Ostatni polski uczestnik Vaticanum II
Z o. dr. Jerzym Tomzińskim rozmawia Lidia Dudkiewicz
Lidia Dudkiewicz: - O. dr Jerzy Tomziński to żywa historia Kościoła i legenda Jasnej Góry. Wiemy, że w swoim długim życiu poznał Ojciec wielu wielkich ludzi, nawet przyszłych świętych oraz osoby, które trafiły do encyklopedii czy podręczników historii. Zetknął się Ojciec osobiście z kilkoma papieżami, a przede wszystkim jest ostatnim polskim świadkiem II Soboru Watykańskiego. Otwarcia Soboru dokonał 11 października 1962 r. papież Jan XXIII, ale już jego poprzednicy przyczynili się do tego wielkiego wydarzenia w Kościele powszechnym. Ojciec zetknął się osobiście z papieżem Piusem XII, który podobnie jak wcześniej Pius XI był zwolennikiem zmian w Kościele...
O. Jerzy Tomziński OSPPE: - Może zacznę od mojego zakonnego podwórka. Pamiętam, jak o. Alfons Jędrzejewski, znany historyk, mawiał, że znał papieży. A ja wtedy pytałem, czy papieże znali ojca... W moim przypadku była to relacja w obie strony: ja znałem papieży, ale i oni mnie znali. Po raz pierwszy znalazłem się w Rzymie w maju 1957 r. Przybył wtedy do Watykanu kard. Stefan Wyszyński. Przywiózł kopię Cudownego Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej, aby papież Pius XII pobłogosławił ją na szlak nawiedzenia po Polsce. Znalazłem się tam jako jedyny świadek Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego, złożonych 26 sierpnia 1956 r. Bardzo się tym za granicą interesowano. Pius XII - wielki, święty papież - to prawdziwy przyjaciel Polski i Polaków. Wspomnę, że w czasie moich studiów na Jasnej Górze uczyłem się, jako alumn, z książek, które Pius XII polecił przysłać do paulinów w Polsce, przez nuncjaturę w Berlinie.
Miałem zaszczyt spotykać Piusa XII osobiście. Byłem nawet na prywatnej audiencji. Gdy powiedziałem, że jestem z Jasnej Góry, Ojciec Święty wziął mnie za ręce i z wyraźną troską poprosił, aby mu mówić o prymasie Polski, czyli o kard. Stefanie Wyszyńskim. Okazuje się, że nasz wielki Prymas był w Watykanie znany. Potem miałem osobiste spotkania z kolejnymi papieżami: Janem XXIII, Pawłem VI, Janem Pawłem II i Benedyktem XVI. W 1978 r. był jeszcze krótki, trwający 33 dni, pontyfikat Jana Pawła I, ale nie było mi dane poznać tego papieża osobiście.
W 1958 r. rozpoczął się długi pobyt Ojca w Rzymie, połączony ze studiami na Papieskim Uniwersytecie Gregorianum...
W marcu 1958 r. znalazłem się na liście 20 polskich księży, którym władze komunistyczne pozwoliły wyjechać na studia zagraniczne. Do Rzymu przybyłem jeszcze za pontyfikatu Piusa XII. W Rzymie studiowałem prawo kanoniczne na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Byłem więc przede wszystkim studentem, ale również przełożonym domu i prokuratorem Zakonu Paulinów przy Stolicy Świętej. U samego Papieża osobiście załatwiałem intencje dla paulinów, m.in. z Węgier, którzy nie mieli z czego żyć. Był to jeden z wielu dowodów bliskości i sympatii Piusa XII.
Można powiedzieć, że znalazłem się wtedy w centrum życia Kościoła, bo nasz klasztor przy via Barbieri w Rzymie był ważnym miejscem spotkań. Przybywał do nas m.in. abp Józef Gawlina, ale też spotykał się z paulinami wikariusz Rzymu. W naszym polskim domu pojawiało się wielu innych ważnych ludzi Kościoła, ale bywali też politycy. Docierały z pierwszej ręki świeże wiadomości z Watykanu. Uczestniczyliśmy w wielkich sprawach, którymi żył wtedy Kościół.
