Kościół nie może dłużej lekceważyć znaków czasu i strzec swojego idealnego obrazu

Fot. Anna Hecker / Unsplash.com

Rośnie liczba ludzi odchodzących lub gotowych do odejścia od Kościoła, narasta odchodzenie od przekonań chrześcijańskich i brak zainteresowania nimi. Przyczynił się do tego także przesadzony i wyidealizowany obraz księdza, który karmiony był przeżywaną mocno w liturgii rolą kapłana wyrwaną z normalności życia - pisze ks. Marek Jagodziński w książce "Kościół komunii".

Ks. Jagodziński analizuje obecny stan Kościoła, wskazując przyczyny różnych kryzysów i ich możliwe rozwiązania. Publikujemy fragment jego książki.

Rośnie liczba ludzi gotowych na apostazję

Życie kościelne doznaje obecnie głębokich przemian, a to pociąga za sobą także zmiany w realizacji kapłaństwa. Lekceważenie tego stanu rzeczy i brak wyciągania wniosków byłoby lekceważeniem postulatów Boga ukazujących się w znakach czasu, które są dzisiaj bardzo wyraziste. Jakkolwiek zmiany zachodzące w różnych miejscach nie są jednorodne, ogólne trendy są bardzo widoczne. Rośnie liczba ludzi odchodzących lub gotowych do odejścia od Kościoła, narasta odchodzenie od przekonań chrześcijańskich i brak zainteresowania nimi. Wiąże się z tym brak przekazywania wiary w rodzinie i społeczeństwie, coraz częściej zarzucane są praktyki chrześcijańskie. Statystyki są porażające i jeżeli nie chcemy nadal mydlić sobie oczu, trzeba przyjąć stwierdzenie, że proces redukcji chrześcijaństwa nie sięgnął jeszcze dna. Nie musi to oznaczać całkowitego zrywania ludzi z Kościołem, następuje natomiast radykalna zmiana sposobu przynależności.

DEON.PL POLECA

Wpływ Kościoła na społeczeństwo jest coraz mniejszy

Do specyficznie kościelnych przejawów kryzysu należy rozziew między Ewangelią a kulturą. Dawniej Kościół był istotnym czynnikiem kształtowania społeczeństwa, a dzisiaj ten wpływ jest coraz mniejszy. Dziedzina religii jest uważana za mało ważną i nieoczywistą. Nie musi to prowadzić od razu do zaniknięcia Kościoła w pewnych regionach, lecz z pewnością prowadzi do przemiany jego kształtu. Dlatego sytuacja ta nie powinna powodować pesymizmu czy rezygnacji, lecz trzeźwe i realistyczne przyjęcie do świadomości zaistniałej zmiany, która stanowi także nową szansę.

Różnie można interpretować zaistniały stan rzeczy. Niedawno jeszcze posługiwano się hermeneutycznym kluczem sekularyzacji; dzisiaj pojawiły się nowe propozycje. „Nowoczesność” spowodowała rozpad jednolitego społeczeństwa na samodzielne obszary, a jednostki muszą się w nich odpowiednio zachowywać w tych obszarach i mają inne własne oczekiwania – są tylko odbiorcami i klientami, nie utożsamiają się z tymi obszarami, muszą spełniać różne i zmienne role.

Kościół staje się tylko jedną z wielu religijnych opcji

Wobec nieprzejrzystości i napięcia jednostka zdana na siebie wycofuje się do sfery prywatności i intymności w krytycznym dystansie do instytucji, często w postawie przesadnej chęci „samorealizacji”, „tolerancyjnej” obojętności i braku solidarności. Religia jest w tym wszystkim tolerowanym i akceptowanym „podsystemem” – jeśli akceptuje reguły gry obowiązujące w społeczeństwie, a Kościół odpowiada za religijny wymiar sensu i egzystencjalne potrzeby ludzi, tj. kształtuje zwyczaje „ludu”, jest agencją społeczną i zakładem usługowym, nie może jednak rościć sobie większych pretensji, nie jest bowiem postrzegany jako „przedstawiciel Bożej prawdy” – ona stała się w dużej mierze sprawą uczuć i nieokreślonych tęsknot za „sacrum”.

