Utrzymać falę solidarności
Zbliża się wieczór, wszyscy odjeżdżają, a człowiek pozostaje sam ze swoimi problemami. Wokół tylko cisza i woda. A on zastanawia się, jak rozpocząć nowe życie. To są obrazy, które rozdzierają serce – słowa ks. Mariana Subocza, dyrektora Caritas Polska, oddają dramat dotkniętych powodzią.
Z wielką wodą walczy niemalże cała Polska. Niemalże, bo spośród 16 województw tylko województwo podlaskie i warmińsko-mazurskie nie zostało dotknięte klęską powodzi. Efekt ciągnącej się tygodniami dramatycznej walki wciąż trudno oszacować. Premier Donald Tusk mówi, że straty mogą przekroczyć ponad 10 mld zł, ale są i eksperci, którzy spekulują, że liczba ta może być dwukrotnie wyższa.
Zginęło już 19 osób. – Według naszych wciąż przybliżonych danych, które przesłali księża z regionalnych oddziałów Caritas, powodzią zostało dotknięte 18 tys. mieszkań. Ucierpiało około 70 tys. ludzi – mówi ks. Marian Subocz, dyrektor Caritas Polska. – Zalany obszar to 400 tys. ha – uzupełnia z kolei starszy brygadzista Paweł Frątczak, rzecznik straży pożarnej. Minister rolnictwa Marek Sawicki szacuje, że w wyniku powodzi mogło ucierpieć 50 tys. gospodarstw rolnych, a straty z tego tytułu sięgają 1 mld zł. – Straty na istniejącej sieci dróg szacunkowo wynoszą 800 mln zł. Takie pieniądze trzeba będzie wydać, by doprowadzić te zniszczone i zalane drogi do stanu przed powodzią – mówi z kolei rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Marcin Hadaj, dodając, że „straty mogą wzrosnąć w związku z tym, że fala powodziowa przesuwa się na północ i zalewa kolejne województwa, a tym samym kolejne drogi”. Do ubezpieczycieli masowo wpływają wnioski o odszkodowanie. PZU zarejestrował już blisko 50 tys. szkód spowodowanych powodzią, deszczem nawalnym, podtopieniami, zalaniami, przepięciami, uderzeniami pioruna, gradem, obsuwaniem i zapadaniem się ziemi oraz tąpnięciami. Do Ergo Hestii wpłynęło już ponad 5,3 tys. szkód zalaniowych.
To tylko liczby. Za nimi kryją się dramaty tych, których powódź doświadczyła, lub wciąż doświadcza. W najbardziej dotkniętych powodzią regionach był ks. Marian Subocz, dyrektor Caritas Polska. – Byłem w Sandomierzu, Rzeszowie, Tarnowie, potem w diecezji krakowskiej, bielsko-żywieckiej i częstochowskiej. Najbardziej dramatycznie jest w Sandomierzu, ponieważ tam został zalany teren w prostokącie 17 na 30 km. To jest prawobrzeżna strona miasta, ale też okoliczne miasteczka i wsie. Pod wodą wciąż są domy, zakłady pracy, warsztaty, sklepy, kościoły, cmentarze – mówi. – Druga sprawa to osuwiska w Lanckoronie i diecezji tarnowskiej. To są domy, które do niczego już się nie nadają. Ci ludzie pozostali bez niczego, stracili dorobek życia – dodaje. W dramatycznej sytuacji na tym terenie są rolnicy. – Stracili gospodarstwa, trzodę, paszę. Wszystko to, co było źródłem ich utrzymania – mówi dyrektor Caritas Polska. Najbardziej jednak wstrząsający jest widok tych, którzy pozostają mimo powodzi i starają się uratować swój dobytek. – Trzy godziny pływaliśmy amfibią po diecezji sandomierskiej. Widzieliśmy ludzi stojących na balkonach pilnujących tego, co zostało z ich dobytku. Najgorsza była świadomość, że zbliża się wieczór, wszyscy odjeżdżają, a człowiek pozostaje sam ze swoimi problemami. Wokół tylko cisza i woda. A on zastanawia się, jak rozpocząć nowe życie. To są obrazy, które rozdzierają serce – wspomina ze wzruszeniem ksiądz Subocz.
