Dla przyszłości
Wiele rodzin odzyskało "swój raj", jednak często w praktyce małżeństw, w powszechnej świadomości, w mediach, w działalności samorządów oraz, niestety, rządu jest to teren do odzyskania. Ciągle trzeba upominać się, a nawet walczyć o docenienie ważności rodziny dla przyszłości jednostek, społeczności lokalnej, państwa i świata.
Rodzenie i wychowanie w rodzinie
Słowa Jana Pawła II: Przyszłość świata idzie przez rodzinę to nie puste hasło czy slogan, ale prawda bardzo konkretna, realna i niepodważalna. By uznać tę prawdę, nie trzeba być mędrcem, wystarczy odrobina zdrowego rozsądku. To przecież w rodzinie jest jedynie dobre miejsce do przekazywania życia (rodzenie) i kształtowania młodego pokolenia (wychowanie). A od tego zależy już nie tylko przyszłość ludzkości i jakość jej życia, ale w ogóle przetrwanie świata, uchronienie go przed zagładą przez wymarcie. Co prawda jest już technicznie możliwe (co nie znaczy, że akceptowalne moralnie) "produkowanie" dzieci przez sztuczne unasienianie matki spermą anonimowego dawcy lub na drodze in vitro, a może kiedyś stanie się to realne również przez klonowanie, ale nie jest rozwiązany problem wychowania tych dzieci. Nie jest i nie będzie, bowiem sam pomysł wyrwania z rodziny wychowania dzieci jest absurdalny, krzywdzący niewinne dzieci i sprzeczny z naturą.
Pomysł, by w sposób z góry zaplanowany skazywać dzieci na wychowywanie przez samotną matkę (która sobie "zrobiła" lub "zamówiła" u innej kobiety dziecko) lub przez jednopłciową parę (która z natury rzeczy jest niezdolna do rodzenia i nigdy nie będzie "rodziną"), czy wreszcie pomysł, by "wychowanie" przejęte zostało przez pozarodzinną, "specjalistyczną" instytucję wychowawczą jest po prostu nieludzki. Traktuje się dziecko jak przedmiot posiadania, odmawiając mu człowieczeństwa przez zabranie elementarnych praw. Podstawowym ludzkim prawem dziecka - obok bezwarunkowego prawa do życia od poczęcia i prawa do poczęcia na skutek miłosnego aktu ojca i matki - jest prawo do wychowania w rodzinie. Tylko prawdziwa rodzina może dać dziecku wszystkie wartości potrzebne mu do wszechstronnego rozwoju i pełni człowieczego wzrostu. Życie całej rodziny według wyznawanej hierarchii wartości jest najlepszym sposobem uwiarygodnienia tej hierarchii w oczach wychowanka. Wychowanie pozbawione wartości staje się "chowem", sprzyja postępowaniu bezrefleksyjnemu, kierowaniu się jedynie pobudzeniami zmysłowymi, co w efekcie prowadzi do degradacji, a nawet degeneracji osoby.
Tylko w normalnej rodzinie (tzn. trwałej, wiernej, kochającej się) dziecko może otrzymać pięć miłości, które są mu potrzebne do harmonijnego rozwoju. Chodzi tu, po pierwsze, o doświadczenie opiekuńczej i czułej miłości matki, która jest prawdziwą kobietą. Miłość ta ma dać poczucie bezpieczeństwa uczuciowego, utwierdzające dziecko (zwłaszcza małe) w przekonaniu, że jest kochane. Po drugie, chodzi o inną z natury rzeczy od matczynej wymagającą miłość ojca, która ma troszczyć się o perspektywę rozwoju dziecka (fizycznego, psychicznego i duchowego, aż ku świętości). Miłość ojca powinna dawać dziecku poczucie bezpieczeństwa, a także chronić przed zagubieniem w życiu. Jeszcze ważniejsza od dwóch wymienionych miłości jest trzecia - niezachwiana i nierozerwalna miłość pomiędzy rodzicami, niejako ponad głowami dzieci. Miłość ta ukazuje nie tylko wzorzec relacji damsko-męskich, ale daje dzieciom stabilną pewność trwałości domu jako ich środowiska wzrostu i rozwoju. Te trzy miłości stwarzają swoistą przestrzeń dla miłości rodzinnej, w którą (patrząc z perspektywy dziecka) włączeni są rodzice, rodzeństwo, dziadkowie, kuzynostwo, ciocie i wujkowie. I tu doszliśmy do odzyskanego raju. Prawdziwa miłość w rodzinie jest rajem na ziemi. Jej klimat jest upragniony (nie zawsze w sposób świadomy) przez wszystkich, lecz doświadczany jedynie przez niektórych.
Powrót do odwiecznych ról
Świat zatracił rozumienie potrzeby miłości prawdziwej i na swój użytek "miłością" ponazywał działania wręcz z nią sprzeczne (np. wyrwane spod kontroli rozumu i woli działania seksualne określane szumnie "wolną miłością"). Świat odbiera ważne instrumenty wychowawcze rodzicom, wychowawcom i nauczycielom, osłaniając swoje działania fałszywą troską popartą ujmującą za serce retoryką "praw dziecka". Nowe definicje rodziny i rodzicielstwa oraz wychowywania idą w parze z prawami umożliwiającymi karanie rodziców za czyny zmyślone przez buntujące się dzieci.
Czy da się kiedyś to wielkie pomieszanie zwalczyć? Czy może należy zaniechać zwalczania i w myśl powiedzenia psy szczekają, a karawana idzie dalej po prostu robić swoje...
O czym myślę? O mądrym inwestowaniu w normalną rodzinę. I o przerwaniu wstydliwego niemówienia na temat prawdziwie szczęśliwej rodziny. Rodziny, w której matka jest prawdziwą kobietą z miłością i radością wypełniającą swą macierzyńską misję. Kobietą, która będąc w domu z małymi dziećmi, nie czuje się ani gorsza, ani mniej szczęśliwa od rówieśnic realizujących się zawodowo w karierach bizneswoman. Przeciwnie, cieszy się, że oto ona towarzyszy swym dzieciom w poznawaniu świata. Jest przy nich blisko w ich małych sukcesach i dziecięcych tragediach. Ona odbiera pierwsze uśmiechy, słyszy pierwsze słowa, towarzyszy pierwszym krokom, znajduje pierwszy ząbek. To ona jest mamą, a mama dla małego dziecka jest najważniejsza na świecie.
Ukazać szczęście światu
Podstawą raju rodzinnego jest dobre i zgodne małżeństwo. Dopełniać go mogą dzieci, wnuki, czasem prawnuki... Byłoby najlepiej, gdyby takie rodziny nie kryły swego szczęścia i ukazywały je światu. By ludzie zaczęli mówić: Popatrzcie, jak oni się kochają. By pozazdrościli i zapragnęli takiego raju dla siebie, odrzucając fałszywe wizje szczęścia.
Wzbudzenie (albo rozbudzenie uśpionej) powszechnej tęsknoty w sercach ludzkich do życia w wiernej, trwałej, bogatej dziećmi, miłującej się rodzinie może spowodować odmianę świata. Wszak tęsknoty ludzkie stanowią ogromną moc napędową do działania. Będzie to zgodne z zaleceniem: Zło dobrem zwyciężaj oraz wypełnieniem słów: Poznacie prawdę i prawda was wyzwoli. Mam nadzieję, że tak się stanie...
Skomentuj artykuł