Drugim czynnikiem jest mobilność i globalizm życia. Media ukazują nieskończone wprost możliwości zajęcia w życiu własnego miejsca. Decyzja co do tego jest jednak niesłychanie chwiejna, kwestionowalna, brakuje stałości więzi, a Kościół na „rynku religii” staje się tylko jedną z wielu możliwości.

Dokąd dzisiaj zmierza Kościół?

Trzecim czynnikiem jest brak stabilnych obszarów społecznych dla dzieci i dorosłych, a w takiej sytuacji pytanie o wiarę jest weryfikowane przez własne doświadczenie religijne. Tradycje religijne przekazują to doświadczenie w uformowanej postaci (np. wiary chrześcijańskiej), ale potrzeba kredytu zaufania i cierpliwości, a świat nie sprzyja takim postawom. Kościół będzie więc stawał się mniejszością o coraz słabszych wpływach, a jednocześnie będzie akceptowany w sytuacjach granicznych i „spraw wyższych”.

Dokąd zmierza dzisiaj Kościół? Greshake preferuje określenie „twór hybrydowy”. Z jednej strony rysuje się jego kształt jako „wspólnoty przekonanych”, intensywnie i bezkompromisowo żyjących Ewangelią i dających czytelne świadectwo. Komunia i misja to dwa podstawowe dynamizmy Kościoła, przy czym autentyczna realizacja komunii polega na misji, a jej centrum stanowi Eucharystia jednocząca całość wspólnoty. W innej perspektywie Kościół rysuje się jako „społeczność świadcząca usługi religijne” – chodzi tu o jednoznaczne zwrócenie się do wszystkich ludzi bez względu na rodzaj relacji łączącej ich z Kościołem.

"Grzeszny Kościół" w kontekście skandali seksualnych księży

W kontekście skandali wywołanych przez nadużycia seksualne księży pojawia się mówienie nie tylko o grzechu i grzesznikach w Kościele, ale także o „grzesznym Kościele”. Może to pomóc całemu Kościołowi – wraz z jego urzędem – w zachowaniu skromności i pokory, a także umocnić Kościół w gotowości do nawrócenia i oczyszczenia. Oczywiście grzech jednostki i grzeszność Kościoła mają zróżnicowaną strukturę formalną. Jednostka jest podmiotem osobowym i jej grzech wyrasta z wolności działania. Kościół tworzy natomiast „tylko” zobiektywizowaną, społeczną formę tej wiary, przyciemnionej przez grzech jednostki; w nim ukazuje się społeczny wynik grzechu.

Obydwie te strony można rozróżnić, ale nie da się ich od siebie oddzielić. Oznacza to ostatecznie, że nawet najświętsze wyposażenie Kościoła, poprzez które uświęcane są jednostki, może być zagrożone przez grzesznych ludzi, jeśli ci (słuchacze, głosiciele, szafarze) będą na nie wpływać negatywnie. Nie może to oczywiście zniszczyć gwarantowanej przez Chrystusa uświęcającej mocy słowa Bożego i sakramentów, ale może bardzo utrudnić odbieranie ich z wiarą i przynoszenie owoców.

Pokusa, by tuszować i bagatelizować zło

Brak przeżywanego świadectwa wiary głęboko rani Kościół. Łatwo przychodzi także pokusa, aby jego braki przypisywać wyłącznie konkretnym ludziom i w ten sposób strzec idealnego obrazu całości, a także tuszować i bagatelizować zło. Wina za to spoczywa nie tylko na hierarchii danego obszaru, ale także na dużej liczbie ludzi, którzy nie chcieli o tym nawet słyszeć. Przyczynił się do tego także przesadzony i wyidealizowany obraz księdza, który karmiony był przeżywaną mocno w liturgii rolą kapłana wyrwaną z normalności życia.

