Spotkanie z Tobą nie może być nudne. Pokazała mi to medytacja on-line
Jezu, Tobie oddaję moje myśli, uczucia, rozproszenia. Czekałam na tę godzinę przez cały tydzień i tak jest niemal w każdy niedzielny wieczór.
Zakładam słuchawki, zapalam dyskretne światło, siadam wygodnie i powoli pozwalam działać Tobie. Lektor przypomina, że modlitwa to spotkanie z Tobą, jestem spokojna. Wyciszam się i przygotowuję na rozmowę. Tak, wiem, że to raczej ja będę wyrzucać z siebie obrazy, myśli i słowa, a powinno być odwrotnie. Powinnam raczej słuchać, nastawić się na odbiór, ale dobrze, kiedyś tak będzie. Mój „duchowy odbiornik” będzie na tyle wyregulowany, że będę Ciebie lepiej słyszeć. Dziś jeszcze wypycham z siebie to, co cieszy i smuci, przecież przyjmiesz wszystko. Jezu, Tobie oddaję moje myśli, uczucia, rozproszenia. Czekałam na tę godzinę przez cały tydzień i tak jest niemal w każdy niedzielny wieczór.
Ten wpis powinien pojawić się w grudniu, ponieważ wtedy minęły 4 lata mojej przygody z medytacją ignacjańską prowadzoną w internecie przez Jezuitów. Kiedyś początek tej przygody nazwałabym przypadkiem, teraz wiem, że do tej formy modlitwy doprowadziłeś mnie Ty. To Ty tak zadziałałeś, że dziś jestem w zupełnie innym miejscu moich duchowych poszukiwań. Początki były bardzo trudne. Transmisja na żywo rwała się co kilka minut i naprawdę potrzeba było dużo cierpliwości i samozaparcia, żeby przez to przebrnąć, ale wytrwałam. Myślę, że zostałam, ponieważ to jest forma dla mnie i zaskoczyło od razu. To było dobre doświadczenie w ćwiczeniu w cierpliwości, oj, bardzo dobre. Nasza Pogłębiarka („nasza” piszę z całą odpowiedzialnością i poczuciem wspólnoty) rozrosła się w uczestników, obrosła w nowe propozycje, wirtualni znajomi spotykają się „na żywo” i to jest ogromny dar, ponieważ ludzie potrzebują realnego spotkania, cieszę się, że jest nas coraz więcej. Pogłębiarka bardzo się zmieniła, pojawiła się wersja dla niesłyszących, Ignacjański Rachunek Sumienia, Zaprawa, czyli wprowadzenie do danego fragmentu Pisma czy grupy dzielenia. Zaczynając modlitwę mam poczucie, że wirtualnie jestem z ludźmi na całym świecie, którzy w tym momencie modlą się tym samym fragmentem Pisma Świętego.
To jest spotkanie z Tobą, prowadzisz mnie, a gdy uświadamiam sobie, że na mnie czekałeś i jesteś ze mną, to już nie potrzebuję nikogo z zewnątrz, kierujesz moimi myślami, sprowadzasz je, gdy „szaleją” podczas rozproszenia.
Doskonale pamiętam swoją pierwszą medytację on-line, kiedy wspólnie z ciężarną Maryją jadącą na osiołku i Józefem kroczącym obok, szukaliśmy noclegu, a wszystkie drzwi zatrzaskiwały się. Jezu narodziłeś się, a ja razem z Tobą narodziłam się na nowo w wierze. Takich momentów w życiu miałam kilka. Za każdym razem, z Twoim współudziałem, stopniowo zmieniałam się ja i moje przeżywanie wiary. Zrozumienie przychodziło po pewnym czasie. Uśmiecham się pisząc te słowa, ponieważ wiesz, jak ze mną postępować. Znasz mnie lepiej niż ja sama, dlatego nie narzucasz, ale dajesz narzędzia (Słowo, modlitwa, różaniec, blog), a ja muszę przemyśleć i poukładać.
