Wodzirejem być
Jak wygląda kurs wodzirejów, gdzie można się szkolić i co powinno cechować wodzireja z prawdziwego zdarzenia? O tym i o wielu innych rzeczach z wodzirejem i animatorem zabaw Piotrem Idęć rozmawia Paulina Matras.
Piotr Idęć: Poprzez działalność w Ruchu Światło-Życie miałem możliwość organizowania różnorakich imprez. Byłem animatorem muzycznym, więc podczas pogodnych wieczorków czy bali prowadziłem przeróżne zabawy, zajmowałem się muzyką. Pewnego razu znajomy, Kazimierz Hojna, który jest jednym z inicjatorów warsztatów wodzirei i prowadzących zabawy bezalkoholowe zaproponował mi wyjazd na warsztaty. Pojechałem, zobaczyłem jak to wygląda i od tej pory zacząłem nazywać to co robię wodzirejstwem. Doszedłem do wniosku, że jest to super zabawa, coś co można robić w życiu oprócz stałego etatu.
Organizowane są warsztaty i kurs wodzirejski. Kurs jest przeznaczony dla osób wchodzących dopiero w wodzirejstwo, natomiast na warsztaty przyjeżdżają ci, którzy mają już jakieś doświadczenie w prowadzeniu imprez i nie muszą się uczyć od podstaw. Prowadzą to bracia Józef i Kazimierz Hojna oraz Bernadeta Lechowicz-Nogaj w Ośrodku Profilaktyczno-Szkoleniowym im. ks. Franciszka Blachnickiego w Katowicach. Oni są mistrzami wodzirejstwa w Polsce, stworzyli te warsztaty, prowadzą je już bardzo długo i szkolą swoich uczniów, aby organizowane przez nich imprezy były niezapomnianym przeżyciem dla gości.
Na warsztaty zjeżdżają się wodzireje z całej Polski. Podczas moich pierwszych warsztatów było ponad 100 osób. Trwały one trzy dni i każdego dnia był organizowany inny bal tematyczny, które sami musieliśmy przygotować. Zostaliśmy podzieleni na mniejsze grupy i każda grupa miała się zająć inną kwestią balu. Najbardziej podobał mi się bal biblijny. Na początku wyszliśmy na zewnątrz budynku, tam było przemówienie o tym, że Mojżesz wyprowadza swój lud. Wchodziliśmy do budynku przez morze, które oczywiście się przed nami rozstąpiło (były to foliowe niebieskie worki, które rozdarliśmy na pół), a potem spadła manna z nieba w postaci chusteczek higienicznych. Wystarczyło uruchomić wyobraźnię, aby przeżyć niesamowite chwile. Na takie warsztaty przyjeżdżają bardzo różne osoby, jedni grają na instrumentach, śpiewają, inni mają zakręcone pomysły i to właśnie dzięki temu, że każdy z nas jest inny, wyjątkowy, można stworzyć coś naprawdę rewelacyjnego, co na długo pozostaje w pamięci. To jest jeden aspekt warsztatów, a drugi to podzielenie się swoim doświadczeniem. Opowiadanie o śmiesznych sytuacjach z różnych prowadzonych imprez, dzielenie się tańcami, zabawami, udzielanie rad jak można poprowadzić daną zabawę, czy przygotować bal. Również rady odnośnie sprzętu - co nowego jest na rynku, co warto wykorzystać, co można tanio kupić, itd.
Jeśli chodzi o trudy pracy to jest to kwestia związana z godzinami i czasem pracy. Najczęściej prowadzi się wesela, co powoduje, że jeśli pracuje się w każdy tydzień, to stwarza się problem życia rodzinnego, towarzyskiego, ponieważ co sobotę nie ma nas w domu, a w niedzielę się odsypia. Ale poza tą kwestią dla mnie jest to sama radość. Jeśli widzi się, że ludzie się świetnie bawią, że nie chcą schodzić z parkietu, a nawet te osoby nietańczące mówią, że zabawa jest udana, to także jest wielka radość. Na pewno wodzirej musi być również kondycyjnie wytrzymałym, ponieważ dużo tańczy, bawi się podczas imprezy. Trzeba także cały czas obserwować, co się dzieje i jak bawić się z gośćmi, by nie przeszkadzać im w zabawie. Byłem pewnego razu na weselu, na którym goście czekali, aż zespół przestanie grać, gdyż oni chcieli pośpiewać przy stołach. Im muzyka przeszkadzała. Jakby wtedy członkowie tego zespołu wzięli akordeony, podeszli do gości i zaakompaniowali im do tych przyśpiewek, to by była rewelacja. Dlatego zawsze trzeba być elastycznym, patrzeć, co się dzieje i umieć wyczuć, czego tak naprawdę uczestnicy potrzebują do dobrej zabawy i niekoniecznie są to zabawy oferowane przez wodzireja.
