wykorzystał sytuację rozmowy "w cztery oczy", aby ostrzec mnie przed wieszaniem wizerunku Bogarodzicy bo "to" nosił już znany zdrajca w klapie i z tej racji przyznawanie się do Matki Bożej może podważyć moją wiarygodność w biznesie.
Człowiek z wyższym wykształceniem traktuje problem domniemanego agenta(?), w taki sposób jakby na noszenie wizerunku Bogarodzicy potrzebne było jego przyzwolenie. Było to rozumowanie człowieka raczej małej wiary, choć nie zaprzeczającego przynależności do Kościoła Katolickiego. Czy aby postawa wielu polityków, którzy używają Kościoła instrumentalnie nie może być przyczyną takich zachowań?
Kiedy indziej miejscowy "blokers", który z jakichś przyczyn mnie poważał, zwrócił mi uwagę, że mogą mnie uznać za "zeszmaconego" bo rozmawiam z policją. Dla wyjaśnienia dodam, że było to w okolicy roku 2000 i nasz dzielnicowy zajrzał do mnie służbowo w sprawie pozwolenia na broń. Gdy zapytałem owego "blokersa", co go tak zgorszyło, odpowiedział, że "Solidarność" tak dobrze biła się z policją, "a ty z nimi rozmawiasz".
Początkowo byłem zszokowany, bo wypowiedź była szczera. Czy jednak w warunkach polsko - polskiej wojenki może dziwić fakt, że osoby prymitywne, nie rozumiejące zawiłości polityki, potrafią dostrzec tylko wzajemną agresję medialną ludzi o rodowodzie solidarnościowym? Osoby, które tego nie dostrzegają, może są i prymitywne ale z prawem głosu w wyborach! Wybrałem przykłady drastyczne, ale czy nie pokazują one pewnej prawidłowości?
Gdy zdaję sobie sprawę z totalnego pomieszania pojęć moich rozmówców oraz z popularności takich zachowań mniej się już dziwię owym 10% Palikota. Wątpię jednak, czy jest to wina tylko kleru. Sam kler tego problemu też nie załatwi.
Może by tak ci "wielcy", wyznaczający wzorzec postępowania dzięki swej ciągłej obecności w mediach, zastanowili się jak ich postrzegają ich wyborcy? Publicznie przyznają się przecież do Kościoła! Może by też ci "mniejsi" katolicy brali przykład raczej z Jezusa, a nie z medialnych liderów chamstwa?
Skomentuj artykuł