Smutno, że muszę umierać

Logo źródła: TakRodzinie Andrzej Łukasiak / Tak Rodzinie

"Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba" - to były pożegnalne słowa siedemnastoletniej Danuty Siedzikówny, pseudonim "Inka", zamordowanej przez komunistycznych oprawców w sierpniu 1946 roku w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej 12.

Jej winą była miłość do Polski.

"…aczkolwiek sama bezpośredniego udziału w zabójstwach dokonywanych przez bandę nie brała, niemniej jednak do ich popełnienia udzielała pomocy przez uczestniczenie w bandzie i wykonywanie rozkazów herszta bandy" - brzmiała sentencja kłamliwego wyroku skazującego "Inkę" na karę śmierci przez rozstrzelanie.

DEON.PL POLECA

5. Wileńska

Owa "banda" to reaktywowana wiosną 1946 roku w Białostockiem 5. Wileńska Brygada Armii Krajowej, a "herszt" to major Zygmunt Szendzielarz, pseudonim "Łupaszko", który ze swym oddziałem dołączył do powstania antykomunistycznego na Podlasiu, wywołanego przez tamtejszych mieszkańców w 1944 roku przeciwko nowej, przywiezionej na sowieckich czołgach władzy. Nie podobała im się "bratnia pomoc" w postaci pacyfikacji, gwałtów, tortur, mordów i grabieży.  Mimo że większość miejscowości (poza Białymstokiem) początkowo przeszła w ręce powstańców, a wszystkie gminne posterunki oraz urzędy zostały rozbite, powtórnie "wyzwolona" przez Armię Czerwoną Białostocczyzna spłynęła krwią, płacąc za marzenia o wolności tysiącami zabitych w publicznych egzekucjach pokazowych oraz tysiącami zamordowanych po okrutnych torturach w katowniach UB (Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego). Jedną z tych ofiar była "Inka" - siedemnastoletnia Danusia Siedzikówna, sanitariuszka oddziału partyzanckiego.

Rodzice

"Inka" urodziła się 3 września 1928 roku w miejscowości Guszczewina na Podlasiu. Jej ojciec, leśniczy w Olchówce, były sybirak, zmarł z wycieńczenia w Persji wkrótce po opuszczeniu przez armię Andersa Rosji Sowieckiej. Matka należała do siatki AK na Podlasiu, za co w listopadzie 1942 roku została aresztowana przez Niemców i po ciężkim śledztwie i torturach zamordowana we wrześniu 1943 roku w lesie pod Białymstokiem. Wychowaniem Danusi i jej dwóch sióstr zajęła się babcia.

"Inka"

Na przełomie lat 1943/1944 piętnastoletnia Danusia wraz ze starszą siostrą Wiesią złożyła przysięgę wierności AK. W oddziale pełniła rolę sanitariuszki, kuriera i łącznika. Ponieważ jednak podjęła oficjalną pracę kancelistki w nadleśnictwie Hajnówka, została aresztowana razem z innymi pracownikami pod zarzutem współpracy z antykomunistycznym podziemiem. Odbita przez operujący na tym terenie patrol AK Stanisława Wołoncieja "Konusa", została w tym oddziale aż do rozbicia go przez NKWD.  Następnie skierowano ją do szwadronu porucznika Jana Mazura "Piasta". Przez krótki czas jej dowódcą był porucznik Leon Beynar "Nowina" (Paweł Jasienica). Wtedy Danusia wybrała sobie konspiracyjne pseudo "Inka" na pamiątkę szkolnej przyjaźni. Po zawieszeniu działań AK na terenach Białostocczyzny zimą z 1945 na 1946 rok "Inka" z nowymi dokumentami na nazwisko Danuty Obuchowicz rozpoczęła pracę w nadleśnictwie Miłomłyn koło Olsztyna.

Aresztowanie

Gdy wiosną 1946 roku major "Łupaszko" wznowił działalność partyzancką na obszarze północnej Polski, przydzielono Danusię do szwadronu podporucznika Zdzisława Badochy "Żelaznego". Wysłana do Gdańska po środki medyczne i zdradzona przez byłą sanitariuszkę 5. Brygady, została aresztowana rankiem 20 lipca 1946 roku i osadzona w V pawilonie więzienia przy ul. Kurkowej 12, jako więzień specjalny. Potwornie bita i poniżana w śledztwie, rozbierana do naga, nie wydała nikogo, nie wskazała żadnych osób ani adresów. Do jej celi wpuszczano nawet żony ubeków poległych w akcjach przeciwko oddziałom "Łupaszki", by mogły choć częściowo powetować sobie stratę, znęcając się nad siedemnastoletnią sanitariuszką. "Inka" nigdy do nikogo nie strzelała, a podczas akcji bojowych przeciwko UB, MO czy KBW (Korpusowi Bezpieczeństwa Wewnętrznego) udzielała pomocy nie tylko rannym partyzantom, ale również milicjantom, co potwierdzają liczne zeznania świadków.

Egzekucja

Na podstawie kłamliwych oskarżeń milicjantów i ubeków podczas rozprawy 3 sierpnia 1946 roku "Inka" została skazana na karę śmierci. Odrzuciła łaskę z rąk oprawców, nie podpisując prośby o ułaskawienie do "Obywatela Prezydenta" - Bolesława Bieruta.  Przez spowiednika, księdza kapelana Mariana Prusaka, przesłała tylko do swoich sióstr ostatni gryps. "Jest mi smutno, że muszę umierać - napisała. - Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba".  Na sześć dni przed osiemnastymi urodzinami, 28 sierpnia 1946 roku o godzinie 6.15, "Inka" stanęła przed plutonem egzekucyjnym. Nie pozwoliła sobie zawiązać oczu.  - Niech żyje Polska! Niech żyje "Łupaszko"! - krzyknęła, a dziesięciu żołnierzy… posłało kule obok.  Nikt z członków plutonu egzekucyjnego nie chciał mieć na sumieniu śmierci bezbronnej, niewinnej dziewczyny. Zabił ją oficer KBW Franciszek Sawicki strzałem z pistoletu w czoło. Nie wiadomo, gdzie została pochowana.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Smutno, że muszę umierać
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.