Czy za czasów Piusa XII przewidywano nowy powiew Ducha Świętego, który wkrótce miał spowodować tak wielkie zmiany w Kościele?
Za pontyfikatu Piusa XII mówiło się już o potrzebie reformy Kościoła. Ojciec Święty zwracał uwagę szczególnie na liturgię. Jego encyklika "Mediator Dei" zawierała m.in. ideę przybliżenia liturgii wiernym. Tak bardzo mu na tym zależało, że w ośrodku przy Piazza Navona w Rzymie zaczęto nawet prowadzić prace nad zmianami w tym zakresie. Podejmowano także jakby pierwsze próby sprawowania liturgii Mszy św. według nowego porządku. Znając zaplecze, jestem przekonany, że to nie przypadek, iż pierwszy dokument soborowy dotyczył właśnie liturgii.
Papież Pius XII zmarł 9 października 1958 r. Na jego następcę został powołany 28 października tego roku kard. Angelo Roncalli, który przyjął imię Jan XXIII...
Kiedy umierał papież Pius XII, byłem w Lisieux we Francji. Przebywałem w kaplicy z pamiątkami po św. Teresie od Dzieciątka Jezus, gdy nagle wpadła siostra z informacją, że w telewizji podają, iż Ojciec Święty umiera. Pobiegła dalej, a ja zostałem sam z tą wiadomością wśród śladów życia św. Teresy...
Gdy kardynałowie wybrali Jana XXIII, mówiło się, że to przejściowy papież - staruszek, który szybko pójdzie do nieba. Ale ten staruszek - jak podają kroniki - już w dwa dni po wyborze, 30 października 1958 r., w prywatnej rozmowie wspomniał o możliwości zwołania Soboru. Dalej w kronikach znajdujemy informację, że 2 listopada 1958 r. podczas audiencji Jan XXIII rozmawiał o Soborze z kard. Ernesto Ruffinim, a potem, w ciągu następnych dni, jeszcze z innymi osobami.
A 15 grudnia 1958 r. miał miejsce kolejny fakt świadczący o dużej aktywności Jana XXIII, jednocześnie bardzo ważny dla przyszłości Kościoła. Odbywał się konsystorz, na którym kardynałem został arcybiskup Mediolanu Giovanni Battista Montini, późniejszy papież Paweł VI. Kilka tygodni później natomiast Ojciec miał łaskę usłyszeć, jak Jan XXIII zapowiadał zamiar zwołania Soboru, którego - jak wiemy - wielkim kontynuatorem po Janie XXIII okazał się kreowany właśnie przez niego kard. Montini.
Tak, to były kolejne sygnały przyspieszonych działań Jana XXIII. Wyraźnie do czegoś zmierzał. I stało się! Nigdy nie zapomnę dnia 25 stycznia 1959 r. i papieskiej Mszy św. w Bazylice św. Pawła za Murami, sprawowanej w intencji jedności chrześcijan. Na początku celebry, gdy Papież już usiadł na tronie, wyjął kartki z tekstem kazania i podał ceremoniarzowi, którym był ks. Enrico Dante. Ale jedną kartkę zatrzymał i schował. Pod koniec Mszy św. wyjął kartkę spod ornatu i ogłosił trzy decyzje: o zwołaniu Synodu Diecezji Rzymskiej, o reformie prawa kanonicznego i otwarciu Soboru Watykańskiego II.
Papieskie decyzje wywołały wielkie poruszenie w całym Rzymie. W styczniu 1960 r. byłem na Nieszporach kończących Synod Diecezji Rzymskiej, który trwał rok. Wszyscy spodziewali się, że Jan XXIII ogłosi wtedy trzecią część tajemnicy fatimskiej. Nic takiego jednak się nie stało. Papież powiedział, że co do objawień, to Kościół kieruje się Apokalipsą św. Jana. A do zbawienia nie są potrzebne prywatne objawienia, wystarczy objawienie Boże zawarte w Piśmie Świętym i gorliwe odmawianie "Pater noster" i basta - "Ojcze nasz" i koniec.
Jak przygotowywano już zapowiedziany Sobór?
