Poradnik dla samotników

Logo źródła: Niedziela "Niedziela Młodych"

Tak, myślę, że to naturalne, iż w obliczu samotności człowiek odczuwa psychiczny dyskomfort, zagrożenie, a nawet lęk. Wielu traktuje ją jako bolesne fatum, przekleństwo, życiowy dramat. Samotność nam dokucza, męczy nas, obawiamy się jej i cierpimy z jej powodu. Z pewnością nie jest ona łatwym doświadczeniem, ale ucieczka przed nią to tak naprawdę ucieczka przed samym sobą. Dlatego każdemu potrzebne jest pozytywne doświadczenie własnej samotności. Paradoksalnie - to właśnie ona pozwala człowiekowi odzyskać samego siebie.

Podczas rozmów z "singlami" poszukującymi drugiej "połówki" mam często wrażenie, że oni sami się nakręcają wewnętrznie, pompują się jak balonik, o niczym innym nie myślą, tylko o tym jednym, tylko szukają męża/żony. Oczywiście, "kto szuka, znajduje". Gdy jednak presja wieku (latka lecą) oraz "życzliwe" ludzkie komentarze wyolbrzymiają widmo staropanieństwa/ starokawalerstwa, wówczas można rzeczywiście "oszaleć", można zgnuśnieć i zamęczać innych sobą. Niektórzy wylewają wtedy swoje żale przed Bogiem albo nawet próbują "wkupić się" w Jego łaski, by tylko (w końcu) postawił na drodze życia żonę czy męża. Niektórzy szukają "na siłę" znajomości internetowych i często źle na tym wychodzą. Co zatem robić? Jak żyć, by nie ulec obsesji i nie być przysłowiową zrzędliwą starą panną/starym kawalerem? Mam na to TRZY RADY.

Po pierwsze:

UWOLNIĆ SERCE!

DEON.PL POLECA


Uważam, że podstawą jest tu WOLNOŚĆ SERCA. Zamiast obnosić się ze swym nieszczęściem samotności

i infekować środowisko, warto spróbować zaakceptować swoje życie takim, jakie ono w tym momencie jest. Nie marnować czasu na użalanie się nad sobą, lecz mądrze ten czas wykorzystać na bliższy kontakt z Bogiem, na bycie z przyjaciółmi, ze znajomymi, na rozwijanie zainteresowań, hobby, na zwiedzanie świata (jeśli nas na to stać). Generalnie - chodzi o odwrócenie się od myśli zniewolonych staropanieństwem/starokawalerstwem i poszerzenie horyzontów optymizmu. Oki, na "dzisiaj" jestem w życiu sam, ale to nie musi oznaczać "osamotnienia". Zamiast biadolić, mogę przecież stać się takim "pozytywnie zakręconym", takim "magnesem" przyciągającym do siebie innych szczerym uśmiechem, życzliwością, fajnymi pomysłami. "Uwolnione" serce

jest spokojne i cierpliwe. Nic nie musi… Potrafi poczekać… na tę jedyną, na tego jedynego…

Po drugie:

ROZKOCHAĆ SERCE!

Ks. Jan Twardowski w wierszu "Nie rozdzielaj" pisał: "miłość bez samotności byłaby nieprawdą; samotność bez miłości - rozpaczą". W innym wierszu stwierdził: "Samotność to kuzynka najbliższa miłości". Będąc samemu, nie rozpaczać, lecz kochać. Owszem, pokusa jest silna: skoro nie mam chłopaka/ dziewczyny, nie mam z kim wyjść z domu, to zostają mi cztery ściany, TV, Internet, komputer. Izolatka, domowe więzienie. Z tą pokusą trzeba

się zmierzyć i wyjść "z tarczą" (wychodząc z domu, mimo wszystko). Najpierw trzeba poszukać Miłości u Źródła, czyli rozkochać się w Bogu. Trzeba otworzyć Pismo Święte, tę Księgę Życia, i uczyć się od jej Boskiego Autora "miłości cierpliwej, niedopuszczającej  się bezwstydu, nieszukającej swego, która nigdy nie ustaje…" (1 Kor 13). Potem tą miłością, której symbolem jest zawsze dobre serce, dzielić się z bliźnimi. Dobro przyciąga dobro; miłość przyciąga miłość! Zapewne "przyciągnie" także tę drugą połówkę.

Po trzecie:

POKOCHAĆ SIEBIE!

Na koniec to, co nieraz najtrudniejsze. Dojrzała miłość własna jest warunkiem dojrzałego życia. Bywa i tak, że ktoś ma problemy ze znalezieniem swojej drugiej połówki, bowiem nikt nie jest w stanie spełnić jego oczekiwań (a konkretnie: jego egoizmu). Egoizm wyklucza "obdarowanie", a przecież istotą miłości jest jej "darmowość", "bycie darem". Jeśli zatem kocham siebie egoistycznie, to staję się wrogiem samego siebie, a zarazem jestem  toksyczny" wobec innych,  odpycham ich. Warto zrewidować miłość własną, jaka ona jest? Jeśli jest narcystyczna, to będzie wszystkich dopasowywać do siebie. Jeśli jest poraniona, to będzie ranić innych. Jeśli siebie nie akceptuję czy wręcz pogardzam sobą, to u wszystkich będę szukał choćby namiastek miłości  miłostek), potwierdzeń, że jednak jestem kimś, a nie "czymś". Pokochać siebie, to objąć siebie tą samą miłością, którą kocha mnie Chrystus! W Chrystusowej Miłości jest najwięcej miejsca na piękną, dojrzałą ludzką miłość… Życzę Ci jej z całego serca!

Ks. Arkadiusz Olczyk

wykładowca teologii moralnej w Wyższym Seminarium Duchownym oraz Wyższym Instytucie Teologicznym w Częstochowie, członek Komisji Bioetyki przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Częstochowie. Autor książek i artykułów.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Poradnik dla samotników
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.