Rodzic własnych rodziców
Doświadczenie opieki nad starzejącym się rodzicem może przyczynić się do naszego wzrostu, a nie być tylko przykrym obowiązkiem. Trzeba jedynie dobrze się zorganizować. Nie tylko w kręgu najbliższej rodziny.
Kiedy twój rodzic staje się twoim dzieckiem Kena Abrahama czytałam z dużym wzruszeniem, ponieważ jest tam także opisane doświadczenie moje i mojej rodziny sprzed kilkunastu lat, gdy po ciężkiej chorobie umierała nasza mama. Na pewno książka może stać się wsparciem dla każdego, kto staje w tej trudnej sytuacji.
Poszerzony krąg rodzinny
Idea "Family Conferences Group", czyli poszerzonego kręgu rodzinnego, została stworzona przede wszystkim z myślą o pomocy rodzinom z poważnymi problemami typu przemoc, narkomania, alkoholizm, rodzinom zagrożonym odebraniem dzieci. Jednak bardzo może nam pomóc, jeśli chodzi o opiekę nad rodzicami. Nie trzeba oddawać matki czy ojca do domu spokojnej starości, może nam się bowiem udać zorganizować dobrą opiekę bez rujnowania życia sobie i rodzinie. Idea FGC jest prosta - tym, co jest dla nas najlepszym wsparciem, są rodzina i przyjaciele. W wielu przypadkach to nie działa, dlatego że na przykład dalsza rodzina nie chce się wtrącać w problemy lub zwyczajnie o nich nie wie. Często rodzina jest skłócona. Ktoś kiedyś coś powiedział lub zrobił i od tego czasu ze sobą nie rozmawiają. Podobnie przyjaciele, bliscy znajomi. Nie chcą się wtrącać w czyjeś osobiste problemy, uważając to za ingerencję w prywatność dorosłych i niezależnych osób. FGC zmienia sposób widzenia problemu. Jak to się dzieje? Generalnie pomysł polega na zorganizowaniu spotkania, zjazdu rodzinnego, na którym przedstawia się problem, z jakim zmagają się konkretni członkowie rodziny. Uczestnicy są proszeni o wypracowanie planu pozwalającego danej rodzinie na poradzenie sobie z tą sytuacją. Plan może obejmować konkretne działania podejmowane przez bliższych i dalszych krewnych czy przyjaciół, ale także propozycje wsparcia instytucjonalnego. Skompletowanie składu rady poszerzonego kręgu rodzinnego bywa trudne.
Rodzina może być ze sobą skonfliktowana, ludzie, których problem dotyczy, mogą się bać lub wstydzić ujawnienia ich problemu. A zatem podstawą może być odsunięcie od siebie poczucia wstydu. Czasem potrzebne są mediacje, by w ogóle skonfliktowana rodzina zaczęła ze sobą rozmawiać. Kogo możemy zaprosić, kto zalicza się do tego kręgu? Ciotki, wujkowie, teściowie, babcie, kuzyni, ale też przyjaciele, czasem sąsiedzi, a nawet życzliwi ludzie z pracy czy członkowie wspólnoty religijnej (z parafii, z duszpasterstwa). Na takie spotkanie można też zaprosić zaprzyjaźnionego geriatrę lub kogoś zawodowo zajmującego się opieką nad osobami starszymi, by opisali problemy, wymagania i możliwości instytucjonalnej pomocy.
Rada radzi
Sama rada wygląda następująco: na początku przedstawiciele instytucji pomocy rodzinie mają krótką prezentację problemu. Na przykład - pracownik socjalny opowiada o standardowych procedurach, możliwościach pomocy, pielęgniarka omawia podstawowe problemy funkcjonowania osoby z demencją itp. Potem stawiamy sobie cel, np.: "Co możemy zrobić, by zapewnić mamie odpowiednią opiekę bez oddawania jej do domu opieki społecznej?".
Następnie rodzina prowadzi dyskusję. Najlepiej przy zastawionym stole (niekoniecznie z alkoholem, jeśli pomysły mają mieć wartość praktyczną). Narada taka może trwać nawet kilka godzin. Po debacie powstaje plan. Doświadczenie osób, które zawodowo prowadzą rady poszerzonego kręgu rodzinnego, pokazuje, że w czasie narady ludzie wypracowują około 18-20 punktów do realizacji, z czego zwykle zaledwie 20 proc. stanowią rozwiązania "instytucjonalne". Może się okazać, że starzy przyjaciele naszej mamy z chęcią przyjdą ją odwiedzić przynajmniej raz w tygodniu, tylko nie chcieli narzucać swej obecności, a antypatyczny z reguły wujek Zbyszek, choć zastrzega, że "nie będzie nikomu zmieniać pieluch", może raz na miesiąc przywieźć z hurtowni dużą paczkę tychże.
Opieka jako szansa rozwoju
Z własnego doświadczenia wiem, że opieka nad rodzicem w demencji może być przygnębiająca. Widzimy ukochaną osobę odmienioną i zubożoną intelektualnie, a także emocjonalnie. I to jest właśnie elementem najbardziej skłaniającym do depresji. Dlatego kluczowa wydaje mi się zmiana perspektywy. Nie opiekujemy się zmierzającą ku śmierci osobą, towarzyszymy jej w podróży ku niebu. Wiele osób na tym ostatnim etapie życia niezwykle wzrasta duchowo. Doświadczył tego Ken, doświadczyłam tego ja, gdy moja mama w ostatnich miesiącach życia, choć niezdolna nawet do jasnego wyrażenia swych potrzeb, była w stanie i chciała odmawiać Różaniec. Prosiła o włączenie Radia Maryja, dzięki któremu wiedziała, że nie pogubi się w kolejnych dziesiątkach i tajemnicach. I ofiarowała to w intencji swoich dzieci i wnuków. Codziennie, przez kilka miesięcy.
Inne osoby przeżywają na łożu śmierci nawrócenie i jest to niezwykłym darem, który warto docenić. Choć niedawno przy okazji dyskusji o spowiedzi i przyjęciu sakramentów przez umierającego generała Jaruzelskiego widziałam wiele rozgoryczenia, cieszmy się z "robotników ostatniej godziny", którzy zdążą się przed śmiercią porządnie wyspowiadać i żałować za grzechy.
A jeśli nasi umierający rodzice wpadają w depresję, zwątpienie i oddalają od Boga, jest to dla nas ogromna szansa na wypełnienie największej odpowiedzialności - poprowadzenia ich ku niebu. Przez wspólną modlitwę, czytanie na głos pobożnych lektur, które mogą im przypomnieć czasy niezachwianej wiary dzieciństwa, przez przyprowadzenie duszpasterza o odpowiednim podejściu. A zatem taka opieka, także w wymiarze duchowym, jest dla nas szansą wzrostu, rozwoju cierpliwości, wytrwałości, miłosierdzia i mądrości.
Skomentuj artykuł