W całym Rzymie rozpoczęło się wielkie poruszenie. To było niewyobrażalne przedsięwzięcie logistyczne i finansowe, na światową skalę. Trzeba było zamienić Bazylikę św. Piotra w aulę soborową. Przez te zabytkowe mury i wnętrza przeprowadzono ogromnej długości kable, aby zamontować nagłośnienie. W czasie obrad musiało się przecież nawzajem słyszeć 2,5 tys. ojców soborowych. Szykowało się wielkie wydarzenie medialne. Aula musiała być technicznie dostosowana do transmisji stacji radiowych i największych telewizji z całego świata.
Wielkie ożywienie panowało wtedy na uczelniach katolickich. Pamiętam spotkanie ok. 200 profesorów, doktorantów i studentów z Gregorianum u św. Klemensa, podczas którego prefekt studiów powiedział, że w Kościele pojawiły się różne heretyckie problemy - co wymaga uporządkowania. Wymienił ponad 100 głoszonych błędów, wobec których Sobór powinien powiedzieć: "Anathema sit". Wspomnę, że pracę doktorską pisałem u o. Urbano Navarrete SJ (późniejszego kardynała, który zmarł w 2010 r.) na temat wyboru biskupów. A więc na naszym uniwersytecie w Rzymie już podejmowano tematy w duchu reformy Kościoła. Ale najważniejsza była modlitwa za Sobór, do której za Ojcem Świętym zachęcali hierarchowie i kapłani nie tylko w Rzymie, ale na całym świecie. Polska okazała się pod tym względem wyjątkowo aktywna.
A potem był Ojciec świadkiem uroczystego otwarcia Soboru. Jak to się odbywało?
11 października 1962 r. znalazłem się pośród wielkiej rzeszy zgromadzonej na Placu św. Piotra w Rzymie, gdy w procesji z Porta di Bronzo (Brama Spiżowa) do Bazyliki Watykańskiej podążało 2,5 tys. ojców II Soboru Watykańskiego. Plac wyglądał jak wielkie wrzosowisko, od tych biskupich fioletów. A do tego jeszcze - uroczyste stroje hierarchów Kościoła Wschodniego. To był niesamowity widok. Zgromadzeni pielgrzymi byli rozentuzjazmowani. Wiedziałem, że uczestniczę w przełomowym wydarzeniu, ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo rozpoczynający się Sobór wpłynie na losy Kościoła powszechnego. Uroczysta inauguracja Soboru była transmitowana przez telewizje wielu krajów. Wieczorem na Placu św. Piotra urządzono ku czci Jana XXIII wielką manifestację z pochodniami i świecami.
Proszę powiedzieć o Polakach na Soborze.
Lista polskich ojców soborowych objęła 66 osób. Polscy ojcowie byli na wszystkich sesjach bardzo aktywni. Kiedy wypowiadał się prymas Polski kard. Stefan Wyszyński, cała sala pilnie słuchała. Zachwycał swoją mądrością, łaciną z doskonałym akcentem i wzorową dykcją. Abp Karol Wojtyła też był znany, bo wcześniej sporo podróżował po świecie. Na Soborze wygłaszał doskonałe przemówienia i odegrał znaczącą rolę przy redagowaniu dokumentów soborowych: Konstytucji dogmatycznej o Kościele "Lumen gentium", Deklaracji o wolności religijnej "Dignitatis humanae" oraz Dekretu o apostolstwie świeckich "Apostolicam actuositatem".
Znaczący wkład polskich biskupów w obrady Soboru spowodował, że zaczęliśmy być postrzegani już nie jako Kościół milczenia, ale wręcz przeciwnie - jako Kościół żywy, aktywny, liczący się w Kościele powszechnym. Polscy ojcowie synodalni przyjmowani byli na audiencjach przez Jana XXIII, a po jego śmierci przez Pawła VI.
Sobór miał jeszcze inny wymiar. Biskupi nawiązali bardzo ważne kontakty z przedstawicielami innych Episkopatów. Wielką rolę odegrał biskup wrocławski Bolesław Kominek, późniejszy kardynał, który sporo rozmawiał z biskupami niemieckimi. To on wygłosił na Soborze słynne przemówienie, w którym pokazał, jak prześladowany jest Kościół za żelazną wschodnią kurtyną. Abp Wojtyła nawiązał kontakty z biskupami Francji i innych państw języka francuskiego. Kard. Wyszyński, znający języki obce, również rozmawiał z wieloma biskupami świata. Powstały więzy przyjaźni naszych biskupów z kard. Franzem Königiem, arcybiskupem Wiednia, abp. Johnem Królem z Filadelfii, późniejszym kardynałem. Trzeba wiedzieć, że słynne Orędzie biskupów polskich do biskupów niemieckich było uzgadniane między oboma stronami właśnie w czasie Soboru.
