Zbrodnie szalonych umysłów
Z profesorem KRZYSZTOFEM KRAJEWSKIM, kierownikiem Katedry Kryminologii na Wydziale Prawa i Administracji UJ, o fanatycznych przestępcach, ich motywacjach, przepisie na rzeź rozmawia Ewa Piłat.
prof. Krzysztof Krajewski: Jako kryminolog i naukowiec autorytatywnie nie mogę się wypowiadać, ponieważ wiedzę na temat norweskiego zabójcy czerpię nie z dokumentów, a wyłącznie z mediów. A media, zwłaszcza elektroniczne, mają wątpliwą wiarygodność. Jednak na podstawie wypowiedzi ekspertów sądzę, że ten osobnik będzie uznany za poczytalnego. To, co kryminolog zauważa natychmiast, to fakt, że zachowanie Breivika jest lustrzanym odbiciem islamskiego fanatyzmu, kopiowaniem zachowań terrorystów w imię dokładnie przeciwnych wartości. Breivik ma w swej osobowości coś z psychiki terrorysty, nie liczy się z życiem innych, ale jest skłonny własne życie poświęcić dla - w swoim rozumieniu - wielkiej sprawy. Jego ideologia jest przedziwną mieszaniną: są tam elementy, które determinowały działania templariuszy, są odwołania do Churchilla i Jana III Sobieskiego.
Szaleniec, ale poczytalny? Te określenia wydają się sprzeczne.
Nie. Poczytalność to określenie prawnicze, natomiast choroba psychiczna, której objawem jest szaleństwo, jest pojęciem medycznym. Człowiek może być uznany za poczytalnego, nawet jeśli ma jednoznacznie zdiagnozowaną chorobę psychiczną, nie mówiąc już o odstępstwach od tzw. psychicznej normy. Bywa też odwrotnie. Psychicznie zdrowy człowiek działający w wyjątkowych okolicznościach może zostać uznany za niepoczytalnego. W rozumieniu prawa przesłanką do uznania niepoczytalności może być choroba psychiczna, upośledzenie umysłowe lub inne zakłócenie czynności psychicznych, które nie pozwala sprawcy w czasie czynu rozpoznać jego znaczenia lub pokierować swym postępowaniem. Myślę, że w przypadku Breivika o chorobie psychicznej nie ma mowy, natomiast trudno ocenić jego odstępstwa od normy psychicznej. W tej dziedzinie nie jestem ekspertem, ale sądzę na podstawie doniesień medialnych, że jest to osoba daleka od całkowitej normalności.
Po zakupie chemikaliów w Polsce przez Breivika norweskie służby otrzymały informację o podejrzanej transakcji, ale nic z nią nie zrobiły. Wydaje się, że niefrasobliwość policji w takich przypadkach jest powszechna również w innych krajach. Dlaczego?
W latach 60. i 70. przez Europę przetoczyła się fala lewicowego ekstremizmu, która dotknęła głównie Włochy i Niemcy. Wtedy służby wykazywały wielką czujność. Dziś ten rodzaj działalności politycznej stał się marginalny, a czujność została uśpiona. Więcej jest natomiast prawicowego ekstremizmu. W wielu europejskich, znanych z otwartości i liberalnych zasad działania, krajach, obserwujemy reakcję autochtonicznej ludności na napływ imigrantów. Nie chciałbym się wypowiadać na temat tzw. konfliktu cywilizacyjnego, bo to nie moja dziedzina, ale faktem jest, że powstało wiele ruchów o mniej lub bardziej ekstremistycznym charakterze, których ostrze kieruje się przeciwko cudzoziemcom, obcym, innym, a szczególnie muzułmanom. Ta "islamofobia" potęgowana jest przez islamski terroryzm. Uważam, że skrajny prawicowy ekstremizm jest zbyt często bagatelizowany przez służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo, traktowany jako teatr, popisy marginalnej grupy ludzi. Jedynym krajem, który przykłada wagę do monitorowania tej części sceny politycznej, są Niemcy. Decydują o tym, oczywiście, względy historyczne. Organizacje skrajnie radykalne są tam głęboko infiltrowane od wewnątrz i śledzone w internecie. Największe doświadczenia w profilaktyce walki z terroryzmem w Europie ma Wielka Brytania. Tu metody kojarzenia różnych faktów zdobytych dzięki monitoringowi służb specjalnych są bardzo wyrafinowane. Ich działalność ociera się wręcz o inwigilację. W Skandynawii natomiast ekstremizmy konserwatywno-narodowe nie są przedmiotem zainteresowania służb specjalnych, bo to kraje bardzo spokojne. Dość przypomnieć przypadki zabójstw premiera Szwecji Olofa Palmego (1986 r.) i minister spraw zagranicznych Anny Lindh (2004), którzy chodzili bez ochrony.
