Rachunek (sumienia) poproszę!

(fot. romana klee / flickr.com / CC BY-SA 2.0)
MarcinKaczmarczyk

Po bardzo krótkim przepytaniu internetowego wujka dobra rada o nazwie Google, zdążyłem znaleźć ok. 10 rodzajów rachunków sumienia.

Jest rachunek sumienia dla dorosłych, dla dzieci, dla narzeczonych, dla młodzieży, dla studentów, jest też rachunek sumienia dla młodych. O dziwo, rachunku sumienia dla starych nie ma. Może to i lepiej, bo jeszcze ktoś by się obraził. Znalazłem też pakiety typu małżeński rachunek sumienia 2 w 1: dla niego i dla niej, opcji razem, z wiadomych względów, nie ma. Bez bicia przyznam się, że do wszystkich nie zajrzałem, ale kilka w swoim życiu przerobiłem i wszystkie opierają się na pytaniach. Pytać, pytać i jeszcze raz pytać. Wiadomo, kto pyta nie błądzi. Ale czy przerobienie tych kilkudziesięciu pytań z jakiegokolwiek rachunku sumienia wystarczy?

Kalosz, to ma być kalosz. Jest jakaś taka tendencja do komplikowania rzeczy bardzo prostych. Pewnie w swoim życiu przynajmniej raz widziałeś kalosze. Ba, może nawet miałeś przyjemność chodzić w takich kaloszach. Nie wiem, czy zaglądałeś kiedykolwiek do instrukcji użytkowania takich kaloszy? Nie? Ja też nie, ale ku mojemu zdziwieniu znalazłem informację, nie wiem czy prawdziwą, o tym, że według unijnych przepisów, producenci kaloszy powinni dołączać do swoich produktów wielostronicowe instrukcje. Co taka instrukcja powinna zawierać? A no np. powinno być w niej napisane jak użytkować produkt, czyli kalosze. W końcu ktoś zamiast na nogę, mógłby założyć go na głowę. Dalej powinny być informacje o tym, w jakich warunkach przechowywać kalosze (np. w suchym miejscu, w temperaturze maks. 60 °C itd.), jak odpowiednio dopasować je do budowy ciała. Producent musi też określić procedurę mycia kaloszy wraz informacjami o warunkach suszenia, procesach czyszczenia i konserwacji. Przyznam się, że nie sprawdzałem prawdziwości powyższych informacji, bo stwierdziłem, że byłaby to nieprzyzwoita strata czasu. Ufam, że jakieś ziarnko prawdy w tym jest, ze względu na to, że tekst opublikowano w poczytnym regionalnym tygodniku ogólnopolskiego wydawcy, który zamieszcza w gazecie więcej tekstu niż obrazków. Niby prosty kalosz, a takich objaśnień potrzebuje.

Spowiedź, to ma być spowiedź. Może ktoś się obrazi za takie porównanie, ale to jest już jego problem, a nie mój. Takie porównania mam i nic na to nie poradzę. Czasami ze spowiedzi robimy właśnie taką instrukcję obsługi kalosza. Pomylenie z poplątaniem. Dziesiątki, jak nie setki pytań, które najczęściej tylko się przegląda, mają przygotować człowieka do najważniejszego spotkania dla duszy. Nie chcę tutaj demonizować, ani tym bardziej kpić z papierowych rachunków sumienia, ale oprócz pytań, które tam są, może warto przygotować się np. przez adorację Najświętszego Sakramentu. W ciszy, bez pytań, bez podpowiedzi, bez pomocy. Tylko ty i Jezus. Dla wielbicieli ekonomicznych rozwiązań jest dodatkowy plus, można wtedy łatwo przejść do drugiego warunku dobrej spowiedzi, czyli żalu za grzechy. Sakrament pokuty i pojednania jest powrotem do kochającego Ojca. Jest stanięciem w prawdzie o sobie. Jestem takim jakim widzi mnie Chrystus, a nie takim jakim sam siebie widzę. Dlatego rachunek sumienia jest tak ważny. Po przepuszczeniu sumienia przez maszynkę z pytaniami, warto przepuścić je jeszcze przez ciszę i spokój jakie płyną z adoracji.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rachunek (sumienia) poproszę!
Komentarze (1)
M
Mandalay
20 listopada 2014, 19:08
Szukałam kiedyś odpowiednich rachunków sumienia. Żaden nie odpowiadał temu czego potrzebowałam. Od tamtej pory sama, w domu czy w kościele, w ciszy przeprowadzam rachunek sumienia. Zaczynam i kończę go modlitwą. *** http://jezuschrystus.uchwycone-chwile.pl/