Pogromczyni banków
Jeszcze kilka miesięcy temu o Kristen Christian nie słyszał prawie nikt. Dziś mówią o niej działacze światowej finansjery, a prestiżowy magazyn "More" zaliczył ją do grona najbardziej wpływowych i dynamicznie działających kobiet świata, wraz z królową brytyjską Elżbietą II czy Angelą Merkel. Jak to się stało, że właścicielka malutkiej galerii w Los Angeles jest teraz nową bohaterką Ameryki?
Potęga Facebooka
Z nadejściem obecnego kryzysu gospodarczego popularność i zaufanie społeczne wobec wielkich korporacji finansowych radykalnie zmalało. Wraz z tym spadły notowania giełdowe oraz dochody wielkich banków. Jednym ze sposobów rozwiązania tego problemu miało być wprowadzenie opłat za korzystanie z karty debetowej. Co więcej, koszty mieli ponieść jedynie najubożsi Amerykanie. - Miałam już dosyć kolejnych prowizji. Uznałam za niewłaściwą sytuację, w której wielka i bogata korporacja zabiera pieniądze zwykłym ludziom. Z jednej strony banki dostały gigantyczne dofinansowanie ze strony rządu USA, a z drugiej - chcą przenieść odpowiedzialność za swoje złe decyzje na obywateli. To po prostu jest niesprawiedliwe - mówi "Niedzieli" Kristen Christian.
Szukając rozwiązania w Internecie, znalazła ofertę Unii Kredytowych działających na zasadach spółdzielczości, tak jak polskie SKOK-i. Okazały się one doskonałym antidotum na agresywną politykę sektora bankowego. Unia Kredytowa oferowała bowiem o wiele korzystniejsze warunki niż skomercjalizowane korporacje. - Założyłam więc na portalu społecznościowym Facebook profil o nazwie Bank Transfer Day i wysłałam do 200 znajomych krótki komunikat: "Jeśli nie chcesz płacić Bank of America 5 dolarów miesięcznie za dostęp do swoich pieniędzy, po prostu przenieś swoje oszczędności do przyjaznej, lokalnej Unii Kredytowej" - tłumaczyła Kristen Christian podczas pobytu w Warszawie. Przyjechała ona do Polski specjalnie na zaproszenie Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, które są polskim odpowiednikiem amerykańskiej Unii Kredytowej.
Dzień Zmiany Banku
Odzew internautów przerósł najśmielsze oczekiwania. Wpis młodej Amerykanki zataczał coraz szersze kręgi. Liczba osób, które zdecydowały się sprzeciwić dyktatowi banków, rosła lawinowo. W ciągu zaledwie kilku tygodni aż 650 tys. Amerykanów przeniosło swoje oszczędności do Unii Kredytowej. Proces ten trwa nadal, bo do dziś ze swoimi depozytami do Kas przeszło 2,5 mln Amerykanów, a wraz z nimi miliardy dolarów.
Udana akcja Bank Transfer Day (Dzień Zmiany Banku) jest doskonałym przykładem potęgi mediów społecznościowych, które - jak pokazał przykład Egiptu - mogą służyć zarówno do rewolucji, jak i do wywierania nacisku na wszechmocne korporacje. - Nie jestem jakąś polityczną buntowniczką. Nasza akcja pokazała tylko to, że wzrost świadomości konsumentów oraz sprzeciw wobec drapieżnej polityki banków może zapoczątkować trwały proces - wyjaśnia Christian.
Internetowa społeczność Amerykanów poszła o krok dalej. Teraz Bank Transfer Day zabiega w Kongresie USA o zniesienie limitów wysokości pożyczek, jakie są nałożone na Unie Kredytowe. - Te starania najprawdopodobniej zakończą się sukcesem - z dumą mówi młoda Amerykanka.
Kristen Christian, a raczej zainicjowana przez nią akcja, w krótkim czasie osiągnęła spektakularny sukces. Pomysłodawczyni założyła sobie, by nie przyjmować żadnych dotacji. Chce być w pełni niezależna, poza tym - jak twierdzi - media społecznościowe i generalnie Internet stwarzają możliwości, by osiągać wielkie cele za stosunkowo małe pieniądze. Okazało się, że jedni wydają miliardy, by zaistnieć społecznie i wpłynąć na polityków, a ona pokazała, że można bardzo wiele osiągnąć bez żadnych nakładów finansowych.
Regulacja rynku
Za sprawą 28-letniej Kristen z banków wyparowały miliardy dolarów. A to oznacza, że musi mieć również potężnych wrogów. Dowodem na to może być próba oczerniania jej w Internecie. Okazało się jednak, że za akcją tzw. czarnego PR stoją pracownicy banków. - Wysłałam do ich szefów pytania, czy robią to na własną rękę, czy takie dostali polecenie. Choć do tej pory nie dostałam odpowiedzi, to jednak o sprawie dowiedziały się media, co jeszcze bardziej zaszkodziło reputacji tych instytucji - podkreśla Christian.
