Warto przyjrzeć się pokusom
Pokusa to jedno z oddziaływań demonicznych na człowieka. Demony nienawidzą ludzi, dlatego pragną ich odciągnąć od tego, do czego zostali powołani, tzn do szczęścia wiecznego u boku Boga. Jeśli człowiek jest wierzący i słucha swojego sumienia, wtedy potrafi ocenić swoje zachowanie w kategorii grzechu, czyli przeciwstawieniu się Bogu. Jednak wielu z ludzi żyje daleko do Boga, tym samym nie przywiązują nawet uwagi do tego, czy ich działanie jest grzeszne czy nie. Ewentualną barierą przed złem może okazać się moralność.
Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem . Lecz on mu odparł: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Odrzekł mu Jezus: Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego. Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon. Na to odrzekł mu Jezus: Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz. Wtedy opuścił Go diabeł, a oto aniołowie przystąpili i usługiwali Mu.
(Mt 4,1-11)
Demony jako bardzo inteligentne istoty znają nas dobrze. Wiedzą, gdzie uderzyć, by wiara człowieka mogła się zachwiać. Im mocniejsza więź z Bogiem, tym mocniejszy musi być atak lub być precyzyjniej skierowany. Wydaje mi się jednak, że wszystkie pokusy, jakim jesteśmy poddawani rodzą się z myśli: “mnie się to przecież należy".
Dokładnie taki mechanizm pokazuje Księga Rodzaju w opisie pierwszego kuszenia, gdzie ludzie mogli mieć wszystko, co chcieli, oprócz spożywania owoców poznania dobra i zła (Rdz 3, 1 - 7). To jedno, mimo, że w zasięgu ręki, nie miało być przeznaczone dla ludzi. Szatan poprzez podstęp zasiał w ludziach poczucie, że Bóg ich oszukał, i że w zasadzie nie będzie zapowiadanych przez Niego konsekwencji, gdy złamią zakaz. Zapewne zrodziło im się w głowach właśnie to zdanie: “czemu nie, należy nam się".
Nie ma nic złego w tym, że walczymy i dbamy o swoje interesy myśląc w taki właśnie sposób. Jednak pycha zaczyna się pojawiać, gdy te interesy sprzeczne są z postanowieniami Bożymi, jak w przypadku Adama i Ewy. Ta sprzeczność wynikła u pierwszych rodziców w momencie, gdy zostało zachwiane i podważone zaufanie człowieka do Boga. Jeśli ufamy Bogu to rozumiemy, że nad potrzebą “należy mi się" istnieje coś o wiele bardziej wartościowego i ważnego, mianowicie wola Boga, którą realizuje poprzez ludzi Jemu bliskich. Tacy ludzie wiedzą i rozumieją, że wyzbycie się mniemania o tym, co im się po ludzku należy, może być formą modlitwy, pracowania nad sobą poprzez Boże działanie. Przecież realizowanie woli Boga to nic innego, jak pozwalanie na to, by Jego Słowo działało w nas. W przytoczonym na początku fragmencie z Ewangelii św. Mateusza, Jezus rezygnuje z pożywienia, mimo wielkiego głodu, wskazując właśnie na to, co powinno być najważniejsze: trzeba żyć zgodnie ze Słowem Bożym. Myślę, że dlatego wyrzeczenie się zła i słabości w okresie Wielkiego Postu jest tak istotne, ponieważ może pokazać miejsca, gdzie trzeba jeszcze popracować nad sobą, gdzie Zły ma cały czas dostęp, a nasze życie odbiega od naśladowania Chrystusa.
Rozłączenie z Bogiem jest pożywką dla demonów, dlatego tak łatwo upaść, gdy nie pogłębiamy naszej wiary, gdy stoimy w miejscu, gdy w miejsce fascynacji Bogiem wkrada się zmęczenie rutyną codzienności. Czasami pokusy dopadają nas właśnie w momentach, gdy zaczyna się zmęczenie, jakaś słabość w wierze, gdy przestajemy "czuć Boga" w swoim życiu, często nawet tego nie zauważając! Rodzi się poczucie, że Bóg się nami nie interesuje, więc właściwie po co ten cały trud walki z grzechem? Może to być oznaka naszego rzeczywistego oddalania się od Boga, ale może być to również coś w rodzaju ciemności duchowej. W takich momentach warto zdać sobie sprawę z tej słabości i poniekąd ślepo Jemu zaufać. Przykładem niech będą święci doświadczający ciemności duchowych, często bardzo długich. Bóg jest i to zawsze zaraz obok, ale jakby ukryty w tych momentach, być może chce zobaczyć, jak postąpimy. Dlatego takie ciemności mogą być tylko iluzją, przez którą trzeba przejść, jeśli Pan chce nas doświadczyć. A jeśli ciemność ta przychodzi na własne życzenie, należy zacząć swoje nawracanie i znów na nowo Mu zaufać, zobaczyć Jego nieskończone pokłady miłości i uznać Go za Pana.
Jak już wspomniałem, często pokusy są po to, byśmy nie pragnęli Boga, ale dążyli do tego, czego sami chcemy. Ale także może być inna przyczyna: jeśli możemy zrobić wiele dobrego, demon musi działać i próbować nam przeszkodzić. Dlatego jeśli pokusa odpędza, zniechęca nas od planowanego dobra, choćby najmniejszego, to znak, że dobro jest sprzeczne z planami szatana, a tym samym warto się zaprzeć samego siebie i dążyć do realizacji planów. Im większy opór, tym większe dobro może z tego czynu wynikać, nawet jeśli się tego nie spodziewamy. Dlatego warto rozważać powody doświadczanych pokus, czy wynikają z naszej pychy, czy może są reakcją Złego na naszą owocną współpracę z Bogiem.
Pamiętać należy także o tym, że z każdego zła Bóg potrafi wyprowadzić dobro. Nawet jeśli ulegniemy pokusie i upadniemy, może z tego wyniknąć dobro w postaci nauki na przyszłość. Doświadczenie działania pokusy zarazem ujawnia jej mechanizmy. Warto przyjrzeć się, jak ta pokusa wdzierała się w nasze życie, co ją poprzedzało i co przyczyniło się do upadku. Wnioski powinny pomóc zawczasu rozpoznawać zagrożenia, poprzez wzbudzenie czujności. Takie podejście do upadków pomaga w walce, a przecież "dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą"!
Żyjemy pomiędzy oddziaływaniami dobrego Boga i złych demonów. Warto to widzieć na co dzień i być czujnym, a pokusom przyglądać się i wyciągać z tych obserwacji pożytek, który może zaowocować rozwojem naszego życia duchowego. Pamiętajmy, że nawet upadek może w ostatecznym rozrachunku zakończyć się dobrem!
Skomentuj artykuł