Powrót z daleka
Jakoś tak dziwnie się dzieje, że wszelki głos, który świadczy o tym, że homoseksualizm jest sprawą psychiki a nie genów, jest zawsze zakrzyczany.
Dwa lata temu też myślałem w ten sposób. Jak to możliwe żeby orientacja seksualna była wynikiem czegoś innego jak genów? Środowisko, w którym dorastałem było dość liberalne, więc nigdy nie słyszałem, żeby homoseksualizm można było uzdrowić, media w większości też głoszą taki pogląd - więc pewnie Kościół nie potrafi po prostu przyznać, że nie ma racji. Zresztą co ma wspólnego ze mną Kościół? Ja będę żył tak jak chcę. I tak sobie żyłem.
***
Miałem skłonności homoseksualne. Próbowałem bagatelizować sprawę, myślałem: jakoś to się poukłada, znajdę sobie faceta i będzie dobrze. Niestety, skłonność do depresji wykluczała wszelkie budowanie więzi, a jakoś wewnętrznie czułem, że samo seksualne zaspokojenie nie zmieni mojego stanu emocjonalnego. Próbowałem się zaakceptować, ale parokrotnie moja seksualność płatała mi figle, bo co kilka miesięcy pociąg do mężczyzn zanikał i powracał pociąg do kobiet. Wtedy szukałem kobiety. Gdy byłem z kobietą, po kilku miesiącach popęd do kobiet znikał.
W końcu stanąłem przed ścianą. Poszedłem do psychologa. Pani psycholog poleciła mi, żeby się tym nie przejmować. Po kilku miesiącach terapii, kiedy zauważyłem, że moje wahania pociągu trwają nadal i nie ulegają zmianie stwierdziłem, że widocznie mam jakąś zwichrowaną psychikę. Potem szukałem jeszcze pomocy w medytacji. Z początku przynosiło to uspokojenie, ale w moim wnętrzu sytuacja nie ulegała zmianie. Powoli pojawiała się we mnie rezygnacja. I nie chodziło mi o to, żeby koniecznie się tego pozbyć, ale żeby dowiedzieć się dlaczego tak się dzieje, czemu wewnętrznie czuję się tak strasznie nieszczęśliwy i czemu moja orientacja zmienia się co kilka miesięcy.
***
I tu stało się coś, czego się nie spodziewałem. Moja dziewczyna pochodziła z rodziny katolickiej. Gdy się rozstawaliśmy przesłała mi link to strony stowarzyszenia Pomoc2002. Napisała: przeczytaj to! Wcześniej wielokrotnie rozmawialiśmy o temacie moich odczuć homoseksualnych. Zawsze uważałem, że sugerowane przez nią miejsca pomocy są jakimś kościelnym przekrętem. A sam Kościół to również jeden wielki przekręt. I tak się jakoś dziwnie stało, że na miesiąc przed rozstaniem ona zaproponowała mi, abyśmy razem poszli do kościoła.
Było mi już wszystko jedno. Każdy pomysł wydawał się dobry, więc po kilku dniach poszliśmy do Św. Anny w Warszawie. Trafiliśmy na kazanie ks. Pawlukiewicza. Nie wiedziałem, jak się zachować, bo w kościele byłem ostatnim razem jakieś 15 lat wcześniej. Jednak kazanie ks. Piotra zrobiło na mnie duże wrażenie. Czułem, że facet zna się lepiej na mojej psychice niż niejeden psycholog, z którym wcześniej rozmawiałem. I tak zacząłem słuchać jego kazań prze internet.
Potem przyszło rozstanie z dziewczyną. Byłem zrozpaczony, bo uważałem wówczas, że żadnego trwałego związku nie uda mi się już zbudować. Pamiętam, że wróciłem wtedy na weekend z Warszawy do Częstochowy, bo stamtąd pochodzę. Nie mogłem się pozbierać. Rano wstałem i w mojej głowie pojawiła się myśl, na którą wcześniej zareagowałbym salwą śmiechu. Tego dnia byłem już tak zrezygnowany, że zacząłem ją rozważać. Było to takie dziwne, powracające i uporczywe: "Idź na Jasną Górę".
Przez cały dzień walczyłem z tą myślą. A po co ja tam pójdę? Co mi to da? - myślałem. W końcu wieczorem skapitulowałem. Pierwszy raz w życiu z własnej woli wszedłem na Jasną Górę. Klęknąłem pod krzyżem, który znajduje się w prawej nawie i powiedziałem w myślach: Boże, jeżeli istniejesz, to błagam Cię o pomoc!