Takim ludziom potrzebna jest pomoc. Tę niesie m.in. 15 tys. strażaków z państwowych i ochotniczych jednostek straży pożarnej. To oni są najlepiej przygotowani, bo mają najlepszy sprzęt, który – jak zapewnia st. bryg. Paweł Frątczak, rzecznik straży pożarnej, od największej jak dotąd powodzi w 1997 r. gromadzą sukcesywnie. – Są to przede wszystkim pompy dużej wydajności, łodzie, pontony, specjalistyczne kontenery ratownicze. To są także specjalne zapory przeciwpowodziowe, które zamiast pisaku wypełniane są tym, czego jest najwięcej, a więc wodą. Takich rękawów mamy na 100 km. A służą do podwyższania wałów, umacniania ich bądź ewentualnie budowania dodatkowego wału w celu odizolowania miejsca, które może być zalane – wylicza rzecznik straży pożarnej, który dodaje, że dotąd mieli około 45 tys. interwencji. Straż zresztą współpracuje z policją, strażą graniczną i wojskiem. Do policji i wojska należy ewakuacja prewencyjna do straży ratownicza. – Przeprowadzamy ją z wykorzystaniem łodzi, pontonów, transporterów i śmigłowców. W najbardziej krytycznym momencie mieliśmy do dyspozycji 38 śmigłowców, które udostępniło nam wojsko, straż graniczna i policja. Strażacy na ich pokładzie z grup wysokościowych trenują już takie akcje od lat. Dotąd ewakuowaliśmy około 25 tys. osób – mówi Frątczak. Jak mówi rzecznik straży pożarnej, wspólne działanie służb wspomaga także 300 ratowników z 9 krajów skupionych w 20 grupach wyposażonych w 50 pomp dużej wydajności i specjalistyczny sprzęt. – Oni pracują praktycznie na obszarze kilku województw. W Mazowieckim w okolicy Dobrzykowa pomagają Duńczycy, w okolicach Wilkowa w województwie lubelskim Holendrzy, na Podkarpaciu Ukraińcy, a na pozostałych terenach Niemcy, Francuzi, Czesi, Litwini, Łotysze i Estończycy – wylicza.
Działania straży pożarnej dzielą się na trzy etapy: przed, w trakcie i po powodzi. – Do tych pierwszych działań wykorzystujemy specjalistyczne prognozy hydrologiczne, jeśli chodzi o stan wody w rzekach i ich głównych dorzeczach. Tu bazujemy na specjalnie opracowanym przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej modelu matematycznym, który z wyprzedzeniem 72-godzinnym potrafi podać stan wody w rzekach, bliski stanu faktycznego. W Warszawie różnica między stanem prognozowanym a faktycznym wynosiła zaledwie 2 cm – przekonuje Frontczak. – Działania przed powodzią polegały głównie na podwyższaniu wałów przeciwpowodziowych, bo one szczególnie w województwach podkarpackim, świętokrzyskim i lubelskim były zbyt niskie w stosunku do prognozowanej wody. Drugą rzeczą było umacnianie wałów, bo wyjątkowość tej powodzi nie jest związana ze stanem i poziomem wody, choć ten na rzece Wiśle jest najwyższy od 1844 roku, ale z długością fali powodziowej, która w przeciwieństwie do maksymalnie dwudniowej w przeszłości teraz utrzymuje się do siedmiu dni, a w przypadku Warty nawet i dłużej. To powoduje duże niebezpieczeństwo przesiąkania wałów powodziowych – tłumaczy. W trakcie powodzi strażacy zajmują się wspomnianą wcześniej akcją ratowniczą, natomiast po powodzi chodzi głównie o wypompowywanie wody z zalanych terenów. – Są takie tereny, gdzie przekopanie rowu czy wału nie pozwala na odpłynięcie wody. Taka sytuacja ma miejsce w województwach podkarpackim, świętokrzyskim, lubelskim i mazowieckim – wyjaśnia Frątczak. – To jest jeszcze praca na kilka tygodni – ucina, poruszony rozmiarem tragedii.