Podczas drugiej i trzeciej sesji soborowej Ojciec przebywał na Jasnej Górze i stąd wspierał Sobór. Proszę przedstawić inicjatywy podjęte wówczas przez naród polski, które - jak wiemy - zachwyciły cały świat.
Sobór obserwowałem z bliska na samym jego początku, jednak po skończeniu studiów musiałem powrócić do kraju. W 1963 r. zostałem generałem Zakonu Paulinów, ale ani wtedy, ani rok później władze państwowe nie dały mi paszportu i nie mogłem jechać na Sobór.
W Polsce jeszcze przed rozpoczęciem obrad II Soboru Watykańskiego został opracowany plan "czuwania soborowego z Maryją Jasnogórską", który objął wszystkie diecezje. Wspieraliśmy więc Sobór z Jasnej Góry. Przez cały czas trwania obrad w watykańskiej auli soborowej do Częstochowy ze wszystkich polskich parafii przybywali wierni na czuwania modlitewne. Ludzie pielgrzymowali na Jasną Górę, mówiąc: "Jedziemy na Sobór".
Trzeba wiedzieć, że w czasie Soboru paliła się świeca ofiarowana Janowi XXIII przez Polaków, która została wykonana ze świec przywożonych na Jasną Górę. W intencji Soboru ofiarowywano dobre uczynki, zapisywane potem w jasnogórskich księgach czynów soborowych. Powstało 6,5 tys. ksiąg czynów dobroci. W parafiach organizowano "soboty Królowej Polski". Podczas drugiej sesji ofiarowano na Sobór hostie mszalne, które wypieczono z ziaren pszenicy składanych przez dzieci. Na Jasnej Górze był młyn, gdzie te ziarna zmielono na mąkę do wypieczenia hostii. Charakterystyczna dla polskiego Episkopatu troska o kult maryjny ujawniła się w darach, jakie przekazywano na Sobór. Podczas trzeciej sesji wszyscy ojcowie soborowi otrzymali różańce wykonane z polskiej brzozy, a na czwartej sesji - obrazy Matki Bożej Jasnogórskiej.
Podczas Soboru papież Paweł VI ogłosił Maryję Matką Kościoła. Jak do tego doszło?
Trzeba powiedzieć, że właśnie polscy biskupi wpłynęli na decyzję papieża Pawła VI, który na zakończenie trzeciej sesji, 21 listopada 1964 r., ogłosił Maryję Matką Kościoła. Ależ była radość! Wszyscy ojcowie soborowi wstali i uroczyście odśpiewali "Magnificat". Szczególna była tutaj rola kard. Wyszyńskiego i abp. Wojtyły. Przed Soborem spodziewano się, że może być ogłoszony dogmat o Matce Bożej jako Pośredniczce Łask.
Zwolennikiem tego, a także przygotowania oddzielnego dokumentu poświęconego Matce Bożej był o. Karol Balić, chorwacki franciszkanin, założyciel Papieskiej Akademii Maryjnej w Rzymie. Spodziewał się on również, że Sobór ogłosi oddzielny dokument o Matce Bożej. Liczył na poparcie Polaków. Kard. Wyszyński wolał jednak pozostać przy rozdziale o Maryi w Konstytucji dogmatycznej o Kościele "Lumen gentium", podkreślając w ten sposób ścisły związek Matki Najświętszej z życiem Kościoła. Polscy biskupi wnieśli wkład w opracowanie VIII rozdziału Konstytucji dogmatycznej o Kościele, który poświęcony jest "Błogosławionej Maryi Dziewicy Bożej Rodzicielce w tajemnicy Chrystusa i Kościoła". Jasno w ten sposób zostało zaznaczone, że nie można mówić o Kościele bez Matki Bożej i nie można mówić o Matce Bożej bez Kościoła.