***
To co się wydarzyło w odpowiedzi na te słowa zmieniło moje całe życie. Poczułem jakby ktoś mnie mocno przytulił, jakby spłynął na mnie nieopisany spokój, jakby wszystkie moje problemy, smutki, zmartwienia nagle przestały istnieć. Nie mogłem tego pojąć, ale praktykując wcześniej medytację wiedziałem, że człowiek sam sobie nie jest w stanie zafundować takich doznań. Kilka dni później poszedłem się wyspowiadać. Pamiętam, że w konfesjonale beczałem jak dziecko. Ale kiedy wyszedłem z kościoła myślałem, że z radości będę ściskał i całował przechodniów. Potem dostałem wspomniane wcześniej linki do strony Stowarzyszenia Pomoc2002. Dziewczyna choć mnie nienawidziła, to chciała mi pomóc i przesyłając mi te linki uratowała mi życie.
Napisałem maila. Dostałem odpowiedź z numerem telefonu i prośbą, abym zadzwonił pod wskazany numer. Oczywiście miałem wątpliwości, że może to wszystko jakaś “ściema", że pewnie te świadectwa, które są na ich stronie są spreparowane. Ale w końcu się zdecydowałem. Porozmawiałem z założycielem Stowarzyszenia. Zaprosił mnie na zjazd. Ale tu też nie było tak łatwo - to co czytałem w internecie na temat ich działalności było po prostu druzgoczące. Sekta, zboczeńcy, leczą homoseksualizm przytulaniem i każą spać razem facetom. Pamiętam, że kiedy to czytałem zwróciłem uwagę na fakt, że większość tych informacji pochodziła albo z "Gazety Wyborczej", albo ze środowisk homoseksualnych. Stwierdziłem, że jeśli to, co piszą o nich w internecie jest prawdą, to ich rzeczywiste intencje ujawnią się bardzo szybko. A ponieważ nie miałem nic do stracenia, postanowiłem spróbować.
***
Jadąc na pierwsze spotkanie tworzyłem w głowie najróżniejsze czarne scenariusze tego, co może się wydarzyć. Najciekawsze, że żadna z tych rzeczy, o których wcześniej czytałem nie miała tam miejsca. Były rozmowy, dużo zainteresowania drugim człowiekiem, sport, wspólna modlitwa, ale śpiących razem mężczyzn tam nie spotkałem.
Dużym zaskoczeniem było dla mnie to, że po trzech miesiącach od przyjścia do grupy moje zainteresowania seksualne skierowały się na kobiety. Dlaczego? Doświadczyłem akceptacji, zrozumienia i miłości w męskiej wspólnocie. Niczego sobie nie wmawiałem, bo cały czas niedowierzałem, że to można w tak prosty sposób uzdrowić. Ale kiedy po tak krótkim czasie zacząłem mieć regularne sny heteroseksualne i przechodząc ulicami miałem ochotę obejrzeć się za dziewczyną… to było nie do opisania! I co najważniejsze: odczucia homoseksualne już nigdy nie wróciły.
Możecie mnie nazwać chodzącą reklamą Stowarzyszenia, ale nigdy w życiu nie zgodzę się z teorią, że homoseksualizm jest sprawą genów. To sprawa psychiki. Oczywiście w międzyczasie spotkałem wielu, którzy na tej drodze zwątpili. Okazało się, że trzeba zająć się swoim własnym wnętrzem, przebaczeniem, że nie ma masturbacji, nie ma oglądania filmów porno, nie ma użalania się nad sobą, nie ma biadolenia - tylko codzienna praca nad sobą. A w tym wszystkim czułem, że Bóg cały czas czuwał nade mną dawał mi siły. I opłacało się.
Nikogo nie namawiam, chciałbym jedynie, żebyście wzięli mój głos pod uwagę pamiętając o tym, że nie można w życiu wszystkiego zaakceptować. A ci, którzy chcą spróbować z tego wyjść mają prawo iść tą właśnie drogą, chociażby media, znajomi i wszyscy dookoła twierdzili, że to jest niemożliwe.
Pamiętajcie, że Jezus nadal wskrzesza ludzi przez ręce pokornych. Jeśli więc śmierć nie jest dla niego przeszkodą, to czy może być nią homoseksualizm?
Skomentuj artykuł