Zawód lekarz, czyli o szukaniu Boga we wszystkim
Św. Ignacy w swoich Ćwiczeniach duchownych uczy nas jak szukać Pana Boga we wszystkim, co nas otacza i czego doświadczamy. Będąc studentką medycyny, co roku w wakacje odbywam swoje praktyki w różnych placówkach Służby Zdrowia. W tym roku trafiłam na Oddział Chorób Wewnętrznych. Jako że zawód lekarza należy do niełatwych, by go zdobyć, trzeba przejść długą drogę. Wiąże się to z dniami i często nocami spędzonymi nad książkami. Ale kiedy przychodzą wakacje, w końcu można zacząć działać. Chciałabym się z Wami podzielić swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi lekarzy. Kim tak naprawdę jest lekarz? Czyli szpital widziany oczami "świeżaka".
Wśród wielu afer i skandali, o których mówi się w mediach, jest też miejsce na codzienność. A ta rozgrywa się pod hasłem opieki i troski o drugiego człowieka. To godziny spędzane każdego dnia nad łóżkiem pacjenta. Niestety to też mnóstwo czasu spędzanego przed komputerem na mozolnym opisywaniu kondycji chorego. Równocześnie, gdzieś w międzyczasie dzieje się to, co najważniejsze. Przekopywane są wielkie, zdobyte przez lata nauki i pracy, pokłady wiedzy lekarza. I pośród wielu zajęć, to w tych momentach zapadają kluczowe decyzje dotyczące sposobu leczenia chorego. Oprócz tego, każdego poranka odbywa się odprawa i obchód. Wszyscy lekarze z danego oddziału zbierają się i dyskutują nad losem pacjentów, a następnie składają wizytę swoim podopiecznym. To wszystko buduje lekarską codzienność. Są jednak i takie sytuacje, o których mało się mówi, a często w ogóle się o nich nie wspomina.
Sytuacje nagłe, gdy rozgrywa się prawdziwa walka o życie pacjenta. Przychodzi mi tu na myśl scena, której sama byłam świadkiem. Podczas porannej wizyty, gdy odwiedzaliśmy naszych pacjentów, nagle na oddziale zrobiło się poruszenie. I gdy doszliśmy do ostatniej sali, okazało się, że starsza pani z rozległym nowotworem przełyku zaczęła się dusić. Wyglądało to dramatycznie. Pacjentką tą miałam przyjemność się opiekować i poprzedniego dnia nawet żartowałyśmy sobie z moich nieudolnych prób zmierzenia Jej ciśnienia. Byłam świadkiem tego, jak o Jej życie walczyło 14 lekarzy z całej kliniki. Na szczęście chorą udało się odratować. Takie sytuacje dają do myślenia. To są takie codzienne cuda, które często są pomijane. O tym się nie mówi, a szkoda. We mnie wzbudziły niesamowity podziw dla lekarzy i były inspiracją do napisania tych słów.
Na pracę lekarza składają się i małe sprawy, takie jak rozmowa i wysłuchanie pacjenta. To są te momenty, w których lekarz otwiera swoje wrażliwe serce na innych. Dla mnie niesamowite były te codzienne rozmowy z chorymi. Te małe cuda z moim udziałem, które się tam działy każdego dnia. To, jak wsłuchując się w chorych odgadywałam, czego im w danej chwili najbardziej potrzeba. Często były to drobnostki, jak na przykład zakupy w sklepiku szpitalnym dla pani, której każdy krok sprawiał ból. Czy też telefon do rodziny ciężko chorej pacjentki, która nie miała komórki. Dla mnie to nic, ale dla nich to wielkie sprawy, które choć przez chwilę podnoszą na duchu i dają poczucie wsparcia i troski. I jeszcze ta wdzięczność. Kilkanaście razy dziennie słyszane słowo: "dziękuję!" ma naprawdę wielką moc i daje poczucie dobrze wypełnionego zadania. A jak odkryć Pana Boga w szpitalu? W każdej rozmowie lekarza z pacjentem, w jego trosce, zainteresowaniu, wysłuchaniu, ale i w zwykłym uśmiechu i pytaniu: "Jak się dziś pani czuje?". Można Go też dostrzec w każdym wypowiedzianym: "dziękuję" i tej wdzięczności, którą trudno wyrazić słowami.
Musimy pamiętać o tym, że to On nas posyła i daje nam moc uzdrawiania ciała i duszy człowieka. "Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!" (Mt 10; 8) Lekarzom Pan Bóg powierzył wielka misję. Wiąże się to z ogromną odpowiedzialnością, ale jest też darem od Niego. Darem, którym mamy dzielić się z potrzebującymi. To właśnie dzięki zdolnościom i wytrwałości, a także odrobinie własnej pracy możemy uzdrawiać chorych. Niesamowite jest to, jak Pan Bóg działa przez ręce i umysł lekarza, ale i każdego innego człowieka. Pięknie to widać w scenie rozmnożenia chleba: "Jezus odpowiedział: Wy dajcie im jeść! Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom." (Mt 14; 16, 19)
Co prawda, w tym fragmencie nie ma mowy o lekarzach, ale słowa te są uniwersalne. Świadczą o tym, że Pan Jezus nie działa sam. On nas nie wyręcza. On pomnaża to, z czym do Niego przychodzimy - nasze chęci, pracę i zdolności. A następnie posyła nas, abyśmy to my dali ludziom to, czego im potrzeba. Jak to powiedział niedawno Ojciec Prowincjał: "Prawdziwy smak życia to podtrzymać w sobie wrażliwe i kochające serce, bez względu na ilość tytułów przed nazwiskiem." I to właśnie nadaje sens byciu prawdziwym i dobrym lekarzem.
Skomentuj artykuł