Próbowałam przekonać znajomych do tej modlitwy, ale nikt nie podchwycił, wszyscy mówią, że to nudne. Nudne? Ludzie, jak może być nudne spotkanie z Bogiem? Tak, niestety możecie się nudzić, jeżeli nie dostrzeżecie Jego obecności i spotkania z Nim. Dla mnie to było przełomowe odkrycie, zrozumiałam dlaczego od początku tak pociągnęła mnie ta modlitwa. Każdego prowadzisz inaczej i mogę dziękować, że dla mnie przeznaczyłeś ten sposób. Nie mam problemu wyobrazić sobie sceny z Pisma Świętego i wejść w nią, być może jest to związane z moją pasją i uzależnieniem (tak, tak, mam swoje słabości) od czytania książek i z moim nałogiem nie zamierzam walczyć :). Jestem wzrokowcem, a medytacja ignacjańska również stała się moim uzależnieniem i jestem z niego dumna :). Święty Ignacy zalecał mocne wejście w obraz, który w nas pracuje i coś zmienia w życiu. Za obrazem przychodzą myśli i słowa, emocje i potrafią być silnym narzędziem przepracowywania Słowa.
Gdy uświadomiłam sobie, że prowadzący bardziej przeszkadza, niż pomaga (niestety, Daniel, do tego doszło), coraz rzadziej korzystam z wersji z lektorem. Pamiętam te momenty, kiedy pojawiały się myśli: cicho już, po co tyle gadasz, Boże czy on musi tyle mówić? Ale później zrozumiałam, że tak, on musi tyle mówić, ale ja nie muszę go słuchać. Pomagał przez bardzo długi czas, teraz po chwili rozstajemy się z prowadzącym i pozostajemy sami. To jest spotkanie z Tobą, prowadzisz mnie, a gdy uświadamiam sobie, że na mnie czekałeś i jesteś ze mną, to już nie potrzebuję nikogo z zewnątrz, kierujesz moimi myślami, sprowadzasz je, gdy „szaleją” podczas rozproszenia.
Tylko Ty wiesz, dokąd mnie prowadzisz i wiesz, jak to zrobisz, ja jestem tego ciekawa. Przebyliśmy już jakąś wspólną drogę, nie zawsze odpowiadałam na Twoje zaproszenia, jestem tego pewna, że nie zawsze, nie wszystkie próby przeszłam pozytywnie, także te niedawne, z końcówki Adwentu. Ty nie sprawdzasz, bo Ty wiesz. Znasz moje reakcje zanim postawisz przede mną zadanie, ale działasz, żebym mogła przekonać się, jak wiele mi jeszcze brakuje, jak wiele jeszcze muszę zrobić, ile pracy mnie czeka, w jakim punkcie jestem. Pokazujesz mi to wszystko na poziomie mojego poznania, moich możliwości. Jezu, pragnę dążyć do Ciebie, odnaleźć Ciebie w sobie. Mam poczucie, że drążysz w mojej opornej duszy, że moje postępy w duchowym rozwoju są powolne, mam regresy, ale jesteś cierpliwy i nie poganiasz mnie. Nie mam poczucia, że podążam za Tobą, ale że jesteś obok, gdy podejmuję decyzje, bo zostawiasz mi wybór. Czuję, że tu jest coś nie tak, że właśnie powinnam być choć pół kroku za Tobą, żeby Ciebie naśladować, żeby kroczyć Twoją drogą, ale nie, zostawiasz mi wybór, żebym kiedyś weszła na tę właściwą ścieżkę, a wtedy wszystko będzie na właściwym miejscu. Czekam z niecierpliwością na ten moment, choć pewnie powinnam tylko czekać, po co mi ta niecierpliwość? Wszystko we właściwym czasie.
* * *
Tekst pochodzi z bloga bieguny.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!
Skomentuj artykuł