Kiedy w Polsce ABW weszła do mieszkania właściciela strony antykomor.pl podniósł się krzyk o ograniczanie wolności wypowiedzi. Gra komputerowa, w której strzelano m.in. do urzędującego prezydenta i jego żony, według części opinii publicznej nie jest wystarczającą podstawą do ingerencji służb specjalnych. Co zatem jest?
Mam wrażenie, że w Polsce w tego typu przypadkach obowiązują dwie skrajności: albo zagrożenia pochopnie bagatelizujemy, albo reagujemy nieadekwatnie. W przypadku właściciela strony antykomor.pl mieliśmy do czynienia z tą drugą opcją. Być może to, że służby w ogóle zareagowały, było uzasadnione, ale sposób wykonania już nie. ABW wchodzące do mieszkania o 6 rano to była gruba przesada.
Internet to najpotężniejsze medium, dzięki któremu nawet najbardziej niszowe poglądy mogą błyskawicznie zyskać rozgłos i znaleźć zwolenników. Jednocześnie to medium najbardziej wulgarne, brutalne i agresywne, a przez to niebezpieczne. Czy postulowane, również przez polityków, zahamowanie mowy nienawiści w internecie, zdaniem kryminologa i prawnika - wpłynęłoby na zmniejszenie skali przestępstw?
Śledząc sprawę Breivika, uważnie czytałem wpisy internautów na różnych portalach. Czytałem lekko przerażony, bowiem miałem wrażenie, że komentarze wpisują tam sami duchowi synowie i córki norweskiego ekstremisty.
Ilość pogardy oraz nienawiści do inności przekroczyła moje wyobrażenie. Być może poza wirtualnym światem są to niczym niewyróżniający się, mili i grzeczni ludzie, których nikt by nie posądzał o taki rodzaj emocji. Internet, dając poczucie anonimowości, rodzi jednak u nich przekonanie, że wszystko wolno. Specjaliści twierdzą, że spora część takich wpisów jest autorstwa osób zajmujących się tym niejako "zawodowo". Eskalacja agresji i brutalności jest więc zamierzona, ale robi fatalne wrażenie. Myślę, że moderatorzy forów internetowych powinni być trochę aktywniejsi. Jednak interwencja nie może być zbyt duża, aby nie pojawił się zarzut o zamach na sferę wolności wypowiedzi i swobodnego prawa do informacji. Jeszcze niebezpieczniejszy niż całkowita swoboda informacyjna byłby powrót do cenzury. Tu nasuwa się refleksja: jeszcze 20 - 30 lat temu nie trzeba było regulacji prawnych, aby zachować minimum kultury w publicznej dyskusji, bo taka odbywa się w internecie. Pewnych rzeczy po prostu nie wypadało robić. Również mediom. Dziś dla podniesienia nakładu można zrobić wszystko.
Bieda, bezrobocie, brak perspektyw, narkotyki - to główne czynniki, które determinują przestępczość. Naukowa kryminologia poświęca im wiele miejsca. A czy analizuje również wpływ polityki, religii, sportu, które okazują się współczesnymi źródłami nie tylko przemocy, ale wręcz terroryzmu?
Kryminologia jest nauką społeczną. Stopień precyzji wyjaśniania zjawisk na gruncie nauk społecznych jest inny niż w naukach ścisłych. Tam, jeśli w określonych warunkach zadziała czynnik A, to efektem będzie B. W kryminologii mówimy tylko o prawidłowościach o charakterze statystycznym. Oczywiście, bezrobocie jest czynnikiem ryzyka w przestępczości, ale przecież znakomita większość bezrobotnych żyje w zgodzie z prawem. Osoby pochodzące z rozbitych rodzin częściej niż te żyjące w pełnych rodzinach popełniają przestępstwa. Większość jednak ich nie popełnia. Akurat teraz ta prawidłowość statystycznie się potwierdza. Zarówno Anders Breivik, jak i "nasz" krakowski bombiarz - Rafał K. wychowali się w domach bez ojców. Na tym podobieństwa między niechlubnymi bohaterami ostatnich dni się kończą, bowiem sprawca krakowskich wybuchów najwyraźniej ma na znacznie większą skalę problemy psychiczne. To jednak wcale nie przesądza o jego poczytalności.
Kryminologia potrafi relatywnie dobrze wyjaśniać źródła i przebieg przestępstw ex post. Z przewidywaniem, prognozowaniem przyszłych zachowań jednostek, a tym samym przeciwdziałaniem, jest już gorzej. Ale próbuje się to robić. W przypadku czynów o charakterze terrorystycznym istotne znaczenie ma tzw. biały wywiad, czyli śledzenie internetu, w tym blogów, portali społecznościowych, prasy, rejestrów, mediów lokalnych, gdzie pojawiają się różne poglądy i nawoływania do działania. To stanowi podstawę do podjęcia czynności operacyjnych. Dzięki takim działaniom został np. ujęty i skazany internauta z Małopolski nawołujący do podpalenia biur poselskich PiS po ubiegłorocznym ataku Ryszarda C. na łódzkie biuro partii. Wszystkiego jednak nie da się kontrolować. Dlatego wymknęły się wiedzy policji zakupy nawozów sztucznych służących do konstrukcji bomby Breivikowi. Dlatego nikt nie zainteresował się Rafałem K. w Krakowie. Receptę na skonstruowanie bomby uzyskuje się za jednym kliknięciem. Odczynniki chemiczne są ogólnie dostępne.
