Ja chcę do domu!
Dzień jak w prawdziwym domu: o 6:30 pobudka, potem śniadanie i szkoła, po powrocie obiad, zabawa, odrabianie lekcji, zajęcia dodatkowe, kolacja i spanie…
Ja chcę do domu!
Dom dziecka. Dzieci siedzą przy dużym stole, zapatrzone w rozłożone przed nimi zeszyty i książki, w pełnym skupieniu odrabiają zadania domowe. Co jakiś czas ktoś się uśmiecha, coś opowiada. W domu, w którym mieszkają, pobudka jest o 6:30, potem poranna toaleta, wyjście do szkoły, wyczekiwany czas wolny, w którym, gdy jest sprzyjająca aura, wybiegają na ogród, szaleją na boisku albo idą na spacer; a potem - odrabianie lekcji i zajęcia dodatkowe. O 21:00 dzieci leżą w łóżkach. Dzień jak w prawdziwym domu… A jednak tylko "jak".
Tęsknota
Pytam Maję - śliczną blondyneczkę, trochę nieśmiało patrzącą w moim kierunku: "Co jest twoim największym marzeniem?". Dziewczynka ma 10 lat, od trzech przebywa w tej placówce. "Wrócić do domu. I tyle" - odpowiada bez chwili wahania. "Czy czegoś ci tutaj brakuje? Coś ci się nie podoba?". "Mamy. I rodziny. Tak to wszystko jest w porządku" - stwierdza Maja.
Drugie dziecko, które o to zapytałam, to Kuba. Marzy, aby zostać kiedyś piłkarzem, dlatego w każdej wolnej chwili ugania się za piłką. To jest jego "konik". Gdy mówi o swoich marzeniach, błyszczą jego ogromne niebieskie oczy. "Wszystko mi się tutaj podoba. Czasami nawet gramy na playstation". "A chciałbyś wrócić do do-mu?". "Bardzo". "Dlaczego?". "Bo w domu jest fajnie" - odpowiada z pewnością w głosie.
Deficyt miłości
Dzieci do domu dziecka trafiają z patologicznych rodzin. Najczęściej były bite, alkohol był na porządku dzien-nym, rodzice często znikali na kilka dni. "Dzieci powszechnie idealizują rodziców i domy, z których pochodzą, pomimo tego że niejednokrotnie wiele przeżyły i widziały. Jednak zawsze są lojalne względem swoich rodziców i chcą tam wrócić. Z tymi strasznymi wspomnieniami radzą sobie za pomocą mechanizmów wyparcia, racjonalizacji i idealizacji. Idealizują swoich rodziców, nawet jeżeli były przez nich bite, nie miały co jeść, były poniżane" - tłumaczy Krzysztof Talik, wychowawca.
Ta tęsknota za prawdziwym domem i miłością jest w nich tak ogromna, że gdy są już starsze, to pragną stworzyć dom, którego im zabrakło w dzieciństwie. "Chciałabym skończyć szkołę i założyć rodzinę, za jaką zawsze tęskniłam. Pragnęłabym, aby była w niej taka prawdziwa atmosfera rodzinna, i chciałabym dać moim dzieciom to, co zawsze sama chciałam otrzymać, czyli dużo miłości, której mi brakowało. W ogóle brakowało mi dzieciństwa, bo miałam trójkę rodzeństwa, którym musiałam się opiekować. I pragnęłabym moim dzieciom dać takie prawdziwe beztroskie dzieciństwo. Chciałabym, aby moje dzieci rozwijały się w spokojnym domu, aby wiedziały, że jest mama i tata, że jest zero kłótni i alkoholu" - opowiada z błyskiem w oku Karolina. Dziewczynka jest tutaj najstarsza - ma 16 lat. Do domu dziecka trafiła 4 lata temu. Powinna już być w liceum, a chodzi do drugiej klasy gimnazjum. Powód? W domu były takie problemy, że nie mogła uczęszczać do szkoły.
Trudne życie
Dzieci trafiające do domu dziecka nie od razu chcą mówić o tym, co przeżyły. Na początku najczęściej są bardzo zamknięte. Potrzeba czasu, żeby nabrały zaufania do swoich wychowawców. "Niektóre dzieci chcą iść do rodziny adopcyjnej bądź zastępczej, a niektóre nie są na to gotowe. Czasami wynika to z tego, że wcześniej były w rodzinie zastępczej, która została rozwiązana, i się zawiodły" - opowiada Krzysztof Talik.
Z jakimi problemami boryka się dziecko, któremu zabrakło ogniska domowego? Od awersji szkolnej przez agresję po problemy związane z uzależnieniem od nikotyny i eksperymentowaniem ze środkami psychoaktywnymi.
Dzieci, które się usamodzielniają, a nie mają prawidłowego wzorca rodziny, poruszają się jak we mgle. Próbują znaleźć właściwą drogę, ale wcześniejsze doświadczenia utrudniają im jej odnalezienie.
Cieszą nas przypadki, gdy dzieci wychodzą na prostą. Ostatnio przyszła do mnie jedna wychowanka i opowiadała, jak poukładała sobie życie. Ma mieszkanie, znalazła kogoś i spełnia swoje marzenia z dzieciństwa. Zawsze chciała zajmować się końmi i kształciła się w tym kierunku, a teraz kupiła sobie własnego rumaka. Takie sytuacje pomagają nam przetrwać wszystkie inne porażki wychowawcze.
A niestety jest ich wiele, bo trudno żyje się bez prawdziwego domu…
Natalia Podosek
Skomentuj artykuł