Nie idealny świat
Rozpowszechniony w Polsce kult skandynawskiego porządku temperowali mieszkający tam od lat znajomi. Nie podzielali zachwytu skandynawskim modelem edukacji, ochrony zdrowia, stosunków rodzinnych, tolerancji i otwartości. Mówili, że za oficjalnym lukrem idealnego obrazka jest bezduszność królestwa procedur i skrywana frustracja.
Najwyraźniej mieli rację. Gdy minie wstrząs po norweskiej masakrze, będzie czas na analizy. Pewne jest tylko, że morderca zdawał sobie sprawę z monstrualności swego czynu. Nie jest chrześcijańskim fundamentalistą, jak pochopnie podały media. Nie jest też chory w klinicznym tego słowa znaczeniu.
Teraz nie chcę już dłużej tkwić w tej sprawie. Jest słoneczne popołudnie. Piszę na ławce pod orzechem, który kiedyś - czyli w ubiegłym wieku - zasadził mój ojciec. Z roku na rok drzewo jest większe i choć w ubiegłym sezonie chorowało (pewnie na skutek deszczów) teraz znów pełni swą rolę. Patrzę na gęstą koronę i wracają do mnie zdania: "Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!/ Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie/ Choć się nawysszej wzbije...".
Państwo oczywiście natychmiast zauważyliście, że Kochanowskiemu chodziło o lipę, a nie orzech włoski. Poza tym wszystko się zgadza. Ale tylko w pierwszych wersach. Potem nie zgadza się już nic. "Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły/ Biorą miód, który potem szlachci pańskie stoły…".
Orzechowego nektaru pszczoły nie lubią, miód się zdemokratyzował, a pszczół brak. Pszczoły zniknęły. Nie ma. W lawendzie i malwach uwijają się tylko osy i trzmiele. Nikt nie wie, co się dzieje. Pojawia się mnóstwo hipotez i teorii. Jedni twierdzą, że za wymieranie pszczół winę ponoszą herbicydy, czyli środki ochrony roślin paraliżujące system nerwowy owadów. Inni - na podstawie chińskich doświadczeń - oskarżają GMO, czyli rośliny genetycznie modyfikowane w celu uczynienia ich odpornymi na wszelkie szkodniki. Wielu pszczelarzy twierdzi, że pszczoły giną z powodu… telefonii komórkowej. Fale tych sieci zakłócać mają swoistą busolę pozwalającą pszczołom odnajdywać drogę do ula. Jeszcze gdzie indziej wyjaśnienia pszczelej hekatomby szukają polscy specjaliści. Podobno hodowcy zniecierpliwieni walecznymi polskimi pszczołami sprowadzili mnóstwo rojów z Włoch, gdzie pszczoły są łagodne i niekąśliwe. Potulne włoskie pszczoły zadomowiły się u nas bez problemów, ale sielanka miała się skończyć wraz z serią mroźnych zim.
Która z tych hipotez jest prawdziwa? Nikt na razie nie wie. Wiadomo natomiast, że w Chinach, zwłaszcza w regionie Syczuanu, z powodu wymarcia pszczół ogrodnicy muszą zapylać drzewa owocowe… pędzelkiem. Wiadomo też, że problem dotyczy praktycznie wszystkich stron świata. W Ameryce Południowej wyginęło już 80 proc. rojów pszczół miodnych, na Podkarpaciu - 20 proc. Nie znalazłam informacji o sytuacji w Małopolsce, lecz problem jest, skoro tego lata nie widziałam ani jednej pszczoły.
Szkoda, bo są śliczne. Ale nie o wdzięk tu chodzi. Ani o sentymenty a la Kochanowski. Nawet nie o miód. Pszczoły zapylają rozmaite rośliny. Te rośliny stanowią 35 proc. naszej żywności.
To dlatego specjaliści biją na alarm.
Skomentuj artykuł