Bank Transfer Day pokazuje, że społeczeństwo XXI wieku ma doskonałe instrumenty, by skutecznie bronić się przed korporacjami, które zawłaszczyły sobie rynek i próbują do maksimum wykorzystywać swoich klientów. - Komercyjne instytucje finansowe są nastawione na własny zysk, a więc troska o klientów ma drugorzędne znaczenie - tłumaczy Grzegorz Bierecki, prezes Krajowej Kasy SKOK. - Natomiast w Uniach Kredytowych, takich jak np. SKOK-i klient musi się liczyć, bo jest on jednocześnie ich współwłaścicielem.
Apetyty instytucji komercyjnych mogą być powstrzymywane tylko na dwa sposoby - przez regulację wewnętrzną państwa oraz konkurencyjną alternatywę na rynku. - Jeśli konsumenci mają gdzie odejść, mogą z tej możliwości skorzystać. To powstrzymuje banki przed zaoferowaniem zbyt drogich produktów. Spółdzielczy sektor finansowy dobrze reguluje rynek, a więc jego istnienie jest także w interesie klientów banków komercyjnych - podkreśla Bierecki.
Przykładem patologii na polskim rynku są np. bardzo wysokie prowizje za korzystanie z kart płatniczych. Do tej pory bezpośrednie koszty tych operacji ponoszą sklepy, co w efekcie związane jest z większymi cenami. W naszym kraju opłaty za transakcje elektroniczne są dwukrotnie wyższe niż średnia w Unii Europejskiej oraz ośmiokrotnie wyższe niż na Węgrzech czy w Finlandii. Po tym, gdy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Narodowy Bank Polski zaczęły starać się o obniżenie tej opłaty, korporacje bankowe oświadczyły, że po obniżce prowizji pobieranych od sklepów wprowadzą dodatkowe opłaty dla klientów kart płatniczych. Podobne rozwiązanie usiłowały wprowadzić banki w USA. Rezultatem tego był właśnie Bank Transfer Day.
Amerykańska tajemnica
Podczas wizyty w Polsce Kristen Christian zauważyła jeszcze jedno niebezpieczeństwo w naszym kraju. Polskie banki są bowiem niemal w 70 proc. własnością instytucji zagranicznych. Zyski, które osiągają dzięki polskim konsumentom, są przeznaczane na dofinansowanie spółek-matek za granicą. - Widzę, że Polacy ciężko pracują, odnoszą sukcesy, a potem swoje pieniądze wysyłają za granicę. Eksport waszych oszczędności jest nonsensem - podkreśla Christian. - Najwyższy czas, żebyście wzięli za siebie odpowiedzialność. Jeżeli dostrzeżecie, że jakiś podmiot gospodarczy nie przyczynia się do rozwoju waszego kraju, po prostu trzeba przestać w niego inwestować.
W przeciwieństwie do banków, kasy oszczędnościowo-kredytowe nie wypłacają dywidendy. Cała nadwyżka przeznaczona jest na kapitał własny. Dzięki temu jej członkowie mają lepsze oprocentowanie oszczędności i tańsze kredyty. - Od prezesów banków różnię się tym, że co roku na walnym zebraniu, na które przyjeżdżają przedstawiciele kas, podaję kwotę, którą nasi członkowie i jednocześnie właściciele uzyskali z tytułu oszczędzania w SKOK-ach, a nie w bankach - tłumaczy Bierecki.
Coraz więcej Polaków dostrzega zalety tych alternatywnych usług finansowych. Dlatego też obserwujemy w naszym kraju podobne tendencje do amerykańskich. Tylko w pierwszym kwartale tego roku do SKOK-ów przystąpiło 170 tys. nowych członków. Szacuje się, że do końca roku zapisze się w sumie ok. pół miliona nowych osób.
W USA do podobnych Unii Kredytowych należy ponad 90 mln Amerykanów. Swoje kasy mają lokalne społeczności oraz grupy zawodowe. Kristen Christian współpracuje np. z Unią Kredytową Straży Pożarnej w San Francisco.- Podczas najczarniejszego okresu dla Amerykanów, w czasie wielkiego kryzysu, to właśnie Unie Kredytowe wspierały lokalne wspólnoty - mówi Christian. - Mimo tych tradycji, zasług i zasięgu społecznego te instytucje finansowe były w mediach amerykańskich "ściśle ukrywaną" tajemnicą. Jednak dzięki akcji Bank Transfer Day ta sytuacja radykalnie się zmieniła.
Skomentuj artykuł