Anselm Grün: Bóg sędzia? To duchowe nadużycie i gwałt na obrazie Boga
Za pomocą negatywnych obrazów Boga panuje się nad ludźmi, wywołując w nich poczucie strachu, winy i zawstydzenia. Ale Bóg śliczny i milutki nie ma nam nic do powiedzenia.
Kiedy piszę dzisiaj o doświadczeniu Boga, poruszam się cały czas pomiędzy dwiema sprzecznymi tendencjami. Istnieje niebezpieczeństwo, że zbyt łatwo nazwę każde przeżycie doświadczeniem Boga. Wszystko, co mi się zdarza, byłoby doświadczeniem Boga. Ale jak w takim przypadku potraktuję niepowodzenia? Czy również zesłał je na mnie Bóg? Czy wszystko, co mnie spotyka, zostało dane przez Boga? Czy Bóg świadomie gotuje dla mnie cierpienie? Czy mówienie w ten sposób o Bogu nie jest zbyt naiwne? Całkiem inne niebezpieczeństwo polega na zawłaszczeniu Boga. Bóg ma służyć mojemu dowartościowaniu, mojemu dobremu samopoczuciu. W sposób skrajny przejawia się taka tendencja w pewnej amerykańskiej książce pod tytułem: Módl się i stań się bogaty. Bóg jest tylko po to, abym odnosił sukcesy, aby mi się powiodło. Ale Bogiem nie można rozporządzać. Oczywiście, Bóg zawsze jest naszym wybawcą i uzdrowicielem. Ale czy nie odbieram Boga również jako Tego, który żąda ode mnie cierpienia i bólu? Nie wolno nam mówić o Bogu w ten sposób, jakby nie mógł On uczynić czegoś więcej w naszym życiu. Mówić odpowiednio o Bogu – to mówić odpowiednio o człowieku, widzieć człowieka we właściwym świetle. Ale czy w ten sposób postąpię słusznie wobec Boga, który jest „całkiem inny”?
Również w związku z obrazami Boga ujawnia się tendencja do wypowiadania jednostronnych i wzajemnie sprzecznych zdań. Są więc demoniczne obrazy Boga, napawające lękiem obrazy Boga-sędziego, Boga żądającego od ludzi perfekcyjności i wydajności, Boga-despoty i Boga-księgowego. To duchowe nadużycie, duchowy gwałt: za pomocą negatywnych obrazów Boga panuje się nad ludźmi, wywołując w nich poczucie strachu, winy i zawstydzenia. Z drugiej zaś strony czyni się Boga ślicznym i milutkim, ukazuje Go tylko jako dobroć i miłosierdzie. Taki Bóg jest nieszkodliwy, ale nie ma nam nic do powiedzenia. Służy jedynie naszemu dobremu samopoczuciu. W tego rodzaju obrazie Boga nie zmieści się już cierpienie. Johann B. Metz mówi o niewrażliwości takich obrazów Boga na ból.
Bóg rzeczywiście leczy nasze rany i może nam pomóc spojrzeć na zranienia wynikające z naszej życiowej historii i uporać się z nimi. Wielu wierzących mogło doświadczyć, że Bóg, do którego zwracali się w modlitwie, wyleczył ich z choroby albo też uchronił przed nieszczęściem bliską im osobę. Ale czasami używa się Boga jako cudownego narkotyku. Wystarczy tylko, że przekażę Bogu swoje problemy i zmartwienia, a On się już wszystkim zajmie, wyleczy wszystkie moje choroby i o nic nie będę się martwił. Nie będę się musiał mocować z ułomną historią mojego życia. Mogę ją przeskoczyć i natychmiast uciec się do Boga, który jak czarodziej odgoni wszelkie zło. W takim wypadku religia staje się czymś w rodzaju uzależnienia. Boga traktuje się podobnie jak alkohol czy seksualność: chodzi o to, by uciec przed bolesną prawdą o sobie. Leo Booth mówi o religijnym uzależnieniu; polega ono na tym, że wykorzystuje się Boga do „ucieczki z rzeczywistości”. Z jednej więc strony wiara jest źródłem zdrowia lub uzdrowienia. Z drugiej zaś może ona prowadzić do chorobliwych relacji z Bogiem, kiedy to wykorzystuje się praktyki religijne do ucieczki przed trudną rzeczywistością i własnym bólem. Jakże więc zdołam w obliczu tych niebezpieczeństw mówić o Bogu w odpowiedni sposób?
W trakcie pisania uświadomiłem sobie, że nie potrafię przedstawić teologii doświadczenia Boga. Dlatego staram się podchodzić do tego tematu z różnych stron, a teksty biblijne stały się moim drogowskazem. Podczas medytacji nad nimi zajaśniała przede mną tajemnica Boga. Doświadczenie jest czymś innym niż dowód na istnienie Boga. Dowód ma przekonać wszystkich. Doświadczenie daje jedynie świadectwo o własnym przeżyciu. Dlatego pisanie o doświadczeniu jest zawsze rzeczą subiektywną. Jednakże świadectwo innych ludzi może wzbudzić w nas doświadczenia albo przypomnieć nam o tych, które mamy już za sobą, ale nie jesteśmy ich świadomi albo też nie rozpoznaliśmy ich treści. Różne podejścia do doświadczenia Boga będą również przez czytelników przeżywane w wieloraki sposób. Na jednej drodze odnajdzie się ktoś bardzo dobrze, inna pozostanie dla niego obca. Mam jednak nadzieję, że każdy znajdzie w tej książce zachętę do zaufania własnym doświadczeniom Boga.
Skomentuj artykuł