Reakcja na to wszystko musi dotyczyć bardzo złożonego kompleksu uprawnionej troski o kontynuację nauczania Kościoła i ciągle zmieniającego się kulturowego świata życia wiernych. Na płaszczyźnie duchowej trzeba powrócić do decydujących kryteriów opartych na postępowaniu Jezusa. Na płaszczyźnie strukturalnej potrzeba natomiast większej wrażliwości i samokrytycznej refleksji, a to możliwe jest tylko pod warunkiem spokojnego i pozbawionego uprzedzeń podchodzenia do głosu opinii publicznej (ten głos często może wydawać się tylko zagrożeniem i niesprawiedliwością – ale trzeba go uwzględniać i wykorzystywać jego ostrość do odnajdywania prawdy), a także otwartej, szerokiej i odważnej komunikacji wewnątrz Kościoła (bez wykluczania bolesnych spraw) między hierarchią a resztą wiernych (chodzi o sensus fidelium i o wielostronność oglądu).

Stowarzyszenie mężczyzn i system zamknięty

Potrzeba zatem Kościołowi komunikacji otwartej „na zewnątrz”. Zarzucane jest mu bowiem, że jest systemem zamkniętym. Chodzi o inne normy prawne (prawo kanoniczne), normy postępowania (zasada posłuszeństwa), formy sprawowania władzy (bez nowoczesnych podziałów); wiele spraw odbywa się w tajemnicy, bez dostępu społecznego (od nominacji biskupów aż po sprawy związane z zachowywaniem celibatu).

Poza tym system ten, przynajmniej w swoich strukturach urzędowych, nadal trąci jeszcze pewnym typowo katolickim „zapachem” czegoś w rodzaju „stowarzyszenia mężczyzn” wraz z towarzyszącą mu specyficzną kombinacją afektów homofilnych i homofobicznych zarazem. Kościołowi potrzeba także otwartości „wewnątrz”, otwartej rozmowy nie tylko na tematy seksualne, lecz także na wszystkich płaszczyznach relacji między hierarchicznymi i synodalnymi elementami struktury Kościoła. Konieczne jest jednak do tego zaistnienie „spirali zaufania” wewnątrz tej struktury i wyzbycie się lęku. Lęk pozbawia bowiem człowieka wolności i czyni go niezdolnym do otwartego mówienia.

---

Tekst jest fragmentem książki "Kościół komunii" autorstwa ks. Marka Jagodzińskiego, wydanej nakładem Wydawnictwa WAM.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół nie może dłużej lekceważyć znaków czasu i strzec swojego idealnego obrazu
Komentarze (6)
RC
~Roman Czytelnik Czytelnik
23 grudnia 2022, 21:06
Nie zapominajmy ze : Objawienie nie ma ograniczenia w czasie a znaki czasu sie zmieniaja.
JS
~Jakub Szymczyk
23 grudnia 2022, 20:00
Kościół za mało straszy piekłem. Ludzie się nie boją to odchodzą. Swoje zrobiły też skandale pedofilskie. Po prostu instytucja, która narzuca surowe normy obyczajowe wiernym a jednocześnie nie potrafi zrobic porządku z gwałcicielami u siebie, traci na wiarygodnosci.
TM
~Tomasz Morus
23 grudnia 2022, 15:47
Ale przykro czyta się takie artykuły. Autor, czyli Ksiądz daje anty świadectwo wiary i głosi heretyckie treści.
MK
~Małgorzata Kania
23 grudnia 2022, 15:46
A może tak w zgodzie z prawdą- ludzie wolą świat od Boga. Tak bylo, jest i bedzie, dopóki nie przyjdzie Najwyższy o nie zacznie rządzic tu, na ziemi... cały stary testament o tym jest, cały nowy rowniez. Trzeba to zrozumiec na najprostszym mozliwym poziomie- że to o Boga chodzi, nie o cokolwiek czy kogokolwiek innego. A to nie wymaga setek elaboratow, analiz, opracowań...
MX
~Michał X
23 grudnia 2022, 21:21
Nie utożsamiaj Kościoła z Bogiem.
TB
~Tadeusz Borkowski
22 grudnia 2022, 22:24
Nie jest tylko ważne co mówi , ale równie ważne jest KTO mówi ( obraz tego człowieka u słuchacza)