Historia pewnego powołania

Logo źródła: Różaniec ks. Tomasz Bieliński

O kryzysie powołań i braku księży na Zachodzie wie każdy. Tym bardziej niezwykła jest historia Alexisa, młodego Szwajcara, który w przedziwny sposób odkrył swoje powołanie do kapłaństwa.

Alexisa poznałem 10 lat temu, pochodzi z Bulle, miasteczka położonego w dystrykcie GruyÝre słynącym z produkcji serów. Gdy miał piętnaście lat, zapragnął zostać ministrantem. W tamtym okresie jego rodzice, podobnie jak dwójka rodzeństwa, bardzo rzadko chodzili do kościoła. Jedynie on systematycznie uczestniczył we Mszy świętej. Mama Alexisa za jego przykładem zaczęła coraz częściej chodzić do świątyni, "by wpatrywać się w ukochanego synka niczym w aniołka ubranego w biel, stojącego na eksponowanym miejscu w kościele".

Alexis szybko pokochał liturgię i tak się w nią zagłębił, również teoretycznie, że po roku służby przy ołtarzu został odpowiedzialnym nie tylko za ministrantów, ale również za parafialny zespół liturgiczny, w którego skład wchodzili sami dorośli. Miał wtedy dopiero szesnaście lat. Trzy lata później skończył szkołę średnią z nie lada dylematem. Zdał świetnie maturę, ale nie miał żadnego pomysłu na studia. Wiedział jedynie, jak sam dziś wspomina, że nie chciał być astronomem.

Pewnego wakacyjnego dnia spotkał kolegę z osiedla, który - wiedząc, że zdolny Alexis nie złożył dokumentów na żadną uczelnię - zapytał go wprost: "A nie myślałeś o seminarium?". Pytanie to o mało nie zwaliło go z nóg, bo jego kolega był niepraktykujący. Alexis natychmiast zrozumiał, że to sam Chrystus zadał mu pytanie: "Czy chcesz pójść za Mną?". Od rozmowy z kolegą ta myśl budziła go każdego poranka i układała wieczorem do snu.

Z dnia na dzień był coraz pewniejszy swojej decyzji, ale ostatnią przeszkodą na drodze do seminarium byli… rodzice, którzy nieraz w minionych latach żartowali, żeby "przypadkiem synkowi nie strzelił do głowy pomysł zostania księdzem". W Szwajcarii obraz katolickiego księdza lansowany w mediach oscyluje między dwiema skrajnymi postawami - podstarzałego papisty lub nieprzystającego do obecnych czasów lefebrysty.

Wakacje się kończyły, Alexis wiedział, że nie może dłużej zwlekać z oznajmieniem rodzicom swojej decyzji. Motywy tego wyboru odważył się wyjawić w liście, który… ukrył pod ich poduszką. Jak zareagowali? Do końca wakacji nic nie wspomnieli o nietypowym znalezisku. W dniu wyjazdu do seminarium Alexis oznajmił im zatem, że jedzie na rekolekcje, co było zresztą prawdą, bo tak zaczynał się okres próbny kandydatów. Gdy rodzice dowiedzieli się wreszcie o decyzji syna, ku jego zdumieniu nie oponowali, choć też nie popadli w euforię. Po prostu uszanowali jego wolę, będąc przekonanymi, że w krótkim czasie zmieni zdanie.       

                         

Minęło jednak sześć lat studiów, które upewniły nie tylko Alexisa, ale również jego biskupa o słuszności rozeznania woli Bożej. Święcenia prezbiteratu Alexis przyjmował w parafialnym kościele. Pod koniec liturgii przewidziano przemówienie burmistrza miasteczka Bulle, zadeklarowanego ateisty, który przyznał, że "ostatni raz był na Mszy świętej z okazji swojej Pierwszej Komunii, ale podczas tej uroczystości nie miał wątpliwości, że Bóg istnieje". To wyznanie wiary miało trwałe konsekwencje w życiu miejscowego notabla, który od dnia tamtego wydarzenia stał się na nowo praktykującym katolikiem.

Na zakończenie Mszy prymicyjnej głos zabrał również tato neoprezbitera, który rozpoczął swoją przemowę od przeczytania treści listu, który… sześć lat wcześniej znalazł pod poduszką w swojej sypialni. Po lekturze pierwszych dwóch zdań płakała cała rodzina, po dwóch kolejnych - większość gości. W połowie czytania listu płakał także burmistrz, chwilę później nawet sam ksiądz biskup. Co stanowiło treść listu? Zawierał on szczere wyznanie miłości syna do rodziców, w którym przekonywał ich, że jego miłość do Pana Boga jest jeszcze większa i dlatego błagał o akceptację i zrozumienie jego decyzji wstąpienia do seminarium.

Dziś Alexis jest proboszczem w Lozannie, a jego szczególnym charyzmatem jest skuteczne przywracanie praktyki systematycznej, indywidualnej spowiedzi wiernych oraz odnowa kultu eucharystycznego, o czym miałem okazję przekonać się na własne oczy, przebywając wielokrotnie w jego kolejnych parafiach z wizytą w ramach letniej pomocy duszpasterskiej.        

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Historia pewnego powołania
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.