W kinie czy w chlewie?

W kinie czy w chlewie?
(fot. kinsum / sxc.hu / CC)
własne

"Skyfall" jest bardzo udanym filmem i dobrą kontynuacją bondowskiej serii. Film, mimo że długi, ani przez moment nie nudzi i, jak przystało na Bonda, trzyma w napięciu, umie rozbawić i raczy nas świetnymi efektami. Nie o tym jednak chciałem pisać. Krytykę i recenzję tego filmu pozostawię innym.

Przed seansem miałem sporo czasu, bo przecież rezerwację należy odebrać do 30 minut przed seansem. Gdyby nie to, przyszedłbym celowo spóźniony o 20 minut, w sam raz by ominąć wszystkie idiotyczne reklamy.

Wchodzę na salę kinową. Zajmuję swoje miejsce w najwyższym rzędzie (śmiem twierdzić, że dla ludzi o dobrym wzroku, jest to najlepszy wybór). Do planowego rozpoczęcia filmu zostało jeszcze 15 minut, zrobiłem więc porządek w galerii zdjęć swojego telefonu. Ludzie powoli się schodzili i zajmowali puste miejsca obok mnie. Po prawej jakaś młodzież. Po lewej tatuś z dwójką dzieci. Nie wiem czy swoich, w każdym razie chłopiec i dziewczynka mniej więcej w wieku lat kilkunastu. W trakcie trwania reklam mężczyzna pobiegł po picie dla pociech, jak się później okazało - niestety spóźnił się na film. 25 min po wyznaczonej godzinie, seans w końcu się rozpoczął. I od samego początku - co słyszę? Chrup, Chrup, dziam, dziam, kolejne ziarna wybuchowej kukurydzy lądują w ustach głośno mlaskających widzów. Żeby było jasne - nie są to tylko dzieci. Czasami przydałyby się stopery, tylko jak wtedy oglądać film? Nie mam nic do popcornu, ale błagam, jeśli już, ludzie… spróbujcie jeść ciszej!

Po mniej więcej godzinie seansu, dzieci obok mnie wyraźnie zaczęły się nudzić, zwłaszcza chłopak. Zaczął wiercić się w fotelu, pochylać, podpierać, rozglądać się po sali. W końcu zaczął co chwila spoglądać na mnie, może by sprawdzić, czy nie zasnąłem.

DEON.PL POLECA


Film w końcu się skończył. Udało się - dzieci nie zasnęły, tatuś zadowolony, że obejrzał kolejnego Bonda. Szkoda tylko, że dzieci momentami naprawdę się nudziły, często też chyba nie rozumiały tego, co oglądały. Ja sam, nieco sfrustrowany smakiem swojej coli, wkładam słomkę do kubka. No właśnie... tak mi się wydawało, że ją tam włożyłem. W rzeczywistości pokrywka wylądowała na fotelu sąsiada po prawej, czego nie zauważyłem przy zgaszonym świetle. Potem owszem, zorientowałem się skąd to złowrogie spojrzenie. Jeśli ochlapałem resztkami tego syfu, najmocniej przepraszam.

Przy wyjściu z sali, szukam kosza na śmieci. Zauważam całe mnóstwo rozsypanego popcornu przy dolnym rzędzie. Nie było to kilka ziaren, a 3/4 wielkiego kartonu, w którym popcorn jest serwowany. W pewnym momencie zastanawiałem się, czy przypadkiem nie trafiłem do chlewiku? Dawniej kino kojarzone było z kulturą. W nowoczesnych multipleksach niewiele z tej kultury zostało. Niestety.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W kinie czy w chlewie?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.