Pomoc powodzianom niosą organizacje charytatywne, a za ich pośrednictwem wszyscy ci, których ta klęska żywiołowa nie dotknęła, a są gotowi pomagać. Jak zwykle w takich przypadkach można liczyć na Caritas. – Tam, gdzie zeszła woda, z południa Polski, trzeba usunąć brud, odbić tynki, w związku z tym potrzebne są środki chemiczne, myjki do zmywania ścian, osuszacze, buty gumowe, ale i najprostsze narzędzia, takie jak łopaty – wylicza dyrektor Caritasu. – Na zakup myjek przekazaliśmy już 1,2 mln zł – uzupełnia, dając, że kolejne 3 mln zł, które Caritas zebrał z SMS-ów, także przeznaczone zostaną na środki chemiczne. Ksiądz Subocz apeluje też o żywność o długim terminie ważności, wodę pitną, ale i śpiwory i ubrania: – Prosiłbym, by przekazywać ubrania tylko nowe. Ci ludzie stracili wszystko, nie z własnej winy, oszczędźmy im jeszcze i tego upokorzenia i nie dawajmy rzeczy starych, zużytych – apeluje.
Caritas wspomógł już Ojciec Święty Benedykt XVI, który na ręce przewodniczącego Episkopatu Polski przekazał 50 tys. euro. – Przekazując ten dar Ojciec Święty z jednej strony chciał dodać odwagi i zaufania, a z drugiej podziękować wszystkim tym, którzy angażują się na rzecz potrzebujących – wyjaśnia. Chęć pomocy wyraziła już Caritas Europa. – Jadę właśnie przedstawić projekty naszej pomocy długofalowej, które są obecnie tłumaczone – mówi dyrektor Caritas Polska. Zresztą długofalowa pomoc została już jasno przez niego określona: „Apeluję do firm budowlanych o przekazanie materiałów dla powodzian. Na nr 72052 można też wysłać SMS-a o treści "pomagam". Dochód z tej zbiórki przeznaczony zostanie na leczenie chorych dzieci z terenów dotkniętych powodzią i na wakacje dzieci powodzian”.
Pomoc, choć w mniejszym zakresie co Caritas, organizuje też Polska Akcja Humanitarna. – Nasze działania rozpoczęliśmy od współpracy ze sztabem kryzysowym w Płocku. Do gminnego ośrodka pomocy społecznej w Gąbinie i do Urzędu Miasta w Słubicach dostarczyliśmy koce, materace i śpiwory – mówi Olga Blumczyńska z działu PR PAH-u. – Poza tym współpracowaliśmy z ośrodkiem pomocy społecznej w Czechowicach-Dziedzicach – tam z kolei zakupiliśmy środki czystości; wiadra, rękawice, worki na śmieci, detergenty, szczotki oraz środki dezynfekujące – dodaje. Te środki Polska Akcja Humanitarna desygnowała z wpływów z 1 proc. przy rozliczeniu PIT. Wzorem pomocy, którą PAH przekazywała poszkodowanym z powodu trzęsienia ziemi na Haiti, także teraz przygotowano pakiety pomocowe. – Nie są tak konkretne, jak w przypadku Haiti, ale podarniki na sumę 50, 100 lub 200 zł, z których zebraliśmy już 100 tys. zł przeznaczamy w pierwszej kolejności na środki chemiczne, długofalowo na osuszanie i remont domów i być może na uzdatnianie źródeł wody pitnej – tłumaczy Blumczyńska.
Pomoc przekazywana choć jednemu z 70 tys. dotkniętych powodziom ludzi czy to za pośrednictwem Caritas, czy Polskiej Akcji Humanitarnej w postaci żywności, ubrań czy po prostu konkretnych kwot wysłanych na konto czy za pomocą SMS-a, to moralny obowiązek każdego z nas. Obowiązek „noszenia brzemienia jedni drugich”, jak kiedyś powiedział Jan Paweł II.
– Wpłacając pieniądze na konto Caritas Polskanr 70 1020 1013 0000 0102 0002 6526 lub 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384
– Wysyłając SMS na nr 72052 wpisując hasło „Pomagam”
– Przez stronę www.podarnik.pl, wybierając jeden z trzech zestawów dla powodzian i realizując przelew
*Dane aktualne na dzień 31 maja br.
Skomentuj artykuł