Ja traktuję wodzirejstwo jako zajęcie, które daje mi radość. Obecnie jeszcze studiuję, oprócz tego jestem zatrudniony w innej branży, ale znam osoby, które tylko z tego się utrzymują. Jednak najczęściej wodzirejstwo jest dla ludzi taką pasją, którą realizują równolegle z pracą zawodową.
Są takie osoby, do których nawet jeśli zaprzęgłoby się ciężki sprzęt, to i tak nie jest się w stanie wyciągnąć ich zza stołów, lub jeśli się to uda, to i tak zaraz siadają. I to nie ma sensu, ponieważ te osoby na siłę wyciągane do zabaw tak naprawdę się męczą, źle się bawią. Pewnego razu byłem gościem na weselu, na którym była rewelacyjna muzyka, świetna zabawa, a goście wychodzili zatańczyć tylko na dwa, trzy utwory i z powrotem siadali. Zastanawiałem się - dlaczego ci ludzie siedzą, skoro nikt nie narzeka na muzykę? Okazało się, że ta rodzina była rozsiana po całej Polsce, więc jak się w końcu wszyscy spotkali, to chcieli ze sobą porozmawiać. To było dla nich radością i wszyscy twierdzili, że zabawa jest udana pomimo tego, że mało tańczyli. Uważam, że jeśli stworzy się dobrą atmosferę, większość osób będzie się dobrze bawić, to te osoby, które nie lubią tańczyć, wyjdą na środek. Czasem wystarczy poprowadzić jakiś animowany taniec i takie osoby wstają, jedni po to, żeby się bawić, a inni, żeby popatrzeć, bo na przykład wodzirej się przebrał w coś śmiesznego. Można także zrobić „węża” między stolikami i zawsze parę osób się dołączy.
Uwielbiam zabawy tematyczne i nieraz, gdy słyszę tylko temat balu to od razu mam wizję jak ta impreza będzie wyglądać, jakie zabawy poprowadzę, ale nad niektórymi muszę dłużej przysiąść, aby wymyślić coś dobrego. Czasem pomysłem na zabawę mogą być sceny z filmów. Mam również wiele książek, z których korzystam. Zdarza się także, że po prostu rozmawiam z rodziną, ze znajomymi i pytam, co oni by jeszcze zaproponowali. Także zabawy z dzieciństwa świetnie się sprawdzają. Czasem można zaadoptować je w całości, a nieraz wystarczy tylko zmienić nazwę, dopowiedzieć coś lub odpowiednio ją przedstawić, aby się przyjęła.
Myślę, że jedne z najtrudniejszych sytuacji to te, kiedy sprzęt zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Zdarzyło mi się raz, że przestał mi działać mikrofon. I miałem do wyboru, czy zajmować się sprzętem, zostawić ludzi bawiących się na środku i powiedzieć „poczekajcie, zaraz przyjdę”, czy nie przejmować się tym i dalej prowadzić zabawę bez mikrofonu. I tak właśnie zrobiłem. Schowałem zepsuty mikrofon, oczywiście nie przyznając się, że nie działa, poprosiłem gości by zachowywali się nieco ciszej, aby wszyscy mogli mnie usłyszeć i powiedziałem, że teraz będę mówił bez mikrofonu, by zmniejszyć dystans. Generalnie, jeśli coś zaczyna iść nie po naszej myśli, należy starać się prowadzić imprezę tak, aby goście nawet się nie zorientowali, że coś jest nie w porządku.
Jeśli osoba jest kreatywna, potrafi obserwować ludzi, ich emocje to czemu nie? Zachęcam, żeby spróbować, chociażby po to, by móc czasem poprowadzić zabawę dla swoich znajomych czy rodziny.
Skomentuj artykuł