Twierdzi Pan Profesor, że krakowski bombiarz to dla policji przypadek z najkoszmarniejszego snu…
Tak, bo znalezienie takiego przestępcy to tak jak znalezienie seryjnego zabójcy. Przesłanki działania ludzi niebezpiecznych z powodów politycznych, ideologicznych czy religijnych są publicznie dostępne. Zwłaszcza gdy działają w grupie. W przypadku seryjnych zabójców i samotnych przestępców najczęściej nie ma żadnych przesłanek, które by pozwoliły zawęzić krąg podejrzanych. Oczywiście, policja korzysta z pomocy tzw. profilerów, konstruujących psychologiczny portret przestępcy, ale bez wskazówek i oni działają po omacku. To szukanie igły w stogu siana. Dlatego krakowskiej policji należą się wyrazy uznania za tak szybkie znalezienie sprawcy wybuchów i - prawdopodobnie - podpaleń samochodów. W przypadku seryjnych zabójców trwa to czasami latami i bywa że nie znajduje się sprawcy. Pozwolę sobie na uwagę dla opinii publicznej straszną: takim przypadkom jak bombiarz ze Swoszowic nie da się zapobiec.
Inna rzecz, że gdyby Rafał K. podkładał bomby 100 lat temu, to napisałby o tym "Ilustrowany Kuryer Codzienny". Obawialiby się mieszkańcy Swoszowic, ale część krakowian, nie mówiąc o warszawiakach czy poznaniakach, w ogóle nie miałaby świadomości istnienia Rafała K. Dziś obieg informacji jest tak szybki, szybki i bezproblemowy sposób przemieszczania ludzi, uniwersalne problemy, że wszystkie globalne sprawy nagle zaczęły nas dotyczyć. I atak na WTC, zamachy w Madrycie i na lotnisku Demodiedowo. Zabójstwo prawie 80 młodych ludzi w Norwegii wywołało przerażenie i współczucie u Polaków. Zastanawiamy się, czy ten scenariusz może i nas dotyczyć i na wszelki wypadek szukamy rozwiązań.
Odzywają się głosy, że liczba ofiar na wyspie Utoya byłaby mniejsza, gdyby w Norwegii był łatwiejszy dostęp do broni. Zaatakowani mogliby się bronić. Tymczasem w Norwegii nawet policjanci są nieuzbrojeni. Co na takie postulaty odpowiada akademicka nauka o przestępstwach?
Odpowiada, że np. brytyjscy policjanci nie chcą nosić broni dla własnego bezpieczeństwa. Paradoks? Nie. Bandyta wie, że jeśli policjant ma broń, to może jej użyć. W sytuacji zagrożenia będzie więc starał się użyć jej jako pierwszy. Tak jest w Ameryce, gdzie mamy eskalację przemocy. W odniesieniu do tego konkretnego przestępstwa postulat też jest nietrafiony: na Utoya przebywała głównie młodzież. Nikt nie zbroiłby 16-latków. W szerszej perspektywie danie ludziom broni po to, by mogli się bronić sami, zwłaszcza w kraju, który ma problem z nadużywaniem alkoholu, to prosty przepis na rzeź.
Czy wobec tego działanie odstraszające miałoby zaostrzenie przepisów? Zabójca 76 osób dostanie 21 lat więzienia, bo taka jest maksymalna kara w Norwegii. W innych krajach nawet dożywocie dla terrorystów mordujących niewinnych ludzi nie wydaje się sprawiedliwym zadośćuczynieniem.
Jeśli mamy do czynienia z fanatykami, takimi jak Anders Breivik czy Ryszard C. - zabójca pracownika łódzkiego biura PiS, to nawet kara śmierci ich nie powstrzyma. Działając w imię swoich przekonań, są gotowi do najwyższych poświęceń. Terroryści wręcz planują męczeńską śmierć. Dla takiego sprawcy nie ma znaczenia, czy dostanie 21, 30 czy 100 lat więzienia. Breivik mógł się zastrzelić. Poddał się, by teraz zrobić show i w sądzie głosić swoją chorą ideologię. Dobrze, że sąd się na to nie zgodził. Już dziś się mówi, że Rafał K., podkładając bomby, chciał zwrócić uwagę na swoje problemy. Najbardziej wstrząsające zbrodnie i przestępstwa realizowane są według zaplanowanego w chorym umyśle scenariusza. To ma być teatr, w którym przestępcy chcą być bohaterami. A media im to znakomicie ułatwiają.
Źródło: Zbrodnie szalonych umysłów
www.dziennikpolski24.pl
Skomentuj artykuł