Przyszedł 1965 r. i czwarta sesja II Soboru Watykańskiego, w której Ojciec uczestniczył, będąc generałem Zakonu Paulinów.
Jechałem do Włoch pociągiem, drugą klasą. Na granicy, w Udine, weszli do przedziału karabinierzy. Oczywiście, byłem zaniepokojony. A oni, gdy upewnili się co do mojej tożsamości, zaprosili do pierwszej klasy, i tak odbyłem dalszą część podróży. Okazało się, że na podstawie uzgodnień Kościoła z rządem Włoch, ojcowie soborowi mieli przyznawane przez państwo specjalne przywileje. Gdy szczęśliwie dotarłem do Watykanu, okazało się, że właśnie zmarł generał Zakonu Franciszkanów. Zostało mi więc wyznaczone jego honorowe miejsce, bardzo blisko Konfesji św. Piotra, wraz z dwoma innymi generałami - z Zakonu Jezuitów i z Zakonu Dominikanów. I tak już pozostało do końca obrad soborowych.
Ale spotkał mnie jeszcze jeden zaszczyt. Codziennie przed rozpoczęciem obrad odprawiana była przez jednego z ojców soborowych Msza św. śpiewana w języku łacińskim. W czasie całego Soboru tylko trzy takie Msze św. odprawili ojcowie soborowi z Polski. Podczas pierwszej sesji - abp Antoni Baraniak, podczas trzeciej - abp Karol Wojtyła, a podczas czwartej - właśnie ja. Gdy usłyszałem zapowiedź, że Mszę św. odprawi 17 listopada 1965 r. generał Zakonu Paulinów o. Jerzy Tomziński z Polski, byłem całkowicie zaskoczony. Ale miałem świadomość, że spotkało mnie to ze względu na Jasną Górę. Tę Mszę św., sprawowaną w Bazylice św. Piotra wobec wszystkich ojców II Soboru Watykańskiego, zapamiętam do końca życia.
W czasie trwania czwartej sesji Episkopat Polski ofiarował ojcom soborowym obrazy Matki Bożej Jasnogórskiej. Jaki był cel przekazania takiego daru?
Ostatnia sesja Soboru przypadała w okresie intensywnych przygotowań do mających się odbyć za rok obchodów Milenium Chrztu Polski. Mieliśmy więc wspaniałą okazję, aby zaprosić na polskie uroczystości hierarchów z całego świata. Zdecydowano, aby wszystkim ojcom soborowym ofiarować obraz Matki Bożej Jasnogórskiej z listem Episkopatu, zapraszającym do Polski na uroczystości Milenium, podczas których odbędzie się ofiarowanie Narodu polskiego w macierzyńską niewolę Maryi. Obrazy - na podstawie kliszy, którą przekazałem - przygotowała jedna z weneckich firm. Pomysł okazał się doskonały. 4 grudnia 1965 r. przywieźliśmy te obrazy w kilku samochodach. Pomagali nam pracujący wówczas w Rzymie kapłani - ks. Władysław Ziółek i ks. Szczepan Wesoły, którzy po latach zostali arcybiskupami. Ojcowie przyjęli obrazy z wielką radością. Na polecenie kard. Wyszyńskiego w tym dniu dowiozłem jeszcze następnych 500 obrazów. Okazało się, że na ok. 3 tys. przekazanych upominków tylko jeden nie został odebrany. Nie przyjął go abp Marcel Lefebvre, który później założył Bractwo św. Piusa X, czyli ruch tradycjonalistów.
Polska była bardzo aktywnie obecna i widoczna na Soborze. To wtedy cały świat dowiedział się o Milenium Chrztu Polski, o polskiej pobożności maryjnej, o Jasnej Górze, a wizerunki Matki Bożej pojechały z ojcami soborowymi na wszystkie kontynenty.
Polacy zasłynęli też z pewnej niechlubnej aktywności podczas Soboru...
Na Placu św. Piotra rozdawano ulotki skierowane przeciwko kard. Stefanowi Wyszyńskiemu. Sugerowano w nich, żeby został w Rzymie i nie wracał do Polski. Akcja była przygotowana przez przedstawicieli tzw. Kościoła otwartego. Gdy Watykan zauważył, co się dzieje, zostali oni wyrzuceni. Wśród osób zaangażowanych w akcję ulotkową przeciwko kard. Wyszyńskiemu był człowiek, który w 1989 r. piastował jedno z najważniejszych stanowisk w państwie.
Wielokrotnie słyszałam, jak Ojciec mówił, że papieże soborowi byli zachwyceni kard. Wyszyńskim i abp. Wojtyłą, traktując ich jak wielkich, światowych ludzi, oraz że byli zakochani w Polsce.
Tak było. Ile razy rozmawiałem z Janem XXIII czy Pawłem VI, zawsze pytali o Jasną Górę. Papież Paweł VI chciał nawet przyjechać na Jasną Górę w wigilię Bożego Narodzenia 1965 r., a więc niejako w przeddzień Milenium. Miał przygotowaną złotą różę jako dar dla Matki Bożej. Doszło do tego, że już bardzo konkretnie zastanawialiśmy się z prymasem Wyszyńskim, jak zorganizować tę wizytę, ustalaliśmy nawet menu dla gościa z Watykanu. Ale szybko okazało się, że władze komunistyczne Polski nie chcą Pawła VI wpuścić do kraju. Gomułka przechwalał się potem na rynku w Poznaniu, że władze nie dopuściły do wizyty papieża na obchody Milenium. Nie wiedział, że kiedy to mówił, kilka ulic dalej Mszę św. milenijną odprawiał w katedrze poznańskiej kard. Wojtyła, przyszły papież, a kazanie głosił kard. Wyszyński. To jest ta wielka symbolika.
Są dowody na to, że Watykan angażował się w obchody Milenium Chrztu Polski, do czego przyczyniła się z pewnością aktywność polskich ojców soborowych. Otóż okazuje się, że Poczta Watykańska wydała nawet znaczki upamiętniające tę historyczną polską rocznicę milenijną. Na znaczkach znalazły się postacie ważne dla chrztu Polski: Mieszko I i Dąbrówka, a także historycznie ważne miejsca: Jasna Góra z Cudownym Obrazem Matki Bożej, krakowska Skałka ze św. Stanisławem Biskupem i Męczennikiem, Wawel z Królową Jadwigą. Na innym znaczku widzimy papieża Pawła VI i nawet napis po polsku: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!".
Pragnę wyrazić Ojcu ogromną wdzięczność za przybliżenie nam z pozycji świadka szczegółów dotyczących historycznych wydarzeń związanych z II Soborem Watykańskim, który był przełomowym wydarzeniem w życiu Kościoła powszechnego. Mam nadzieję na kolejne spotkania z Ojcem - żywą historią XX i XXI wieku. W imieniu całej redakcji "Niedzieli" i naszych Czytelników życzę długich lat życia w zdrowiu, pod szczególną opieką Matki Bożej Jasnogórskiej, by jak najdłużej mógł Ojciec świadczyć o działaniach Bożej Opatrzności w ludzkich dziejach.
* * *
O. Jerzy Tomziński OSPPE urodził się w 1918 r. w Przystajni k. Częstochowy. W Zakonie Paulinów jest od 1935 r. Święcenia kapłańskie przyjął w 1944 r. Doktorat z prawa kanonicznego obronił na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Był wielkim przyjacielem kard. Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski. Współpracował z nim w wielkich inicjatywach duszpasterskich związanych z Jasnogórskimi Ślubami Narodu Polskiego w 1956 r., rozpoczęciem nawiedzenia Polski przez kopię Cudownego Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej w 1957 r. oraz Milenium Chrztu Polski w 1966 r. Przez dwie kadencje był generałem Zakonu Paulinów, a trzykrotnie - przeorem Jasnej Góry. Z "Niedzielą" związany był już jako dziecko, pomagając w kolportażu parafialnym. Od 1981 r. pracował jako redaktor "Niedzieli" i korespondent Jasnej Góry. Przez 30 lat był członkiem Komisji Maryjnej Episkopatu Polski. 24 listopada 2012 r. obchodził 94. urodziny - jest najstarszym ojcem paulinem na świecie.
Skomentuj artykuł